000420a |
Previous | 4 of 66 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
m
' ' —J ' — #£" "f— "r — &_
511 m
m
'
'( !
c &f
I- - " i #+?§
V ja
' ' fit
t hf--
'f-r- f
14 t jH
Z I ~ EiŁJSW
♦ %]§ '
i'fł!- -
t
' ' I J '} I -
'F'
'I
HhHHI
I ŻYCZENIA ZPwK I
$ Orupa Pierwsza g
At Vrt fi Związku Polaków w Kanadzie
Ji'() Członkom Związku Pola- - tr ków siostrzanym Grupom
i)? związkowym organizacjom I polskim całej Polonii w
{jT Toronto i tym szczególnie
va naszym przyjaciołom któ-- ii ry biorą udział w życiu
społecznym skupiającym
i}() sziaęsyłwamDy omnuajseZrwdieączzknoiweyjsmze
vu zycenia Wesołych świąt
JJ Bożego
$ Narodzenia
M i szczęśliwego
$ Nowego Roku
wS
8
W
Jj
Si
JA
'L
11
w
X
X
#
X
X
8
8
Zarząd Grupy 1 ZPwK
Kierownictwo Klubu
Kolo Polok v v
Grono Młodzieży '"'
Komisja Gospodarcza
Kierownictwo Biblioteki
Kierownictwo Sekcji Filmowej
opoiazieinia isreayiowa
Toronto
1oc serdecznych życzeń
świątecznych i noworocznych
ZPwK i Polonii składa
—62 Clarem~ont Sł
WOM&wwS fil!
EColo Polek
grupy 1 IPwEC
Najlepsze
życzenia z okazji
Świąt Bożego
Narodzenia
i Nowego Roku
składa całemu
Związkowi
Polaków
w Kanadzie
i Polonii
rono lodzieży
ZPwK
Toronto
62 Claremont St
Dużo rmlaici z okmji ŚWIĄT 1WŻECO NARODZENIA
i DUŻO MJSO syCZCSCl A W NOWYM ROKU życzy
--
' my
Kiosk Grupy 1 ZPwK
Onł
A Bulatowie kier
62 CLAREMONT ST TORONTO TE L EM 6-55- 43
ftłlSOłfiSWtS
STR 4
STANISŁAW MARIA SALIŃSKI
JASNE
Właściwie nie odpowiedział pani I krótszy wszyscy spieszą do do- - obsiedli wszystkie stoliki przy ku
Olszakowej ani tak ani nie czy be- - mów aby szybciej Wigilia
dzie gościem na ich Wigili czynie Wigilia wigilia Obliczał
będzie Od kilku dni nie rozma-wiali
ze sobą po tej kłótni na ko-rjtarz- u
(sama naśmieciła a poma-wiała
o to sublokatora Bieleckie-go)
A tu nagle dziś rano posły-szawszy
że Bielecki przechodzi
przez korytarz ku dzwiom wyjścio-wym
wyjrzała z kuchni — Dzień
dobry panie Bielecki Pan do pra-cy?
— Odmruknął niewyraźnie co
mogło oznaczać że owszem do
pracy — Ale na wigilii to pan
chjba u nas będzie co? Prosimy
na szóstą Będzie jak rodzinnie A
z panem to i parzysto będzie przy
stole jakoto we zwyczaju Muso
wo przy wigilii żeby parzysto
Skinął głową właściwie niewia-domo
dlaczego Zupełnie nie miał
ochoty na wspólną wigilię z Olsza-kami
z którymi nic go właściwie
nic łączjło Sublokator i tyle a-- ni
brat ani swat A przez wiele
lat spędzał wigilię sam zawsze się
tak urządził że w ten wieczór był
albo w pracy albo w podróży I
dzK będzie tak jak zwykle
Zaproponuje pierwszemu lepsze
mu z przystani promów że go za
na ten wieczór Napewno w cieniu Zięcia
będą licytować pamiętał razy wi- -
pozycji który z nich spędzi wie-czór
wigilijny w domu Plewko czy
Andrzejak Obydwaj dziś dy-żur
który kończy się dopiero o
dziesiątej wieczór Plewko wróci
do domu nie wcześniej jak o jede-nastej
dzieci będą już spały nie-ma
mowy o wspólnej wigilii z
dziećmi Andrzejak miał być na
wigilii u rodziny narzeczonej Był
wściekły gdy się dowiedział że
wypada na niego Więc
niech się teraz licytują jeden z
nich będzie wygrany A on Bie
lecki spędzi wigilię jak zwykle
samotnie Bo jeżeli nawet z Plew-k- ą
czy Andrzcjakicm w ciasnej
budce na kei promowej — cóżto
za Wigilia?
