000424a |
Previous | 4 of 50 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
!©r?S?S!SI?Sl rrSS3!??8Hl?8£ STR 4 "ZWIĄZKOWIEC ROŹC NAPCBZRNIR (X m0 195? r
IW
II
Życzenia Toronto
i n!'t'xir'c!rc!?!C'e'-c'ecr-z
SZCZĘŚCIA I- - RADOŚCI
Z OKAZJI ŚWIĄT
BOŻEGO NARODZENIA
I NOWEGO ROKU
' ŻYCZY WSZYSTKIM
HON JOHN YAREMKO MPP
POSEŁ PARLAMENTU ONTARIO
BELLWOODS
I MINISTER DRÓG PROWINCJI ONTARIO
p
Jmym mśm
WESOŁYCH ŚWIAT
I POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU
CAŁEJ POLONII SKŁADA
MORTON OCMP
do Parlamentu w Ottawie
MORTON A MAŁO
Barristers Solicitors
Sł W
DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI Z OKAZJI ŚWIĄT
B02EGO NARODZENIA l' NOWEGO ROKU
składa
JAŃ' ALEKSANDROWICZ
ADYISER POLISII & INTERNATIONAL
Ouccn St W
WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH W RADOSNYM
NARODZENIA NOWEGO
KLIENTELI CAŁEJ POLONII
SERDECZNE ŻYCZENIA
$ Bolesław IB
j§ Staniszewski BA
K Adwokat — Notariusz
M Obrońca
ftj? BAGWELL
? STANISZEWSKI
& Street cokói
9
¥¥¥¥
I?
9
¥
¥
z
DO
D
Poseł
and
Bloor
LAW
618A
w dzielnicy
Pnrkdale-Sunnysid- c
Roncetvalles
LE
Toronto'
G- -
Toronto B-54-
41
- fc ł
fi'CZ77Ń
DNIU BOAEGO I ROKU
SLE SWEJ I
i
372 Bav 506
Tel EM 30427
Biuro
220 Ave
Tel 2-08-
46
Ont
WlilA?
WESOŁYCH ŚWIĄT
1 POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU
CALU POLONU SKŁADA
ANDREW McKAGUE
ADWCKAT-OBRONC- A
Room Northern Ontario Buildin
££_ Tel EM 4-13-
94 vy _—
s? ¥
a?
¥
OKR
M
1067
NAPRAWDC NAJLEPSZE
ŻYCZENIA
ŚWIĄTECZNE
i
NOWOROCZNE
w Ward 5
całej Polonii
składa
Alderman Ward 5
GIYENS
229 YONGE STREET
EM 6-5-8S9
Tel 47543
— Tol EM
__„
LILł-SL'łfft?tS'la7S'lT7r!Js'r'- j3'l =i TCi T Ą Ą
LE
IN
Toronto Ontario
B!FKAnltSl"i£K&ttfEJJ%iSSfK7riRałifPMG
i?
WW
¥¥¥
¥$w
W
a¥
i¥8
¥¥
9¥
¥
¥¥¥¥
$w¥
m w s?
E
J01
¥
&
Si? I
Si?
a?
I?
er 1 &¥
%
SI
—f— ♦ II— ♦ 1 + # „ fc-- J
' 2 rt
l rt N
t-- i
?
SB laMsf:IneSss£!:
5-3Jy- y?
ADAM TOMASZEWSKI Świąteczny zajazd
(Z Kroniki Ziemi Sanockiej w XVII wieku)
Dreszcz przeizc-d- l ziemię Mroź-ny
uiatr ściął grudy poiozpinał
nad kałużami sz bki szkliwa Po-ty- m
pnszła od Karpat wieją Du-ncł- a
kurniawą zaspała docna pa-góry
puszcze wąwozy nawaliło
zasp na drogę przetartą tylko ma-ło
— wiele przez płozy i kopta
końskie
Dobrze bło już pod południe
gdy gromadka konnych dotarła do
lasu Szlachcic z Niewistki w sa-nockiej
ziemi pan Jacek Dydj li-ski
jadący na czele orszaku ro-zejrzał
się bacznie po czubach
di7ew przyjrzał się głębiom leś-nym
czyli gdzie zasieku nie widać
poczym cugle ściągnął i zwrócił
się do towarzyszy:
— Czuj-duc- h teraz waćpanowie
czuj duch
— Snadnie tu natknąć się mo-że- m
na grasantów Hultajstwo
teraz głowy coraz śmielej unosi
bezkarności pewne napadami na
kupców rozzuchwalone Uskoczyło
tu w góry łatwo — prawda jest
Podsypać tedy prochu pod panew-ki
krucice dobrze osłonić Kupa
nas nam zastąpi — nic to prze-rąbic- m
się szablami
Województwo Ruskie zawsze by-wało
widownią mordów i rozbo-jów
aleć przecie w latach trzy-dziestych
siedemnastego wieku —
kiedy to rozpoczyna się naze o-powiad- anie
— nasilenie napadów
zbójeckich doszło chyba do zeni-tu
Nie pomagały surowe dekrety
kiólewskie i hetmańskie uniwer-sały
nawołujące do bezlitosnego
tępienia zbójców Wojny tureckie
moskiewskie szwedzkie prywatne
wyprawy magnackie na Moskwę i
Wołoszę zamieszki domowe tfwał-t- y
i bezprawia szlachty specyficz-na
aura bozkarności dozwalająca
wszelkim oczajduszom haniebnych
zajazdów bijatyk dochodzenia
swych pretensji więcej "lewem"
' niż prawem długie lata trwóg ta-tarskich
— wszystko to zmieniło
zwłaszcza ziemię halicką i sanoc-ką
w Mne dzikie pola gdzie moc-niejszy
szablą l pięścią ustanawiał
swój własny porządek własną ra-'ej- ę
własne prawa Jeśli dodamy
do tego opryszków rzezimieszków
zbiegów spod ckonomskich batów
karpackich górali dzikich jeszcze
najzupełniej "beskidników" i "sa-batów"
Wołochów Tatarów Ko-zaków
pocztowych a nawet towa-rzyszy
zbiegłych spod chorągwi
tozMiiakowanych w rozboju szara-ków
szlacheckich śmiesznie okre-ślanych
w aktach grodzkich jako
"odardi et golotac" — uznać mu
simy ze żaden podróżny zapusz-czający
się w dzikie górskie drogi
nie mógł pozwolić sobie na lekce-ważenie
niebezpieczeństw' jakie
zagrażać mogły jego mieniu i ży-ciu
dosłownie na każdym zakrę-cie
drogi Nic lekceważył ich so-bie
tedy i pan Jacek chociaż i
