000385b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
k2ef Mackiewicz 14 o
U--
Droga Donikąd
Wsrystkie praira autorskie zastrzeżone
T m' Co tam niesiesz podi
i--
Ael przuisnał szablę mo- -
MtU ed! tak Predk0- - ze Pra- -
ich s przechodzień zatrzymał
z--
ii Aiegłm chodniku i obejrzał
pier eui ujadał z Ulu Z
'
e miej bramy wychyliła się
' 4 J pizechodnia: — Złodziej
_'tea Paweł zauważył ze inny reii "szył w skos przez jez-"1-- a
mu chciał przeciąć drogę
1 ' a nriu v-- 7 lcctn pnr7vni Ul MlUICt""' " I Ł" "- -' "'I
L-iu- k vbko jak mógł — Trzy-Ł'"_- -
n "-- ] dozorca — Złodziej!
TynęL baba Paweł biegł nie ogła
dę porwany wewnętrzna panina
rPQ2e ijNle prędzej Usłyszał za
„rzeniKiA gwizd Nie wiedział te--
ul to eue mu tak bije puls w
["„aifi t 3 lr£ Muniiju iiugi juiiijiii
Skrętu w nieiwsza ulicę na pra
[4 szze-i-i- e nie bjła prawie oswie- -
krfil u lewo i biegł co sil lt U -- ! dl Jrs(-i- c lai ł_jiu- -
Ruadl w bramę pi7echoiJiiią to
ftm-Kruul-o świadomość ze zna prze- -
c 'jze rodzinne miasto i winien wie- -
Uored uciekać wymegi na uruga
iuemwonv Jakiś samochód cię- -
l lUihOLYUC idgiuam m(jm n
Ictoiił olniia go mysi ze w Kamie- -
klora mul przed sobą z najbliższej
J HllOUUWej jeai VłejLii: nu nut- -
„a Leona wshznal się do niej nie
jjony przez nikogo i poszedł scho- -
Ea trzecie piętro mycisKai leiaz
fc'c do pieisi z całej mocy aby ud- -
DKe serca i wyrównać uunecii ru-1- 1
czapkę na głowie i zadzwonił
Hon sam otworzył mu drzwi Szable
pi z ciekawością Wydobył nawet
l hm 1 złożył się nia jak do fechtun- -
Irozmcj wsadził z powiotem i rzuciw- -
Inianape chętnie zgodził się ja prze
lać Pozczł tez Pawłowi trochę pie
li Porozmawiali ze sobą poł godzi li czm I eon chciał go poczęstować!
'a ale Paweł odmówił mając na- -
fcę zastać jeszcze kogoś o tej porze w
hrm
~ 'o ]ak chces7 szkoda
Naprawdę bardzo1 jestem tobie
:-
-cznv— powiedział Paweł:
Ależ nie ma za co — A po na- -
oodal — Zresztą może i ja pójdę
U 7agramy sobie paityjko szachów
SAietni'1
pTiwwIgfy w0lim"m 1
'c=-=Kr=- 0'
iiold Poprzęcki
i
-- ftplrwc doktór
()-r—- or
prawa zastrzeżone
w-7- 7n—
mepiazam bardzo Pan jest
oMiii m'J - pta Drewnowski
r ibic ' odpowiada jowialny
Właśnie jestem
"hvni ihciał dowiedzieć się cze- -
ine ('towia panny lieny Ocie- -
"tein ie i zwierzchnikiem — mó- -
' Drewnowski czerwieni się jak
iiid di sobie snrawp z teeo
-- "zwikiw-m giubasa
esie mc a ty mliai dziej stopień
''ho-Adni- a
Marnio nanie marnio
"f3 doktor pozwoli ze się przed
tem mewnowski
fn 'i ''kurator? Bardzo mi przy-I- -
'eni Krobicki No pan to
W'i ni i i it n7ł"lrt nnplłfq In ct-ri- -
~-M-(i'-
ii bo w majaczeniach kilka
--'e iwwisko powtórzyła i zaw- -
('"i ien tego tytułu "prokiua--
pohd być lepszy numer pa-- " ji ' Teraz się pan niepokoi
r' 'i1 dle biurze z pana
"" 'h mało!
l Ko ' Nic podobnego! Zresz- - " ' rac poważnie majaczenia
t -- c'
1
A
: r+2
- uczenia gorączkowe bie-- e
bo w gorączce człowiek
e
st stan chorej?
D'isiesza noc będzie dla
3 albo tę albo w tę
Tuem
dzie ku dobremu albo
hora przeżyje dzisiejszą
3 -- padnie będzie zna- -
7 tego zwycięsko albo
e spadnie to nie można
'-i-
-zezo ży-o- ta jak dwa
'- - szpitalny zachwiał się
- nowsldego jakby sie
jakimś wiro'v-- m tań- -
"-
-k' Więc jednak może
-- ' -- iada panie prokuratc
'"'- paa ikesoiezasłoowbaorętrzpeaźwtrzy--i
smimal-- Via nsłp- -
' j _
I uo zrozumienia itmu
j~ciz cbreniu człowiekowi do
r— - spiiTi J££t WŚZE2
ii
i
Dochodziła osina weczor Na ulicv
było po dawnemu pusto i ciemno Paweł
czuł się jak człowiek któremu raptem wielki kamień spada z serca W kawiarni
było ciepło dużo ludzi Orkiestra grała
właśnie modną "Katiuszę":
"Rozkwitały jalło-ni-e i gruuusze
"Wy-chodziii- la na-bne- gi Katiuuu-sza- "
Paweł zapomniał o swm postanowie-niu
szukania znajomych "porozmawiania
rozpatrzenia się Zamiast tego zamówiw-szy
sobie filiżankę gorącej kawy zasiadł
do gry w szachy i beztrosko się w ma
zagłębił Czuł się prawie szczęśliwy Xa
lewo ich stolika opowiadał ktoś wyświe-chtana
juz anegdotę o rzodkiewce-"Wszysc- y
sa jak rzodkiewka z wierzchu
czerwoni a poskrobac okazu ie się ze
pod podem — biali" Ha ha ha' —
słyszał śmiech Paweł wygrał pierwsza
paitię Orkiestra zaintonowała marsz so-wiecki:
"JcUj zawtia wojna jesh zawtra
w pochód "
Popi zez zatłoczona kawiarnię pizeci-ska- l
się w kieiunku Pjwla lezysór nowo-powstałej
kameralnej scenki Postał
chwilkę przypatrując się grze i zaptal
Co pan teraz porabia?
— Nic
— Ja bym dla pana coś miał
— Mianowicie? — mrukną) Paweł i
loztargnieniem wpatrzony w dekę sza-chową
— Wie pan chodziłoby o to żeby
z naszych klasyków na przykład Lub
z innych autoiów wjbierać odpowiednie
ustępy i przerabiać na małe jednoaktów-ki
Oczywiście tizeba by dobierać od-powiedni
tekst to znaczy jakby to po-wiedzieć
— opail się o stolik — naj-bardziej
takie lewicowe czerwonawe
słowem odpowiadające duchowi czasu
Pan mnie lozumie?
