000852 |
Previous | 9 of 9 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
Er
iw$i
H
U
I '
I
ns
! IH
STR-- 4 "ZWIĄZKOWIEC" CRUDZiEfl (Detwbr) płatek 20 - 1974 NR 99
Rłdiguja: BARBARA GŁOGOWSKA Dzieńdobry Czytelnicy
No i już nadeszły upragnione święta Christmas czyli
The mass of Christ a po polsku tak pięknie — Boże Na-rodzenie
Wigilia pasterka radość i powaga uroczystych chwil
W domu ustrojona pachnąca choinka prezenty mile sercu
kolędy różnorodność smakowitych dań
Święto rodzinne święto kościelne święto miłości i bra-lcrst- va
Takie jest Boże Narodzenie
Ale jaki ]est początek tego tak wyczekiwanego wzru-szającego
święta?
Pizez pierwsze kilka stuleci po narodzeniu Chrystusa
me potrafiono ustalić dokładne] daty Jego urodzin Różne
nawdy różnie ją określały zależnie od swego kalendarza
Czym więcej czasu upływało tym trudniej było to uzgodnić
Wreszcie około roku 446 w Aleksandrii ustalono datę 25
grudnia Pov:oh wszystkie narody uznały tę datę za Boże
Narodzenie
Zwyczaje towarzyszące temu świętu są często pocho-dzenia
pogańskiego a uiączono je do obrządków religijnych
ponieważ zakorzenione były wielce w tradycjach ludów Da-ta
ta była bowiem zimowym przesileniem się dma z nocą
(solstice) i od wieków obchodzono uroczyście powrót boga
słońca który daicał ludziom coraz dłuższy dzień coraz wię-cej
światła i ciepła Mądrzy ojcowie Kościoła nie zabraniali
utrzymywania tych zwyczajów ale je idączyli do obrzędów
lożenarodzemowych Wiele z nich utrzymało się do dziś
cle samijudzic nie umieliby juz wyjaśnić ich pochodzenia- -
W tradycjach ludu polskiego przechowało się dużo zwy-czajów
z czasów słowiańskich łączących się z przyrodą i ota-czającym
człoicieka światem 1 dziś gdy gospodarz wnosi
do chaty snop zboża gdy v)odą święconą święci w noc wigi-lijną
pola i ogrody i swój dobytek me wie ze są to stare
zicyczaje słoiciańskie a łączy je z błogosławieństwem jakie
przynosi Nowonaiodzone Dzieciątko Jezus
Wszystkie tiadycje związane z tym świętem są drogie
z bliskie sercu Polaka i z nabożeństwem przekazywane z po-kolenia
na pokolenie
Baśń o dwunastu miesiącach
Była raz gospodyni Miała
córkę i miała pasierbicę Pa-sierbica
była dobra a córka
była dokucznica Nieswoja
córka miała zawsze główkę
gładko przyczesana buzię
umytą sukienkę choć bied-niutk- ą
ale czysta Własna
córka chodziła zawsze roztar-gan- a
nieumyta a jak się jej
spódnica ubłociła to w ta-kiej
zaszarganej wciąż cho-dziła
Ludzie na pasierbicę mówi-li:
ładniuśka Na córkę mó-wili:
brzydulicha
Więc macocha tej nieswo-je- j
córki strasznie nie lubiła
Raz tak umyśliła sobie:
"Pozbędę się jej do lasu
wyślę niech ta gdzie w boru
uśmiertnie"
Nadszedł grudzień Spadły
śniegi i przyszedł mróz a sro-gie
wichury-dujawic- e po po-lach
pędziły i tumanami śnie-gu
miotały
Raz co się nie dzieje
Woła macocha pasierbicę
i mówi:
— Idź mi zarutko w las i
nazbieraj fiołków Jak ich
nie nazbierasz to się tu nie
pokazuj bo cię do izby nie
wpuszczę
Hej świecie świecie! A
gdzież tu w tym kopnym śnie-gu
kwiatków szukać! Aż się
biedna sierota za główkę
chwyciła aż sie o ścianę
sparła bo z żałości na nogach
ustać nie mogła
— A kajże ja tera skroś zi-my
fiołki najdę?
— Szukaj se kędy chcesz
a ja swojej woli nie odmie-nię
Abo dziś do wieczora
fiołki przyniesiesz albo się
nie pokazuj w chałupie!
Rzuciła sierocie do sieni
koszyk i izbę na skobel za-warła
Ha cóż było robić Zaodzia-ł- a
sie dziewczyna chuścina
na bose nogi wzięła chodaki
i poszła w las
Najciężej było iść otwar-tym
polem bo wiatr tu hu-lał
szarpał i w ociy śniegiem
ciskał — ale w lesie już by-ło
przyciszniej
Chojary w górze szumiały
i krakały wrony a na jałow-cach
jak czerwone płomyki
uwijały się szczygły i gile
Jałowcowe owocki objadały
Idzie dziewczyna i idzie la-sem
a wcale nie rozumie
gdzie tu można fiołki znaleźć
Nawet o wiośnie ich tu nie
widziała Ale że w lesie nie
tak dokuczliwie jak w polu
— to i brnie od sosny do
sosny
"Pewnie zginę albo z mro-7- U
albo z głodu albo od wil-ków
A może i zajdę kaj do
dobrych ludzi?"
A no tak myśli trójsmut-kie- m
i jedną pociechą i idzie
Dobry kawał już lasem u-sz- ła
aż tu widzi: ogień się pa-li
a dokoła ognie dwunastu
chłopów siedzi
"A może to zbójcy! Iść
tam? Nie iść?"
Ale pośmiałkowala się i ku
siedzącym idzie A jak po-deszła
bliżej — rozeznała
kto to
Rzekła dobre słowo — od-powiedzieli
jej i pytają:
— Który z nas najbar-dziej
ci się podoba?
A sierotka śmiało:
Wszyscyście piękni boście
wszyscy potrzebni
Spojrzeli bracia po sobie
spodobała im się taka grzecz-na
mowa Az zapytają:
— Po coś tu przyszła dzie-weczko?
— Macocha kazała mi fioł-ków
nazbierać ale kaj ich ta
zimą szukać!
— E nie trapże się może
i znajdziesz
Usiadł Kwiecień na miej-scu
Grudnia Zaraz śnieg za-czął
topnieć aż się porobiły
rozcieki ale te od razu w
grunt wsiąkły Co bliskie ja-rzębiny
brzozy i leszczyny
pokryły się listkami zaziele-niły
się jagodowe borówko-we
krzaczki a i ptaszęta za-częły
po wiosennemu śpie-wać
Z głębi lasu przywiał
dech świeży słońcem nagrza-ny
kwitnącą czeremchą
pachnący
— Idźże sierotko za tę
pierwszą sosnę fiołków po-szukaj
Idzie dziewczyna patrzy
a tam aż modro od kwiecia!
Przypadła na kolana rwie
rwie pół koszyka narwala
Przykryła je mchem żeby
nie zmarzły I wróciła do og-niska
Kwietniowi podzięko-wać
— Idźże w spokoju do
domu A jak będziesz znów
w potrzebie przybieżaj tu do
nas
Biegnie sierotka do domu
a nadziwić sie nie może i te-mu
że się tak w okamgnie-niu
zrobiła wiosna i fiołki wy-rosły
a i temu że wcale te-raz
zimna nie czuje Wiatr
tak samo dmie śnieg tak sa-mo
nad ziemią hula a do niej
to jakoś nie dochodzi właś-nie
jakby jeno za szybką na
świat zimowy patrzyła A i
droga jakaś zrobiła się nie-długa
Już i brzeg lasu już
i koniec pola już i chata z
której rano W7szła
Usłyszała macocha że
dziewczyna wchodzi do sieni
tak wyszła z izby i woła:
— Jeśli nie masz fiołków
to wynocha!