zbytnio nie brał ich do serca
Wielu on niebezpieczeństw w
swym czterdziestoletnim życiu do-świadczył
z wielu najostatecznicj-szyc- h
tciminów się salwował By-wały
i rozgromy tak straszne ze
już tylko żelazna wytrzymałość po-dolskiego
bieguna i cięcia wiernej
szabli ratowały go z objęć śmier-ci-kojtuch- y
żołnierskiej towarzy-szki
i drużki Pacholęciem jeszcze
zaciąunął się pod znak pułkowni-ka
Lisowskiego Przeszedł kampa-nię
moskiewską kiedy to w parę
set lisowskiej jazdy poszli ścina-jąc
i paląc aż na krańce "orbis
terrarura" w podbiegunowe kraje
lodów mrozów Polarnej Zorzy
Widział waleczność bez granic i
polskie szaleństwo bez gianic i si-wą
hetmana głowę pod kopytami
Nojajcow na cccorskich polach
Potym już pod rotmistrzem Ro-gawski- m
Walentym wyniosło go
przez Śląsk Węgry całe Niemcy
ścierane przez dwie ściany ognia
— w amo jądro rzezi gwałtów w
morze najstraszniejszej bo religij-nej
nienawiści Nieprędko powró-cił
do ojczyzny i ojcowizny Porą-banego
strasmie wierny pachohk
uniósł z pobojowiska a potym z
ropiejącymi ranami wiózł ukrad-kiem
przez całe Niemcy Aż dziw
że nie zarąbali go po drodze stra-sznie
zawzięci na 'lisów czy ków"
herety cy
Substancję rodzinną zastał w
ruinie Rodziciele obumarli kiedy
wędrował światami chciwa służba
rozkradła statki — cienko zrazu
prządł pan Jacek w swojej Niewi-stc- e
A!e też i Dydyńscy nie taka
to była szlachta W bitwie wy-borni
w zwadzie gwałtowni w mi-ło- ci
gorączki w radzie roztropni
w polu robotni — mawiano o tyra
rodzie Poradził sobie tedy i były
lisów czy k Na jednej wiosce sam
gospodarować zaczął drugą koło
Leska wypuścił tenutą ł panu
Tcnuta dzierżawa
Rudawskiemu szlachcicowi dobre-mu
jak zapewniali znajomki a są-siedzi
Minęło lat kilsa Zagoiły
się rany Wróciła dawna pana Jac-kow- a
ochota dawny wigor i chęć
1 Ar 4t n?a I iinr nnpł Hłtiiin lata J Łp kU IJUjJ' fŁM-- Ł Uwq MW
wojaczki zdobył wcale grzeczne
dobyte teraz z ukrycia posłużyły
do odrestaurowania dawnej świet-ności
Przystało doń trochę daw-nych
komilitonów trochę krew-niaków
i powinowatych zawadia-kó-w
a rembajłów przednich Uro-sło
znaczenie dawnego żołnierza w
całej sanockiej ziemi Włości jego
strzegła sława wojenna kilkanaście
wiernych szabel dwa falkonety)
wpuszczone w palisady Wiedzia-ło
hultajstwo kto zacz tu żywię i
wolało gdzieindziej szukać łatwiej-szego
łupu
Pan Jacek polował zabawiał się
szklanicą w wesołej kompanii rej
wodził po sejmikach godził powa-śnion- e
strony rotmistrzował sa-nockiej
szlachcie w czasie dorocz-nych
wojewódzkich "lustracji"
Wszelako ostatniemi czasy nie-spokojna
— jako się rzekło —
krew pana jackowa zaczęła się bu-rzyć
Powodem był dzierżawca z
pod Leska Dwie wiosny minęły
j bez wieści Dwie wiosny ani jed-nego
tynfa nie przysłał pan Ru-dawski
A przecie wioska była nie-- '
ostatnia Dochody z bydła i owiec1
wełny smoły potaszów pięknych
bieszczadzkich lasów — niewątpli-- i
jwie bogaciły szkatułę niesumien-- '
npfn S7larhr!'sa Krpuki nan Ta I
I cek nie zwykł gruszek zasypiać w
i popiele Skrzyknął przyjaciół w
[ to im tylko graj Popili gęsto
przed drogą kurzyło się mocno z
podgolonych łbów kiedy pachoł-ki
oprowadzały po majdanie ko-nie
gotowe już do drogi Ruszyli
w dńesiąlkę) kofmunikiem ot i
trzeci już dzień telepią się po wer-tepach
przebijają przez zaspy
kluczą po wądołach
"Wyprawimy panu bratu Gody
— myśli trochę dziko pan Jacek
Nic spodziewają się tam nas na
same święta Staniem zajazdem
żołnierską lnbcrną po wolunlar-sk- u
a stawi szlachcic opór tedy
górze polecą łby"
Mściwe myśli nic przeszkadzają
jednak wytrawnemu żołnierzowi
obserwować bacznie trakt Droga
jest tu równiejsza śniegu znacz-nie
mniej Konic buchając kłęba-mi
pary parskają raźnie Cisza
Czasem wiatr zbudzi się górą i
strąci okiśe śniegu czasem zakwi-li
kania Bystre żołnierskie oczy
wypatrzyły na drodze liche sanie
wyładowane suszem Woźnica na
widok zbrojnych próbował sko
czyć w las Mc zdążył Morys z
jeźdźców złapał zbiega za kołnierz
i cisnął w śnieg u kopyt pana Jac-ków
ego konia Przerażony chłop
pada na kolana: "Pomiłujte jasne
wielmożne pane" Osadził się moc-niej
w siodle pan Dydyński posta-wił
na czole marsa: "Ty czyj"? Za-stracha- nc
oczy ledwie widoczne w
masie rudego aarostu biegają
po twarzach ściągnięta przeraże-niem
grdyka przełyka z wysił-kiem:
"Pana Rudawskoho" "Z
Horodcnki"
— Wieś daleko?