— Rozumiem — odpowiedział nie za-stanawiając
się Paweł — ale się nie po-dejmuję
Leon pochłonięty całkowicie gia
podchwycił bezmyślnie wypowiedziane
Mowa i — jax to uywa pry szachach —
bębniąc łbem zabranego konia w błal
powtarzał machinalnie:
— Rozumiemy mistrzu lozumiemy
mistizuniu lozumiemy dobrze rozumie-m- y
szach! Ale niech nam pan teraz nie
Sytuacja Pawła istotnie lula krt- -
mhjii 9 ł m w~ w &~w m nm i #"Bi —
1?
SPRMEDLEWOŚĆ SERCE
Wszelkie autorskie
ł=tcrri-- —
7- -m w w wir-- — iii-- — iirT7iigrrriirrnniirri
i--
że
spojrzeniem
w to
'e
w
to
z
ak
:- -
łi
—
pizeszkadza
— Panie doktorze — mówi wresz-cie
Drewnowski głosem kompletnie zła-manym
— czy nie widzi pan potizeby ja-kiejś
operacji'' A może lekarstwa jakieś
ko-ztowincj-sze
niz te któie przewiduje
szpitŁłne leczenie? Nie wiem czy mnie
pan doktor lozumie ale chodzi mi o to
ze wskutek jakiegoś oszczędnego lecze-nia
— Rozumiem — przerywa doktór —
ale muszę panu powiedzieć ze dzią nie
można na ten temat nic powiedzieć Je-żeli
kiyzys przejdzie szczęśliwie to być
może iz będzie potrzebna maleńka ope-racja
w miejscu gdzie głowa jest rozbi-ta
ale w dzisiejszym stanie chorej żaden
chiiurg świata "takiej operacji nie zaryzy-kowałby
To byłoby po pi ostu zabójstwo
— Panie doktorze Ja pozwoię so-- i
bie zlozyc pewną sumę do dyspozycji
pana doktora na wypadek gdyby właśnie
potrzebna była jakaś operacja czy ko-sztowniejsze
leczenie Proszę tu jest
tmdzieści tysięcy złotych niech pan
doktór zarządzi nimi według własnego
uznania bUeby nie zaniedbać niczego!
co by chorej mogło ocalić życie no t
przywrócić zdrowie
Doktór wazy w ręku pieniądze jak-by
nie wiedział co z nimi zrobić a po
namyśle mówi znaczący""1 tonem:
— Oby nie były potrzebne!
Co pan przez to chce powiedzieć
panie doktorze?
Jutro może sie okazać że żadne
pieniądze z£dne zabiegi nie są w sta-nie
uratować chorej Ale może sie tez
okazać że le nleniądze wcale nie beda
potrzebne To --właśnie miałem na myśli
Zdaje mi sie jednak że pana prokurato-ra
pro snało tutaj coś -- więcej niż troska
o podwładna?
Drewnowski milcząc zwiesza głowę
To milczenie iest dla doktora Krobickie-- '
c0 aż nadto wn-starczaia-ca
odooflzia
ten starv medyk widział już wśród lu-dzi
probrwajscych z miasta bardzo róż- -
w kategorie interesantów Bywali przp-ce- ż
tacv którzr tylko odwagi nie mieli
zarroponowEĆ "ze więcej by dali za wy-prawie- ne
nadenta n2 Ucten świat niż
pracował ncedfr zakochany ?a ura-- r
ranie "e e- - narnzsze- - Eywsh
♦V- - t--i- nch do -z-- -'ali -t- ir-iwli ' '
e łen crv ow
t-- o bef uteT-e- '2
--pzrnf -- e w-- ''te o xi h abh
j-gtTC-je
tacy jst ten oto nlody prob:--
"ZWIĄZKOWIEC" LISTOPAD (Hoyemfcer) śrcds 18 — 1?? 5TR 7
czn3 Figura i pionek przewagi na ko-rzyść
przeciwnika
— Spróbuję jeszcze — i posunął wie-ża
Partner się zamyślił Rezyer odszedł
bez słowa
— Czego się właściwie wszyscy boja"
— spytał Paweł czekając na ruch
— Kto?
— No wszyscy mowie
— Aaa wszyscy Szach!
Beznadziejnie Paweł cofnął króla
Leon wahał się chwilę wreszcie ujął za
głowę laufra — A ty ię nie boiz?
— Ja' — odchrząknął Paweł i wzru-szył
ramionami
— No wiec Mysie ze tego samego
1 wszyscy Szach
Paweł zasłonił się pionkiem i spytał
— Gdzie ty właściwie teraz pracu-jesz?
— Nie! Nic to tobie nie pomoże
Szach! Gdzie pracuje? W biurze staty-stycznym
Robimy wykazy porównawcze
— Porównawcze? — Cofnął znowu
króla
— Porównawcze Tak Jak kiedyś było
zle a jak teraz jest dobrze A co na to
powiesz? — 1 zrobił groźny ruch wieżą
— Nic nie powiem Poddaję się
— Gramy jeszcze jedną?
