000103a |
Previous | 20 of 32 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
k Etnr twwłire f CBiii4lUfMiiaSsŁ4sajaJ"4rs# a sahHlńtó mnmrv i !v §c 5it?l '& ł 1 '? RtffiM §mt& MU-WAT- tf I' fttifrinls: Pff M Wlmilmmiim! T-iH- f lf!'liV?J Jvłvf£ vr-- u (# wayi k Mfp§ lii ŁJH HŁKJK!? i fłWM liii V& w -- Fai :4W3_ Ifll Ifey laiWi)! W' '311 " u nim itr S iitj wlwi i mm IAwŁUJ i" 8) f HI S mi s itrmiupn ffi& § I5M u 'm 0sl ii if' i' - Mik wili nmimm ii i diC sf vi ir ar- - " i E-H- lfi 5 pmil Imm Cił4) ir$Z4 ł& II-- hsiifcisg s fiU ttrii-t- ltima iikfair'łi#rvrfVłJvj'iA"rtitS" iN'- -iWIur i"'W"' Ai WJ&r£?J2J&J2?jErj2r£irj®r&rj2r£fA Radosnych Śioiąt Wielkanocnych i Wesołego Alleluja Zarządowi Głównemu Dyrekcji Prasowej Radzie Edukacyjnej Wyd "Związkowca" Bratnim Grupom Związkowym wszystkim Członkom Związku Polaków w Kanadzie i całej Polonii składają GRUPA 29 ZFwK KOŁO PÓŁEK GRONO MŁODZIEŻY i POLSKA SZKOŁA 109 Bronr Sf T%'tij vtł J 'I ur-- i i Oakvillc Ont Hty Najserdeczniejsze życzenia Wesołych Śioiąt Wielkanocnych Przyjaciołom Wszystkim iidśzym Klientom DIUIIIC całej Polonii itli fltl l csso i! k aervice J RAKOCZY AilasTires — Batłeries r" and Acceśsories Małe naprawy samochodów — Balansowanie kół Otwarte do godz 10 wieczór 2390 Lakcshorc Oakyillc Onh TelYA 7-14- 41 WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY 1 WESOŁEGO ALLELUJA życzy OAKTOWN RESTAURANT Banquet Facilitics for Weddings Parties — Club Meetings Halibut Fish and Chips to go 582 Kcrr St N Oakvillc Onh Tel VI 5-57- 41 WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH WESOŁEGO ALLELUJA żyery 0akville Sofspra Car Wash 588 Kerr Sr Oaktown Płaza Pierwszorzędne mycie samochodów ciepła"! zimną wodą z mydłem i woskiem Polskie kierownictwo k § § s 1 s i--J% ? s s k'1 lwMft-r24ł5- ? rasas Mm6mmiiMc:iusm9ar 'trurtttTff1 lnJ jdr Fpł"} STRSSI 2ŁT Niesamowita pfźygma Pasjami lubiłem włóczyć się Gdy tylko czas na to po-zwalał wyrywałem się z mu-rów stolicy' szukać wytchnie-nia na wodnych szlakach Polski wędrować po nich na pokładzie mego kajaka "Kriss" od przygody do przy-gody których nie brakowało Różne one bywały Wesołe i miłe wspomnienia po sobie zostawiające przykre i uciąż-liwe niebezpieczne roman-tyczne nieraz niesamowite Jedna z nich o której będę mówił poniżej do dziś nie za- tarła się w mej pamięci Gdy ją sobie przypominam mimo u upłynęło od tej chwili pra-- wie 30 lat jeszcze teraz lek-{pała- ły już pod kuchnią ogień ki dreszczczyk przechodzi mi mrówkami po plecach i wło-sy trochę juz przerzedzone podnoszą mi się nieco na ciemieniu W początku lipca 1937 ro- ku udało mi się wyrwać na dłuższy urlop Z Bolkiem postanowiliśmy wybrać się na długą wycieczkę przez rzeki i kanały Polesia Wisła Bugiem Muchaw-ce- m Kanałem Królewskim i Piną dotarliśmy w końcu do Pińska gdzie zatrzmaliśmv się na odpoczynek tir 11 u v Kiume wiosiarsKim za- - oidiibiny sporo oratnich dusz podobnie jak my rozkocha-nych w dalekich włóczęgach po wodnych szlakach Z jedna z tych załóg dwie studentki z Akademickiego Związku Sportowego z Wilna Danusia i Jadzia zaprzyjaźniliśmy sie sszieybkorozmJaokwysię odkaalzsazłeo wnacszzae- trasy pokrywały sie częścio-wa ze sobą Aż do Kanału O-giński-ego mieliśmy wędrować razem po czym drogi nasze rozdzielały się: my mieliś-my wędrować Kanałem ku Szczarze panie w górę Jasiol-d- y Wystartowaliśmy rankiem i przy pięknej pogodzie doje- chaliśmy do ujścia Jasioldy Snzuerrtokoobrarmozolwanyywalyleniwzy ojbeuj stron rozlegle bagna i trzęsa-wiska zarośnięte zbitym "gą-szczem trzcin i tataraków Do Kanału pozostało nam jeszcze około 40 kilometrów Prze-byliśmy je w dwa dni nie spiesząc się bynajmniej W końcu nadeszła chwila lreowzsotaonsiatrymRzzeakka ossekmrę'cnaałapraw- wo widniała prosta jak strza-ła srebrna smuga Kanału Wszelkie rozstania są rze-cwzyąppardzkyuk'rąRaTdaakwbyrłaodęi wposttyam- nowiliśmy jeszcze kawałek drogi miłe koleżanki odpro-wadzić Zapadł wieczór Zamglone od rana niebo zasnuło sie szczelnie szarymi łaphmnnn mi chmur Nad powierzchnią wody rozmazywały się pasma "s"-- i ktcpiditiucu się mle- cznymi welonami kiści trzcin i wierzchołków niskich kar-łowatych brzózek Drobny ka- puśniaczek znaczył się na wo- - cizie milionami spadających KropeieK Naciągając wiatrówki za Manawiaiismy się wszyscy czworo naci niełatwym zagad juuniem nociegu w naszym luuiiiuL-i- e uwuosooowym nie mogliśmy się pomieścić w ża- - cinym wypadku Trzeba było uuiuiiiac ao jaKiejs wioski w pewnym