— Oj nc dalekoż pane
— Budo mile ze łry—
Poszli odrazu z kopyta aż syp-nęło
śniegowym pyłem Chłop pa-trzył
za nimi długo Splunął po-groził
pięścią: "Idy k' czortom"
"preklinaju" Powlókł się ku sa
niom Zgarbiony jak i jego szkapa
obojętnie czekająca swej nieweso-- j
łej doli
Zaczął się wczesny zimowy
zmierzch Kiedy droga wyniosła
ich między młodniaki zwiastują-ce
niedaleki kraj puszczy zaczął
prózyć miałki śnieg który wnet
przeszedł w zadymkę Sięgnął któ-ryś
do terlicy i dobył bukłak wi-na
Krążył chwilę od siodła do
siodła zaraz przybyło animuszu i
fantazji Wypłoszone gwarem po-szyciem
lasu śmignęły dwa szare
cienie Zastrzygły uszami niespo-kojnie
konie wnet się uspokoiły
pod szorstką pieszczota dłoni
— Nie wierzgaj sura wilk żoł-nierzowi
nie straszny
— Patrzcie wilcy ku sadybom
ciągną
— Nie dziwota i wilk dziś jag-nięciu
bratem Gody„
— Dajcie jeszcze wina bo mróz
— Nie bój się: popijem zdro-- 1
w o w gościnie
— „A nie dadzą to sami weź-nie-m
]
— Znasz: ma szarak czeladź
zbrojną zastawi się szablą
— Cie nie takich bijalim
Zaśpiewał któryś z całej piersi
aż echo poniosło się borem:
"Prynese koli bies lisowrzyld
Zaroblu sebe na czerewiki
) Frlkorety — armatki
Nie zdaj ty na lisów czy ki
Dam ja tebe na czerewiki
Ne choczu tebe wole lisaka
Z ostrohami krasnoho kozaka"
W jechali na kraj lasów Zew- -
sząd szły im na spotkania góry
Zasnute śniegami ciche zlane
już w jedno morze zmierzchają-cych
białości W dole w zaspach
w zawalonych śniegami opłotkach
migotały światła wsi Pchnął pan
Dydyński przodem pacholika z
wieścią kto jedzie Kopnęli się w
dół pędem Z wiwatami z krzy-kami
z palbą Jak w bitwie Wy-padł
przed ganek gruby szlach-cic
z rusznicą i pochodnią w dłoni
sypnęła się z obejścia służba Nie-spokojne
i wrogie spojrzenia o-mi- otły
konnych cwałem zajeżdża-jących
przed domostwo Pan Ja-cek
zsiadał powoli z konia Pod
podcieniami witał go już gospo-darz
gnący się w ukłonach mio
dopłynną mową: "Proszę w niskie
progi J W Rotmistrza Dobrodzie-ja
Raczże Wasza Miłość zaszczy
cić gość w dom Bóg w dom A
jeszcze taki gość chociaż i niespo-dziewany"
"Łże szarak niecnota" — pomy-ślał
pan Jacek Chciał już słowem
ostrem osadzić nieszczerą jak mu
się wydawało grę gospodarza gdy
niespodziewany widok za plecami
dzierżawcy kazał mu zerwać koł-pak
z głowy i zamieść śnieg cza-plą
kitą w dwornym ukłonie Z za
szerokich barów szlachcica wyj-rzała
znagła twarzyczka jejmo-ściank- i
rumiana świeża smagła
od wichrów spod wierchowiny
spod rzęs jak frondzie spojrzały
nań oczy trochę zalotne tro-chę
smutne a tak piękne że pan
Jacek w świecie bywały i ponęt
niewieścich świadomy zapomniał
przecie języka w gębie Nim się
opamiętał urocze zjawisko znik-nęło
w głębi domu a gromada to-vaysz- óv
wchodziła do wielkiej
sien z gwarem tupaniem butów
zrzucaniem szub i kożuchów pod-różny
eh
Uderzyli odrazu w kielichy
przy pijając do siebie gęsto mio-dem
i przednim mołdawskim wi-nem
Dwór był stary osiadły nie-co
węgłami w ziemię ale prze-stronny
i dobrze opatrzony od be-skidzkich
wichrów Nędzę zezer-niałyc- h
zadymionych belek po-kryto
makatkami i kobiercami Na
kolorowych zaponaeh nieco broni
wschodniej jakiej wojenny wiek
siedemnasty zasiał bez liku po do-mach
szlacheckich i bogactwo
swojskiej pożytecznej w czasie ło-wów
zajazdu nagłego napadu: łu-ków
sajdaków oszczepów spis
rohatyn tasaków nadewszystko