— Nie — odrzekł Paweł — chcę jed-nak
pogadać z reżyserem — Wstał i pod-szedł
do stolika w końcu sali
Leon obojętnie zrzucał figurki do pu-delka
Za oknami zaczął padać pierwszy
śnieg
Tej nocy aresztowano kilka osób w
mieście
IX
Snicg padał przez cała noc a gdy
ułożył się juz wygodnie na jezdni cho-dnikach
i dachach rozparcelował się
ciasno ale solidnie na gałęziach drzew
— zaczął topnieć Ziemia nie była jeszcze
zamarznięta i nie dawała mu potrzebne-go
op?icia Dozorcy domów wyszli o świ-cie
przed kamienice i milcząc z niewy-spania
poruszali diewnianymi szuflami
pizezuwajac jeszcze nocne widziadła Po-wietrze
było zimnowilgotne jak w osty-głej
przykro łaźni powietrze było prze-ciwstawieniem
ciepłego bailogu w któ-rym
jeszcze spały dzieci jeszcze śniły
zanim jawa nie obudzi je do lepienia
kulek z mokrego śniegu Ale wtedy cho-dniki
będą już zamiecione z nieprzyje-mnym
odorem iuiomc się będzie ciepła
mgiełka ze zlewów kanalizacyjnych a
jezdnia pokryje się biudnozóltym ślu-zem
Tłko na dalekich przedmieściach
śnieg biały topniał bardzo wolno Zbu-dzone
w 1 obie rozmawiały gęsto w gałę-ziach
pojedyncze sikoiki snrawnie lu-strując
sagi drzewa opalowego wykrzy-kiwały
swe: "tin-tin!- "
Wzdłuż ulicy ciągnął po topniejącym
śniegu nadmiernie szeioki ślad opon sa-mochodowych
O świcie aies7towano
Koniada Gdy go wypiowad7ono do cze
rator po którym aż nadto wiJać co go
do szpitala przygnało
— Niech pan będzie spokojny ze zro-bimy
wszystko co należy — mówi kładąc
Diewnowskiemu rękę na ramieniu Sta-l- y
poczciwiec serdecznie współczuje in-teresantom
tego typu co piokurator i
dlatego po chwili proponuje: — Chce
pan 7ubac?c chora"' iiozmawiac pan
mą nie będzie bo nieprzytomna ale zo
hacyć ja pan mo7e
— Oc7ywiscie — ożywia się Dicwnow-sk- i
— leżeli to tylko jest możliwe
— Byle się pan cicho zachował
— Dobrze Bardo płoszę
Doktór otwiera cicho drzwi za któ-rymi
od-lan- ia się mały jednoosobowy
pokoik szpitalny
Poza białymi skrzydłami kornetu sio-sti- y
która siedzi obok łuka na tle bia-łej
nościeli widać niemal równie biała
twarzyczkę panny lrcnki Głowa obłożo-na
okładem jest zupełnie niewidoczna
zdaje sie tonąc w poduszce Tylko długie
ciemne jakże piękne nawet teraz rzęsy
lezą na policzkach twoiząc ciemniejsze
smugi
To dziwne Widok jest w gruncie
rzeczy przykry Gdy sie pomyśli że to
przecież ta sama łrenka której śpiew tak
niedawno jeszcze napełniał przestrzeń
miedzy ich oknami ta sama która z taka
powaga pełniła swoje obowiązki w kan-celarii
trzynastego wydziału — leży te-raz
jak martwa tknięta bć może jednym
z najstraszniejszych nieszczęść jakie czło-wieka
na tym łez padole dosięgnąć mo-gą
— wydaje sie to wszystko niesłycha-nie
przykre bolesne niemal tragiczne
w swej milczącej wmowie
Ale oderwać się od tego widoku pro-kurator
Drewnowski nie może nie jest
w stanie a nawet i nie chce
Mógłby tak patrzeć i patrzeć aż wresz
cie przyjdzie chwila w której Ircnka
otv orzy oczy i zobaczy fo Wtedy by sie
do niei chociaż uśmiechnął zęby ją uspo-koić
ze nie powinna ze nie ma najmniej-szego
powodu obawiać się go
— Ona rooie nazwisko -- vymówiła v
strachu — my sh z rozrzewnieniem czu-jąc
ze już nigdy nie Łedzie umiał zwró-cić
się do niej tonem urzędowym czy
takim który by mógł ja nastraszyć
On przecież nigdy nie miał żadnych
złych zamiarów on nigdy ale to nigdy
nfe chciał jej nastraszyć!
— Chodźmy — szepcze nagle doktór
— Ja juz muszę się spieszyć do domu
bo tam też na mnie czekają oacenei a
nie wolno mi tu zostawić osoby postron-nej
7 cienkim bard'o cienkim sercem pro-lural- or
Drewnowski opazcza -- n m3-lenf- ci
pokoik
WTasre zosił vv ta dotąd zz by
sie wyjaśniło czy Irenlca przez e ten
fcryzyi czy jej imzniari? org3sizri wyj
kającej przed kamienicą malej limuzyny
NKGB z największa przykrością odczuli
na zimnie czczone w żołądku zastała w
jarrue ustnej ł-li- nę i niesmak rannego '
papierosa "Najgorsze je to" — po
myślał — "ze nie mogłem się napić go-rącej
herbaty" Trzęsło nim Przesunął
palcami po szyji wyczuł krzywo po oma-cku
zawiązany krawat ale go nie po-prawił
Dwóch pijaków wracało skądcis
podtrzymując mc wzajemnie i gestyku-lując
Synek dozorcy jozbudzony niezwy-czajny- m
o tej porze ruchem usiłował
przepchnąć aie do drzwi Wyglądał Miue-szni- e
z pierzem poduszki w rozczochra-nych
blond włosach
— A ty czego?' Czego tu nie widział1"
— krzyknął nan ojciec — Poszedł spać'
— i zatrzasnął mu przed nosem drzwi
Szofer popiawil się na siedzeniu i wy-rzucił
przez okno niedopałek papieiosa
który w ciemnoMiiym poswicie zatoczył
półkole 1 upadł na śnieg żarząc się przez
czas jakiś az zgasł raptownie Anto za-buksow- alo
po wilgotnym śniegu i odje-chało
Z dała tlne światełko wyglądało
jak tlejący się przed chwilą niedopa-łek
później znikło
Dozorca ujal szuflę oparta o ścianę
1 spychał śnieg na jezdnię Dwóch pija-ków
szło wciąż ulicą a naprzeciw nich
dwie starsze kobiety w biały cłi chustecz-kach
z książkami do nabożeństwa śpie-szyły
do kościoła na jutrznię Zaczęły się kr70wac diogi ludzkie
NKWD 1 NKGR zajmowało najwięk-szy
w mieście gmach po byłych sądach
Konrad jako dawny adwokat znal w
tym gmachu na pamięć wszystkie prawie
sale korytarze biura śledczych nolaiial-n- e
sądów grodzkich okięgowych ape-lacyjnych
pokoje i ubikacje Nie by I tu
nigdy tylko o takiej porze: na przełomie
nocy i dnia Zapi owadono go do pokoju
nr 217 1 posadzono w krzepę W drzw iacli
stal zolniei? z bagnetem na kniahinie
Konrad musiał długo czekać zanim zja-wił
się slnrsy lejtenant Zajcew
Zajcew nie leineentowal klasyczne-go
typu łudi NKWD Miody o jasnych
włosach z wicheikiem na czubku głowy
z podobnym nieporadnym kosmykiem
nad coleni miał i uchy szybkie prawie
wesołe Iwaiz szczupłą a niebieskie oczy
biegały ywo pod jasnymi rzęsami
Ojciec jego Kieoktist Jegoryc był
za caratu diobnym uizędnikiem poczto-wym
w Jaioslawiu Do ruchu i ewolucyj-nego
poczuł pociąg jeszcze w gimnazjum
realnym Później l'ieoklist wstąpił do
paitii "eseiow" aiesztowany został w
toku liiOl sadzony i skazany na dwa lata
zesłania do Syberii
Popierajcie łych którzy
ogłaszają się
w "Związkowcu"
dzie zwycięsko z tej ciężkiej próby a
wreszcie cy ten wypadek nie odbije się
ujemnie na jej władzach umysłowych
Ale doktor jest dość bewględny i
swój szept popiel a gestem a nadto wy-mownym
lescze jedno spoji zenie i
— Mozc ja juz jej nie zobaczę więcej7
— świdiuje w głowie lodów ato-imn- a
myśl
Drzwi pokoiku zamykają się
Krok n kiokiem ino słysząc i nie
rozumiejąc co mówi do nieifo doktor
Kiobickl — piokurntoi Dicwnowski wy-chodzi
na koiylarz a poty ni idzie tym
samym labiryntem podwórek koiy tary
predsionkow
— No to dowidzenia panie ptoktiiu-terze- '
I niech pan będzie dolnej myśli'
— słyszy jowialny głos doktora
Ujmując na poepianie ieko doki o
in Drewnowski chciałby przelać w nie-go
całą tę silna wolę latowania choiej
tę wolę która w nim az płonic Ale juz
w pierwszej chyba sekundzie orientuje
się ze tylko bezmyślnie ściska ickę dok-tora
który ziesztą spieszy się i — z
pewnością myśli ju? o czymś innym
Śnieg syine chyba jeszcze gęściej a
wiatr dmie na pewno mocniej
Ale prokurator Diewnowski niemal
nie czuje tego zimna któro wdziera się
przez każdą spaię ubrania aż do skóry
Zrobił co mógł co tylko uważał za wska
zane i właściwe — powinien by spokoj-nie
oczekiwać następnego dnia 'Jon
jdzifn pmnitsie wyjaśnienie sytuacji
łtora
— Mo uszanowanie panu prokur:-torcwi- :
— słyszy nagle za sobą jakiś głos
— Debry wieczór panu — odpo-wiada
niezdecydowanym tonem nie po-znając
zupełnie osobnika któiy go za-czepił
— Pan prokurator moe wraca ze
szpitala?