Na codzień starcza samotność
nie dokuczała tak bardzo Przy-zwyczaił
się Ale w takim dniu
Szedł wolno wzdłuż wybrzeża
Świny Po przeciwnej stronie dy-miło
się nad warszowskim dwor-cem
kolejowym gwizdały parowo- -
7y Do przystani dobijał właśnie
prom towarowy "Wolin" widać
było sznur oczekujących na prze-prawę
na ten brzeg samochodów
grupki ludzi kulących się na prze-nikliwym
wietrze od morza Świ-na
falowała ciemną ołowianą wo-dą
powolny jej nurt sunął w kie-runku
Bałtyku Zza zakrętu od
strony Piastowskiego zbli-żał
się jakiś większy frachtowiec
Na rufie trzepotała obca- - koloro-wa
bandera
Osłonił oczy dłonią i przyjrzał
się banderze Ha oczy jeszcze nie
stare — mimo odległości roz
poznał angielską Obliczył w my
śli: za godzinę wyjdą na pełne mo-no
ku wieczorowi będą przy brze-gach
Iługii Wiatr północny przy
Rugii pewnie jakiś półsztormowy
Pokołysze Anglika pokołysze cho- - ciąż siedzi w wodzie' mocno 'zała-- 1
dowany Prawdopodobnie węgiel
do Szwecji
Ale coż Wigilię spędzą w mes
sie w swoim morskim gronie Da-leko
od rodzin ale wśród swoich
Zasiądą w messie choineczkę na
stole postawią u nich Anglików
zawsze znajdzie się wśród załogi
choć jeden który trochę muzj ku-je
albo gra na skrzypcach albo
na harmonii albo chociażby na or-gankach
Pograją sobie pośpiewa-ją
"kuk" coś świątecznego na stół
postawi Jakie u nich zwyczaje w-igilijne?
Zdaje się gęś z jabłkami
pudyng grog I jeszcze co?
Ech mniejsza co u nich Wie
dział i pamiętał jak to bwało w
rodzinnych stronach na Podolu:
podzielą się opłatkiem matka i oj
ciec pierwsi między sobą potem
wszyscy cała rodzina A na wie
ezerzę wigilijną: zupa grzybowa z
kluskami grzyby smażone na ole
ju karpie potem kapusta postna
rotom słodkie: łazanki z makiem
kompot z gruszek suszonych Po
tem najmłodszy zapalał świeczki
na choince a ojciec zaczynał pier-- w
szy:
Podnieś rączkę Boże Dziecię
błogosław ojczyznę miłą
A za oknem cisza i liliowy śnieg
i wielki spokój śnieżnej nocy 1
ciepło domu rodzinnego
-- luii-ii uwu ich czarociziejKi o-br- ąz
i stłumitć skurcz chw tający
za gardło nmjrzał się Anglikowi
Frachtowiec zbliżał się szybko i-d-ąc
z nurtem Świny za rufą ki-piała
śnieżna piana "Wolin" już
przycumował na przeciwległym
brzegu a od sąsiedniej kei odbijał
pasażerski "Światowid" Mrowie
ludzi ze Świnoujścia pracuje w
Warszowie w Międzyzdrojach w
"Wolicie nawet Daeć pracy ctiś
"ZWIĄZKOWIE- C- BOŻE NARODZENIE (Xmas) 1961 r SŚS&g&g
OCZY
myśli ileż lat minęło od ostatniej
rodzinnej? Ostatnia w trzydzies-tym
ósmym Tarnopol (O jak-że
daleko od Świnoujścia do Tar-nopola
wtedy w Tarnopolu nie
słyszeli nawet że jest gdzieś na
szerokim świecie jakieś Świnouj
ście a i Świnoujścia wtedy nie by
ło a jakieś Swinemuende)
Trzydziesty ósmy Tarnopol Za-siedli
do stołu wigilijnego we
czworo: nieboszczka Małgorzata
Urszula i ten jej świeżopoślubio- -
ny mąż Małgorzata przyrządziła
wigilię jak to we zwyczaju: zupą
grzybowa grzyby kluski z ma-kiem
Ale z tej ostatniej wigilii zapa-miętało
się jedno najmocniej: ja-sne
oczy Urszuli Siedziała pod
lampą i cały jej blask płynął w
oczy Urszuli i wTaeał z nieb blas-kiem
podwójnym Aż się zdumiał
że ma taką dorosłą córkę z taki-mi
jasnymi pięknymi oczami I ca
ła była taka ładna świąteczna Kil
ka miesięcy po ślubie jeszcze z
niej radość tego ślubu szła
Zięć Andrzej siedział po prawej
stąpi stronie niewiele
się po takiej pro- - kilka zaledwie
mieli
dyżur
Kanału
tak
dzieli się tyle tylko -- że trochę dłu-żej
posiedzieli przy sobie na we-selu
wódki popili pogadali o tym
owym nieznaczącym Drugi raz -- wi
dzieli się przy stole wigilijnym
też w cieniu Zaraz po tej Wigilii
w trzydziestym ósmym wyjechali
oboje gdzieś na Śląsk Urszula cza
sem pisywała obiecywali przyje
chać na wakacje do Tarnopola A-l- e
na wakacje w trzydziestym dzie-wiątym
nie przyjechali ostatni
list był tuż przed samą wojną że
Andrzej poszedł do wojska a ona
Urszula jest w ciąży I odtąd —
kamień w wodę oboje
Zaczęło się trzęsienie ziemi woj-na
a w wojnie wszystko się po-gubiło
w proch i pył obróciło się
Małgorzata umarła zanim Niemcy
do Tarnopola przyszli a jego o-sieroco- nego
zupełnie zaczęło nosić
i nosić po świecie aż zaniosło na-reszcie
do Kołobrzega a z Koło-brzeg- a
tu do Świnoujścia chyba
już do śmierci dochowają na
cmentarzu w Świnoujściu Cmen
tarz niedaleko statki płyną °b°k
w szeroki świat wracają z szero
kiego świata Morski wiatr szamo-ce
kosodrzewiną nad grobami bał
tyckie mgły Nad jego grobem na
który nikt nigdy nie przyjdzie też
tylko te mgły i wiatr A kiedyś
mówiii z Małgorzatą że będą obok
siebie na cmentarzu w rodzinnym
Tarnopolu Mówili mówili
Zmęczył się marszem pod wiatr
przysiadł na ławce tuż nad wodą
W lecie jest tu przystań dla stat
ków spacerowych ruch i gwar
tłoczno przy kasie po bilety na
"Dianę" czy "Lilię Wenedę" Te
raz morski wiatr miótł po pustej
przystani zeschłe liście oleista
ciężka fala głucho łomotała o bier
wiona molo
Od Bałtyku sunęła mżawka za-snuła'
"horyzont niosła deszczowy
szkwał Obok przeszedł znajomy
celnik pan Cienciara Przyłożył
dłoń do daszka od czapki:
— Uszanowanie panu Bieleckie-mu!
