000415b |
Previous | 3 of 64 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
i
JS
!J
w&Wm
" "it D
5 iV
' §
I 3 "J
h 4j 'v " W
'fisi-- 1 itfjW
(
ts "' ? im
i -- Sr '
y
i
ŁJt
' rBMSttv Sil' ilv
'i k"_fc i
s-K-J'
i s? '
!©fci
fisr
l
4
i
$' :
i
PffŁ- -' rPt Aalu"
¥&2:J
IŁ !tf i
8&
1
m
rlai?i
ff:
jfcfci
ff
M'j
8W7
FAi -
LK
g&gg€msg&g§&§sg@4s§&®&G&
yczenics z Toront©
iloc serdecznych życzeń
z okazji Świąt Bożego Narodzenia
i Nowego Roku
składa
Zarząd Główny Kongresu
Polonii Kanadyjskiej
Wielebnemu Duchowieństwu
Organizacjom Członkowskim K PK
i całej Polonii Kanadyjskiej
Moc serdecznych
życzeń świątecznych
i Noworocznych
składa
dla całej
Polonu
Kanadyjskiej
Sr Stanisław Haidasz M? f
Poseł do Parlamentu Federalnego yjt
I Toronto — Parkdale y
Parlamentarny Sekretarz Ministra tfś
i Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej S£
jf -- WNJNJNNssjsJssJ
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
i Szczęśliwego Nowego Rolcu- -
żjczy w imieniu Organizacji Harcerekp Harcerzy
Starszego Harcerstwa i Kół Przyjaciół
Harcerstwa
Zarząd Okręgu Związku
Harcerstwa Polskiego
w
Serdeczne życzenia Wesołych Świąt
i Szczęśliwego Nowego Roku
zasyła
f Federacja Kobiet Polskich
w Kanadzie
BLOGOSL'1U70NYCH RADOSNYCH SWIIT
BOŻEGO NARODZENIA
uuiz Szczęslncego obfitującego w Łaski Boże
NOWEGO ROKU
życzą Wici Konfratwm Wiel SS Felicjankom
oiaz Oigamzacjom polskim w Kanadzie
00 oblać! parafii
matki boskiej
1996 Davenport Rd - Toronto Ont
Ks Stan Prokop OMI Prób
Trinre±mlra °& BCH-frrlionA- r W
ti£iWB BBW jEm BIIIlIWI f"V
sy
tu
'JB
rf
Najserdeczniejsze tyczenia Wesołych Swiot Boźcso Norodicnia
oroz Szczęśliwego i Pomyślnego Nowego Roku dlo Wielebnego
Duchowieństwo Piocowek Wcterańskich Organizacji Polonij-nych
oraz diawivttliich Rodokow zaiv(o
ZARZĄD PLACÓWKI 172 SWAP
ATons Gnus komendant
Tadeusz Piotrowski I zastępca
Leon Ziółkowski II zastępca
Franciszek Kurek sekr protokołowy
Antoni Caputa sekr finansowy
Władysław Olszewik kasowy
Kazimierz Jóźwiakowski choraży
m
v
ii m
STR 3
KpQ
wieku mija od nie-szczęsnej
jesieni 1944
roku nieszczęsnej przez zbio-rową
rozpacz i nędzę ludzką
Długie kolumny ludności cy
wilnej dozorowane przez nie-mieckich
strażników opusz-czały
ruiny Warszawy dźwi-gając
w plecakach węzeł-kach
lub obdrapanych wali-zeczkach
zawieszonych na
rzemykach na szyji okruchy
skromnego dobytku urato-wanego
z płomieni lub z pod
bomb Dzień był cichy i sło-neczny
niemal za ciepły jak
na październik Błogosławio-ne
skądinąd ciepło powie-trze
i forsowny kilkunasto-kilometrowy
spacer wyczer-pywały
do reszty Po krót-kich
postojach ludzie z naj-większym
wysiłkiem stawali
na nogi
Jakże dziwnie i przeraża-jąco
exodus ten musiał wy-glądać
z lotu ptaka! Ludzie
szli długim nieprzerwanym
wężem środkiem tego co nie
gdyś było jezdnia wysypy-wali
się jak mrówki z mro-wiska