zaś prostych polskich szabel wy-szczerbionych
w ojczystych potrze-bach
i na kaikach panów szlach-ty
Na kominie płonęły całe polana
smolne żywiczne gorąco też wnet
zrobiło się takie że pozrzucali
wierzchnie okrycia pozostając w
samych żupanach Zaraz też służ-ba
zaczęła się kizątać koło stołu
zaścielając co sianem pod lnia-nym
obrusem wnosząc pszenne
snopy i umieszczając je po kątach
izby ustawiając talerze z cyny
srebrne pucharki i nalewki ser-wety
misternie w rogi ustawione
przy każdym nakiyciu chleb Z
boków ek z wiry darzą łączącego
główną komnatę z wnętrzem do-mu
zaczęli wychodzić domowniew
Trzęsąca się staruszka sumiaści
rezydenci spłoniona jejmościan-"fc- a
z parą -- grubych warkoczy na
odświętnej szubce Sprezentował
ją ojciec kompanii z widoczną du-ma
dygnęła gościom wdzięcznie
z uśmiechem z kręceniem wstąż-ki
od warkocza — aż zadygotało
serce pana jackowe lubością ja-kąś
dziwną i zgoła nieznaną Za-raz
też obsiedli długi stół i rząd
kozaczków zaczął obnosić potra-wy
Polewkę piwną gęsto kawałka-m- i
sera kraszoną kutię czyli psze-nicę
z miodem ryby pieczone
smażone i warzone z "jucha czar-ną"
z "juchą zieloną" z "juchą
szarą" mak słodki suszki a kon-fekt- y
Przełamali się chlebem po bo-żemu
jak wiara święta nakazuje
a tradycja stara uczy ale niedłjgo
tego było bo goście głodni byli a
zdrożeni
Przy uczcie i miodzie rozwiąza-ły
się języki Żalił się gospodarz
tjako to zwyczajnie w czas Godów
kiedy to wspomina się tych któ-rych
już nie masz z żywymi} ca
sieroctwo a opuszczenie "tej oto
sieroty jejmościanki którą mac
oducarła w czasie napadu ordy"
Opowiadał o niebezpieczeństwach
życia na takim pustkowiu o gro-(DakenMe- nie
na słr 8-rr- ej)
& i: - T~-- i i
K Ł ¥ U L C II I Q Ł I U I U II T fi t
i t!c'vittłt ii
M
a?
ii
ii
s?
8&
C- -
ty
sn
W
is'j
&?
¥
ŁS
f:'-- !i v
4
t
sjt M
£5
W
¥
V
4m Staropolskim zwyczajem składamy z serca płynące
radosnych Bożego Narodzenia
i Szczęshicego Nowego Roku
Dr J Leśniak i Dr Krużel
DENTYŚCI
St W — Tel LE 14434
Wesołych Świąt Bożeyo Narodzenia
i Szczęśliwego Nowego Roku
zczy swoim pacjentom i całej Polonii
DR L H MUELLER
LEKARZ
71 Howard Pk Ave Toronto Tel LE 6-37-
50
I? NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH SVIT I?
Sr
I
ty
&
zyucnu
śiciąt
W
Bloor
I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
życzy swoim pacjentom i całej Polonii
DR ROZALIA BASIOR
572 Bathurst St Toronto
Wesołych Świąt Bożego Narod:cnia
i Szczęśliwego Nowego Roku
swoim pacjentom i całej Polonii
DR ISHKLAR
W 1334 King St W
&
¥
a
¥¥
1208
4-53-
68
życzy
mu
Moc serdecznych życzeń
świątecznych i noworocznych
życzy swoim pacjentom 1 całej Polonii
DR ELIAS WACHNA
DENTYSTA
336 Bathurst St 4-65-
15 Res: 2-68-
72
Wesobich świąt Bożego Narothcnia
i Szczęśliwego Nowego Rokn
życzy swoim pacjentom i całej Polonii
BROGOWSKI OD
OPTOMETRIST
Godz przyjęć 10—730 soboty 10—4
420 Roncesvallos Ave 1-4-
251
Wesoły th świąt Bożego Narothcnia
i szczęśliwego Nowego Roku
życzy sivym Klientom i cale) Polonu
PARK'S DEPARTMENT STORĘ
Właśc S PARKS (Piwowarczyk)
§3 2349 Kingston — Toronto — AM 1-7-
001
Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA
I NOWEGO ROKU
najlepsze życzenia szczęścia i powodzenia zasyła
PANAMA SHOE CO
obuwia Polski specjalna zniżka
Ollocn 5ł U7 T-- _ _ nM9 ww „ — icronto —
=_ Naiierisze 7f-7Pni- 3
świąteczne
i Noworoczne
lĄ składa swym Klientom
I?