Ochładza się pan?
— A ochładzam się — odmruk-nął
półgębkiem na kpiarskie przy-witanie
I ciszej aby tamnten nie
dosłyszał: — A co ci do tego dur-niu- ?
Jak
ręce
munoto
mgła o porze jest
niebezpieczna łatwo o febrę
ków się do sie
— uważam panie
takie siedzenie w ten ziąb to na
nic Zarobi febrę jak amen w
Reumatyzmu jeszcze
nie ma?
— A mam — odpowiedział —
No będzie pan miał
Ja idę do baru na grzane piwo
Pójdziesz pan mną odgrzać
co? Chodź pan panie" Raz
kozie śmierć
siknie jak ta lala
śnież- -
lin nitt"i)niAi A łv"riłł'f łfc%4 Vn-- l wzdrnął się - i„riKi — „„„=- - -- r chociażby nawet takiego Cienciary
Wstał słowa z ławki poszli o-b- ok siebie w kierunku niedalekiej
przecznicy Zaraz za zakrętem szyld
"Bar"
Zatęchła marynarska knajpa
Mimo południowej pory lu
dzi gdyż niedaleko przy wybrzeżu
stało kilka barek nieco dalej lu-grotrawl-ery
"Arki" przybyłe
z Morza Północnego święta
do don? Rokriepkie chlopaM
(Opowieść wigilijna)
URSZULI
flach piwa Właściciel baru wąsa
ty Domeyko i jego siostrzeni-ca
panna Teresa uwijała się jak
w ukropLe roznosząc kufle flasz-ki
i talerzyki z przekąskami Pier-wszy
zauważył wchodzących z pa-nem
Cienciara znał dobrze
miewał z nim jakieś interesy to
też powitał go kordialnym: "A
moje najniższe Wła
śnie stolik zamówiony czeka pro
simy prosimy"
Jeden stolik w kącie był wolny
przecisnęli tam z Cienciara u-sie- dli
— Co dla panów? — zapy-tała
w przejściu panna Teresa —
Wódka zakąski? — Nie — odpo-wiedział
Cienciara — Dwa grzane
— A do grzanego? — Tylko
dwa grzane ale dobrze — Zaraz
niosę
Gwarno było i duszno jeszcze
duszniej po rześkiej morce nad
Świną Raz po raz trzaskały drzwi
wejściowe i wtedy prąd świeżego
powietrza rozwiewał na chwilę kłę
by dymu tytoniowego przycichał
gwar lecz chwilę gęstniały na
nowo wyziewy kuchenne z okienka
za szynkwasem i kłęby dymu pod
sufitem Ciemna chmura narasta-jąca
za oknem rozładowała się
gradem pociemniało nagle sypki
grad bębnił ostro o szyby
Wymienili z Cienciara kilka zdań
o tym i owym o pogodzie o dro-żyżn- ie
o zarobkach Ponarzekali
na to i owo Cienciara poczęstował
jakimiś rzadkimi zagranicznymi pa-pierosami
w czerwonym celofano-wym
opakowaniu — Specjalne —
mrugnął tajemniczo — Specjalne
amerykańskie — Mocne były na-sycone
zapachem
od którego dziwacznie ćmiło w gło-wie
słuch wyostrzył się a przed
oczami zamigotała lekka mgiełka
Bielecki rozejrzał się po mrocz-nym
wnętrzu salki Pojaśniało jak-gdyb- y
ale zarazem poczuł w sercu
dziwny niepokój Zatrzepotało na-gle
kilka razy jak nigdy dotąd
Uspokoiło się po chwili lecz nie-pokój
pozostał
Pociągnął jeszcze łyk dymu Nie-pokój
wzmagał się coś go korciło
aby wstać — Czekaj — powie-dział
do Cienciary wstając od sto-lika
— oni za długo z tym
Pójdę podgonię
Wcale nie chodziło o piwo Mie- -
li czas czekanie To było coś
innego: poczuł nieprzepartą potrze-bę
podejścia do szynkwasu Przy
stoliku tuż pod szynkwasem siedzia-ło
trzech Dwuch dwudziestolet-nich
chłopców trzeci nieco starszy
w ceratowym nie-polski- m' kaszkie-cie
Wszyscy trzej mieli na szyjach
czerwone szale jakie' nosili mary-narze
z barek odrzańskich