z ziejących otworów
strzępów konstrukcji które
niegdyś były domami Głowa
węża nikła wśród ogródków
działkowych by wychynąć
na wiejskiej drodze tnącej
wpoprzek zielone jeszcze łą-ki
podczas gdy ogon ciągle
zamiatał Żoliborz a zwoje
cielska wiły się przez Kra-kowskie
Przedmieście Nowy
Świat Aleje Jerozolimskie i
Marszałkowską Na peryfe-riach
wąż rozszerzał się nagle
i tracił na intensywności ko-loru
jakby zrzucał łuski —
to poszczególne postacie zka-kał- y
w bok w kierunku grzą-dek
które nieodparcie kusi-ły
czerwienią dojrzałych po-midorów
lub ostrym sma-kiem
cebuli Organizm wyja-łowiony
dwumiesięczną die-tą
polegającą wyłącznie na
kluskach kaszy i fasoli
wchłaniał wprost żarłocznie
surowizny Nie wszyscy pq-traf- ili
opanować zrozumiały
apetyt to też jakby to po-wiedział
Wiech — "rezultaty
nie dały na siebie czekać wy-stąpiły
natychmiast z ogrom-ną
gwałtownością"
Do Pruszkowa przekształ-conego
na obóz przejściowy
— jeden skok Nasz trans-port
upchany w otwartych lo-rach
dojechał o zmroku Ja-kaś
postać pomogła mi nieść
walizkę której nie miałam
siły dźwigać jakieś ręce po
dały mi chleb w kawałkach
— świeży dobrze wypieczo-ny
najsmaczniejszy chleb na
świecie Potem noc spędzona
w hangarze kolejowym na
betonie wśród tysięcy ludz-kich
mar chorych zmarznię-tych
i zrozpaczonych Herba-ta
z kotła biało odziane pa-nic
z Czerwonego Krzyża
kręcące się wśród rozlokowa-nych
na betonie grup ludzi
Wyszukiwanie kontaktów
delikatne wywiady czy i ko-mu
możnaby podsunąć łapów-kę
Krzyki dzieci rzucają-cych
się w niespokojnym
śnie gdy spadły im głowiny
z prowizorycznych poduszek
na goły beton kłótnie o każ-dy
wolny kawałek podłogi
lozpaczliwe krzyki tych któ-rzy
nagle stwierdzili ze o-sl- ali
okradzeni z resztek war-tościowego
dobytku Rano
kolejki do kotła i wycieczki
ss l
si
1
i
i
8
2
8
i
do przerażających otwartych
dołów latryn
Wrzeszcze — "Raus"! —
wszyscy wypędzeni w kierun-ku
stojących na torach pocią-gów
Przed wejściem na pe-ron
— selekcja: młodsi i
zdolni do pracy fizycznej wy
rywani brutalnie z objęć ma-tek
mężów lub żon i odsta-wiani
do oddzielnego baraku
Matka postanawia mi to-warzyszyć
"Dokąd? Co nas
czeka"? — szepczemy przy-cupnąwszy
w kącie — "Do
czegóż jesteśmy zdolne w tym
stanie wyczerpania fizyczne-go"?
Po niemal mroźnej nocy
dzień znowu ciepły i słonecz-ny
jeden ze złotej serii słyn-nej
polskiej jesieni Pod
futrem zabranym z myślą o
zimie ciało wprost raztapia
się jak kawałek lodu pod-grzewany
na fajerce nie
wielki bagaż ręczny wazy
tonny a plecak ciąży jakby
wypchany kamieniami Łzy
wraz ze strugami potu płyną
mi po twarzy — do żadnej
innej leakcji nie jestem zdol-na
Jakaś pielęgniarka Czer-wonego
Krzyża podbiega do
mnie obciera mi delikatnie
twarz chusteczką i wtyka w
rękę soczystą gruszkę: "Nic
daj się — szepcze — nie trać
nadziei"!