1 całej Polonii
w Toronto
John F Stróż
BA
POLSKI ADWOKAT
I OBROŃCA
PREMIER TRUST
BI'IU)1nu
19 Richmond St W
pokój 405
EM 4-74- 56
Toronto
LE
dla
łw
hpt 'xikh
ISim hi
_ J)H
ł-zt?- vwi
--2ł
ić mmk wML
A
j€-C-f-fg- 4g v2
iitt m
m
w
yy
W
y
W
81
w
w
M
Tel WA £?
U
j: wł
M
Ont &?
Tel CM RU
S
Tel
Rd Ont
Dla
G10 ieL 4-uj- io
Tel
El
i?
I?
s?
V
P
i?
M
8
1W
H
&
IMTf z a mr y
'
' B% ferZ-- '' ?
l
--a
et
KA
ci
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 19, 1959 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1959-12-19 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000368 |
Description
| Title | 000424a |
| OCR text | !©r?S?S!SI?Sl rrSS3!??8Hl?8£ STR 4 "ZWIĄZKOWIEC ROŹC NAPCBZRNIR (X m0 195? r IW II Życzenia Toronto i n!'t'xir'c!rc!?!C'e'-c'ecr-z SZCZĘŚCIA I- - RADOŚCI Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU ' ŻYCZY WSZYSTKIM HON JOHN YAREMKO MPP POSEŁ PARLAMENTU ONTARIO BELLWOODS I MINISTER DRÓG PROWINCJI ONTARIO p Jmym mśm WESOŁYCH ŚWIAT I POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU CAŁEJ POLONII SKŁADA MORTON OCMP do Parlamentu w Ottawie MORTON A MAŁO Barristers Solicitors Sł W DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI Z OKAZJI ŚWIĄT B02EGO NARODZENIA l' NOWEGO ROKU składa JAŃ' ALEKSANDROWICZ ADYISER POLISII & INTERNATIONAL Ouccn St W WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH W RADOSNYM NARODZENIA NOWEGO KLIENTELI CAŁEJ POLONII SERDECZNE ŻYCZENIA $ Bolesław IB j§ Staniszewski BA K Adwokat — Notariusz M Obrońca ftj? BAGWELL ? STANISZEWSKI & Street cokói 9 ¥¥¥¥ I? 9 ¥ ¥ z DO D Poseł and Bloor LAW 618A w dzielnicy Pnrkdale-Sunnysid- c Roncetvalles LE Toronto' G- - Toronto B-54- 41 - fc ł fi'CZ77Ń DNIU BOAEGO I ROKU SLE SWEJ I i 372 Bav 506 Tel EM 30427 Biuro 220 Ave Tel 2-08- 46 Ont WlilA? WESOŁYCH ŚWIĄT 1 POMYŚLNEGO NOWEGO ROKU CALU POLONU SKŁADA ANDREW McKAGUE ADWCKAT-OBRONC- A Room Northern Ontario Buildin ££_ Tel EM 4-13- 94 vy _— s? ¥ a? ¥ OKR M 1067 NAPRAWDC NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE i NOWOROCZNE w Ward 5 całej Polonii składa Alderman Ward 5 GIYENS 229 YONGE STREET EM 6-5-8S9 Tel 47543 — Tol EM __„ LILł-SL'łfft?tS'la7S'lT7r!Js'r'- j3'l =i TCi T Ą Ą LE IN Toronto Ontario B!FKAnltSl"i£K&ttfEJJ%iSSfK7riRałifPMG i? WW ¥¥¥ ¥$w W a¥ i¥8 ¥¥ 9¥ ¥ ¥¥¥¥ $w¥ m w s? E J01 ¥ & Si? I Si? a? I? er 1 &¥ % SI —f— ♦ II— ♦ 1 + # „ fc-- J ' 2 rt l rt N t-- i ? SB laMsf:IneSss£!: 5-3Jy- y? ADAM TOMASZEWSKI Świąteczny zajazd (Z Kroniki Ziemi Sanockiej w XVII wieku) Dreszcz przeizc-d- l ziemię Mroź-ny uiatr ściął grudy poiozpinał nad kałużami sz bki szkliwa Po-ty- m pnszła od Karpat wieją Du-ncł- a kurniawą zaspała docna pa-góry puszcze wąwozy nawaliło zasp na drogę przetartą tylko ma-ło — wiele przez płozy i kopta końskie Dobrze bło już pod południe gdy gromadka konnych dotarła do lasu Szlachcic z Niewistki w sa-nockiej ziemi pan Jacek Dydj li-ski jadący na czele orszaku ro-zejrzał się bacznie po czubach di7ew przyjrzał się głębiom leś-nym czyli gdzie zasieku nie widać poczym cugle ściągnął i zwrócił się do towarzyszy: — Czuj-duc- h teraz waćpanowie czuj duch — Snadnie tu natknąć się mo-że- m na grasantów Hultajstwo teraz głowy coraz śmielej unosi bezkarności pewne napadami na kupców rozzuchwalone Uskoczyło tu w góry łatwo — prawda jest Podsypać tedy prochu pod panew-ki krucice dobrze osłonić Kupa nas nam zastąpi — nic to prze-rąbic- m się szablami Województwo Ruskie zawsze by-wało widownią mordów i rozbo-jów aleć przecie w latach trzy-dziestych siedemnastego wieku — kiedy to rozpoczyna się naze o-powiad- anie — nasilenie napadów zbójeckich doszło chyba do zeni-tu Nie pomagały surowe dekrety kiólewskie i hetmańskie uniwer-sały nawołujące do bezlitosnego tępienia zbójców Wojny tureckie moskiewskie szwedzkie prywatne wyprawy magnackie na Moskwę i Wołoszę zamieszki domowe tfwał-t- y i bezprawia szlachty specyficz-na aura bozkarności dozwalająca wszelkim oczajduszom haniebnych zajazdów bijatyk dochodzenia swych pretensji więcej "lewem" ' niż prawem długie lata trwóg ta-tarskich — wszystko to zmieniło