momencie z po- między szuwarów wysunęła się przed nami łódź Stary Po- - itszuK siojący na dziobie po- pychał ją długim wiosłem tiiiiiji: l iujki macnorKę o-wiewa- jącą go dokoła błękit nym dymkiem — Hej ojciec — zawoła łem do niego — A nie ma tu gdzieś w pobliżu jakiejś wio- ski? — Szczo skażetie panocz- ku? Nie umie po polsku Trze-ba wiec z nim gadać po "ich-niemu ' — Nie widno jakoj direw-ni- ? — Tut nie panoczek — A jakoj chaty? — Czemu nie Ale płocha — Paczemu? — Czort w niej panoczku żywe — Kakij czort? — Ja i nie znaju Nie widał Ale niesamowita ona — A daleko do niej? — Niedaleczko Ot za worotom na bierchu reki Wytłumaczyłem reszcie za- - to- - warzystwa o co chodzi — Chata jest i to niedale-ko Ale ten dziad nie radzi w niej nocować — Dlaczego? — Mówi że niesamowita i diabeł jakiś w mej grasuje — Idiotyzm! Jedziemy i ko- niec Przecież nie będziemy cała noc moknąć na deszczu — przecięła dalszą dyskusje podzwaniająca melodyjnie zę- bami panna Jadzia Ruszyliśmy Jak sie okaza-ło informacje Poleszuka byłv ścisłe Przynajmniej jeśli cho-dziło o położenie chaty Po przepłynięciu jakichś "może dwóch kilometrów dostrzegli-śmy za zakrętem na brzegu jakaś chalupinkę Deszcz za- cinał tjmezasem coraz geś-ciejsz- y Dobijaliśmy do lądu wyciągnęli oba kajaki z vbdv i podeszli do chaty Pierwsza rzecz która rzuci-ła nam się w oczy to były drzwi zabite na krzyż deska- - mL Jasne było że chata jest niezamieszkała i to już od da wna iie zastanawialiśmy sie jednak długo nad tym Byliś-my przemoczeni do suchej nitki zmęczeni i głodni Szybko oderwaliśmy deski i świecąc latarką weszliśmy do środka Męchry zapach kurzu i jakichś zetlalych szmat ude rzy! nas w nozdrza — Mieszka tu czort czy nie mieszka wszystko jedno — o-dez- wał się mój kolega — Kro-kiem się stąd nie ruszę No-cujemy tu i kwita Wciągnęliśmy oba kaiaki do sieni i ustawiliśmy jeden na drugim Obie panie roz- - Zdażyłem zauważyć że miesz kańcy chaty musieli ją opu-ścić chyba w jakimś popłochu nic z niej nie zabierając Na półkach stały jakieś garnki i miski obok kuchni leżał stos porąbanego drzewa w kącie walały się jakieś łachmany i kożuchy Wszystko to pokry-wał- a gruba na palec warstva kurzu Szybko doprowadziliśmy iz-bę do jakiego-takieg- o porząd-ku Na środku rozesłaliśmy namiot i koce przygotowując Jerzy Rozwadowski wygodne posłanie Obfita ko-- ' lacja wybitnie poprawiła nam humory Mimo głośnych pro- testów nie pozwoliłem niko-mu wypić więcej jak po jed-nym kieliszku koniaku — żadnego pijaństwa — powiedziałem stanowczo — Nic nie wiadomo ieszcze co nas tutaj czeka Słyszeliście sami co ten dziad opowiadał Musimy być przygotowani na różne niespodzianki o ile nie zełgał Nic nadzwyczajnego nie uudio się jeanaK wesoły o-gi- eń buzował pod kuchnia miłe ciepło rozchodziło się do-koła Rozwieszone części na-szej garderoby parowały schnąc w cieple promieniują-cym spod blachy Wyciągnięci wygodnie pod kocami komentowaliśmy śmiejąc się z ostrzeżenia Po-leszuka Cóż mogło nam tu grozić na tym pustkowiu? Ja-kieś diabły? Duchy? Bujda na resorach! Ta nasza buńczuczność była jednak mocno przedwczesna Wkrótce już mieliśmy się przekonać o tym jak najdo-kładniej Szept rozmów cichnął stop-niowo Ułożyłm się wygodnie Pod ręką miałem nabity pi- stolet i latarkę elektryczna z silnym reflektorem Złote refleksy doeasaiacvch płomieni pełzały po ścianach Zmęczenie całodzienną węd- rówką robiło swoje Oczy kle-iły się coraz bardziej Ciężkie powieki opadły w końcu U-snąłe- m Jak długo spałem — nie lweiepmrzerPaźrzliewbyudkzirłzykmnjeiednenjag-z naszycn towarzyszek Zerwa- łem się w mgnieniu oka chwytając pistolet Panna Danusia siedziała na posłaniu drżąca z przeraże- nia — Tam Tam Za oknem — wyjąkała Spojrzałem Za ciemną taf-lą małych szybek nie do-strzegłem nic Stalą za nimi atramentowo-czarn- a otchłań nocy — Co pani tam widziała? — spytał Bolek — Jakąś twarz Wielką bia-łą z olbrzymimi czarnymi o-czodoł- ami Gdy krzyknęłam znikła natychmiast To nie by- ła ludzka twarz — Zdawało się pani i tyle łZawnaykłaopowauitaodsaungieesmtia Powleyszwuo-- ka Trzymać nerwy na wodzy panno Danusiu Po jakiejś godzinie czuwa- - nia me wyaarzuo jcuch znów wszyscy Nie na dłueo jeanak lym razem podniosła aiarm panna Jadzia 1 ona za uwazyla to samo za oknem co jej przyjaciółka Sytuacja zaczęła się robić mero nieprzyjemna Logicz nie rzecz istniało wy tłumaczenie tesio wszystkiego autosugestia rezul tat rozmowy z Poleszukiem Choć wiele miałem w życiu tzw spotkań z duchami