Bielecki zerknął na nich pod-szedł
do szynkwasu — Jak tam
nasze piwo panienki? —
w otwarte drzwi kuchni — Zaraz
zaraz — odkrzyknęła — Już się
robi Chwileczkę
Jeden z chłopców przy stoliku '
miał jasno-blon- d włosy Siedział w
cieniu gdy Bielecki spój- - '
rżał na niego opuścił głowę
Wrócił do Cienciary Niby nic '{
a przed oczami płynęła
mgła serce uderzało głucho i nie- - '
równo — Cholerne te pańskie pa- -
pierosy — powiedział do Ciencia- - j ry — coś w nich takiego że
Pewnie jakieś świństwo } ne — Prawdziwy tytoń panie Bie-- l
lecki dlatego wydają się inne J
Nie jak nasze z kapustą — Ja już
wolę naszą kapustę panie Cień- -
ciara Żadne amerykańskie
Mżawka sypnęła drobnym desz- - szego "sporciaka" nie zamienię — czykiem zasrebrzyła się drew-- kto woli panie Bielecki Mnie
nianym pomoście od strony morza te amerykany smakują — A mnie
plcrczkyinionsałosunpoągł łosczabpokięmgglłoęwbieejj Bine-a- npiaelonzeagnoadtpoapier—osa Wwgnipóotłpielnnieicdzo-- -- czolo schował w kieszeniach kę usiłując tym gestem stłumić
a ziąb przenucał do kości narastający niepokój serca
Bałtycka tej
i w
uszedł kro- - b się nieco ku
zawrócił zbliżył
A Bielecki że
pan
pan
to dubeltowy
ze się
Bielecki
istotnie groziła
Abv
P7--Ait-nUr-
-ai-pan
uszanowanie
jakimś słodkim
pan
Coś
piwem
zawołał
Właśnie
Szkwał przebrzmiał oknem
pojaśniało knajpie rozwidni- - Cienciara kilkanaście Bielecki spojrzał
dzącego
pacierzu
chmurka
Chmurka
odegnaći
błękitna
domiesza- -
stolikowi pod szynkwasem Wyraź
nie: jasno-blon- d włosy czerwony
szalik Profil twarzy
— Do cholery! — powiedział —
prędzej śmierci się doczekamy jak
piwa — Wstał porywczo
przecisnął się1 między stolika-mi
w kierunku szynkwasu Już był
o krok zaledwie od stolika tam-tych
gdy nagle zatchnął się i sta-nął
jak wryty Ten blondyn ba- - trzył nań nieruchomym smi™
A patrz pan zaraz niem bardzn nu-iTni- o n„j ta -- „„
bez
sporo
a
świe- -
zo
się
się
Nic
za
na
na na- -
na
za
tego zno-wu
towarzysze odwrócili się i również
przyglądali się w milczeniu Bie-leckiemu
Blondyn patrzył uważnie dużymi
jasnymi błyszczącymi oczami Mo- że nieco zbyt błyszczącymi ale to
lzaapzewpinweemz tsetgaoł nżieedoobpoikty jekgieoliskzuekf
wiśniaku
Bielecki urobił krok w kierunku
szynkwasu Z kuchennych drzwi
wyjrzał pan Domeyko — Zaraz Te- reska daje panom — powiedział
— tylko kufle zmyje Taki mcii
ze me nastarczyć
fSźffifflSHffifraiKS-fc-- p —iłuntjji #
łssłcicicsetecetsicwsssicsiswwpsistcscistcijjpj
r 'wK
I NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZEMa 0
EOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU
'y wszystkim Polkom i' Polakom
składa
Federacja Kobieł Polskich
w Kanadzie
Wesnhch Świąt Bożecjo Narodzenia
i Szczęśliwego Nowego Roku
składa w imieniiTOrganizacji Harcerek Harcerzy
Starszego Harcerstwa i Kół Przyjaciół Harcerstwa
Zarząd Okręgu Związku Harcerslwa
Polskiego w Kanadzie
Najlepsze Życzenia
Świąteczne i Noworoczne
składa
Stowarzyszenie Polskich Kupców
Przemysłowców i Profesjonalistów
w Toronio
i
LISOWSKA
Prezes
PUCEK
BUCHWALD
GEBSKI
Sekr finansowy
WŁUDYKA
Si Słanislaus (Toronio)