— Mam mam popatrzcie
jeno! — woła dziewczynka z
radością i stawia koszyk na
stole
Przyskoczyła do koszyka
matka i córka
Odgarniają mech — a tu
w izbie zapachniało jak w o-gro- dzie
wiosną! Wytrząsnęła
koszyk — a tu na stole cały
kopczyk świeżutkich kwia-tów!
— Sprawiedliwie fiołki
prawdziwe — mamrocze ma-cocha
i pojąć nie może gdzie
je pasierbica znalazła — W
lesie były?
— W lesie
Minęły trzy dni mróz jesz-cze
bardziej się nasilił wich-ry
się jeszcze bardziej rozsro-żył- y
— a macocha myśli:
"Za pierwszym razem nie
udało się może za drugim się
uda"
Widai Grudzień że się
- --0 a m
I woła do sieroty:
— Biegaj mi zaraz w las i
nazbieraj tam poziomek I to
ci przykazuję: co by były
piękne co by były dojrzałe
A jak ich nie najdziesz to
nie wracaj!
Znów się dziewczyna okrę-ciła
swą podartą chuścina
wzięła na bose nogi chodaki
i poszła
Myśli sobie:
'Pójdę do Miesięcy może
mnie i tera poratują Ale czy
to do nich dojdę? E musi
nie musi jeszczek przed bo-rem
zamarznę'
Idzie idzie wichry ją
szarpią mróz na wylot ją
przejmuje Każda kosteczka
w niej z zimna się trzęsie
Ale jakoś do lasu doszła do
dwunastu braci dobrnęła
Powitała ich odpowiedzie-li
I Grudzień mówi:
— To ty dziewczynko?
Cóż teraz chciałabyś mieć?
Wstjdzi się sierotka swej
zuchwałości ale cóż ma po-cząć!
Więc nieśmiało szepce:
— Poziomek bym chciała
pięknych dojrzałych
— To się zrobi to się zro-bi
— mówi Grudzień
Dźwignął się ze swego sie-dziska
a na jego miejsce
przyszedł młody Czerwiec
I raz-dwa-tr- zy dookoła
śnieg stajał drzewa zaziele-niły
sie głogowe krzaki sta-nęły
w różowym kwieciu a
ptaszki-świergolasz- ki napełni-ły
las taką muzyką że od ich
nutek aż liście drżały aż
chwiały się gałązki
— Idźze sierotko za tę sos-nę
poszukaj
Idzie dziewczyna a na po-lanie
za sosną aż czerwono
od poziomek! Jakby tu kto
cały wór koralików rozsypał!
Dopieroż zaczęła zbierać a
do dzbanka sypać! A tak jej
ta robota szybko szła że nie
do pojęcia! Już połowa dzba-na
już po szyjkę już pełniut-k- i
z czubem!
Zerwała liść paproci dzba-nek
nakryła wilczym łykiem
okręciła i z wielką radością
poszła Czerwcowi podzięko-wać
— Idźże sierotko spokoj-nie
do domu A jak będziesz
czego potrzebowała to zno-wu
przyjdź tu do nas
Idzie dziewczyna do domu
i tak jak sa pierwszym ra-zem
wcale jej nie zimno i
dzbanek nie cięży i droga
niedaleka
Ani się zmiarkowała gdy
już chatę przed sobą zobaczy-ła
Usłyszała macocha że
dziewczyna wchodzi do sieni
tak wyszła z izby i woła:
— Jeśli nie masz pozio-mek
Nie dokończyła bo juścić
poziomki są: w sieni pachnie
jak na polance leśnej gdy
ją czerwcowe słońce dogrze-j- e Wnet też i cała izba po-ziomkową
wonią się napełni-ła
Postawiła sierota dzbanek
na stole paprociowe liście
zdjęła a tam poziomki jedna
w jedną duże jak wiśnie a
dojrzałe aż sok się z nich ro-są
wytacza
Idą ludzie drogą zatrzymu-ją
się i wołają:
— Darosławo a co też to
w waszej zagrodzie tak pach-nie?
Nie chce gospodyni aby
ludzie poziomki zobaczyli
tak je co prędzej do komory
wynosi a ludziom mówi:
— Miałam ta co nieco su-chych
poziomkowych liści
Spaliłam je to z tego i pach-nizn- a
się z dymem rozeszła
Na wieczerze matka z cór-ką
poziomki zjadły sierocie
nic nie dały
Znów minęło kilka dni
Gospodyni myśli:
"Głupia byłam że chcia-łam
fiołków że chciałam po-ziomek
Kwiatki zwiędły i
nie ma nic poziomki się zja-dło
i nie ma nic Tera siero-cie
każę przynieść z lasu ta-larów
Gospodarkę se powię-kszę
odziewku świętalnego
dla nas obu nakupię!"
Więc mówi do sieroty:
— Leć mi do lasu i przy-nieś
talarów Co by były cięż-kie
ze szczerego srebra Jak
ich nie najdziesz to się tu
nie pokazuj!
Zabrała się sierota i znów
idzie i znów przed braćmi
Miesiącami staje
— Talarów kazali maco-cha
przynieść Co by były ze
sczerego srebra
Podumał podumał Gru-dzień
aż mówi:
— Przychyl się i weź so-bie
węgielków z ogniska
Nie śmie dziewczyna od-mówić
ale strifznie się boi
że jej te węgielki dziurę w
zapasce wypalą i macocha ją
za to ukarzą A i jakżeż
przyjdzie z węglami skoro
miała talarów przynieść! To
może lepiej nic nie brać i do
chaty nie wracać
dziewczyna waguje tak po- wiada:'
r Ą £ £ T J V-- -' - --- -- -
— Nie bój się nabierz ?
gielków A jak jeszcze maco-cha
cię wyśle to już do niej
nie wracaj u nas ostań W
naszej zagrodzie będziesz
mieszkała gospodarkę nam
będziesz prowadziła
Dziewczyna kupkę węgiel-ków
czerwonych żarzących
nabrała podziękowała i wra-ca
A wciąż się strasznie boi
że jej się dziura w zapasce
wypali
Weszła do sieni a macocha
woła:
— Masz talary?! Siła ich
masz?!
Nie śmie sierotka o tych
węgielkach powiedzieć: bo
się Milczkiem do nalepy
podchodzi a serce w niej
mdleje ze strachu
Wytrząsa z zapaski
A tu brzęk brzęk brzęk
srebrne talary na polepę le-cą
i dźwięczą i błyszczą aż w
całej izbie pojaśniało
Rzuciła się macocha z cór-ka!
Talary zagarniają oglą-dają
liczą
Ten i ten n przykupek
gruntu Ten na krowę na wo-ły
Ten na prosiaki gęsi ku-ry
Ten i ten na odziewek
na buty A za co korale i
bursztyny? A za co jedwabne
czepce? Za co pierzyny po-duchy
kilimki?
I na sierotę obie:
— Tyłeś jeno przyniosła!
A kaj masz więcej"' Musi kaj-niebą- dź
pod śniegiem utaiła
dla siebie! Leć zaraz i wszyć-ki- e
przynieś!