zwłaszcza ziemię halicką i sanoc-ką w Mne dzikie pola gdzie moc-niejszy szablą l pięścią ustanawiał swój własny porządek własną ra-'ej- ę własne prawa Jeśli dodamy do tego opryszków rzezimieszków zbiegów spod ckonomskich batów karpackich górali dzikich jeszcze najzupełniej "beskidników" i "sa-batów" Wołochów Tatarów Ko-zaków pocztowych a nawet towa-rzyszy zbiegłych spod chorągwi tozMiiakowanych w rozboju szara-ków szlacheckich śmiesznie okre-ślanych w aktach grodzkich jako "odardi et golotac" — uznać mu simy ze żaden podróżny zapusz-czający się w dzikie górskie drogi nie mógł pozwolić sobie na lekce-ważenie niebezpieczeństw' jakie zagrażać mogły jego mieniu i ży-ciu dosłownie na każdym zakrę-cie drogi Nic lekceważył ich so-bie tedy i pan Jacek chociaż i zbytnio nie brał ich do serca Wielu on niebezpieczeństw w swym czterdziestoletnim życiu do-świadczył z wielu najostatecznicj-szyc- h tciminów się salwował By-wały i rozgromy tak straszne ze już tylko żelazna wytrzymałość po-dolskiego bieguna i cięcia wiernej szabli ratowały go z objęć śmier-ci-kojtuch- y żołnierskiej towarzy-szki i drużki Pacholęciem jeszcze zaciąunął się pod znak pułkowni-ka Lisowskiego Przeszedł kampa-nię moskiewską kiedy to w parę set lisowskiej jazdy poszli ścina-jąc i paląc aż na krańce "orbis terrarura" w podbiegunowe kraje lodów mrozów Polarnej Zorzy Widział waleczność bez granic i polskie szaleństwo bez gianic i si-wą hetmana głowę pod kopytami Nojajcow na cccorskich polach Potym już pod rotmistrzem Ro-gawski- m Walentym wyniosło go przez Śląsk Węgry całe Niemcy ścierane przez dwie ściany ognia — w amo jądro rzezi gwałtów w morze najstraszniejszej bo religij-nej nienawiści Nieprędko powró-cił do ojczyzny i ojcowizny Porą-banego strasmie wierny pachohk uniósł z pobojowiska a potym z ropiejącymi ranami wiózł ukrad-kiem przez całe Niemcy Aż dziw że nie zarąbali go po drodze stra-sznie zawzięci na 'lisów czy ków" herety cy Substancję rodzinną zastał w ruinie Rodziciele obumarli kiedy wędrował światami chciwa służba rozkradła statki — cienko zrazu prządł pan Jacek w swojej Niewi-stc- e A!e też i Dydyńscy nie taka to była szlachta W bitwie wy-borni w zwadzie gwałtowni w mi-ło- ci gorączki w radzie roztropni w polu robotni — mawiano o tyra rodzie Poradził sobie tedy i były lisów czy k Na jednej wiosce sam gospodarować zaczął drugą koło Leska wypuścił tenutą ł panu Tcnuta dzierżawa Rudawskiemu szlachcicowi dobre-mu jak zapewniali znajomki a są-siedzi Minęło lat kilsa Zagoiły się rany Wróciła dawna pana Jac-kow- a ochota dawny wigor i chęć 1 Ar 4t n?a I iinr nnpł Hłtiiin lata J Łp kU IJUjJ' fŁM-- Ł Uwq MW wojaczki zdobył wcale grzeczne dobyte teraz z ukrycia posłużyły do odrestaurowania dawnej świet-ności Przystało doń trochę daw-nych komilitonów trochę krew-niaków i powinowatych zawadia-kó-w a rembajłów przednich Uro-sło znaczenie dawnego żołnierza w całej sanockiej ziemi Włości jego strzegła sława wojenna kilkanaście wiernych szabel dwa falkonety) wpuszczone w palisady Wiedzia-ło hultajstwo kto zacz tu żywię i wolało gdzieindziej szukać łatwiej-szego łupu Pan Jacek polował zabawiał się szklanicą w wesołej kompanii rej wodził po sejmikach godził powa-śnion- e strony rotmistrzował sa-nockiej szlachcie w czasie dorocz-nych wojewódzkich "lustracji" Wszelako ostatniemi czasy nie-spokojna — jako się rzekło — krew pana jackowa zaczęła się bu-rzyć Powodem był dzierżawca z pod Leska Dwie wiosny minęły j bez wieści Dwie wiosny ani jed-nego tynfa nie przysłał pan Ru-dawski A przecie wioska była nie-- ' ostatnia Dochody z bydła i owiec1 wełny smoły potaszów pięknych bieszczadzkich lasów — niewątpli-- i jwie bogaciły szkatułę niesumien-- ' npfn S7larhr!'sa Krpuki nan Ta I I cek nie zwykł gruszek zasypiać w i popiele Skrzyknął przyjaciół w [ to im tylko graj Popili gęsto przed drogą kurzyło się mocno z podgolonych łbów kiedy pachoł-ki oprowadzały po majdanie ko-nie gotowe już do drogi Ruszyli w dńesiąlkę) kofmunikiem ot i trzeci już dzień telepią się po wer-tepach przebijają przez zaspy kluczą po wądołach "Wyprawimy panu