składa
CZŁONKOM
ŻYCZENIA WESOŁYCH ŚWIAT
i
NOWEGO ROKU 19G2
156 Ave Denison
Zarząd Spółdzielczej Kasy
Oszczędności Pożyczek
Knła 9PY Mr 9(1 TnronlO
POLISH Toronto — CREDIT UNI0 j
składa serdeczne życzenia Świąteczne i
Członkom Kasy oraz wszystkim Kombatantom- -
1 JCiaBSBi tTnr?
ubezpieczajcie się
Korzystajcie z pożyczek
i
we własnej Kasie
W
M MARCHLEWICZ
I Wiceprezes
A
II Wiceprezes
R H
Sekretarz
A
F BOMBIER
Skarbnik
W
Organizator
Parish
Credii Union Łimiłed
WSZYSTKIM I" SYMPATYKOM
SERDECZNE
POMYŚLNEGO
Roncesva1les 12 Av- -
i
w
COMBATANTS'
Noworocznej
Oszczędzajcie
(personalnych hipotecznych)
Dom Kombatanta:
206 Beverley St
Telefon: WA 1-7-
612
Czwartki: 730 -9-
-30
Soboty: 700 800 w
(Diler d n tr 5) £ggg5$?r
s$
l
SY
r--
KS
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 20, 1961 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1961-12-20 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| Identifier | ZwilaD3000151 |
Description
| Title | 000420a |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| OCR text | m ' ' —J ' — #£" "f— "r — &_ 511 m m ' '( ! c &f I- - " i #+?§ V ja ' ' fit t hf-- 'f-r- f 14 t jH Z I ~ EiŁJSW ♦ %]§ ' i'fł!- - t ' ' I J '} I - 'F' 'I HhHHI I ŻYCZENIA ZPwK I $ Orupa Pierwsza g At Vrt fi Związku Polaków w Kanadzie Ji'() Członkom Związku Pola- - tr ków siostrzanym Grupom i)? związkowym organizacjom I polskim całej Polonii w {jT Toronto i tym szczególnie va naszym przyjaciołom któ-- ii ry biorą udział w życiu społecznym skupiającym i}() sziaęsyłwamDy omnuajseZrwdieączzknoiweyjsmze vu zycenia Wesołych świąt JJ Bożego $ Narodzenia M i szczęśliwego $ Nowego Roku wS 8 W Jj Si JA 'L 11 w X X # X X 8 8 Zarząd Grupy 1 ZPwK Kierownictwo Klubu Kolo Polok v v Grono Młodzieży '"' Komisja Gospodarcza Kierownictwo Biblioteki Kierownictwo Sekcji Filmowej opoiazieinia isreayiowa Toronto 1oc serdecznych życzeń świątecznych i noworocznych ZPwK i Polonii składa —62 Clarem~ont Sł WOM&wwS fil! EColo Polek grupy 1 IPwEC Najlepsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku składa całemu Związkowi Polaków w Kanadzie i Polonii rono lodzieży ZPwK Toronto 62 Claremont St Dużo rmlaici z okmji ŚWIĄT 1WŻECO NARODZENIA i DUŻO MJSO syCZCSCl A W NOWYM ROKU życzy -- ' my Kiosk Grupy 1 ZPwK Onł A Bulatowie kier 62 CLAREMONT ST TORONTO TE L EM 6-55- 43 ftłlSOłfiSWtS STR 4 STANISŁAW MARIA SALIŃSKI JASNE Właściwie nie odpowiedział pani I krótszy wszyscy spieszą do do- - obsiedli wszystkie stoliki przy ku Olszakowej ani tak ani nie czy be- - mów aby szybciej Wigilia dzie gościem na ich Wigili czynie Wigilia wigilia Obliczał będzie Od kilku dni nie rozma-wiali ze sobą po tej kłótni na ko-rjtarz- u (sama naśmieciła a poma-wiała o to sublokatora Bieleckie-go) A tu nagle dziś rano posły-szawszy że Bielecki przechodzi przez korytarz ku dzwiom wyjścio-wym wyjrzała z kuchni — Dzień dobry panie Bielecki Pan do pra-cy? — Odmruknął niewyraźnie co mogło oznaczać że owszem do pracy — Ale na wigilii to pan chjba u nas będzie co? Prosimy na szóstą Będzie jak rodzinnie A z panem to i parzysto będzie przy stole jakoto we zwyczaju Muso wo przy wigilii żeby parzysto Skinął głową właściwie niewia-domo dlaczego Zupełnie nie miał ochoty na wspólną wigilię z Olsza-kami z którymi nic go właściwie nic łączjło Sublokator i tyle a-- ni brat ani swat A przez wiele lat spędzał wigilię sam zawsze się tak urządził że w ten wieczór był albo w pracy albo w podróży I dzK będzie tak jak zwykle Zaproponuje pierwszemu lepsze mu z przystani promów że go za na ten wieczór Napewno w cieniu Zięcia będą licytować pamiętał razy wi- - pozycji który z nich spędzi wie-czór wigilijny w domu Plewko czy Andrzejak Obydwaj dziś dy-żur który kończy się dopiero o dziesiątej wieczór Plewko wróci do domu nie wcześniej jak o jede-nastej dzieci będą już spały nie-ma mowy o wspólnej wigilii z dziećmi Andrzejak miał być na wigilii u rodziny narzeczonej Był wściekły gdy się dowiedział że wypada na niego Więc niech się teraz licytują jeden z nich będzie wygrany A on Bie lecki spędzi wigilię