Zaodziała sie sierota w
swą starą chuścinę i poszła
w las i więcej nie wróciła
Do dwunastu braci Miesięcy
na służbę przystała
Czeka macocha do późnej
nocy Czeka cały ranek cały
dzień i znów cały wieczór
Pasierbicy nie widać
Tak-c- i powiada do swej
córki:
— Nie wiadomo co się
stało z pasierbica może w
polu zamarzła na śmierć To
tera ty pójdziesz
— Matko chcecie cobym
i ja przepadła?
— Nie bądź głupia! Tamta
co na sobie miała? Letnicz-kow- ą
sukienkę i chuścinę A
ciebie zaodzieję w wełniak
w kożuch w buty po kolana
Nie bój sie ani poczujesz
zimna A talarów przynie-siesz
Potrafiła tamta potra-fisz
i ty
— Przecie! Potrafię Jeszr
cze więcej przyniosę
Matka córkę riepluśko u-bra- ła
i jeszcze ją zababuliła
w ogromną wełnianą chustę
— Weźże na talary w jed-ną
rękę torbę w drugą gar-nek
a na plecy jeszcze wo-reczek
No nadźwigasz się
ale idź se powolutku odpo-czywaj
A tu naści kukiełkę
z masłem i z miodem
Poszła córka
A dzień był niezgorszy
Sciepliło się Wiatr ustał
słońce mgławo świeciło po-latyw- ał śnieżek drobniutki i
suchy
Przeszła córka pole weszła
w las Ciepło jej wesoło
Idzie a rozgląda się dookoła
gdzie to te talary leżą
O coś się tam w lesie ja-rzy
migoce! Pewnie to te
bogactwa tak jaśnieją!
Biegnie dziewczyna aż się
o małe świerczki śniegiem
przysypane potyka i przewra-ca!
Przybiegła! Patrzy a to
ognisko się żarzy a dookoła
ognia dwunastu braci siedzi
Poznała że to bracia Mie-siączkow- ie
Ale wielce była
rozgniewana że się tak tym
ogniem oszukała Myślała że
to talary świecą a tu ot co!
— Dzień dobry dziewczyn-ko!
A może nam powiesz kto
my jesteśmy?! — zawołał
wesoło Grudzień
A córka ze złością:
— Ten tu Marzec — kła-pie
wargą jak starzec A ten
Maj — tylko mu kij żebraczy
daj A ten Luty — ma koś-lawe
buty Stary Grudzień —
największy leń!
I tak długo jeszcze uraźli-wi- e
Miesiączkom przygady-wała
Aż się bracia rozgnie-wali
Podniósł się Grudzień a na
jego miejsce usiadł Luty
I dopiero jak nie zacznie
się sroga zima!
Mróz ścisnął nagle taki że
aż drzewa zaczęły hukać
Podniósł się wicher po-chwycił
tumany śniegu i roz-hul- ał
się zamiecią
Myśli córka:
"Trzeba mi do domu ucie-kać!"
Ale drogi powrotnej wcale
znaleźć nie może To w tę
stronę biegnie to w tamtą
Ognisko z oczu straciła A tu
bór coraz gęściejszy a tu
mróz coraz okrutni ejszy a tu
zaspy coraz większe Brnie
już po kolana siły traci sen-ność
ją ogarnia
Aż i umarzła
Janina Porazińska
KOBIET ŚWIECIE
W
Redaguje Alina Źerańska
Sylwester karnawał i
Na przełomie roku każdy Jedna z podstawowych rze- - Tutaj te rzeczy odlnwaja się
z nas lubi zadumać sie na czy w czasie przyjęcia sylwe- - juz w duzm natężeniu
chwilę nad tym co minelo strowego jest rozlać i rozdać przed świętami Bozeao Naro
jak nam jest i co nas czeka wino do toastu tak wcześnie dzenia przez cały grucbien
Pożyteczna to rzecz bo wted ab) wszysc je mieli w re- - Wiele osób w tm okiesie za- - właśnie modemy sobie łatwiej kach nim w j bije pomoc Mał- - prasza na któnś wieczói
zdać sprawę ze ostatecznie żeńskie i narzcczenskie pary wszystkich znajomch na lak
jest nam nienajgorzej mimo tradcjnie wówczas kierują zwane "coktail part" Podają
ze w minionsm roku spotjka- - sie w swoia stronę aby sobie wtedy różne trunki drobne
iy nas i pewne przykrości nawzajem zlozc zczenia i zakąski często na zakończę- -
Qviu-Def-or „ min-- ™ r™ "całować Się w pierwszej ko- - nie kolacje bufetowa l'a- - „„'r:TX ' ""'ifrr 1'ił ja_ivi icł uopuuuia UJJ
U mistycznie Dużo lepiej
przywitać Nowy Rok trądy- -
cyjnie na wesoło niz po pro-- jęcia niezbyt nęcą wola spę-st- u
machnąć ręką i pójść dzic wieczór sylwestrowy w
spać a następnego dnia obu- -
l7ir S1P Xl 7rwllim n1
Rozmaicie oczywiście moz- -
na spędzić tę noc Restaura- -
cje i dansingi bywają przepeł--
nione i wykorzystują to licząc
sobie niebywałe cen Jetli
ktoś lubi tłok hałas i ma nad- -
miar gotówki a niewielu pi y- -
laciól to właśnie jest odpo- -
więdnie miejsce Inni wola
aoawic się w prywatnym cio- -
mu Jeszcze inni prawdziwie
samotni idą tego wieczora do
teatru lub kina potem wra
cają do pustego domu i jest
im raczej smutno
Organizacje polonijne tra-dycyjnie
urządzają bale syl-westrowe
niektóre bardzo
przyjemne i udane W wielu
domach prywatnych odbywa-ją
się tej nocy przyjęcia cza-sem
całkiem spore i połączo-ne
z tańcami Wtedy zazwy-czaj
poczęstunek albo w każ-dym
razie napoje organizuje
się składkowo Panie przyno-szą
różne dania albo wypieki
panowie butelki Dla podnie-sienia
nastroju dekoruje sie
pokój balonikami serpenty-nami
i zabawnymi wycinka-mi
Ogromnie ważna jest orga "
nizacia sv westroweeo nrzv- -
jęcia Praktyczniej jest podać
kolację wcześnie przed jede- -
nastą Do toastu o północy
„„ c--Q „ 4„ir™ „„n-- „ Senneville Lodge
Annę
Montrealem uczestnicy
ski Kaczmarek Lę- ku
pod całko
ieką departamentu
weteranskieg0 Duza
osobista otacza kh ani
jałkowska żona
Ya oic w tarvjni wj i-fau- rtu lekko słodkiego szampana lub
lekko słodkiego białego wina
Wielu gospodarzy którzy
sobie zeszłego ro- -
kolację sylwestrową po
złe tego
strony Przyjęcie wypadło ko- -
sztownie bo wyszło przed ko- -
lacją znacznie więcej w odki
potrzeba tez było więcej prze- -
Vi —
i j i i
się Wszyscy grupowali się
przy barze i do tań-ca
niewielu było amatorów
Po kolacji zrobiło się tak
późno ze część gości poszła
do domu i tańce w ogolę się
nie udały
Duzo lepiej o północy mieć
już kłopot z poczęstunkiem z
głowy i bawić się razem z
gośćmi Towarzystwo
jemnie nasycone
ne sylwestrowym toastem
sie i tańczy czasem prawie
do rana Nie ma nic
jak przerwać zabawę nawet
dla czegoś tak interesującego
jak kolacja
bezpowTotnie
PS— matp
I j MIZARH "Sfl
ŚALVB 5
UWAGA WAŻNE!