— Tak jest A dlaczogo pana to in-teiesu- je?
I dopiero teraz nrokurator Drewnow-ski
poznaje tego osobnika Tak! To jest
agent Goworka — Sobiński
— A bo kazał mi szef dowiedzifć
się o zdrowie toj Ocieskiej Pan prokura-tor
pewnie w tej samej sprawie był w
szpitalu?
Drewnowski czuje ie chodnik ugina
mu się pod stopami
Dhczego Goworka interesuje stan!
zdrowi2 Irenki' Co w tym jest? i
A wyczuwając że agent nie j-- st spe-- 1 cjalnie małomówny Drewnowski rzuc2 '
krótio:
' — Jet nieprzytomna Niech mc pan
me faveuje bo i tak pana me dopuszcza
-- - i "o d'kor mowKifd1 e spo-dtew- a
ze ona wdrawieje'
— Nicpredio Dlsczf-g- o to pana inte-resuje''
ADWOKACI I NOTARIUSZE
E H ŁUCK BA U H
(ŁUKOWSKI)
I R H SMELA BA LLB
POLSCY ADWOKACI
Wtpolnic) firmy duokcMJ
BUney Paitcrnik Łuck Ł SmtU
57 BLOOR ST W t6c Ba WA 4 9755
pri}jmuj$ loc:crarai za telefonlci-t-- m porozumieniem 1 S
G HEIFETZ BA
ADWOKAT
S HEIFETZ
NOTARIUSZ
5$ Wellington Śt W Tsronlo Onł
EM 6 6451 l norami WA )-- 5
I fi
JAN L Z GÓRA
ADWOKA! — OBROŃCA
NOTARIUSZ
Tel Huira LE S-12- U Mirszk AT 94445
1479 Oueen St W — Toronto
I S
GEORGE BEN BA
ADWOKAT I NOTARIUSZ
Ahiwl po polsku
1147 Dundat St W Toronto
Tel LE 4-84-
31 I LE 4 8432
i s
Ul BIELSKI ha h n
ADWOKAT I NOTARIUSZ
I"r'J J 1 rudili milo Sull 4iH iuuiii (r 1 1 inj ni!:
11 Adelaido St Weif
(przy Vomii- - si )
Toronto — EM 2-12-
51 Vnc7orami zi uprzednim
lelefoiiiczii) m poi ouininiicni
2 w
OKULIŚCI
Okulistka
Br BUKOWSKA BEJNAR OD
274 Ronccwalles Ave
ipuy dioffto)
Tel LE 2-54-
93 Roiliiny vnh nlli-iiiii- i l m
riiiiu ilu II ulu w Hihul) n lll
ln i MllT
VłW
ty
BÓLOWI W KRZYŻACH
można zapobiec
llńl w lr7)K'i(li ivMo J-- it mwo-douaii- y neikl preoistpnijliii pdrlannljić iiiiiioikitimln(lMi )
n-idm-liir
slnji' -- i okrcuaini6liwiilc I Uvilcd1y1 riuLipAnnulc i?wmiian'ouietkmppl(iipMriuiJilnkiyllnjklbiuiuiiilnliJli'vłiI uulkliJrii)dłdtiil'dułpboirKupluiwlninocihiry
1'llls) riKtilkl Ie ir)uiiii'ajq Moi rnalno fiiiilrjoiiiiwunit th-i- i k SCiw cus pntłujiili- - jlv Jih'J llh' tle leilcj spali li-pl- cj aupairili- - slv u plewilipimUuHidkdll
(lłudil'1 Kldmy 1'lllsi JuJ li-r- ai
n
iiuiiiacciiu
ji
li l _ TAK WAM
MF 0r
Dr
LEKARZ DENTYSTA
(drujl dom ud Koncesialle
?j uprzednim telefo-nicznym
Telefon LE M2SC
129 Grtnadiłr Rd
S
Dr LUCYK
DENTYSTA
2092 Dundał St W Toronto
Tel RO 9-46-
82 I W
Dr E
DENTYSTA
Godziny: 10-- 12 i 2—8
Balhurst St — 4-65-
15
2 W
Toronto 618-- A St Wołt
Dr S D
LEKARZ DENTYSTA
CHIRURG — STOMATOLOG
S pec i Aliit a thorób my uttn
A Surri-iiii- s' llulldlng
Kancf Nu
8Ł Bloor St W — Toronto
Telefon WA 2-00-
56 I W
f NA B6L CtOWY A
I i
t
I tOLADKOWĄ i V NICDYSPOZYCJf
I ZAłYJE llHOMO
ZAŻYWAJCIt
m-£- mk przyjemny M&tŁ W SMAKU
!I2
Jan — Notary Public
POLSKIE BIURO
omoc w -- loltcc — Kpnoiwnl'KuklityrnI dmihuucjiliilokuipin'uiIilUy ttilhiiijjjiiaojnj ujtIkm(oiwinefh Tuwt
Onł Oueon Tel EM 8-54-
41 ii w
55 Wellington West — Toronto — Tel EM 6-44- 51
S HEIFETZ NOTARY PUBLIC
Załatwiamy sprawnio i solidnie: Sprowadzanie krew ruch z Pohkl
na stałe wijU' — Wizy d'j 1'olsH URSwAarannatowstaanłen lputnewłl-i-zte —maSłiprrMawwyj mpra1zJen1zl0kzodiwsnloifpwc—y kWI riayjjuapzdraawkdtyyo f piunedy i pacvi k do Polski i Ukrainy
Tłumacrcnla notarialno wsłelkicli dokumentów
IJzpłaitia informacja listownie osobiśne i tf lefonicznle
POLSKI PROGRAM RADIOWY
Nitdiiela Stacja Fata
9—10 rano C KT B 420
2? Humbercreit Elvd RO 9 917S (wleci)
"Zwiikow?ec" LE 1-2-
491
SAI-OJ- H NAJBARnZMJ ZliLlZOSH
nu i(ł KinilK SMA-KOWAŁY
W KliAJU RODZINNYM
m f
Cola - Ale - - Soda
BEZPŁATNA DOSTAVA
na bankieiy i Inne ck3?jf
W TORONTO
TEILTONUJCIE
DENTYŚCI
Władysława
SADAUSKAS
Przyjmuje
porozumloniera
M
WACHNA
386 EM
BRIGEL
IMisililaiis'
lutlu 27U
'V7YnKĄ U-S-M
jĘfhr
Sbromo
WSEUZER
Alcxandrowfici
INFORMACYJNE
DOMINION TRAVEL OFFICE
lub
darowiny pełnomoenktua
"SYRENA"
lub jwj LH
Głnger Orange Cream
WAInut
W 1-2-
151
w dnie powszednie
godz 7 wiecz
Na dostarcŁimy towaru do prywatnych domów
MW
aB
do
tw
m
i&£n
ś
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, November 18, 1959 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1959-11-18 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000359 |
Description
| Title | 000385b |