jak zwykle samotnie Bo jeżeli nawet z Plew-k- ą czy Andrzcjakicm w ciasnej budce na kei promowej — cóżto za Wigilia? Na codzień starcza samotność nie dokuczała tak bardzo Przy-zwyczaił się Ale w takim dniu Szedł wolno wzdłuż wybrzeża Świny Po przeciwnej stronie dy-miło się nad warszowskim dwor-cem kolejowym gwizdały parowo- - 7y Do przystani dobijał właśnie prom towarowy "Wolin" widać było sznur oczekujących na prze-prawę na ten brzeg samochodów grupki ludzi kulących się na prze-nikliwym wietrze od morza Świ-na falowała ciemną ołowianą wo-dą powolny jej nurt sunął w kie-runku Bałtyku Zza zakrętu od strony Piastowskiego zbli-żał się jakiś większy frachtowiec Na rufie trzepotała obca- - koloro-wa bandera Osłonił oczy dłonią i przyjrzał się banderze Ha oczy jeszcze nie stare — mimo odległości roz poznał angielską Obliczył w my śli: za godzinę wyjdą na pełne mo-no ku wieczorowi będą przy brze-gach Iługii Wiatr północny przy Rugii pewnie jakiś półsztormowy Pokołysze Anglika pokołysze cho- - ciąż siedzi w wodzie' mocno 'zała-- 1 dowany Prawdopodobnie węgiel do Szwecji Ale coż Wigilię spędzą w mes sie w swoim morskim gronie Da-leko od rodzin ale wśród swoich Zasiądą w messie choineczkę na stole postawią u nich Anglików zawsze znajdzie się wśród załogi choć jeden który trochę muzj ku-je albo gra na skrzypcach albo na harmonii albo chociażby na or-gankach Pograją sobie pośpiewa-ją "kuk" coś świątecznego na stół postawi Jakie u nich zwyczaje w-igilijne? Zdaje się gęś z jabłkami pudyng grog I jeszcze co? Ech mniejsza co u nich Wie dział i pamiętał jak to bwało w rodzinnych stronach na Podolu: podzielą się opłatkiem matka i oj ciec pierwsi między sobą potem wszyscy cała rodzina A na wie ezerzę wigilijną: zupa grzybowa z kluskami grzyby smażone na ole ju karpie potem kapusta postna rotom słodkie: łazanki z makiem kompot z gruszek suszonych Po tem najmłodszy zapalał świeczki na choince a ojciec zaczynał pier-- w szy: Podnieś rączkę Boże Dziecię błogosław ojczyznę miłą A za oknem cisza i liliowy śnieg i wielki spokój śnieżnej nocy 1 ciepło domu rodzinnego -- luii-ii uwu ich czarociziejKi o-br- ąz i stłumitć skurcz chw tający za gardło nmjrzał się Anglikowi Frachtowiec zbliżał się szybko i-d-ąc z nurtem Świny za rufą ki-piała śnieżna piana "Wolin" już przycumował na przeciwległym brzegu a od sąsiedniej kei odbijał pasażerski "Światowid" Mrowie ludzi ze Świnoujścia pracuje w Warszowie w Międzyzdrojach w "Wolicie nawet Daeć pracy ctiś "ZWIĄZKOWIE- C- BOŻE NARODZENIE (Xmas) 1961 r SŚS&g&g OCZY myśli ileż lat minęło od ostatniej rodzinnej? Ostatnia w trzydzies-tym ósmym Tarnopol (O jak-że daleko od Świnoujścia do Tar-nopola wtedy w Tarnopolu nie słyszeli nawet że jest gdzieś na szerokim świecie jakieś Świnouj ście a i Świnoujścia wtedy nie by ło a jakieś Swinemuende) Trzydziesty ósmy Tarnopol Za-siedli do stołu wigilijnego we czworo: nieboszczka Małgorzata Urszula i ten jej świeżopoślubio- - ny mąż Małgorzata przyrządziła wigilię jak to we zwyczaju: zupą grzybowa grzyby kluski z ma-kiem Ale z tej ostatniej wigilii zapa-miętało się jedno najmocniej: ja-sne oczy Urszuli Siedziała pod lampą i cały jej blask płynął w oczy Urszuli i wTaeał z nieb blas-kiem podwójnym Aż się zdumiał że ma taką dorosłą córkę z taki-mi jasnymi pięknymi oczami I ca ła była taka ładna świąteczna Kil ka miesięcy po ślubie jeszcze z niej radość tego ślubu szła Zięć Andrzej siedział po prawej stąpi stronie niewiele się po takiej pro- - kilka zaledwie mieli dyżur Kanału tak dzieli się tyle tylko -- że trochę dłu-żej posiedzieli przy sobie na we-selu wódki popili pogadali o tym owym nieznaczącym Drugi raz -- wi dzieli się przy stole wigilijnym też w cieniu Zaraz po tej Wigilii w trzydziestym ósmym wyjechali oboje gdzieś na Śląsk Urszula cza sem pisywała obiecywali przyje chać na wakacje do Tarnopola A-l- e na wakacje w trzydziestym dzie-wiątym nie przyjechali ostatni list był tuż przed samą wojną że Andrzej poszedł do wojska a ona Urszula jest w ciąży I odtąd — kamień w wodę oboje Zaczęło się