Pamięć rejestruje słowa
ale nie ich treść Wreszcie
drzwi do baraku się otwiera-ją
uzbrojeni żołnierze nie-mieccy
zaczynają wszystkich
kierować w stronę torów
konnej
enem bydlęcych wagonów
Nagle jakaś kobieta na
ziemię w konwulsjach Sły-chać
krzyk "Doktora dokto-ra"!
Młody lekarz z naszej
grupy zbliża się zaczyna ba-dać
lecz jednocześnie widzę
jak rozgląda się bystro wo-kół
Trwa to czy se-kundy
Przy straszliwym braku sił
dziwnie wyostrzają mi się
zmysły i oto słyszę wyraźnie
mimo że stoję o dobre kilka
kroków w tyle jak szeptem
cichym jak oddech mówi do
stojącej obok niego młodej
osoby w wysokich butach:
"Uciekaj na lewo"! Wysokie
czarne oficerki dziewczyny
nagle ożywają w szybkiej ak
cji Jak owca podążająca za
ogonem swojej poprzedniczki
rzucam się w popłochu za nią
byle nie stracić z oczu mi-gotliwych
Róg ja-kiegoś
baraku dalej ciasne
przejście zagrodzone płotem
Walizka plecak nagle tracą
swój ciężar!
Jedna myśl strzela jak
grom — gdzie matka?! Oglą-dam
się — jest! Walizki w rę-ku
płot za nami przeskoczy-łyśmy
go widać jak akrobat-k- i
Jakiś barak pełen ludzi
niewątpliwie chorzy i ranni
bo wielu leży na noszach
Młody doktór gromadzi swo-je
stadko które powiększyło
się do sześciu osób poczym
otwiera swoją torbę lekarską
i zaczyna nam szybko
opatrunki W ciągu na-stępnych
10 minut przekształ
ca wszysikicn w inwalidów
wojennych Wreszcie chwila
spokoju — ocena sytua-cji
i szans dostania się do
tiansportu "na wolność"
Pod wieczór transport —
Niemcy opróżniają barak
w#:m&M:0&x:m'mwff&
ZWIĄZKOWIEC" — BOŻE NARODZENIE (Xmas) 1969 R
który wkrótce zapełni się no-wymi
ludźmi Za butelkę
wódki która okazała się cen-niejsza
od pieniędzy otwarte
zostaje dla naszej grupy
boczne przejście na peron
"Pociąg na wolność" stoi tak
wysoko na torach że platfor-ma
otwartej lory jest mi na
poziomie rairiun Nie mamy
fiły się wciągnąć — plecak
zaczął znowu ważyć tonnę
żołnierz niemiecki przekona-ny
ze ma do czynienia z ran-nymi
podnosi nas kolejno na
lanuonach Gwizd iak odła
mek granatu przebija ciem-niejący
błękit niba i drga w
krwaw o-złoci- stej poświacie
zachodu Szum w uszach otę-pienie
w głowie Szarpnie
cie i zgrzyt — koła pociągu
zaczynają się toezje
Wśród ciasno ubitego sta-da
ludzkiego cisza komplet-na
jak gdybj każdy się bał
zwrócić na siebie uwagę czy
nieopacznym słowem zmienić
sytuację na gorszą Ciche
rozpaczne łkanie odzywa się
przez chwilę gdy pociąg po-woli
przesuwa się koło tran-sportu
młodziutkich dziew-cząt
dozorowanych przez
Niemców Dalej — noc i
koszmar niespokojnego snu
Dzięki cudem ocaiałej wa
Iizce mamy z matką "luksu-sowe"
miejsca siedzące a na-sze
futra znajdują obecnie
pełne zastosowanie Mijamy
dobrze nam znane okolice
Podkowy Leśnej i Grodziska
Pociąg idzie wolno a od cza
su od czasu zwalnia do szyb- -
Stoimy przed długim łańcu-- ' kośc! traJ' Widzi- -
pada
minuty
oficerek
nakła-dać
my jak odrywają się tu i ów
dzic ciemne plamy niby kro-ple
wylewające się poza
brzegi przepełnionego pły-nem
naczynia Ludzie skaczą
w las i nikną Czy dobrze ro-bią?