| OCR text | k2ef Mackiewicz 14 o U-- Droga Donikąd Wsrystkie praira autorskie zastrzeżone T m' Co tam niesiesz podi i-- Ael przuisnał szablę mo- - MtU ed! tak Predk0- - ze Pra- - ich s przechodzień zatrzymał z-- ii Aiegłm chodniku i obejrzał pier eui ujadał z Ulu Z ' e miej bramy wychyliła się ' 4 J pizechodnia: — Złodziej _'tea Paweł zauważył ze inny reii "szył w skos przez jez-"1-- a mu chciał przeciąć drogę 1 ' a nriu v-- 7 lcctn pnr7vni Ul MlUICt""' " I Ł" "- -' "'I L-iu- k vbko jak mógł — Trzy-Ł'"_- - n "-- ] dozorca — Złodziej! TynęL baba Paweł biegł nie ogła dę porwany wewnętrzna panina rPQ2e ijNle prędzej Usłyszał za „rzeniKiA gwizd Nie wiedział te-- ul to eue mu tak bije puls w ["„aifi t 3 lr£ Muniiju iiugi juiiijiii Skrętu w nieiwsza ulicę na pra [4 szze-i-i- e nie bjła prawie oswie- - krfil u lewo i biegł co sil lt U -- ! dl Jrs(-i- c lai ł_jiu- - Ruadl w bramę pi7echoiJiiią to ftm-Kruul-o świadomość ze zna prze- - c 'jze rodzinne miasto i winien wie- - Uored uciekać wymegi na uruga iuemwonv Jakiś samochód cię- - l lUihOLYUC idgiuam m(jm n Ictoiił olniia go mysi ze w Kamie- - klora mul przed sobą z najbliższej J HllOUUWej jeai VłejLii: nu nut- - „a Leona wshznal się do niej nie jjony przez nikogo i poszedł scho- - Ea trzecie piętro mycisKai leiaz fc'c do pieisi z całej mocy aby ud- - DKe serca i wyrównać uunecii ru-1- 1 czapkę na głowie i zadzwonił Hon sam otworzył mu drzwi Szable pi z ciekawością Wydobył nawet l hm 1 złożył się nia jak do fechtun- - Irozmcj wsadził z powiotem i rzuciw- - Inianape chętnie zgodził się ja prze lać Pozczł tez Pawłowi trochę pie li Porozmawiali ze sobą poł godzi li czm I eon chciał go poczęstować! 'a ale Paweł odmówił mając na- - fcę zastać jeszcze kogoś o tej porze w hrm ~ 'o ]ak chces7 szkoda Naprawdę bardzo1 jestem tobie :- -cznv— powiedział Paweł: Ależ nie ma za co — A po na- - oodal — Zresztą może i ja pójdę U 7agramy sobie paityjko szachów SAietni'1 pTiwwIgfy w0lim"m 1 'c=-=Kr=- 0' iiold Poprzęcki i -- ftplrwc doktór ()-r—- or prawa zastrzeżone w-7- 7n— mepiazam bardzo Pan jest oMiii m'J - pta Drewnowski r ibic ' odpowiada jowialny Właśnie jestem "hvni ihciał dowiedzieć się cze- - ine ('towia panny lieny Ocie- - "tein ie i zwierzchnikiem — mó- - ' Drewnowski czerwieni się jak iiid di sobie snrawp z teeo -- "zwikiw-m giubasa esie mc a ty mliai dziej stopień ''ho-Adni- a Marnio nanie marnio "f3 doktor pozwoli ze się przed tem mewnowski fn 'i ''kurator? Bardzo mi przy-I- - 'eni Krobicki No pan to W'i ni i i it n7ł"lrt nnplłfq In ct-ri- - ~-M-(i'- ii bo w majaczeniach kilka --'e iwwisko powtórzyła i zaw- - ('"i ien tego tytułu "prokiua-- pohd być lepszy numer pa-- " ji ' Teraz się pan niepokoi r' 'i1 dle biurze z pana "" 'h mało! l Ko ' Nic podobnego! Zresz- - " ' rac poważnie majaczenia t -- c' 1 A : r+2 - uczenia gorączkowe bie-- e bo w gorączce człowiek e st stan chorej? D'isiesza noc będzie dla 3 albo tę albo w tę Tuem dzie ku dobremu albo hora przeżyje dzisiejszą 3 -- padnie będzie zna- - 7 tego zwycięsko albo e spadnie to nie można '-i- -zezo ży-o- ta jak dwa '- - szpitalny zachwiał się - nowsldego jakby sie jakimś wiro'v-- m tań- - "- -k' Więc jednak może -- ' -- iada panie prokuratc '"'- paa ikesoiezasłoowbaorętrzpeaźwtrzy--i smimal-- Via nsłp- - ' j _ I uo zrozumienia itmu j~ciz cbreniu człowiekowi do r— - spiiTi J££t WŚZE2 ii i Dochodziła osina weczor Na ulicv było po dawnemu pusto i ciemno Paweł czuł się jak człowiek któremu raptem wielki kamień spada z serca W kawiarni było ciepło dużo ludzi Orkiestra grała właśnie modną "Katiuszę": "Rozkwitały jalło-ni-e i gruuusze "Wy-chodziii- la na-bne- gi Katiuuu-sza- " Paweł zapomniał o swm postanowie-niu szukania znajomych "porozmawiania rozpatrzenia się Zamiast tego zamówiw-szy sobie filiżankę gorącej kawy zasiadł do gry w szachy i beztrosko się w ma zagłębił Czuł się prawie szczęśliwy Xa lewo ich stolika opowiadał ktoś wyświe-chtana juz anegdotę o rzodkiewce-"Wszysc- y sa jak rzodkiewka z wierzchu czerwoni a poskrobac okazu ie się ze pod podem — biali" Ha ha ha' — słyszał śmiech Paweł wygrał pierwsza paitię Orkiestra zaintonowała marsz so-wiecki: "JcUj zawtia wojna jesh zawtra w pochód " Popi zez zatłoczona kawiarnię pizeci-ska- l się w kieiunku Pjwla lezysór nowo-powstałej kameralnej scenki Postał chwilkę przypatrując się grze i zaptal Co pan teraz porabia? — Nic — Ja bym dla pana coś miał — Mianowicie? — mrukną) Paweł i loztargnieniem wpatrzony w dekę sza-chową — Wie pan chodziłoby o to żeby z naszych klasyków na przykład Lub z innych autoiów wjbierać odpowiednie ustępy i przerabiać na małe jednoaktów-ki Oczywiście tizeba by dobierać od-powiedni tekst to znaczy jakby to po-wiedzieć — opail się o stolik — naj-bardziej takie lewicowe czerwonawe słowem odpowiadające duchowi czasu Pan mnie lozumie? — Rozumiem — odpowiedział nie za-stanawiając się Paweł — ale się nie po-dejmuję Leon pochłonięty całkowicie gia podchwycił bezmyślnie wypowiedziane Mowa i — jax to uywa pry szachach — bębniąc łbem zabranego konia w błal powtarzał machinalnie: — Rozumiemy mistrzu lozumiemy mistizuniu lozumiemy dobrze rozumie-m- y szach! Ale niech nam pan teraz nie Sytuacja Pawła istotnie lula krt- - mhjii 9 ł m w~ w &~w m nm i #"Bi — 1? SPRMEDLEWOŚĆ SERCE Wszelkie autorskie ł=tcrri-- — 7- -m w w wir-- — iii-- — iirT7iigrrriirrnniirri i-- że spojrzeniem w to 'e w to z ak :- - łi — pizeszkadza — Panie doktorze — mówi wresz-cie