Obecnie rozsierzamy zakres na-szych
usług OFERUJĄC Waszym
I krewnym w USA
następuje:
JeSII pragną zaopatrzyć
swych bliskich w POLSCE w
produkt:
MIZARH SALVE
2 radością przygotujemy od-powiednie
paczki wySIemy e
BEZPOŚREDNIO na adres we-dług
otrzymanego zlecenia Wy-syłamy
podany wyżej produkt
(oraz Inne Środki) również do
wielu różnych krajów
W spranie Informacji piszcie
telefonujcie
LUSCOE PRODUCTS Ltd
559 Bałhorsł St
Toronto Ont Canada
M5S 2P8
(416) 921-850- 0
BŁW
I DOMU
my
leinosci
T uH-n- n cłnrci i nnuri7nipisi mu- - rv„j których tance i huczne przy- -
mniejszym ale miłym gronie
unWl cM„ nn nnoauoH™
jest wówczas kolacja zakon- -
czona tradycyjnym toastem o
północy Potem podaje się ka- -
heibate tort i wkrótce
eoscie rozjeżdżają sie do do--
mów
-- y p0isce Karnawał zaczv--
sje ocj Slwestra okres
u'ielu ball zaDatt j przyjęć
igTprpCTOTOOfirJiMMj
m
redakcji i
Montreal 283-195- 3
Przyjmuje prenumeraty ogłoszenia
redakcyjne
smmMBM
ko- - prosimy
SPK Nr — Leopold polskich weteranów w
Z
zy- - zu
i 1111 pod
Veterans w
de pod
Sa to
woj Baszczyń-zaplanowa- li
Kurnicki
nski Wuczjn
sie
wita
Fi
b
twijr
północy odkryło
i----
— i— "j
głównie
przy--
ba-wi
gorszego
Nastrój pryśnie
iw
przylaciołom
ce
oni
nasz
lub do:
Tel:
W
Otan
we
Funduszu
r „„ „j :i~n oUtvttvi ~"lł745" t o™WkJresieKoprlząecdsywciąheczny mw
schronisku —
polsKiego pocno
dzenia Angrelka która
zorganizowała dla pol- -
Franciszek Maj lat 71 mąż
Stanisławy Prokop
9 svnńw nńrkp 7
oraz 3 i w Pol- -
sce Zmarł w 1 1
grudnia 1974 pochowany
śv na cm
Cóte
Sklep Jubilerski
CARON
5043 Prk Av„ Qu
Teł
Zegarki —
ki ślubne — Biżuteria Upo
minki — Naprawa zegarków
Mfiwlmy po polłku S7-- F
M Rubinstein Q C
ADWOKAT I OBROŃCA
360 St James St W
Room 811
— Tel 849-211- 1
ZA5CIŃSKI
ADWOKAT
200 St James St W
Suitę 1000
MONTREA' 126 PQ
Tel
-- P
Dr Krystyna Pater DMD
DENTYSTA
Prz u Urlen 1 wieczorem
475 Villeneuve St W
(Róg Cote Ste Catherine Rd)
Tel 270-263- 2
93 P-10- 3
Najkorzystniej
kupić
Hub
r sprzedać
za pośrednictwem
"ZWIĄZKOWCA"
r-- r~ ~ s ++--
i
i
1
i
u
—
—
zaja ze w ten nailat-wie- j
„!„ „„Mimza jend„n„ym ' ""'" ln-1-- 1 "' ł r £" -- -" "' ?
wszędzie przez cały rok nie
sie o lewanz Wy- -
J„:- - ni n 4n -- ini 1J„lv-- - UdJL "" lU '"""M ' egŚX™i
cjaffu roku Viekszosc" osób
znam nic ]ub[ cdnak
j zehran Skaiva
ma 'e sie('ieJ_
' bola "°21 'e me mnna od- -
oci dymu i rozmowa
lest utrudniona z
zbyt wielu ludzi i ogólneco
nnio eh inł T?n- -
Jeśli wyjdziemy z za-łożenia
ze życie towarzyskie
jest dla przyjemności i dla
zabawy "cocktail parties" mi-jai- a
się celem gdyż nie
ani przyjemności ani
zabawy
Nowi emigranci często czu-ja
się w Kanadzie o tej po-rze
roku szczególnie osamot-nieni
wręcz wyobcowani
do nich wieści o pły-walnych
zabawach i
tnwamskich ale
buni w nich udział
nikt prawie ich nie
Połoninie rodziny
tu od lat maja krew-nc- h
i starych przviacioI
swoie kola towarzy-skie
Nie odczuwała potrzeby
w tak wypełnione 7vcie wla-C7a- c
kouos jeszcze Nawet je-śli
nowa osoba iest naibar-dzie- i
snipatc7iia nie
zainteresowania
S's7e od C7v1elni- -
MMMMSMMIJMMSPMSIMMM
WIADOMOŚCI MONTREMSKBE
Nouvclles de Montreal — Montreal News
Biuro administracji:
4617 Park Ave Que H2V 4E4 Tel
i
Załatwia sprawy
Odwiedziny u weteranów
Członkowie zarządu Kola skich weteranów o odwiedzenie
7 prezes lęd grupki
Woźny w-prze- w świat Na- - schronisku gdy becla w pobli- -
Inwalidzkiego Kazimierz rodzenia i Nowego Roku Stc Annę lub przesh-ni-e
członek zarządu przesyłamy im najlepsze ży-- zyczen adresem jak
Bellevue
ostatniej
Rozanski i
ski znajdujacy
0pieką
oficera
rozocnoco- -
Bożego
weteranskim
z
ostat-nio
ZMARŁ
zostawił
wnukami
braci siostrę
Montrealu
z
kościoła Trójcy
des Neiges
JEWELLERS
Montreal
274-892- 2
Pierścionki Obrąci
Montreal
JAN
844-816- 6
LEKARZ
jęcia
sposób
odrobić
troszcząc
roc)za]U
llvc'iac'
powodu
cnnlrMtn cu
hałasu
z sta-nowią
oni
rzaclko
bowiem
zaprasza
osiadłe
ustalone
wzbu-dza
nowcl'
wieczór daków
okazji
cki Stefan
lotnictwa
1 !_ „1 „n"
— Nic zostaliśmy przyjęci do
tutejszych kol jest nam tu
_ t _ 1 I S"1UU10 1 bainOUlll'
'"" '"
CCJ ' I11Ie!l okale poznać się
ze sobą naturalnie garna się
do Sl0blc Cesto wowcas
sponkaia sic ai i-te-m
ze
odoil)iuaia sie v 1 Polonu
Mp uw mi(Mf„wa uLuvPIlia
nowopiyblch nic powinna
wyise od tych co sa tu daw- -
niej"!
nnrinnn uwoi
a£ KSa
B5-P-1- 03 mmm
BADANIE OCZU
Dr Łorenzo P Favrenu
0PT0METR1ST
GABINETY LEKARSKIE
6945 Chriłtopht-Colom- b Room 204
Tel w dzień AV 8-67-
03 wieczorami RA 7-49- 57
Na telefoniczne zamówienie — każdego wlecoru
7227 Pi IX Blvd pt 6
VILLE ST MICHEL
1S
TRAtfEL
unmm
RWltrP
Wł M KUBACKI
pragnie przypomnieć ze aby nie zrobić zawodu
swoim bliskim w Polsce już dzisiaj należy zamówić
przez PEKAO
PACZKĘ ŚWIATEC
1 OPŁATKIEM
lub przekaz DO WYBORU
żeby nadeszły na czas
Zamówienia prosimy kierować pod adresem:
CANMAR TRAVEL SERVICE
1410 Stanley St — Room 411
MONTREAL Que H3A 1P8
Tel: Montreal — 288-509- 1 288-972- 6
af&M £
a SMSpg
Do-chodzą
zebra-niach
Śp Jerzy Kałużny
Inżynier górnik 2tnorł w Yieku lat 68
dnia 8 grudnia 1974 r w Montrealu pozo-stawiając
w nieutulonym zolu żonę i syna
w Polsce
Pochowany na cmentarzu Cóte des
Neiges w Montrealu
Cześć Jego Pamięci!