trzęsienie ziemi woj-na a w wojnie wszystko się po-gubiło w proch i pył obróciło się Małgorzata umarła zanim Niemcy do Tarnopola przyszli a jego o-sieroco- nego zupełnie zaczęło nosić i nosić po świecie aż zaniosło na-reszcie do Kołobrzega a z Koło-brzeg- a tu do Świnoujścia chyba już do śmierci dochowają na cmentarzu w Świnoujściu Cmen tarz niedaleko statki płyną °b°k w szeroki świat wracają z szero kiego świata Morski wiatr szamo-ce kosodrzewiną nad grobami bał tyckie mgły Nad jego grobem na który nikt nigdy nie przyjdzie też tylko te mgły i wiatr A kiedyś mówiii z Małgorzatą że będą obok siebie na cmentarzu w rodzinnym Tarnopolu Mówili mówili Zmęczył się marszem pod wiatr przysiadł na ławce tuż nad wodą W lecie jest tu przystań dla stat ków spacerowych ruch i gwar tłoczno przy kasie po bilety na "Dianę" czy "Lilię Wenedę" Te raz morski wiatr miótł po pustej przystani zeschłe liście oleista ciężka fala głucho łomotała o bier wiona molo Od Bałtyku sunęła mżawka za-snuła' "horyzont niosła deszczowy szkwał Obok przeszedł znajomy celnik pan Cienciara Przyłożył dłoń do daszka od czapki: — Uszanowanie panu Bieleckie-mu! Ochładza się pan? — A ochładzam się — odmruk-nął półgębkiem na kpiarskie przy-witanie I ciszej aby tamnten nie dosłyszał: — A co ci do tego dur-niu- ? Jak ręce munoto mgła o porze jest niebezpieczna łatwo o febrę ków się do sie — uważam panie takie siedzenie w ten ziąb to na nic Zarobi febrę jak amen w Reumatyzmu jeszcze nie ma? — A mam — odpowiedział — No będzie pan miał Ja idę do baru na grzane piwo Pójdziesz pan mną odgrzać co? Chodź pan panie" Raz kozie śmierć siknie jak ta lala śnież- - lin nitt"i)niAi A łv"riłł'f łfc%4 Vn-- l wzdrnął się - i„riKi — „„„=- - -- r chociażby nawet takiego Cienciary Wstał słowa z ławki poszli o-b- ok siebie w kierunku niedalekiej przecznicy Zaraz za zakrętem szyld "Bar" Zatęchła marynarska knajpa Mimo południowej pory lu dzi gdyż niedaleko przy wybrzeżu stało kilka barek nieco dalej lu-grotrawl-ery "Arki" przybyłe z Morza Północnego święta do don? Rokriepkie chlopaM (Opowieść wigilijna) URSZULI flach piwa Właściciel baru wąsa ty Domeyko i jego siostrzeni-ca panna Teresa uwijała się jak w ukropLe roznosząc kufle flasz-ki i talerzyki z przekąskami Pier-wszy zauważył wchodzących z pa-nem Cienciara znał dobrze miewał z nim jakieś interesy to też powitał go kordialnym: "A moje najniższe Wła śnie stolik zamówiony czeka pro simy prosimy" Jeden stolik w kącie był wolny przecisnęli tam z Cienciara u-sie- dli — Co dla panów? — zapy-tała w przejściu panna Teresa — Wódka zakąski? — Nie — odpo-wiedział Cienciara — Dwa grzane — A do grzanego? — Tylko dwa grzane ale dobrze — Zaraz niosę Gwarno było i duszno jeszcze duszniej po rześkiej morce nad Świną Raz po raz trzaskały drzwi wejściowe i wtedy prąd świeżego powietrza rozwiewał na chwilę kłę by dymu tytoniowego przycichał gwar lecz chwilę gęstniały na nowo wyziewy kuchenne z okienka za szynkwasem i kłęby dymu pod sufitem Ciemna chmura narasta-jąca za oknem rozładowała się gradem pociemniało nagle sypki grad bębnił ostro o szyby Wymienili z Cienciara kilka zdań o tym i owym o pogodzie o dro-żyżn- ie o zarobkach Ponarzekali na to i owo Cienciara poczęstował jakimiś rzadkimi zagranicznymi pa-pierosami w czerwonym celofano-wym opakowaniu — Specjalne — mrugnął tajemniczo — Specjalne amerykańskie — Mocne były na-sycone zapachem od którego dziwacznie ćmiło w gło-wie słuch wyostrzył się a przed oczami zamigotała lekka mgiełka Bielecki rozejrzał się po mrocz-nym wnętrzu salki Pojaśniało jak-gdyb- y ale zarazem poczuł w sercu dziwny niepokój Zatrzepotało na-gle kilka razy jak nigdy dotąd Uspokoiło się po chwili lecz nie-pokój pozostał Pociągnął jeszcze łyk dymu Nie-pokój wzmagał się coś go korciło aby wstać — Czekaj — powie-dział do Cienciary wstając od sto-lika — oni za długo z tym Pójdę podgonię Wcale nie chodziło o piwo Mie- - li czas czekanie To było coś innego: poczuł nieprzepartą potrze-bę podejścia do szynkwasu Przy stoliku tuż pod szynkwasem siedzia-ło trzech Dwuch