nie byłem jednak ani jotę i w gruncie rzeczy śmiałem się z takicli historii Inna rzecz jednak gdy się o tym rozmawia w licznym to warzystwie wywołując co naj wyżej dreszczyk lekkiej emo-cji co innego zaś gdy siedzi się na pustkowiu w chałupie o niezbyt miłei reDutacii ozjdko aoszeałem do prze- konania że trzeba jakoś uspo- koić nasze towarzyszki — Obie uległyście przewidzeniu To jest zupeł- nie zrozumiałe Nie ma czego bać się jednak Spijcie spo- kojnie a my z Bolkiem będzie-my czuwab — Aha śpijcie! Dobrze pa- nu mówić bo pan teeo nip widział co my Do rana oka nie zmrużę — zareplikowała z nueisca panna Czuwanie — czuwaniem zmęczenie było jednak silniej-sze Nie upłynęło pól godziny a spały obie jak susły My z — Zamknijcie dobrze Bolkiem również Silne szarpnięcie wyrwało mię z błogich marzeń Siad-łem na posłaniu Bolek sie-dział również — Słuchaj stary — szep nal — Tu rzeczywiście coś nie jest w porządku One miały rację Ktoś jest koło chaty Widziałem wyraźnie jakiś cień za szybą kilka razy się przesuwający Spojrzałem okno po tym na nasze panie Spary ot)ie — Nie budź tylko kobiet bo będzie bieda — odszepnałem — Czy drzwi dobrze zamk-nięte? — Na oba rygle — Ostatecznie co nam się może stać? W razie czego bę-dę rżnął z pistoletu obojętnie kto się pokaże: diabeł duch czy kto inny Porozmawialiśmy jeszcze parę minut Bolek usnął pier-wszy ja wkrótce po nim Do dziś dnia nie wiem sam jak to właściwie było W pe-wnej chwili odczułem jak-gdyb- y uderzenie silnego prą- du elektrycznego W jednej sekundzie poderwałem się na posłaniu chwytając pistolet Spoj rżałem w okno i przerażenie ułapiło mie stalowymi szponami za gard-ło Na ciemnym tle szyby tkwi-ła przylepiona z drugiej stro-ny wielka kredowo-biał- a twarz Czarne oczodoły roz-płaszczony nos jakieś nielu-dzkie rysy wykrzywione w potwornym grymasie Ręka z pistoletem skaczś sama ku makabrycznemu zja wisku iim zdążyłem nacis-nąć spust — okno było iuż puste Tylko chwiała sie za szybą olszyny targana dżdżem i wiatrem Serce waliło mi w piersi jak młot Nie spuszczając wzroku z okna szybko obu-dziłem Bolka — Miałeś I ty i one Widziałem to cos i ja przed chwilą Chciałem strzelić ale nie zdążyłem momen- talnie Obie panie obudziły się także Ogólna atmosfera da-leka była od beztroskiej O sślpaałniuConibkętdzzienadsajluejż? niCezemkay-- liśmy wszyscy w napięciu I doczekaliśmy się Poza ścianami chaty za-człapa- ły po błocie iakieś n- - strożne skradające się kroki Ktoś chodził koło domu Przystawał Raz i druei za majaczył za oknem jakiś cień i zniknął I znów cisza dzwo-niąca w uszach zakłócona je- dynie lekkim szmerem spada-jących z dachu kropel desz-czu Lekki chrobot poderwał na-sze napięte do osl?teczności nerwy jak wystrzał działowy Ktoś czy coś skrobało od ze wnątrz w ścianę I cisza — Panie Jurku co to? Na miłość boską co to?! — Spokojnie panno Ja- dziu nic Nim zdążyłem dokończyć rozpoczęte zdanie z drugiej strony arzwi rozległo się mia-rowe głośne pukanie Raz drugi trzeci — Jezus Maria!!! Bolek zerwał się na równe nogi — Dawaj pistolet i latarkę — krzyknął Nim zdążyłem się zoriento wać co chce zrobić porwał o-- ba te przedmioty i już nie by-ło go w chacie Zatupaty gło śne kroki po błocie i wszyst ko ucicnło Sam nie wiedziałem co mam robić Iść mu na pomoc? Jak tu jednak zostawić same kobiety w chacie? Gdzieś w dali przygłuszo- - w czasie którego nic się ne szumem wiatru zastukały usnęliśmy ""Sc uu uiukuu wy- - biorąc Zbiorowa na za- bobonny panie Danusia na strasz-liwe gałąź rację Znikło strzały I krzyk: — Stój! Stój! Stój! I znowu wystrzały Trach! Trach! Trach! Porwałem z kąta jakiś kij i skoczyłem do drzwi Gonił mię rozpaczliwy krzyk ko-biet: — Dokąd pan idzie?! Niech pan nas same tu nie zostawia bo zwariujemy!!! WIERSZ CZYTELNIKÓW drzwi! — odkrzyknąłem zaraz wracam! Wypadłem w szara rozma-zaną dżdżem ciemność Obie-głem dokoła chatę Pustka Gdzieś w dali rozbłysło raz po raz słabe światełko latar-ki Pobiegłem w tym kierun-ku Jakieś mokre gałęzie biły mię po twarzy nogi zapadały w nierównościach gruntu grzęznąc po kostki w "biocie Dobiegłem w końcu Kolega mój tkwił w bagnie po kolana trzymając się ręką gałęzi olszyny — Ostrożnie! — zawołał — uważaj bo to trzęsawisko jak cholera! Szybko pomogłem mu wy-gramolić się na twardszy grunt — Nie teraz! Nie teraz — powiedziałem widząc że chce mi opowiedzieć swe przygody — Chodźmy prędko z powro- tem bo tam nasze panie po-umierają chyba ze strachu Drzwi chaty były zamknię-te Zastukałem