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 20, 1974 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1974-12-20 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| Identifier | ZwilaD3000551 |
Description
| Title | 000852 |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| OCR text | Er iw$i H U I ' I ns ! IH STR-- 4 "ZWIĄZKOWIEC" CRUDZiEfl (Detwbr) płatek 20 - 1974 NR 99 Rłdiguja: BARBARA GŁOGOWSKA Dzieńdobry Czytelnicy No i już nadeszły upragnione święta Christmas czyli The mass of Christ a po polsku tak pięknie — Boże Na-rodzenie Wigilia pasterka radość i powaga uroczystych chwil W domu ustrojona pachnąca choinka prezenty mile sercu kolędy różnorodność smakowitych dań Święto rodzinne święto kościelne święto miłości i bra-lcrst- va Takie jest Boże Narodzenie Ale jaki ]est początek tego tak wyczekiwanego wzru-szającego święta? Pizez pierwsze kilka stuleci po narodzeniu Chrystusa me potrafiono ustalić dokładne] daty Jego urodzin Różne nawdy różnie ją określały zależnie od swego kalendarza Czym więcej czasu upływało tym trudniej było to uzgodnić Wreszcie około roku 446 w Aleksandrii ustalono datę 25 grudnia Pov:oh wszystkie narody uznały tę datę za Boże Narodzenie Zwyczaje towarzyszące temu świętu są często pocho-dzenia pogańskiego a uiączono je do obrządków religijnych ponieważ zakorzenione były wielce w tradycjach ludów Da-ta ta była bowiem zimowym przesileniem się dma z nocą (solstice) i od wieków obchodzono uroczyście powrót boga słońca który daicał ludziom coraz dłuższy dzień coraz wię-cej światła i ciepła Mądrzy ojcowie Kościoła nie zabraniali utrzymywania tych zwyczajów ale je idączyli do obrzędów lożenarodzemowych Wiele z nich utrzymało się do dziś cle samijudzic nie umieliby juz wyjaśnić ich pochodzenia- - W tradycjach ludu polskiego przechowało się dużo zwy-czajów z czasów słowiańskich łączących się z przyrodą i ota-czającym człoicieka światem 1 dziś gdy gospodarz wnosi do chaty snop zboża gdy v)odą święconą święci w noc wigi-lijną pola i ogrody i swój dobytek me wie ze są to stare zicyczaje słoiciańskie a łączy je z błogosławieństwem jakie przynosi Nowonaiodzone Dzieciątko Jezus Wszystkie tiadycje związane z tym świętem są drogie z bliskie sercu Polaka i z nabożeństwem przekazywane z po-kolenia na pokolenie Baśń o dwunastu miesiącach Była raz gospodyni Miała córkę i miała pasierbicę Pa-sierbica była dobra a córka była dokucznica Nieswoja córka miała zawsze główkę gładko przyczesana buzię umytą sukienkę choć bied-niutk- ą ale czysta Własna córka chodziła zawsze roztar-gan- a nieumyta a jak się jej spódnica ubłociła to w ta-kiej zaszarganej wciąż cho-dziła Ludzie na pasierbicę mówi-li: ładniuśka Na córkę mó-wili: brzydulicha Więc macocha tej nieswo-je- j córki strasznie nie lubiła Raz tak umyśliła sobie: "Pozbędę się jej do lasu wyślę niech ta gdzie w boru uśmiertnie" Nadszedł grudzień Spadły śniegi i przyszedł mróz a sro-gie wichury-dujawic- e po po-lach pędziły i tumanami śnie-gu miotały Raz co się nie dzieje Woła macocha pasierbicę i mówi: — Idź mi zarutko w las i nazbieraj fiołków Jak ich nie nazbierasz to się tu nie pokazuj bo cię do izby nie wpuszczę Hej świecie świecie! A gdzież tu w tym kopnym śnie-gu kwiatków szukać! Aż się biedna sierota za główkę chwyciła aż sie o ścianę sparła bo z żałości na nogach ustać nie mogła — A kajże ja tera skroś zi-my fiołki najdę? — Szukaj se kędy chcesz a ja swojej woli nie odmie-nię Abo dziś do wieczora fiołki przyniesiesz albo się nie pokazuj w chałupie! Rzuciła sierocie do sieni koszyk i izbę na skobel za-warła Ha cóż było robić Zaodzia-ł- a sie dziewczyna chuścina na bose nogi wzięła chodaki i poszła w las Najciężej było iść otwar-tym polem bo wiatr tu hu-lał szarpał i w ociy śniegiem ciskał — ale w lesie już by-ło przyciszniej Chojary w górze szumiały i krakały wrony a na jałow-cach jak czerwone płomyki uwijały się szczygły i gile Jałowcowe owocki objadały Idzie dziewczyna i idzie la-sem a wcale nie rozumie gdzie tu można fiołki znaleźć Nawet o wiośnie ich tu nie widziała Ale że w lesie nie tak dokuczliwie jak w polu — to i brnie od sosny do sosny "Pewnie zginę albo z mro-7- U albo z głodu albo od wil-ków A może i zajdę kaj do dobrych ludzi?" A no tak myśli trójsmut-kie- m i jedną pociechą i idzie Dobry kawał już lasem u-sz- ła aż tu widzi: ogień się pa-li a dokoła ognie dwunastu chłopów siedzi "A może to zbójcy! Iść tam? Nie iść?" Ale pośmiałkowala się i ku siedzącym idzie A jak po-deszła bliżej — rozeznała kto to Rzekła dobre słowo — od-powiedzieli jej i pytają: — Który z nas najbar-dziej ci się podoba? A sierotka śmiało: Wszyscyście piękni boście wszyscy potrzebni Spojrzeli bracia po sobie spodobała im się taka grzecz-na mowa Az zapytają: — Po coś tu przyszła dzie-weczko? — Macocha kazała mi fioł-ków nazbierać ale kaj ich ta zimą szukać! — E nie trapże się może i znajdziesz Usiadł Kwiecień na miej-scu Grudnia Zaraz śnieg za-czął topnieć aż się porobiły rozcieki ale te od razu w grunt wsiąkły Co bliskie ja-rzębiny brzozy i leszczyny pokryły się listkami zaziele-niły się jagodowe borówko-we krzaczki a i ptaszęta za-częły po wiosennemu śpie-wać Z głębi lasu przywiał dech świeży słońcem nagrza-ny kwitnącą czeremchą pachnący — Idźże sierotko za tę pierwszą sosnę fiołków po-szukaj Idzie dziewczyna patrzy a tam aż modro od kwiecia! Przypadła na kolana rwie rwie pół koszyka narwala Przykryła je mchem żeby nie zmarzły I wróciła do og-niska Kwietniowi podzięko-wać — Idźże w spokoju do domu A jak