dwudziestolet-nich chłopców trzeci nieco starszy w ceratowym nie-polski- m' kaszkie-cie Wszyscy trzej mieli na szyjach czerwone szale jakie' nosili mary-narze z barek odrzańskich Bielecki zerknął na nich pod-szedł do szynkwasu — Jak tam nasze piwo panienki? — w otwarte drzwi kuchni — Zaraz zaraz — odkrzyknęła — Już się robi Chwileczkę Jeden z chłopców przy stoliku ' miał jasno-blon- d włosy Siedział w cieniu gdy Bielecki spój- - ' rżał na niego opuścił głowę Wrócił do Cienciary Niby nic '{ a przed oczami płynęła mgła serce uderzało głucho i nie- - ' równo — Cholerne te pańskie pa- - pierosy — powiedział do Ciencia- - j ry — coś w nich takiego że Pewnie jakieś świństwo } ne — Prawdziwy tytoń panie Bie-- l lecki dlatego wydają się inne J Nie jak nasze z kapustą — Ja już wolę naszą kapustę panie Cień- - ciara Żadne amerykańskie Mżawka sypnęła drobnym desz- - szego "sporciaka" nie zamienię — czykiem zasrebrzyła się drew-- kto woli panie Bielecki Mnie nianym pomoście od strony morza te amerykany smakują — A mnie plcrczkyinionsałosunpoągł łosczabpokięmgglłoęwbieejj Bine-a- npiaelonzeagnoadtpoapier—osa Wwgnipóotłpielnnieicdzo-- -- czolo schował w kieszeniach kę usiłując tym gestem stłumić a ziąb przenucał do kości narastający niepokój serca Bałtycka tej i w uszedł kro- - b się nieco ku zawrócił zbliżył A Bielecki że pan pan to dubeltowy ze się Bielecki istotnie groziła Abv P7--Ait-nUr- -ai-pan uszanowanie jakimś słodkim pan Coś piwem zawołał Właśnie Szkwał przebrzmiał oknem pojaśniało knajpie rozwidni- - Cienciara kilkanaście Bielecki spojrzał dzącego pacierzu chmurka Chmurka odegnaći błękitna domiesza- - stolikowi pod szynkwasem Wyraź nie: jasno-blon- d włosy czerwony szalik Profil twarzy — Do cholery! — powiedział — prędzej śmierci się doczekamy jak piwa — Wstał porywczo przecisnął się1 między stolika-mi w kierunku szynkwasu Już był o krok zaledwie od stolika tam-tych gdy nagle zatchnął się i sta-nął jak wryty Ten blondyn ba- - trzył nań nieruchomym smi™ A patrz pan zaraz niem bardzn nu-iTni- o n„j ta -- „„ bez sporo a świe- - zo się się Nic za na na na- - na za tego zno-wu towarzysze odwrócili się i również przyglądali się w milczeniu Bie-leckiemu Blondyn patrzył uważnie dużymi jasnymi błyszczącymi oczami Mo- że nieco zbyt błyszczącymi ale to lzaapzewpinweemz tsetgaoł nżieedoobpoikty jekgieoliskzuekf wiśniaku Bielecki urobił krok w kierunku szynkwasu Z kuchennych drzwi wyjrzał pan Domeyko — Zaraz Te- reska daje panom — powiedział — tylko kufle zmyje Taki mcii ze me nastarczyć fSźffifflSHffifraiKS-fc-- p —iłuntjji # łssłcicicsetecetsicwsssicsiswwpsistcscistcijjpj r 'wK I NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZEMa 0 EOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU 'y wszystkim Polkom i' Polakom składa Federacja Kobieł Polskich w Kanadzie Wesnhch Świąt Bożecjo Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku składa w imieniiTOrganizacji Harcerek Harcerzy Starszego Harcerstwa i Kół Przyjaciół Harcerstwa Zarząd Okręgu Związku Harcerslwa Polskiego w Kanadzie Najlepsze Życzenia Świąteczne i Noworoczne składa Stowarzyszenie Polskich Kupców Przemysłowców i Profesjonalistów w Toronio i LISOWSKA Prezes PUCEK BUCHWALD GEBSKI Sekr finansowy WŁUDYKA Si Słanislaus (Toronio) składa CZŁONKOM ŻYCZENIA WESOŁYCH ŚWIAT i NOWEGO ROKU 19G2 156 Ave Denison Zarząd Spółdzielczej Kasy Oszczędności Pożyczek Knła 9PY Mr 9(1 TnronlO POLISH Toronto — CREDIT UNI0 j składa serdeczne życzenia Świąteczne i Członkom Kasy oraz wszystkim Kombatantom- - 1 JCiaBSBi tTnr? ubezpieczajcie się Korzystajcie z pożyczek i we własnej Kasie W M MARCHLEWICZ I Wiceprezes A II Wiceprezes R H Sekretarz A F BOMBIER Skarbnik W Organizator Parish Credii Union Łimiłed WSZYSTKIM I" SYMPATYKOM SERDECZNE POMYŚLNEGO Roncesva1les 12 Av- - i w COMBATANTS' Noworocznej Oszczędzajcie (personalnych hipotecznych) Dom Kombatanta: 206 Beverley St Telefon: WA 1-7- 612 Czwartki: 730 -9- -30 Soboty: 700 800 w (Diler d n tr 5) £ggg5$?r s$ l SY r-- KS |
Tags
Comments
Post a Comment for 000420a