Drewnowski głosem kompletnie zła-manym — czy nie widzi pan potizeby ja-kiejś operacji'' A może lekarstwa jakieś ko-ztowincj-sze niz te któie przewiduje szpitŁłne leczenie? Nie wiem czy mnie pan doktor lozumie ale chodzi mi o to ze wskutek jakiegoś oszczędnego lecze-nia — Rozumiem — przerywa doktór — ale muszę panu powiedzieć ze dzią nie można na ten temat nic powiedzieć Je-żeli kiyzys przejdzie szczęśliwie to być może iz będzie potrzebna maleńka ope-racja w miejscu gdzie głowa jest rozbi-ta ale w dzisiejszym stanie chorej żaden chiiurg świata "takiej operacji nie zaryzy-kowałby To byłoby po pi ostu zabójstwo — Panie doktorze Ja pozwoię so-- i bie zlozyc pewną sumę do dyspozycji pana doktora na wypadek gdyby właśnie potrzebna była jakaś operacja czy ko-sztowniejsze leczenie Proszę tu jest tmdzieści tysięcy złotych niech pan doktór zarządzi nimi według własnego uznania bUeby nie zaniedbać niczego! co by chorej mogło ocalić życie no t przywrócić zdrowie Doktór wazy w ręku pieniądze jak-by nie wiedział co z nimi zrobić a po namyśle mówi znaczący""1 tonem: — Oby nie były potrzebne! Co pan przez to chce powiedzieć panie doktorze? Jutro może sie okazać że żadne pieniądze z£dne zabiegi nie są w sta-nie uratować chorej Ale może sie tez okazać że le nleniądze wcale nie beda potrzebne To --właśnie miałem na myśli Zdaje mi sie jednak że pana prokurato-ra pro snało tutaj coś -- więcej niż troska o podwładna? Drewnowski milcząc zwiesza głowę To milczenie iest dla doktora Krobickie-- ' c0 aż nadto wn-starczaia-ca odooflzia ten starv medyk widział już wśród lu-dzi probrwajscych z miasta bardzo róż- - w kategorie interesantów Bywali przp-ce- ż tacv którzr tylko odwagi nie mieli zarroponowEĆ "ze więcej by dali za wy-prawie- ne nadenta n2 Ucten świat niż pracował ncedfr zakochany ?a ura-- r ranie "e e- - narnzsze- - Eywsh ♦V- - t--i- nch do -z-- -'ali -t- ir-iwli ' ' e łen crv ow t-- o bef uteT-e- '2 --pzrnf -- e w-- ''te o xi h abh j-gtTC-je tacy jst ten oto nlody prob:-- "ZWIĄZKOWIEC" LISTOPAD (Hoyemfcer) śrcds 18 — 1?? 5TR 7 czn3 Figura i pionek przewagi na ko-rzyść przeciwnika — Spróbuję jeszcze — i posunął wie-ża Partner się zamyślił Rezyer odszedł bez słowa — Czego się właściwie wszyscy boja" — spytał Paweł czekając na ruch — Kto? — No wszyscy mowie — Aaa wszyscy Szach! Beznadziejnie Paweł cofnął króla Leon wahał się chwilę wreszcie ujął za głowę laufra — A ty ię nie boiz? — Ja' — odchrząknął Paweł i wzru-szył ramionami — No wiec Mysie ze tego samego 1 wszyscy Szach Paweł zasłonił się pionkiem i spytał — Gdzie ty właściwie teraz pracu-jesz? — Nie! Nic to tobie nie pomoże Szach! Gdzie pracuje? W biurze staty-stycznym Robimy wykazy porównawcze — Porównawcze? — Cofnął znowu króla — Porównawcze Tak Jak kiedyś było zle a jak teraz jest dobrze A co na to powiesz? — 1 zrobił groźny ruch wieżą — Nic nie powiem Poddaję się — Gramy jeszcze jedną? — Nie — odrzekł Paweł — chcę jed-nak pogadać z reżyserem — Wstał i pod-szedł do stolika w końcu sali Leon obojętnie zrzucał figurki do pu-delka Za oknami zaczął padać pierwszy śnieg Tej nocy aresztowano kilka osób w mieście IX Snicg padał przez cała noc a gdy ułożył się juz wygodnie na jezdni cho-dnikach i dachach rozparcelował się ciasno ale solidnie na gałęziach drzew — zaczął topnieć Ziemia nie była jeszcze zamarznięta i nie dawała mu potrzebne-go op?icia Dozorcy domów wyszli o świ-cie przed kamienice i milcząc z niewy-spania poruszali diewnianymi szuflami pizezuwajac jeszcze nocne widziadła Po-wietrze było zimnowilgotne jak w osty-głej przykro łaźni powietrze było prze-ciwstawieniem ciepłego bailogu w któ-rym jeszcze spały dzieci jeszcze śniły zanim jawa nie obudzi je do lepienia kulek z mokrego śniegu Ale wtedy cho-dniki będą już zamiecione z nieprzyje-mnym odorem iuiomc się będzie ciepła mgiełka ze zlewów kanalizacyjnych a jezdnia pokryje się biudnozóltym ślu-zem Tłko na dalekich przedmieściach śnieg biały topniał bardzo wolno Zbu-dzone w 1 obie rozmawiały gęsto w gałę-ziach pojedyncze sikoiki snrawnie lu-strując sagi drzewa opalowego wykrzy-kiwały swe: "tin-tin!- " Wzdłuż ulicy ciągnął po topniejącym śniegu nadmiernie szeioki ślad opon sa-mochodowych O świcie aies7towano Koniada Gdy go wypiowad7ono do cze rator po którym aż nadto wiJać co go do szpitala przygnało — Niech pan będzie spokojny ze zro-bimy wszystko co należy — mówi kładąc Diewnowskiemu rękę na ramieniu Sta-l- y poczciwiec serdecznie współczuje in-teresantom tego typu co piokurator i dlatego po chwili proponuje: — Chce pan 7ubac?c chora"' iiozmawiac pan mą nie będzie bo nieprzytomna ale zo hacyć ja pan mo7e — Oc7ywiscie — ożywia się Dicwnow-sk- i — leżeli to tylko jest możliwe — Byle się pan cicho zachował — Dobrze Bardo płoszę Doktór otwiera cicho drzwi za któ-rymi od-lan- ia się mały jednoosobowy pokoik