— nie mam sił myśleć
ani się o nich martwić wiem
że sama nie byłabym zdolna
do żadnego wysiłku fizyczne-go
— siedzę jak przykuta do
walizki
Wczesnym rankiem pociąg
zatrzymuje się dłużej po raz
pierwszy — Kielce Na stacji
tłumt ludzi czekających na
transporty z Warszawy przy-jazne
twarze i ręce podające
mleko świeże pieczywo i o-wo- ce
Ach smak pierwszego
jabłka! Wspomnienie nie tyl-ko
rozkoszy podniebienia ale
i skurczu serca na widok rąk
je podających W tym samym
momencie włącza się taśma
pamięci — jakieś słowa po-krzepiające
jakiś o"1"'" trzy
many w rękach któiego sma-ku
— w tamtym momencie
natężenia rozpaczy i strachu
— nie pamiętam
"Trzymaj się nie trać
nadziei" — odzywa się głos
z taśmy Olśniewa mnie na-gle
że nawet w momencie
gdy wszystko wokół wydaje
się czarne a mury więzienia
są monolitem z granitu Bog
jest zdolny znaleźć i uchylić
jakieś drzwiczki w źrebic
skalnym zakonspirowane
Wystarczy mieć wiarę —
wiarę w Niego i Jego dobroć
bez granic Tylko wówczas
stwierdzam z całą pokorą nie
moja to wiara wyczarowała
owe drzwiczki na woinosc a
chyba i dziecięca wiara mło-dej
pielęgniarki i Pruszkowa
W południc tego dnia po-ciąg
nasz zatrzymał się w
Tdrnowic gdzie wszystkich
św w
zabłysła gwiazda
Jego
ituuaKum Kraju na życzenia
OMI
sz
Tńala stacyjka
miasta za-łoi- ła
się ludzkim
Część zabrały furmanki
wiejskie aby ich rozlokować
po wsiach część bezwolnie
została co robić
dalej Nasz miły lekarz nie
opuścił swojego stadka po- trzebie i po wywiadzie mia-steczku
zabrał na znale-zioną
kwaterę Spało po-kotem
śledzie ale na
łezkach bo gospodarze odstą-pili
nam jeden ze swoich
Jwóch pokoi
Trudno
najprostsze
jedzenie jaką lozkoszą
spacer jakś
— i zieleni
Tlko ten kto bł
przez dłuż-szy
czas to odczuć
ofensywa ze Wschodu
jeszcze nie rozpoczęła i
Niemcy dalszym
trzymali wszystko garści
tej okolicy — dziwo
— bardzo względni dla war-siawiakó- w
od nie
żadnych świadczeń Cho-dziło
syreniego
grodu swobodnie jadło spa-ło
wdychało swicze powie
trze i "odkuwało się" Niektó-rzy
po miesiącach odkuli
się tak gruntownie (jak niżej
ze się zmieścić
nie mogli swoje szatki!
Po złapaniu pierwszego od-dechu
Tarnowie grupka
nasza się rozpadła: niektórzy
odnaleźli poza Warszawą ro
dziny lub przyjaciół
— jak doktór i je-go
siostra — urządzili się
Tarnowie My z matką zosta-łyśmy
zaproszone do majątku
dalekich krewnych pod Tar-nowem
Żeby nie
co najbliższa przyszłość przy-niesie
i jak swoim losem po-kierować
— byłoby nam jak
raju Przyjęto nas do dwo-ru
i całkowicie
gościnę i wyżywie-nie
Wigilia odbyła się
— z choinką świeczka-mi
i smacznym choć skrom-nym
posiłkiem Jedynie o
prezentach nikt nic myślał
bo nie wiadomo było na jak
długo musiały starczyć
skromne zasoby pieniężne
Rzeczy -- osobiste nas dwojga
ciągle się pleca
ku i niedużej walizce "Na-wet
sukienki na zmianę nic
na Święta" — powie-działa