raz i drugi Ci-sza W końcu spazmatyczny szloch: — Nie otwieraj Jadźka na miłość boską bo będzie jesz cze gorzej! Zdębiałem — Otwórzcie! — ryknąłem nie panując już nad sobą — To przecież ja i Bolek! Zgrzytnęły zasuwy Wesz-liśmy do środka Obie dziew-czyny trzęsły się jak galareta z przerażenia Szybko rozpaliłem wygasły pod kuchnią ogień Bolek klnąc półgłosem obskroby-wa- ł się z biota pokrywające-go go grubą skorupą Zasiedliśmy na kocach i gdy nasze towarzyszki uspoko-iły się trochę opowiedzieliś-my sobie nasze przeżycia Po-daję te niesamowite relacje — Gdy wybiegłem z chału-py — rozpoczął Bolek — nic początkowo nie zauważyłem Obszedłem dom dokoła i w końcu dostrzegłem na tle krzaków jakąś ciemną postać która zaczęła się na mój wi-dok oddalać Krzyknąłem "stój" Rzuciła się do uciecz-ki Wywaliłem trzy razy ale bez widocznego skutku Pogo niłem za tym kimś czy czymś ale po kilkudziesięciu kro-kach zapadłem się w bagno po pas Wygarnąłem resztę kul z magazynku na odległość może najwyżej dziesięciu me-trów I co w tym najciekaw-sze — zwrócił się do mnie — Sam widziałeś jakie tam mo-czarzys- ko A ta tajemnicza postać szorowała po nim jak po równym stole bez naj-mniejszego szmeru Nie poj-muję też jak mogłem spudło wać btrzelac umiem chwała Bogu dość nieźle i od dziesię-ciu lat nie zdarzyło mi się chybić na tak bliski dystans' Niesamowita historia Gdy tylko pan wybiegł za panem Bolkiem — podjęła panna Jadzia — zaryglowałyś my drzwi i z biciem serca czekałyśmy co będzie dalej Z początku mc się nie działo Po tym ktoś zastukał do drzwi Byłam święcie przeko-nana że to wy wracacie O-tworzy-łam i zdębiałam Za drzwiami nie było nikogo A po tym zaczęło się Ktoś walił w ściany dobijał się do drzwi aż drżały Jak długo to trwa-ło nie miałyśmy pojęcia Mo dliłam się całą duszą o wasz powrót Czułam że jeszcze chwila a zemdleję Po tym stukanie Chwała Bogu to by-liście już wy Gdy szary mrok poranka rozjaśniać zaczął ustępujący mrok nocy opuściliśmy chatę w której dane mi było prze-żyć najbardziej niesamowitą w mym życiu przygodę Po pa-ru dniach wracaliśmy z Bol-idem tą samą trasą odprowa-dziwszy kawał drogi nasze to-warzyszki Na brzegu rzeki stała na-sza chata cicha i opuszczona oświetlona gorącymi promie-niami słońca" Odłożywszy wiosła długo patrzyliśmy na nią spływając dopóki nie zni-kła nam z oczu za zakrętem rzeki Kto czy co w niej mieszka — duch czy diabeł — nie do-wiedzieliśmy się nigdy To prawda że czasem dzie-ją się na świecie rzeczy o których "nie śniło sie filozo-fom" Na uroczystość Zmartwychwstania W tryumfu mocy i blaskach chwały Staje przed nami cbif Zmartwychwstały Zbawiciel Świata Człowiek-Bó- g Który wygnańcom niebo otworzył — Gdy swoje życie na drzewie krzyża ofiarnie złożył 0 Zbawco Drogi! My nie pojmiemy Ogromu Twojej ku nam miłości Której owocem jest Odkupienia wspaniały cud! Wiec ożyw wiarę umocnij wole 1 rozpal serca żarem miłości! A dla umysłów udziel światłości By się stał treścią a nie wspomnieniem Twojego Dzieła ofiarny trud! Byśmy przez godne życie na ziemi Tej wielkiej łaski kiedyś doznali I tryumfalnie w dzień sądu Twego Na żywot wieczny też zmartwychwstali! Emilia Burzawa Wndsor i w Wibofego Alleluja 6SJ&Ł J Najserdeczniejsze Życzenia Wielkanocne dla swych Przyjaciół składa Admirał TV & Appliences Motorola - Spartoli Electronics Wszystkie nasze aparaty telewizyjne są pod pełna gwarancją przez jeden rok tak części jak i obsługa w domu NAJNIŻSZE CENY 141 Jones Sr N Tel NAJSERDECZNIEJSZE RADOSNYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH składa Oabille Medical Centrę Pharmacy H C MADILL Phm B Free Pick-u-p and Delivery on Prescriptions 331 Sheddon Ave 845-334- 1 j szczęścia radości OKAZJI WIELKANOCNYCH życzy M TOMCHISHIN BARBER SHOP 79 Florence Drive &0 Bronre ŻYCZENIA i ya i Z ŚWIĄT WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH ALLELUJA życzy White Oaks Texaco Centrę SERVICE and GENERAL REPAIRS 170 Rebecca St Tel maj 827-235- 1 844-682- 1 4 Oakrille Oni Dużo Tel Onr Oakville Ont WESOŁEGO Oakville Onh MM € a r _ S'rt r?sS5LTB=KR"-S- łr J=yJ--%- w fflfc' wMSmm NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA Z OKAZJI ŚWIĄT WIELKANOCNYCH zasyła i Peoples Credit Jewellers w ":_ wna xiium vmur Jieweini--e_r — are Giffs that Last „ k 193 Lakeshore Rd E OakviIle Ont Cł T_i oma nrtt ki o-- jg i i -r- --
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, March 22, 1967 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1967-03-22 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