będziesz znów w potrzebie przybieżaj tu do nas Biegnie sierotka do domu a nadziwić sie nie może i te-mu że się tak w okamgnie-niu zrobiła wiosna i fiołki wy-rosły a i temu że wcale te-raz zimna nie czuje Wiatr tak samo dmie śnieg tak sa-mo nad ziemią hula a do niej to jakoś nie dochodzi właś-nie jakby jeno za szybką na świat zimowy patrzyła A i droga jakaś zrobiła się nie-długa Już i brzeg lasu już i koniec pola już i chata z której rano W7szła Usłyszała macocha że dziewczyna wchodzi do sieni tak wyszła z izby i woła: — Jeśli nie masz fiołków to wynocha! — Mam mam popatrzcie jeno! — woła dziewczynka z radością i stawia koszyk na stole Przyskoczyła do koszyka matka i córka Odgarniają mech — a tu w izbie zapachniało jak w o-gro- dzie wiosną! Wytrząsnęła koszyk — a tu na stole cały kopczyk świeżutkich kwia-tów! — Sprawiedliwie fiołki prawdziwe — mamrocze ma-cocha i pojąć nie może gdzie je pasierbica znalazła — W lesie były? — W lesie Minęły trzy dni mróz jesz-cze bardziej się nasilił wich-ry się jeszcze bardziej rozsro-żył- y — a macocha myśli: "Za pierwszym razem nie udało się może za drugim się uda" Widai Grudzień że się - --0 a m I woła do sieroty: — Biegaj mi zaraz w las i nazbieraj tam poziomek I to ci przykazuję: co by były piękne co by były dojrzałe A jak ich nie najdziesz to nie wracaj! Znów się dziewczyna okrę-ciła swą podartą chuścina wzięła na bose nogi chodaki i poszła Myśli sobie: 'Pójdę do Miesięcy może mnie i tera poratują Ale czy to do nich dojdę? E musi nie musi jeszczek przed bo-rem zamarznę' Idzie idzie wichry ją szarpią mróz na wylot ją przejmuje Każda kosteczka w niej z zimna się trzęsie Ale jakoś do lasu doszła do dwunastu braci dobrnęła Powitała ich odpowiedzie-li I Grudzień mówi: — To ty dziewczynko? Cóż teraz chciałabyś mieć? Wstjdzi się sierotka swej zuchwałości ale cóż ma po-cząć! Więc nieśmiało szepce: — Poziomek bym chciała pięknych dojrzałych — To się zrobi to się zro-bi — mówi Grudzień Dźwignął się ze swego sie-dziska a na jego miejsce przyszedł młody Czerwiec I raz-dwa-tr- zy dookoła śnieg stajał drzewa zaziele-niły sie głogowe krzaki sta-nęły w różowym kwieciu a ptaszki-świergolasz- ki napełni-ły las taką muzyką że od ich nutek aż liście drżały aż chwiały się gałązki — Idźze sierotko za tę sos-nę poszukaj Idzie dziewczyna a na po-lanie za sosną aż czerwono od poziomek! Jakby tu kto cały wór koralików rozsypał! Dopieroż zaczęła zbierać a do dzbanka sypać! A tak jej ta robota szybko szła że nie do pojęcia! Już połowa dzba-na już po szyjkę już pełniut-k- i z czubem! Zerwała liść paproci dzba-nek nakryła wilczym łykiem okręciła i z wielką radością poszła Czerwcowi podzięko-wać — Idźże sierotko spokoj-nie do domu A jak będziesz czego potrzebowała to zno-wu przyjdź tu do nas Idzie dziewczyna do domu i tak jak sa pierwszym ra-zem wcale jej nie zimno i dzbanek nie cięży i droga niedaleka Ani się zmiarkowała gdy już chatę przed sobą zobaczy-ła Usłyszała macocha że dziewczyna wchodzi do sieni tak wyszła z izby i woła: — Jeśli nie masz pozio-mek Nie dokończyła bo juścić poziomki są: w sieni pachnie jak na polance leśnej gdy ją czerwcowe słońce dogrze-j- e Wnet też i cała izba po-ziomkową wonią się napełni-ła Postawiła sierota dzbanek na stole paprociowe liście zdjęła a tam poziomki jedna w jedną duże jak wiśnie a dojrzałe aż sok się z nich ro-są wytacza Idą ludzie drogą zatrzymu-ją się i wołają: — Darosławo a co też to w waszej zagrodzie tak pach-nie? Nie chce gospodyni aby ludzie poziomki zobaczyli tak je co prędzej do komory wynosi a ludziom mówi: — Miałam ta co nieco su-chych poziomkowych liści Spaliłam je to z tego i pach-nizn- a się z dymem rozeszła Na wieczerze matka z cór-ką poziomki zjadły sierocie nic nie dały Znów minęło kilka dni Gospodyni myśli: "Głupia byłam że chcia-łam fiołków że chciałam po-ziomek Kwiatki zwiędły i nie ma nic poziomki się zja-dło i nie ma nic Tera siero-cie każę przynieść z lasu ta-larów Gospodarkę se powię-kszę odziewku świętalnego dla nas obu nakupię!" Więc mówi do sieroty: — Leć mi do lasu i przy-nieś talarów Co by były cięż-kie ze szczerego srebra Jak ich nie najdziesz to się tu nie pokazuj! Zabrała się sierota i znów idzie i znów przed braćmi Miesiącami staje — Talarów kazali maco-cha przynieść Co by były ze sczerego srebra Podumał podumał Gru-dzień aż mówi: — Przychyl się i weź so-bie węgielków z ogniska Nie śmie dziewczyna od-mówić ale strifznie się boi że jej te węgielki dziurę w zapasce wypalą i macocha ją za to ukarzą A i jakżeż przyjdzie z węglami skoro miała talarów przynieść! To może lepiej nic nie brać i do chaty nie wracać dziewczyna waguje tak po- wiada:' r Ą £ £ T J V-- -' - --- -- - — Nie bój się nabierz ? gielków A jak jeszcze maco-cha cię wyśle to już do niej nie wracaj u nas ostań W naszej zagrodzie będziesz mieszkała gospodarkę nam będziesz prowadziła Dziewczyna kupkę węgiel-ków czerwonych żarzących nabrała podziękowała i wra-ca A wciąż się strasznie boi że jej się dziura w zapasce wypali Weszła do sieni a macocha woła: — Masz talary?! Siła ich masz?! Nie śmie sierotka o tych węgielkach powiedzieć: bo się Milczkiem do nalepy podchodzi a serce w niej mdleje ze strachu Wytrząsa z zapaski A tu brzęk brzęk brzęk srebrne talary na polepę le-cą i dźwięczą i błyszczą aż w całej izbie pojaśniało Rzuciła się macocha z cór-ka! Talary zagarniają oglą-dają liczą Ten i ten n przykupek gruntu Ten na krowę na wo-ły Ten na prosiaki gęsi ku-ry Ten i ten na odziewek na buty A za co korale i bursztyny? A za co jedwabne