bratu Gody — myśli trochę dziko pan Jacek Nic spodziewają się tam nas na same święta Staniem zajazdem żołnierską lnbcrną po wolunlar-sk- u a stawi szlachcic opór tedy górze polecą łby" Mściwe myśli nic przeszkadzają jednak wytrawnemu żołnierzowi obserwować bacznie trakt Droga jest tu równiejsza śniegu znacz-nie mniej Konic buchając kłęba-mi pary parskają raźnie Cisza Czasem wiatr zbudzi się górą i strąci okiśe śniegu czasem zakwi-li kania Bystre żołnierskie oczy wypatrzyły na drodze liche sanie wyładowane suszem Woźnica na widok zbrojnych próbował sko czyć w las Mc zdążył Morys z jeźdźców złapał zbiega za kołnierz i cisnął w śnieg u kopyt pana Jac-ków ego konia Przerażony chłop pada na kolana: "Pomiłujte jasne wielmożne pane" Osadził się moc-niej w siodle pan Dydyński posta-wił na czole marsa: "Ty czyj"? Za-stracha- nc oczy ledwie widoczne w masie rudego aarostu biegają po twarzach ściągnięta przeraże-niem grdyka przełyka z wysił-kiem: "Pana Rudawskoho" "Z Horodcnki" — Wieś daleko? — Oj nc dalekoż pane — Budo mile ze łry— Poszli odrazu z kopyta aż syp-nęło śniegowym pyłem Chłop pa-trzył za nimi długo Splunął po-groził pięścią: "Idy k' czortom" "preklinaju" Powlókł się ku sa niom Zgarbiony jak i jego szkapa obojętnie czekająca swej nieweso-- j łej doli Zaczął się wczesny zimowy zmierzch Kiedy droga wyniosła ich między młodniaki zwiastują-ce niedaleki kraj puszczy zaczął prózyć miałki śnieg który wnet przeszedł w zadymkę Sięgnął któ-ryś do terlicy i dobył bukłak wi-na Krążył chwilę od siodła do siodła zaraz przybyło animuszu i fantazji Wypłoszone gwarem po-szyciem lasu śmignęły dwa szare cienie Zastrzygły uszami niespo-kojnie konie wnet się uspokoiły pod szorstką pieszczota dłoni — Nie wierzgaj sura wilk żoł-nierzowi nie straszny — Patrzcie wilcy ku sadybom ciągną — Nie dziwota i wilk dziś jag-nięciu bratem Gody„ — Dajcie jeszcze wina bo mróz — Nie bój się: popijem zdro-- 1 w o w gościnie — „A nie dadzą to sami weź-nie-m ] — Znasz: ma szarak czeladź zbrojną zastawi się szablą — Cie nie takich bijalim Zaśpiewał któryś z całej piersi aż echo poniosło się borem: "Prynese koli bies lisowrzyld Zaroblu sebe na czerewiki ) Frlkorety — armatki Nie zdaj ty na lisów czy ki Dam ja tebe na czerewiki Ne choczu tebe wole lisaka Z ostrohami krasnoho kozaka" W jechali na kraj lasów Zew- - sząd szły im na spotkania góry Zasnute śniegami ciche zlane już w jedno morze zmierzchają-cych białości W dole w zaspach w zawalonych śniegami opłotkach migotały światła wsi Pchnął pan Dydyński przodem pacholika z wieścią kto jedzie Kopnęli się w dół pędem Z wiwatami z krzy-kami z palbą Jak w bitwie Wy-padł przed ganek gruby szlach-cic z rusznicą i pochodnią w dłoni sypnęła się z obejścia służba Nie-spokojne i wrogie spojrzenia o-mi- otły konnych cwałem zajeżdża-jących przed domostwo Pan Ja-cek zsiadał powoli z konia Pod podcieniami witał go już gospo-darz gnący się w ukłonach mio dopłynną mową: "Proszę w niskie progi J W Rotmistrza Dobrodzie-ja Raczże Wasza Miłość zaszczy cić gość w dom Bóg w dom A jeszcze taki gość chociaż i niespo-dziewany" "Łże szarak niecnota" — pomy-ślał pan Jacek Chciał już słowem ostrem osadzić nieszczerą jak mu się wydawało grę gospodarza gdy niespodziewany widok za plecami dzierżawcy kazał mu zerwać koł-pak z głowy i zamieść śnieg cza-plą kitą w dwornym ukłonie Z za szerokich barów szlachcica wyj-rzała znagła twarzyczka jejmo-ściank- i rumiana świeża smagła od wichrów spod wierchowiny spod rzęs jak frondzie spojrzały nań oczy trochę zalotne tro-chę smutne a tak piękne że pan Jacek w świecie bywały i ponęt niewieścich świadomy zapomniał przecie języka w gębie Nim się opamiętał urocze zjawisko znik-nęło w głębi domu a gromada to-vaysz- óv wchodziła do wielkiej sien z gwarem tupaniem butów zrzucaniem szub i kożuchów pod-różny eh Uderzyli odrazu w kielichy przy pijając do siebie gęsto mio-dem i przednim mołdawskim wi-nem Dwór był stary osiadły nie-co węgłami w ziemię ale prze-stronny i dobrze opatrzony od be-skidzkich wichrów Nędzę zezer-niałyc- h zadymionych belek po-kryto makatkami