Identifier | ZwilaD3000380 |
Description
Title | 000103a |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
OCR text | k Etnr twwłire f CBiii4lUfMiiaSsŁ4sajaJ"4rs# a sahHlńtó mnmrv i !v §c 5it?l '& ł 1 '? RtffiM §mt& MU-WAT- tf I' fttifrinls: Pff M Wlmilmmiim! T-iH- f lf!'liV?J Jvłvf£ vr-- u (# wayi k Mfp§ lii ŁJH HŁKJK!? i fłWM liii V& w -- Fai :4W3_ Ifll Ifey laiWi)! W' '311 " u nim itr S iitj wlwi i mm IAwŁUJ i" 8) f HI S mi s itrmiupn ffi& § I5M u 'm 0sl ii if' i' - Mik wili nmimm ii i diC sf vi ir ar- - " i E-H- lfi 5 pmil Imm Cił4) ir$Z4 ł& II-- hsiifcisg s fiU ttrii-t- ltima iikfair'łi#rvrfVłJvj'iA"rtitS" iN'- -iWIur i"'W"' Ai WJ&r£?J2J&J2?jErj2r£irj®r&rj2r£fA Radosnych Śioiąt Wielkanocnych i Wesołego Alleluja Zarządowi Głównemu Dyrekcji Prasowej Radzie Edukacyjnej Wyd "Związkowca" Bratnim Grupom Związkowym wszystkim Członkom Związku Polaków w Kanadzie i całej Polonii składają GRUPA 29 ZFwK KOŁO PÓŁEK GRONO MŁODZIEŻY i POLSKA SZKOŁA 109 Bronr Sf T%'tij vtł J 'I ur-- i i Oakvillc Ont Hty Najserdeczniejsze życzenia Wesołych Śioiąt Wielkanocnych Przyjaciołom Wszystkim iidśzym Klientom DIUIIIC całej Polonii itli fltl l csso i! k aervice J RAKOCZY AilasTires — Batłeries r" and Acceśsories Małe naprawy samochodów — Balansowanie kół Otwarte do godz 10 wieczór 2390 Lakcshorc Oakyillc Onh TelYA 7-14- 41 WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY 1 WESOŁEGO ALLELUJA życzy OAKTOWN RESTAURANT Banquet Facilitics for Weddings Parties — Club Meetings Halibut Fish and Chips to go 582 Kcrr St N Oakvillc Onh Tel VI 5-57- 41 WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH WESOŁEGO ALLELUJA żyery 0akville Sofspra Car Wash 588 Kerr Sr Oaktown Płaza Pierwszorzędne mycie samochodów ciepła"! zimną wodą z mydłem i woskiem Polskie kierownictwo k § § s 1 s i--J% ? s s k'1 lwMft-r24ł5- ? rasas Mm6mmiiMc:iusm9ar 'trurtttTff1 lnJ jdr Fpł"} STRSSI 2ŁT Niesamowita pfźygma Pasjami lubiłem włóczyć się Gdy tylko czas na to po-zwalał wyrywałem się z mu-rów stolicy' szukać wytchnie-nia na wodnych szlakach Polski wędrować po nich na pokładzie mego kajaka "Kriss" od przygody do przy-gody których nie brakowało Różne one bywały Wesołe i miłe wspomnienia po sobie zostawiające przykre i uciąż-liwe niebezpieczne roman-tyczne nieraz niesamowite Jedna z nich o której będę mówił poniżej do dziś nie za- tarła się w mej pamięci Gdy ją sobie przypominam mimo u upłynęło od tej chwili pra-- wie 30 lat jeszcze teraz lek-{pała- ły już pod kuchnią ogień ki dreszczczyk przechodzi mi mrówkami po plecach i wło-sy trochę juz przerzedzone podnoszą mi się nieco na ciemieniu W początku lipca 1937 ro- ku udało mi się wyrwać na dłuższy urlop Z Bolkiem postanowiliśmy wybrać się na długą wycieczkę przez rzeki i kanały Polesia Wisła Bugiem Muchaw-ce- m Kanałem Królewskim i Piną dotarliśmy w końcu do Pińska gdzie zatrzmaliśmv się na odpoczynek tir 11 u v Kiume wiosiarsKim za- - oidiibiny sporo oratnich dusz podobnie jak my rozkocha-nych w dalekich włóczęgach po wodnych szlakach Z jedna z tych załóg dwie studentki z Akademickiego Związku Sportowego z Wilna Danusia i Jadzia zaprzyjaźniliśmy sie sszieybkorozmJaokwysię odkaalzsazłeo wnacszzae- trasy pokrywały sie częścio-wa ze sobą Aż do Kanału O-giński-ego mieliśmy wędrować razem po czym drogi nasze rozdzielały się: my mieliś-my wędrować Kanałem ku Szczarze panie w górę Jasiol-d- y Wystartowaliśmy rankiem i przy pięknej pogodzie doje- chaliśmy do ujścia Jasioldy Snzuerrtokoobrarmozolwanyywalyleniwzy ojbeuj stron rozlegle bagna i trzęsa-wiska zarośnięte zbitym "gą-szczem trzcin i tataraków Do Kanału pozostało nam jeszcze około 40 kilometrów Prze-byliśmy je w dwa dni nie spiesząc się bynajmniej W końcu nadeszła chwila lreowzsotaonsiatrymRzzeakka ossekmrę'cnaałapraw- wo widniała prosta jak strza-ła srebrna smuga Kanału Wszelkie rozstania są rze-cwzyąppardzkyuk'rąRaTdaakwbyrłaodęi wposttyam- nowiliśmy jeszcze kawałek drogi miłe koleżanki odpro-wadzić Zapadł wieczór Zamglone od rana niebo zasnuło sie szczelnie szarymi łaphmnnn mi chmur Nad powierzchnią wody rozmazywały się pasma "s"-- i ktcpiditiucu się mle- cznymi welonami kiści trzcin i wierzchołków niskich kar-łowatych brzózek Drobny ka- puśniaczek znaczył się na wo- - cizie milionami spadających KropeieK Naciągając wiatrówki za Manawiaiismy się wszyscy czworo naci niełatwym zagad juuniem nociegu w naszym luuiiiuL-i- e uwuosooowym nie mogliśmy