czepce? Za co pierzyny po-duchy kilimki? I na sierotę obie: — Tyłeś jeno przyniosła! A kaj masz więcej"' Musi kaj-niebą- dź pod śniegiem utaiła dla siebie! Leć zaraz i wszyć-ki- e przynieś! Zaodziała sie sierota w swą starą chuścinę i poszła w las i więcej nie wróciła Do dwunastu braci Miesięcy na służbę przystała Czeka macocha do późnej nocy Czeka cały ranek cały dzień i znów cały wieczór Pasierbicy nie widać Tak-c- i powiada do swej córki: — Nie wiadomo co się stało z pasierbica może w polu zamarzła na śmierć To tera ty pójdziesz — Matko chcecie cobym i ja przepadła? — Nie bądź głupia! Tamta co na sobie miała? Letnicz-kow- ą sukienkę i chuścinę A ciebie zaodzieję w wełniak w kożuch w buty po kolana Nie bój sie ani poczujesz zimna A talarów przynie-siesz Potrafiła tamta potra-fisz i ty — Przecie! Potrafię Jeszr cze więcej przyniosę Matka córkę riepluśko u-bra- ła i jeszcze ją zababuliła w ogromną wełnianą chustę — Weźże na talary w jed-ną rękę torbę w drugą gar-nek a na plecy jeszcze wo-reczek No nadźwigasz się ale idź se powolutku odpo-czywaj A tu naści kukiełkę z masłem i z miodem Poszła córka A dzień był niezgorszy Sciepliło się Wiatr ustał słońce mgławo świeciło po-latyw- ał śnieżek drobniutki i suchy Przeszła córka pole weszła w las Ciepło jej wesoło Idzie a rozgląda się dookoła gdzie to te talary leżą O coś się tam w lesie ja-rzy migoce! Pewnie to te bogactwa tak jaśnieją! Biegnie dziewczyna aż się o małe świerczki śniegiem przysypane potyka i przewra-ca! Przybiegła! Patrzy a to ognisko się żarzy a dookoła ognia dwunastu braci siedzi Poznała że to bracia Mie-siączkow- ie Ale wielce była rozgniewana że się tak tym ogniem oszukała Myślała że to talary świecą a tu ot co! — Dzień dobry dziewczyn-ko! A może nam powiesz kto my jesteśmy?! — zawołał wesoło Grudzień A córka ze złością: — Ten tu Marzec — kła-pie wargą jak starzec A ten Maj — tylko mu kij żebraczy daj A ten Luty — ma koś-lawe buty Stary Grudzień — największy leń! I tak długo jeszcze uraźli-wi- e Miesiączkom przygady-wała Aż się bracia rozgnie-wali Podniósł się Grudzień a na jego miejsce usiadł Luty I dopiero jak nie zacznie się sroga zima! Mróz ścisnął nagle taki że aż drzewa zaczęły hukać Podniósł się wicher po-chwycił tumany śniegu i roz-hul- ał się zamiecią Myśli córka: "Trzeba mi do domu ucie-kać!" Ale drogi powrotnej wcale znaleźć nie może To w tę stronę biegnie to w tamtą Ognisko z oczu straciła A tu bór coraz gęściejszy a tu mróz coraz okrutni ejszy a tu zaspy coraz większe Brnie już po kolana siły traci sen-ność ją ogarnia Aż i umarzła Janina Porazińska KOBIET ŚWIECIE W Redaguje Alina Źerańska Sylwester karnawał i Na przełomie roku każdy Jedna z podstawowych rze- - Tutaj te rzeczy odlnwaja się z nas lubi zadumać sie na czy w czasie przyjęcia sylwe- - juz w duzm natężeniu chwilę nad tym co minelo strowego jest rozlać i rozdać przed świętami Bozeao Naro jak nam jest i co nas czeka wino do toastu tak wcześnie dzenia przez cały grucbien Pożyteczna to rzecz bo wted ab) wszysc je mieli w re- - Wiele osób w tm okiesie za- - właśnie modemy sobie łatwiej kach nim w j bije pomoc Mał- - prasza na któnś wieczói zdać sprawę ze ostatecznie żeńskie i narzcczenskie pary wszystkich znajomch na lak jest nam nienajgorzej mimo tradcjnie wówczas kierują zwane "coktail part" Podają ze w minionsm roku spotjka- - sie w swoia stronę aby sobie wtedy różne trunki drobne iy nas i pewne przykrości nawzajem zlozc zczenia i zakąski często na zakończę- - Qviu-Def-or „ min-- ™ r™ "całować Się w pierwszej ko- - nie kolacje bufetowa l'a- - „„'r:TX ' ""'ifrr 1'ił ja_ivi icł uopuuuia UJJ U mistycznie Dużo lepiej przywitać Nowy Rok trądy- - cyjnie na wesoło niz po pro-- jęcia niezbyt nęcą wola spę-st- u machnąć ręką i pójść dzic wieczór sylwestrowy w spać a następnego dnia obu- - l7ir S1P Xl 7rwllim n1 Rozmaicie oczywiście moz- - na spędzić tę noc Restaura- - cje i dansingi bywają przepeł-- nione i wykorzystują to licząc sobie niebywałe cen Jetli ktoś lubi tłok hałas i ma nad- - miar gotówki a niewielu pi y- - laciól to właśnie jest odpo- - więdnie miejsce Inni wola aoawic się w prywatnym cio- - mu Jeszcze inni prawdziwie samotni idą tego wieczora do teatru lub kina potem wra cają do pustego domu i jest im raczej smutno Organizacje polonijne tra-dycyjnie urządzają bale syl-westrowe niektóre bardzo przyjemne i udane W wielu domach prywatnych odbywa-ją się tej nocy przyjęcia cza-sem całkiem spore i połączo-ne z tańcami Wtedy zazwy-czaj poczęstunek albo w każ-dym razie napoje organizuje się składkowo Panie przyno-szą różne dania albo wypieki panowie butelki Dla podnie-sienia nastroju dekoruje sie pokój balonikami serpenty-nami i zabawnymi wycinka-mi Ogromnie ważna jest orga " nizacia sv westroweeo nrzv- - jęcia Praktyczniej jest podać kolację wcześnie przed jede- - nastą Do toastu o północy „„ c--Q „ 4„ir™ „„n-- „ Senneville Lodge Annę Montrealem uczestnicy ski Kaczmarek Lę- ku pod całko ieką departamentu weteranskieg0 Duza osobista otacza kh ani jałkowska żona Ya oic w tarvjni wj i-fau- rtu lekko słodkiego szampana lub lekko słodkiego białego wina Wielu gospodarzy którzy sobie zeszłego ro- - kolację sylwestrową po złe tego strony Przyjęcie wypadło ko- - sztownie bo wyszło przed ko- - lacją znacznie więcej w odki potrzeba tez było więcej prze- - Vi — i j i i się Wszyscy grupowali się przy barze i do tań-ca niewielu było amatorów Po kolacji zrobiło się tak późno ze część gości poszła do domu i tańce w ogolę się nie udały Duzo lepiej o