i kobiercami Na kolorowych zaponaeh nieco broni wschodniej jakiej wojenny wiek siedemnasty zasiał bez liku po do-mach szlacheckich i bogactwo swojskiej pożytecznej w czasie ło-wów zajazdu nagłego napadu: łu-ków sajdaków oszczepów spis rohatyn tasaków nadewszystko zaś prostych polskich szabel wy-szczerbionych w ojczystych potrze-bach i na kaikach panów szlach-ty Na kominie płonęły całe polana smolne żywiczne gorąco też wnet zrobiło się takie że pozrzucali wierzchnie okrycia pozostając w samych żupanach Zaraz też służ-ba zaczęła się kizątać koło stołu zaścielając co sianem pod lnia-nym obrusem wnosząc pszenne snopy i umieszczając je po kątach izby ustawiając talerze z cyny srebrne pucharki i nalewki ser-wety misternie w rogi ustawione przy każdym nakiyciu chleb Z boków ek z wiry darzą łączącego główną komnatę z wnętrzem do-mu zaczęli wychodzić domowniew Trzęsąca się staruszka sumiaści rezydenci spłoniona jejmościan-"fc- a z parą -- grubych warkoczy na odświętnej szubce Sprezentował ją ojciec kompanii z widoczną du-ma dygnęła gościom wdzięcznie z uśmiechem z kręceniem wstąż-ki od warkocza — aż zadygotało serce pana jackowe lubością ja-kąś dziwną i zgoła nieznaną Za-raz też obsiedli długi stół i rząd kozaczków zaczął obnosić potra-wy Polewkę piwną gęsto kawałka-m- i sera kraszoną kutię czyli psze-nicę z miodem ryby pieczone smażone i warzone z "jucha czar-ną" z "juchą zieloną" z "juchą szarą" mak słodki suszki a kon-fekt- y Przełamali się chlebem po bo-żemu jak wiara święta nakazuje a tradycja stara uczy ale niedłjgo tego było bo goście głodni byli a zdrożeni Przy uczcie i miodzie rozwiąza-ły się języki Żalił się gospodarz tjako to zwyczajnie w czas Godów kiedy to wspomina się tych któ-rych już nie masz z żywymi} ca sieroctwo a opuszczenie "tej oto sieroty jejmościanki którą mac oducarła w czasie napadu ordy" Opowiadał o niebezpieczeństwach życia na takim pustkowiu o gro-(DakenMe- nie na słr 8-rr- ej) & i: - T~-- i i K Ł ¥ U L C II I Q Ł I U I U II T fi t i t!c'vittłt ii M a? ii ii s? 8& C- - ty sn W is'j &? ¥ ŁS f:'-- !i v 4 t sjt M £5 W ¥ V 4m Staropolskim zwyczajem składamy z serca płynące radosnych Bożego Narodzenia i Szczęshicego Nowego Roku Dr J Leśniak i Dr Krużel DENTYŚCI St W — Tel LE 14434 Wesołych Świąt Bożeyo Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku zczy swoim pacjentom i całej Polonii DR L H MUELLER LEKARZ 71 Howard Pk Ave Toronto Tel LE 6-37- 50 I? NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WESOŁYCH SVIT I? Sr I ty & zyucnu śiciąt W Bloor I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU życzy swoim pacjentom i całej Polonii DR ROZALIA BASIOR 572 Bathurst St Toronto Wesołych Świąt Bożego Narod:cnia i Szczęśliwego Nowego Roku swoim pacjentom i całej Polonii DR ISHKLAR W 1334 King St W & ¥ a ¥¥ 1208 4-53- 68 życzy mu Moc serdecznych życzeń świątecznych i noworocznych życzy swoim pacjentom 1 całej Polonii DR ELIAS WACHNA DENTYSTA 336 Bathurst St 4-65- 15 Res: 2-68- 72 Wesobich świąt Bożego Narothcnia i Szczęśliwego Nowego Rokn życzy swoim pacjentom i całej Polonii BROGOWSKI OD OPTOMETRIST Godz przyjęć 10—730 soboty 10—4 420 Roncesvallos Ave 1-4- 251 Wesoły th świąt Bożego Narothcnia i szczęśliwego Nowego Roku życzy sivym Klientom i cale) Polonu PARK'S DEPARTMENT STORĘ Właśc S PARKS (Piwowarczyk) §3 2349 Kingston — Toronto — AM 1-7- 001 Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU najlepsze życzenia szczęścia i powodzenia zasyła PANAMA SHOE CO obuwia Polski specjalna zniżka Ollocn 5ł U7 T-- _ _ nM9 ww „ — icronto — =_ Naiierisze 7f-7Pni- 3 świąteczne i Noworoczne lĄ składa swym Klientom I? 1 całej Polonii w Toronto John F Stróż BA POLSKI ADWOKAT I OBROŃCA PREMIER TRUST BI'IU)1nu 19 Richmond St W pokój 405 EM 4-74- 56 Toronto LE dla łw hpt 'xikh ISim hi _ J)H ł-zt?- vwi --2ł ić mmk wML A j€-C-f-fg- 4g v2 iitt m m w yy W y W 81 w w M Tel WA £? U j: wł M Ont &? Tel CM RU S Tel Rd Ont Dla G10 ieL 4-uj- io Tel El i? I? s? V P i? M 8 1W H & IMTf z a mr y ' ' B% ferZ-- '' ? l --a et KA ci |
Tags
Comments
Post a Comment for 000424a