się pomieścić w ża- - cinym wypadku Trzeba było uuiuiiiac ao jaKiejs wioski w pewnym momencie z po- między szuwarów wysunęła się przed nami łódź Stary Po- - itszuK siojący na dziobie po- pychał ją długim wiosłem tiiiiiji: l iujki macnorKę o-wiewa- jącą go dokoła błękit nym dymkiem — Hej ojciec — zawoła łem do niego — A nie ma tu gdzieś w pobliżu jakiejś wio- ski? — Szczo skażetie panocz- ku? Nie umie po polsku Trze-ba wiec z nim gadać po "ich-niemu ' — Nie widno jakoj direw-ni- ? — Tut nie panoczek — A jakoj chaty? — Czemu nie Ale płocha — Paczemu? — Czort w niej panoczku żywe — Kakij czort? — Ja i nie znaju Nie widał Ale niesamowita ona — A daleko do niej? — Niedaleczko Ot za worotom na bierchu reki Wytłumaczyłem reszcie za- - to- - warzystwa o co chodzi — Chata jest i to niedale-ko Ale ten dziad nie radzi w niej nocować — Dlaczego? — Mówi że niesamowita i diabeł jakiś w mej grasuje — Idiotyzm! Jedziemy i ko- niec Przecież nie będziemy cała noc moknąć na deszczu — przecięła dalszą dyskusje podzwaniająca melodyjnie zę- bami panna Jadzia Ruszyliśmy Jak sie okaza-ło informacje Poleszuka byłv ścisłe Przynajmniej jeśli cho-dziło o położenie chaty Po przepłynięciu jakichś "może dwóch kilometrów dostrzegli-śmy za zakrętem na brzegu jakaś chalupinkę Deszcz za- cinał tjmezasem coraz geś-ciejsz- y Dobijaliśmy do lądu wyciągnęli oba kajaki z vbdv i podeszli do chaty Pierwsza rzecz która rzuci-ła nam się w oczy to były drzwi zabite na krzyż deska- - mL Jasne było że chata jest niezamieszkała i to już od da wna iie zastanawialiśmy sie jednak długo nad tym Byliś-my przemoczeni do suchej nitki zmęczeni i głodni Szybko oderwaliśmy deski i świecąc latarką weszliśmy do środka Męchry zapach kurzu i jakichś zetlalych szmat ude rzy! nas w nozdrza — Mieszka tu czort czy nie mieszka wszystko jedno — o-dez- wał się mój kolega — Kro-kiem się stąd nie ruszę No-cujemy tu i kwita Wciągnęliśmy oba kaiaki do sieni i ustawiliśmy jeden na drugim Obie panie roz- - Zdażyłem zauważyć że miesz kańcy chaty musieli ją opu-ścić chyba w jakimś popłochu nic z niej nie zabierając Na półkach stały jakieś garnki i miski obok kuchni leżał stos porąbanego drzewa w kącie walały się jakieś łachmany i kożuchy Wszystko to pokry-wał- a gruba na palec warstva kurzu Szybko doprowadziliśmy iz-bę do jakiego-takieg- o porząd-ku Na środku rozesłaliśmy namiot i koce przygotowując Jerzy Rozwadowski wygodne posłanie Obfita ko-- ' lacja wybitnie poprawiła nam humory Mimo głośnych pro- testów nie pozwoliłem niko-mu wypić więcej jak po jed-nym kieliszku koniaku — żadnego pijaństwa — powiedziałem stanowczo — Nic nie wiadomo ieszcze co nas tutaj czeka Słyszeliście sami co ten dziad opowiadał Musimy być przygotowani na różne niespodzianki o ile nie zełgał Nic nadzwyczajnego nie uudio się jeanaK wesoły o-gi- eń buzował pod kuchnia miłe ciepło rozchodziło się do-koła Rozwieszone części na-szej garderoby parowały schnąc w cieple promieniują-cym spod blachy Wyciągnięci wygodnie pod kocami komentowaliśmy śmiejąc się z ostrzeżenia Po-leszuka Cóż mogło nam tu grozić na tym pustkowiu? Ja-kieś diabły? Duchy? Bujda na resorach! Ta nasza buńczuczność była jednak mocno przedwczesna Wkrótce już mieliśmy się przekonać o tym jak najdo-kładniej Szept rozmów cichnął stop-niowo Ułożyłm się wygodnie Pod ręką miałem nabity pi- stolet i latarkę elektryczna z silnym reflektorem Złote refleksy doeasaiacvch płomieni pełzały po ścianach Zmęczenie całodzienną węd- rówką robiło swoje Oczy kle-iły się coraz bardziej Ciężkie powieki opadły w końcu U-snąłe- m Jak długo spałem — nie lweiepmrzerPaźrzliewbyudkzirłzykmnjeiednenjag-z naszycn towarzyszek Zerwa- łem się w mgnieniu oka chwytając pistolet Panna Danusia siedziała na posłaniu drżąca z przeraże- nia — Tam Tam Za oknem — wyjąkała Spojrzałem Za ciemną taf-lą małych szybek nie do-strzegłem nic Stalą za nimi atramentowo-czarn- a otchłań nocy — Co pani tam widziała? — spytał Bolek — Jakąś twarz Wielką bia-łą z olbrzymimi czarnymi o-czodoł- ami Gdy krzyknęłam znikła natychmiast To nie by- ła ludzka twarz — Zdawało się pani i tyle łZawnaykłaopowauitaodsaungieesmtia Powleyszwuo-- ka Trzymać nerwy na wodzy panno Danusiu Po jakiejś godzinie czuwa- - nia me wyaarzuo jcuch znów wszyscy Nie na dłueo jeanak lym razem podniosła aiarm panna Jadzia 1 ona za uwazyla to samo za oknem co jej przyjaciółka Sytuacja zaczęła się robić mero nieprzyjemna Logicz nie rzecz istniało wy tłumaczenie tesio wszystkiego