szpitalny Poza białymi skrzydłami kornetu sio-sti- y która siedzi obok łuka na tle bia-łej nościeli widać niemal równie biała twarzyczkę panny lrcnki Głowa obłożo-na okładem jest zupełnie niewidoczna zdaje sie tonąc w poduszce Tylko długie ciemne jakże piękne nawet teraz rzęsy lezą na policzkach twoiząc ciemniejsze smugi To dziwne Widok jest w gruncie rzeczy przykry Gdy sie pomyśli że to przecież ta sama łrenka której śpiew tak niedawno jeszcze napełniał przestrzeń miedzy ich oknami ta sama która z taka powaga pełniła swoje obowiązki w kan-celarii trzynastego wydziału — leży te-raz jak martwa tknięta bć może jednym z najstraszniejszych nieszczęść jakie czło-wieka na tym łez padole dosięgnąć mo-gą — wydaje sie to wszystko niesłycha-nie przykre bolesne niemal tragiczne w swej milczącej wmowie Ale oderwać się od tego widoku pro-kurator Drewnowski nie może nie jest w stanie a nawet i nie chce Mógłby tak patrzeć i patrzeć aż wresz cie przyjdzie chwila w której Ircnka otv orzy oczy i zobaczy fo Wtedy by sie do niei chociaż uśmiechnął zęby ją uspo-koić ze nie powinna ze nie ma najmniej-szego powodu obawiać się go — Ona rooie nazwisko -- vymówiła v strachu — my sh z rozrzewnieniem czu-jąc ze już nigdy nie Łedzie umiał zwró-cić się do niej tonem urzędowym czy takim który by mógł ja nastraszyć On przecież nigdy nie miał żadnych złych zamiarów on nigdy ale to nigdy nfe chciał jej nastraszyć! — Chodźmy — szepcze nagle doktór — Ja juz muszę się spieszyć do domu bo tam też na mnie czekają oacenei a nie wolno mi tu zostawić osoby postron-nej 7 cienkim bard'o cienkim sercem pro-lural- or Drewnowski opazcza -- n m3-lenf- ci pokoik WTasre zosił vv ta dotąd zz by sie wyjaśniło czy Irenlca przez e ten fcryzyi czy jej imzniari? org3sizri wyj kającej przed kamienicą malej limuzyny NKGB z największa przykrością odczuli na zimnie czczone w żołądku zastała w jarrue ustnej ł-li- nę i niesmak rannego ' papierosa "Najgorsze je to" — po myślał — "ze nie mogłem się napić go-rącej herbaty" Trzęsło nim Przesunął palcami po szyji wyczuł krzywo po oma-cku zawiązany krawat ale go nie po-prawił Dwóch pijaków wracało skądcis podtrzymując mc wzajemnie i gestyku-lując Synek dozorcy jozbudzony niezwy-czajny- m o tej porze ruchem usiłował przepchnąć aie do drzwi Wyglądał Miue-szni- e z pierzem poduszki w rozczochra-nych blond włosach — A ty czego?' Czego tu nie widział1" — krzyknął nan ojciec — Poszedł spać' — i zatrzasnął mu przed nosem drzwi Szofer popiawil się na siedzeniu i wy-rzucił przez okno niedopałek papieiosa który w ciemnoMiiym poswicie zatoczył półkole 1 upadł na śnieg żarząc się przez czas jakiś az zgasł raptownie Anto za-buksow- alo po wilgotnym śniegu i odje-chało Z dała tlne światełko wyglądało jak tlejący się przed chwilą niedopa-łek później znikło Dozorca ujal szuflę oparta o ścianę 1 spychał śnieg na jezdnię Dwóch pija-ków szło wciąż ulicą a naprzeciw nich dwie starsze kobiety w biały cłi chustecz-kach z książkami do nabożeństwa śpie-szyły do kościoła na jutrznię Zaczęły się kr70wac diogi ludzkie NKWD 1 NKGR zajmowało najwięk-szy w mieście gmach po byłych sądach Konrad jako dawny adwokat znal w tym gmachu na pamięć wszystkie prawie sale korytarze biura śledczych nolaiial-n- e sądów grodzkich okięgowych ape-lacyjnych pokoje i ubikacje Nie by I tu nigdy tylko o takiej porze: na przełomie nocy i dnia Zapi owadono go do pokoju nr 217 1 posadzono w krzepę W drzw iacli stal zolniei? z bagnetem na kniahinie Konrad musiał długo czekać zanim zja-wił się slnrsy lejtenant Zajcew Zajcew nie leineentowal klasyczne-go typu łudi NKWD Miody o jasnych włosach z wicheikiem na czubku głowy z podobnym nieporadnym kosmykiem nad coleni miał i uchy szybkie prawie wesołe Iwaiz szczupłą a niebieskie oczy biegały ywo pod jasnymi rzęsami Ojciec jego Kieoktist Jegoryc był za caratu diobnym uizędnikiem poczto-wym w Jaioslawiu Do ruchu i ewolucyj-nego poczuł pociąg jeszcze w gimnazjum realnym Później l'ieoklist wstąpił do paitii "eseiow" aiesztowany został w toku liiOl sadzony i skazany na dwa lata zesłania do Syberii Popierajcie łych którzy ogłaszają się w "Związkowcu" dzie zwycięsko z tej ciężkiej próby a wreszcie cy ten wypadek nie odbije się ujemnie na jej władzach umysłowych Ale doktor jest dość bewględny i swój szept popiel a gestem a nadto wy-mownym lescze jedno spoji zenie i — Mozc ja juz jej nie zobaczę więcej7 — świdiuje w głowie lodów ato-imn- a myśl Drzwi pokoiku zamykają się Krok n kiokiem ino słysząc i nie rozumiejąc co mówi do nieifo doktor Kiobickl — piokurntoi Dicwnowski wy-chodzi na koiylarz a poty ni idzie tym samym labiryntem podwórek koiy tary predsionkow — No to dowidzenia panie ptoktiiu-terze- ' I niech pan będzie dolnej myśli' — słyszy jowialny głos doktora Ujmując na poepianie ieko doki o in Drewnowski chciałby przelać