północy mieć już kłopot z poczęstunkiem z głowy i bawić się razem z gośćmi Towarzystwo jemnie nasycone ne sylwestrowym toastem sie i tańczy czasem prawie do rana Nie ma nic jak przerwać zabawę nawet dla czegoś tak interesującego jak kolacja bezpowTotnie PS— matp I j MIZARH "Sfl ŚALVB 5 UWAGA WAŻNE! Obecnie rozsierzamy zakres na-szych usług OFERUJĄC Waszym I krewnym w USA następuje: JeSII pragną zaopatrzyć swych bliskich w POLSCE w produkt: MIZARH SALVE 2 radością przygotujemy od-powiednie paczki wySIemy e BEZPOŚREDNIO na adres we-dług otrzymanego zlecenia Wy-syłamy podany wyżej produkt (oraz Inne Środki) również do wielu różnych krajów W spranie Informacji piszcie telefonujcie LUSCOE PRODUCTS Ltd 559 Bałhorsł St Toronto Ont Canada M5S 2P8 (416) 921-850- 0 BŁW I DOMU my leinosci T uH-n- n cłnrci i nnuri7nipisi mu- - rv„j których tance i huczne przy- - mniejszym ale miłym gronie unWl cM„ nn nnoauoH™ jest wówczas kolacja zakon- - czona tradycyjnym toastem o północy Potem podaje się ka- - heibate tort i wkrótce eoscie rozjeżdżają sie do do-- mów -- y p0isce Karnawał zaczv-- sje ocj Slwestra okres u'ielu ball zaDatt j przyjęć igTprpCTOTOOfirJiMMj m redakcji i Montreal 283-195- 3 Przyjmuje prenumeraty ogłoszenia redakcyjne smmMBM ko- - prosimy SPK Nr — Leopold polskich weteranów w Z zy- - zu i 1111 pod Veterans w de pod Sa to woj Baszczyń-zaplanowa- li Kurnicki nski Wuczjn sie wita Fi b twijr północy odkryło i---- — i— "j głównie przy-- ba-wi gorszego Nastrój pryśnie iw przylaciołom ce oni nasz lub do: Tel: W Otan we Funduszu r „„ „j :i~n oUtvttvi ~"lł745" t o™WkJresieKoprlząecdsywciąheczny mw schronisku — polsKiego pocno dzenia Angrelka która zorganizowała dla pol- - Franciszek Maj lat 71 mąż Stanisławy Prokop 9 svnńw nńrkp 7 oraz 3 i w Pol- - sce Zmarł w 1 1 grudnia 1974 pochowany śv na cm Cóte Sklep Jubilerski CARON 5043 Prk Av„ Qu Teł Zegarki — ki ślubne — Biżuteria Upo minki — Naprawa zegarków Mfiwlmy po polłku S7-- F M Rubinstein Q C ADWOKAT I OBROŃCA 360 St James St W Room 811 — Tel 849-211- 1 ZA5CIŃSKI ADWOKAT 200 St James St W Suitę 1000 MONTREA' 126 PQ Tel -- P Dr Krystyna Pater DMD DENTYSTA Prz u Urlen 1 wieczorem 475 Villeneuve St W (Róg Cote Ste Catherine Rd) Tel 270-263- 2 93 P-10- 3 Najkorzystniej kupić Hub r sprzedać za pośrednictwem "ZWIĄZKOWCA" r-- r~ ~ s ++-- i i 1 i u — — zaja ze w ten nailat-wie- j „!„ „„Mimza jend„n„ym ' ""'" ln-1-- 1 "' ł r £" -- -" "' ? wszędzie przez cały rok nie sie o lewanz Wy- - J„:- - ni n 4n -- ini 1J„lv-- - UdJL "" lU '"""M ' egŚX™i cjaffu roku Viekszosc" osób znam nic ]ub[ cdnak j zehran Skaiva ma 'e sie('ieJ_ ' bola "°21 'e me mnna od- - oci dymu i rozmowa lest utrudniona z zbyt wielu ludzi i ogólneco nnio eh inł T?n- - Jeśli wyjdziemy z za-łożenia ze życie towarzyskie jest dla przyjemności i dla zabawy "cocktail parties" mi-jai- a się celem gdyż nie ani przyjemności ani zabawy Nowi emigranci często czu-ja się w Kanadzie o tej po-rze roku szczególnie osamot-nieni wręcz wyobcowani do nich wieści o pły-walnych zabawach i tnwamskich ale buni w nich udział nikt prawie ich nie Połoninie rodziny tu od lat maja krew-nc- h i starych przviacioI swoie kola towarzy-skie Nie odczuwała potrzeby w tak wypełnione 7vcie wla-C7a- c kouos jeszcze Nawet je-śli nowa osoba iest naibar-dzie- i snipatc7iia nie zainteresowania S's7e od C7v1elni- - MMMMSMMIJMMSPMSIMMM WIADOMOŚCI MONTREMSKBE Nouvclles de Montreal — Montreal News Biuro administracji: 4617 Park Ave Que H2V 4E4 Tel i Załatwia sprawy Odwiedziny u weteranów Członkowie zarządu Kola skich weteranów o odwiedzenie 7 prezes lęd grupki Woźny w-prze- w świat Na- - schronisku gdy becla w pobli- - Inwalidzkiego Kazimierz rodzenia i Nowego Roku Stc Annę lub przesh-ni-e członek zarządu przesyłamy im najlepsze ży-- zyczen adresem jak Bellevue ostatniej Rozanski i ski znajdujacy 0pieką oficera rozocnoco- - Bożego weteranskim z ostat-nio ZMARŁ zostawił wnukami braci siostrę Montrealu z kościoła Trójcy des Neiges JEWELLERS Montreal 274-892- 2 Pierścionki Obrąci Montreal JAN 844-816- 6 LEKARZ jęcia sposób odrobić troszcząc roc)za]U llvc'iac' powodu cnnlrMtn cu hałasu z sta-nowią oni rzaclko bowiem zaprasza osiadłe ustalone wzbu-dza nowcl' wieczór daków okazji cki Stefan lotnictwa 1 !_ „1 „n" — Nic zostaliśmy przyjęci do tutejszych kol jest nam tu _ t _ 1 I S"1UU10 1 bainOUlll' '"" '" CCJ ' I11Ie!l okale poznać się ze sobą naturalnie garna się do Sl0blc Cesto wowcas sponkaia sic ai i-te-m ze odoil)iuaia sie v 1 Polonu Mp uw mi(Mf„wa uLuvPIlia nowopiyblch nic powinna wyise od tych co sa tu daw- - niej"! nnrinnn uwoi a£ KSa B5-P-1- 03 mmm BADANIE OCZU Dr Łorenzo P Favrenu 0PT0METR1ST GABINETY LEKARSKIE 6945 Chriłtopht-Colom- b Room 204 Tel w dzień AV 8-67- 03 wieczorami RA 7-49- 57 Na telefoniczne zamówienie — każdego wlecoru 7227 Pi IX Blvd pt 6 VILLE ST MICHEL 1S TRAtfEL unmm RWltrP Wł M KUBACKI pragnie przypomnieć ze aby nie zrobić zawodu swoim bliskim w Polsce już dzisiaj należy zamówić przez PEKAO PACZKĘ ŚWIATEC 1 OPŁATKIEM lub przekaz DO WYBORU żeby nadeszły na czas Zamówienia prosimy kierować pod adresem: CANMAR TRAVEL SERVICE 1410 Stanley St — Room 411 MONTREAL Que H3A 1P8 Tel: Montreal — 288-509- 1 288-972- 6 af&M £ a SMSpg Do-chodzą zebra-niach Śp Jerzy Kałużny Inżynier górnik 2tnorł w Yieku lat 68 dnia 8 grudnia 1974 r w Montrealu pozo-stawiając w nieutulonym zolu żonę i syna w Polsce Pochowany na cmentarzu Cóte des Neiges w Montrealu Cześć Jego Pamięci! |
Tags
Comments
Post a Comment for 000852