autosugestia rezul tat rozmowy z Poleszukiem Choć wiele miałem w życiu tzw spotkań z duchami nie byłem jednak ani jotę i w gruncie rzeczy śmiałem się z takicli historii Inna rzecz jednak gdy się o tym rozmawia w licznym to warzystwie wywołując co naj wyżej dreszczyk lekkiej emo-cji co innego zaś gdy siedzi się na pustkowiu w chałupie o niezbyt miłei reDutacii ozjdko aoszeałem do prze- konania że trzeba jakoś uspo- koić nasze towarzyszki — Obie uległyście przewidzeniu To jest zupeł- nie zrozumiałe Nie ma czego bać się jednak Spijcie spo- kojnie a my z Bolkiem będzie-my czuwab — Aha śpijcie! Dobrze pa- nu mówić bo pan teeo nip widział co my Do rana oka nie zmrużę — zareplikowała z nueisca panna Czuwanie — czuwaniem zmęczenie było jednak silniej-sze Nie upłynęło pól godziny a spały obie jak susły My z — Zamknijcie dobrze Bolkiem również Silne szarpnięcie wyrwało mię z błogich marzeń Siad-łem na posłaniu Bolek sie-dział również — Słuchaj stary — szep nal — Tu rzeczywiście coś nie jest w porządku One miały rację Ktoś jest koło chaty Widziałem wyraźnie jakiś cień za szybą kilka razy się przesuwający Spojrzałem okno po tym na nasze panie Spary ot)ie — Nie budź tylko kobiet bo będzie bieda — odszepnałem — Czy drzwi dobrze zamk-nięte? — Na oba rygle — Ostatecznie co nam się może stać? W razie czego bę-dę rżnął z pistoletu obojętnie kto się pokaże: diabeł duch czy kto inny Porozmawialiśmy jeszcze parę minut Bolek usnął pier-wszy ja wkrótce po nim Do dziś dnia nie wiem sam jak to właściwie było W pe-wnej chwili odczułem jak-gdyb- y uderzenie silnego prą- du elektrycznego W jednej sekundzie poderwałem się na posłaniu chwytając pistolet Spoj rżałem w okno i przerażenie ułapiło mie stalowymi szponami za gard-ło Na ciemnym tle szyby tkwi-ła przylepiona z drugiej stro-ny wielka kredowo-biał- a twarz Czarne oczodoły roz-płaszczony nos jakieś nielu-dzkie rysy wykrzywione w potwornym grymasie Ręka z pistoletem skaczś sama ku makabrycznemu zja wisku iim zdążyłem nacis-nąć spust — okno było iuż puste Tylko chwiała sie za szybą olszyny targana dżdżem i wiatrem Serce waliło mi w piersi jak młot Nie spuszczając wzroku z okna szybko obu-dziłem Bolka — Miałeś I ty i one Widziałem to cos i ja przed chwilą Chciałem strzelić ale nie zdążyłem momen- talnie Obie panie obudziły się także Ogólna atmosfera da-leka była od beztroskiej O sślpaałniuConibkętdzzienadsajluejż? niCezemkay-- liśmy wszyscy w napięciu I doczekaliśmy się Poza ścianami chaty za-człapa- ły po błocie iakieś n- - strożne skradające się kroki Ktoś chodził koło domu Przystawał Raz i druei za majaczył za oknem jakiś cień i zniknął I znów cisza dzwo-niąca w uszach zakłócona je- dynie lekkim szmerem spada-jących z dachu kropel desz-czu Lekki chrobot poderwał na-sze napięte do osl?teczności nerwy jak wystrzał działowy Ktoś czy coś skrobało od ze wnątrz w ścianę I cisza — Panie Jurku co to? Na miłość boską co to?! — Spokojnie panno Ja- dziu nic Nim zdążyłem dokończyć rozpoczęte zdanie z drugiej strony arzwi rozległo się mia-rowe głośne pukanie Raz drugi trzeci — Jezus Maria!!! Bolek zerwał się na równe nogi — Dawaj pistolet i latarkę — krzyknął Nim zdążyłem się zoriento wać co chce zrobić porwał o-- ba te przedmioty i już nie by-ło go w chacie Zatupaty gło śne kroki po błocie i wszyst ko ucicnło Sam nie wiedziałem co mam robić Iść mu na pomoc? Jak tu jednak zostawić same kobiety w chacie? Gdzieś w dali przygłuszo- - w czasie którego nic się ne szumem wiatru zastukały usnęliśmy ""Sc uu uiukuu wy- - biorąc Zbiorowa na za- bobonny panie Danusia na strasz-liwe gałąź rację Znikło strzały I krzyk: — Stój! Stój! Stój! I znowu wystrzały Trach! Trach! Trach! Porwałem z kąta jakiś kij i skoczyłem do drzwi Gonił mię rozpaczliwy krzyk ko-biet: — Dokąd pan idzie?! Niech pan nas same tu nie zostawia bo zwariujemy!!! WIERSZ CZYTELNIKÓW drzwi! — odkrzyknąłem zaraz wracam! Wypadłem w szara rozma-zaną dżdżem ciemność Obie-głem dokoła chatę Pustka Gdzieś w dali rozbłysło raz po raz słabe światełko latar-ki Pobiegłem w tym kierun-ku Jakieś mokre gałęzie biły mię po twarzy nogi zapadały w nierównościach gruntu grzęznąc po kostki w "biocie Dobiegłem w końcu Kolega mój tkwił w bagnie po kolana trzymając się ręką gałęzi olszyny — Ostrożnie! — zawołał — uważaj bo to trzęsawisko jak cholera! Szybko pomogłem mu wy-gramolić się na twardszy grunt — Nie teraz! Nie teraz — powiedziałem widząc że chce mi opowiedzieć swe przygody — Chodźmy prędko z powro- tem