w nie-go całą tę silna wolę latowania choiej tę wolę która w nim az płonic Ale juz w pierwszej chyba sekundzie orientuje się ze tylko bezmyślnie ściska ickę dok-tora który ziesztą spieszy się i — z pewnością myśli ju? o czymś innym Śnieg syine chyba jeszcze gęściej a wiatr dmie na pewno mocniej Ale prokurator Diewnowski niemal nie czuje tego zimna któro wdziera się przez każdą spaię ubrania aż do skóry Zrobił co mógł co tylko uważał za wska zane i właściwe — powinien by spokoj-nie oczekiwać następnego dnia 'Jon jdzifn pmnitsie wyjaśnienie sytuacji łtora — Mo uszanowanie panu prokur:-torcwi- : — słyszy nagle za sobą jakiś głos — Debry wieczór panu — odpo-wiada niezdecydowanym tonem nie po-znając zupełnie osobnika któiy go za-czepił — Pan prokurator moe wraca ze szpitala? — Tak jest A dlaczogo pana to in-teiesu- je? I dopiero teraz nrokurator Drewnow-ski poznaje tego osobnika Tak! To jest agent Goworka — Sobiński — A bo kazał mi szef dowiedzifć się o zdrowie toj Ocieskiej Pan prokura-tor pewnie w tej samej sprawie był w szpitalu? Drewnowski czuje ie chodnik ugina mu się pod stopami Dhczego Goworka interesuje stan! zdrowi2 Irenki' Co w tym jest? i A wyczuwając że agent nie j-- st spe-- 1 cjalnie małomówny Drewnowski rzuc2 ' krótio: ' — Jet nieprzytomna Niech mc pan me faveuje bo i tak pana me dopuszcza -- - i "o d'kor mowKifd1 e spo-dtew- a ze ona wdrawieje' — Nicpredio Dlsczf-g- o to pana inte-resuje'' ADWOKACI I NOTARIUSZE E H ŁUCK BA U H (ŁUKOWSKI) I R H SMELA BA LLB POLSCY ADWOKACI Wtpolnic) firmy duokcMJ BUney Paitcrnik Łuck Ł SmtU 57 BLOOR ST W t6c Ba WA 4 9755 pri}jmuj$ loc:crarai za telefonlci-t-- m porozumieniem 1 S G HEIFETZ BA ADWOKAT S HEIFETZ NOTARIUSZ 5$ Wellington Śt W Tsronlo Onł EM 6 6451 l norami WA )-- 5 I fi JAN L Z GÓRA ADWOKA! — OBROŃCA NOTARIUSZ Tel Huira LE S-12- U Mirszk AT 94445 1479 Oueen St W — Toronto I S GEORGE BEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Ahiwl po polsku 1147 Dundat St W Toronto Tel LE 4-84- 31 I LE 4 8432 i s Ul BIELSKI ha h n ADWOKAT I NOTARIUSZ I"r'J J 1 rudili milo Sull 4iH iuuiii (r 1 1 inj ni!: 11 Adelaido St Weif (przy Vomii- - si ) Toronto — EM 2-12- 51 Vnc7orami zi uprzednim lelefoiiiczii) m poi ouininiicni 2 w OKULIŚCI Okulistka Br BUKOWSKA BEJNAR OD 274 Ronccwalles Ave ipuy dioffto) Tel LE 2-54- 93 Roiliiny vnh nlli-iiiii- i l m riiiiu ilu II ulu w Hihul) n lll ln i MllT VłW ty BÓLOWI W KRZYŻACH można zapobiec llńl w lr7)K'i(li ivMo J-- it mwo-douaii- y neikl preoistpnijliii pdrlannljić iiiiiioikitimln(lMi ) n-idm-liir slnji' -- i okrcuaini6liwiilc I Uvilcd1y1 riuLipAnnulc i?wmiian'ouietkmppl(iipMriuiJilnkiyllnjklbiuiuiiilnliJli'vłiI uulkliJrii)dłdtiil'dułpboirKupluiwlninocihiry 1'llls) riKtilkl Ie ir)uiiii'ajq Moi rnalno fiiiilrjoiiiiwunit th-i- i k SCiw cus pntłujiili- - jlv Jih'J llh' tle leilcj spali li-pl- cj aupairili- - slv u plewilipimUuHidkdll (lłudil'1 Kldmy 1'lllsi JuJ li-r- ai n iiuiiiacciiu ji li l _ TAK WAM MF 0r Dr LEKARZ DENTYSTA (drujl dom ud Koncesialle ?j uprzednim telefo-nicznym Telefon LE M2SC 129 Grtnadiłr Rd S Dr LUCYK DENTYSTA 2092 Dundał St W Toronto Tel RO 9-46- 82 I W Dr E DENTYSTA Godziny: 10-- 12 i 2—8 Balhurst St — 4-65- 15 2 W Toronto 618-- A St Wołt Dr S D LEKARZ DENTYSTA CHIRURG — STOMATOLOG S pec i Aliit a thorób my uttn A Surri-iiii- s' llulldlng Kancf Nu 8Ł Bloor St W — Toronto Telefon WA 2-00- 56 I W f NA B6L CtOWY A I i t I tOLADKOWĄ i V NICDYSPOZYCJf I ZAłYJE llHOMO ZAŻYWAJCIt m-£- mk przyjemny M&tŁ W SMAKU !I2 Jan — Notary Public POLSKIE BIURO omoc w -- loltcc — Kpnoiwnl'KuklityrnI dmihuucjiliilokuipin'uiIilUy ttilhiiijjjiiaojnj ujtIkm(oiwinefh Tuwt Onł Oueon Tel EM 8-54- 41 ii w 55 Wellington West — Toronto — Tel EM 6-44- 51 S HEIFETZ NOTARY PUBLIC Załatwiamy sprawnio i solidnie: Sprowadzanie krew ruch z Pohkl na stałe wijU' — Wizy d'j 1'olsH URSwAarannatowstaanłen lputnewłl-i-zte —maSłiprrMawwyj mpra1zJen1zl0kzodiwsnloifpwc—y kWI riayjjuapzdraawkdtyyo f piunedy i pacvi k do Polski i Ukrainy Tłumacrcnla notarialno wsłelkicli dokumentów IJzpłaitia informacja listownie osobiśne i tf lefonicznle POLSKI PROGRAM RADIOWY Nitdiiela Stacja Fata 9—10 rano C KT B 420 2? Humbercreit Elvd RO 9 917S (wleci) "Zwiikow?ec" LE 1-2- 491 SAI-OJ- H NAJBARnZMJ ZliLlZOSH nu i(ł KinilK SMA-KOWAŁY W KliAJU RODZINNYM m f Cola - Ale - - Soda BEZPŁATNA DOSTAVA na bankieiy i Inne ck3?jf W TORONTO TEILTONUJCIE DENTYŚCI Władysława SADAUSKAS Przyjmuje porozumloniera M WACHNA 386 EM BRIGEL IMisililaiis' lutlu 27U 'V7YnKĄ U-S-M jĘfhr Sbromo WSEUZER Alcxandrowfici INFORMACYJNE DOMINION TRAVEL OFFICE lub darowiny pełnomoenktua "SYRENA" lub jwj LH Głnger Orange Cream WAInut W 1-2- 151 w dnie powszednie godz 7 wiecz Na dostarcŁimy towaru do prywatnych domów MW aB do tw m i&£n ś |
Tags
Comments
Post a Comment for 000385b