bo tam nasze panie po-umierają chyba ze strachu Drzwi chaty były zamknię-te Zastukałem raz i drugi Ci-sza W końcu spazmatyczny szloch: — Nie otwieraj Jadźka na miłość boską bo będzie jesz cze gorzej! Zdębiałem — Otwórzcie! — ryknąłem nie panując już nad sobą — To przecież ja i Bolek! Zgrzytnęły zasuwy Wesz-liśmy do środka Obie dziew-czyny trzęsły się jak galareta z przerażenia Szybko rozpaliłem wygasły pod kuchnią ogień Bolek klnąc półgłosem obskroby-wa- ł się z biota pokrywające-go go grubą skorupą Zasiedliśmy na kocach i gdy nasze towarzyszki uspoko-iły się trochę opowiedzieliś-my sobie nasze przeżycia Po-daję te niesamowite relacje — Gdy wybiegłem z chału-py — rozpoczął Bolek — nic początkowo nie zauważyłem Obszedłem dom dokoła i w końcu dostrzegłem na tle krzaków jakąś ciemną postać która zaczęła się na mój wi-dok oddalać Krzyknąłem "stój" Rzuciła się do uciecz-ki Wywaliłem trzy razy ale bez widocznego skutku Pogo niłem za tym kimś czy czymś ale po kilkudziesięciu kro-kach zapadłem się w bagno po pas Wygarnąłem resztę kul z magazynku na odległość może najwyżej dziesięciu me-trów I co w tym najciekaw-sze — zwrócił się do mnie — Sam widziałeś jakie tam mo-czarzys- ko A ta tajemnicza postać szorowała po nim jak po równym stole bez naj-mniejszego szmeru Nie poj-muję też jak mogłem spudło wać btrzelac umiem chwała Bogu dość nieźle i od dziesię-ciu lat nie zdarzyło mi się chybić na tak bliski dystans' Niesamowita historia Gdy tylko pan wybiegł za panem Bolkiem — podjęła panna Jadzia — zaryglowałyś my drzwi i z biciem serca czekałyśmy co będzie dalej Z początku mc się nie działo Po tym ktoś zastukał do drzwi Byłam święcie przeko-nana że to wy wracacie O-tworzy-łam i zdębiałam Za drzwiami nie było nikogo A po tym zaczęło się Ktoś walił w ściany dobijał się do drzwi aż drżały Jak długo to trwa-ło nie miałyśmy pojęcia Mo dliłam się całą duszą o wasz powrót Czułam że jeszcze chwila a zemdleję Po tym stukanie Chwała Bogu to by-liście już wy Gdy szary mrok poranka rozjaśniać zaczął ustępujący mrok nocy opuściliśmy chatę w której dane mi było prze-żyć najbardziej niesamowitą w mym życiu przygodę Po pa-ru dniach wracaliśmy z Bol-idem tą samą trasą odprowa-dziwszy kawał drogi nasze to-warzyszki Na brzegu rzeki stała na-sza chata cicha i opuszczona oświetlona gorącymi promie-niami słońca" Odłożywszy wiosła długo patrzyliśmy na nią spływając dopóki nie zni-kła nam z oczu za zakrętem rzeki Kto czy co w niej mieszka — duch czy diabeł — nie do-wiedzieliśmy się nigdy To prawda że czasem dzie-ją się na świecie rzeczy o których "nie śniło sie filozo-fom" Na uroczystość Zmartwychwstania W tryumfu mocy i blaskach chwały Staje przed nami cbif Zmartwychwstały Zbawiciel Świata Człowiek-Bó- g Który wygnańcom niebo otworzył — Gdy swoje życie na drzewie krzyża ofiarnie złożył 0 Zbawco Drogi! My nie pojmiemy Ogromu Twojej ku nam miłości Której owocem jest Odkupienia wspaniały cud! Wiec ożyw wiarę umocnij wole 1 rozpal serca żarem miłości! A dla umysłów udziel światłości By się stał treścią a nie wspomnieniem Twojego Dzieła ofiarny trud! Byśmy przez godne życie na ziemi Tej wielkiej łaski kiedyś doznali I tryumfalnie w dzień sądu Twego Na żywot wieczny też zmartwychwstali! Emilia Burzawa Wndsor i w Wibofego Alleluja 6SJ&Ł J Najserdeczniejsze Życzenia Wielkanocne dla swych Przyjaciół składa Admirał TV & Appliences Motorola - Spartoli Electronics Wszystkie nasze aparaty telewizyjne są pod pełna gwarancją przez jeden rok tak części jak i obsługa w domu NAJNIŻSZE CENY 141 Jones Sr N Tel NAJSERDECZNIEJSZE RADOSNYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH składa Oabille Medical Centrę Pharmacy H C MADILL Phm B Free Pick-u-p and Delivery on Prescriptions 331 Sheddon Ave 845-334- 1 j szczęścia radości OKAZJI WIELKANOCNYCH życzy M TOMCHISHIN BARBER SHOP 79 Florence Drive &0 Bronre ŻYCZENIA i ya i Z ŚWIĄT WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH ALLELUJA życzy White Oaks Texaco Centrę SERVICE and GENERAL REPAIRS 170 Rebecca St Tel maj 827-235- 1 844-682- 1 4 Oakrille Oni Dużo Tel Onr Oakville Ont WESOŁEGO Oakville Onh MM € a r _ S'rt r?sS5LTB=KR"-S- łr J=yJ--%- w fflfc' wMSmm NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA Z OKAZJI ŚWIĄT WIELKANOCNYCH zasyła i Peoples Credit Jewellers w ":_ wna xiium vmur Jieweini--e_r — are Giffs that Last „ k 193 Lakeshore Rd E OakviIle Ont Cł T_i oma nrtt ki o-- jg i i -r- -- |
Tags
Comments
Post a Comment for 000103a