kiedyś zawsze wrażli-wa
na wygląd matka
'Było kiedyś takie Boże Naro
dzenie ze najbardziej oczek-van- y
gość nic miał ko-szulki
i leżał nagi na sianie"
— odparłam Powiedziawszy
to raczej żartobliwie poczu-łam
nagle ścisły mię-dzy
zagro-żonym
a nami
odzianymi i niepew-nymi
jutra
patrząc na migot-liwe
dekoracje świąteczne
i od których aż
się oczach na skrzy-nie
trunków wnoszone do
domów na święta na stosy
pudełek z prezentami na wy-szukane
stroje na serie alko- -
IIUIOVłty w O 4 boko że jedynymi Świętami
Bożego Narodzenia które
miały swój właściwy sens —
było owo Boże Narodzenie
roku
Elżbieta Mordasewicz
KlRS®MiKiB8SHlS&Slfeg
Parafia Stanisława Kostki Toronto
Nad doliną betlejemską zwiastująca
narodzenie Boga Zbawiciela
Syn Boży zstąpił na aby ludzkość podnieść ku niebu
Niech łaska opromieniuje serca i dusze a zapanuje w nich
miłość pokój i szczęście
J E ks bp W Rubinowi opiekunowi emigracji Duchowieństwu
Braciom Siostrom zakonnym Parafianom Stanisława
Organizacjom Stowarzyszeniom polonijnym wszystkim
w i i emigracji najserutczmejsze _
obfitych łask i błogosławieństw z okazji Świąt
BOŻEGO NARODZENIA i NOWEGO ROKU
składają:
Ks MIECZYSŁAW WĘCKI — proboszcz
i KSIĘŻA ASYSTENCI
y fesz&c&tiwszm
wyładowano
prowincjonalnego
mrowiem
ludzi
rozmyślając
w
w
nas
się
jak
wprost wyrazić
jak smakowało
był
ucztą duchową
widok drzew tch rze-czy
pozbawiony
mozc
Choć
się
w ciągu
w
w byli o
których żą-dali
więc bractwo
paru
podpisana)
w
w
niektó-rzy
młody
w
niepewność
w
dano bezinte-resowną
trady-cyjnie
będą
mieściły w
masz
mój
nawet
związek
tym bosym nagim
Dzieciątkiem
skromnie
Dzisiaj
ulic sklepów
mzy w
vil r- -
1044
uśpioną
ziemię
i św
K
'fi
V? s
m
i oraz &
n_i_i _! Z2
n
8
¥1
ww
w
i
ssrri
Źyczenio Toronta w
Sf Z OKAZJI BOŻEGO NARODZENIA V I NOWEGO ROKU
d? ŻYCZENIA NAJWIĘKSZEGO SUKCESU
W W PRACY DOBRA POLONII KANADY &' I NARODU POLSKIEGO m ORAZ OSOBISTEGO POWODZENIA
"3 składamy
1 WIELEBNEMU DUCHOWIEŃSTWU
W ORGANIZACJOM I WSZYSTKIM RODAKOM
w Za
& Kongres Polonii Kanadviskiei ©
W " W
W
5W
W
Hi m
Mf A v?T łoł ( łp jiJśffŁjfl
1i
mW
#
Ś
W
z
DLA
Okręg Toronto
wmgmm
5
Prezes: Antoni Malatyński
Sekretarz: Stefan Mackiewicz
WESOŁYCH
BOŻEGO NARODZENIA
BEN GRY!
l DUŻO SZCZĘŚCIA
NOWYM ROKU
Członek Rady Miejskiej Toronto
23 Ravensbournc Crcsc Tcl 239-662- 8
ss&s&saaaaaassssa&s
Serdeczne życzenia świąteczne i noworoczne
składa Duchowieństwu Kongresowi Polonii Ka-nadyjskiej
Instytucjom i Organizacjom polonij-nym
bratnim Skrzydłom członkom Skrzydła i
ich rodzinom oraz'ivszystkim kolcgom-lotniko- m
Canadion Force Association ę
&y~~ZZZZJ S? f
-- fy v-''---'-~n33J3-
?vJnJ? Mi)
DYREKCJA DOMU ZWIĄZKOWEGO
CLAREMONT
składa najlepsze życzenia
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA
i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
wszystkim akcjonariuszom Domu Związkowego
członkom Grupy- - 1 ZPwK wszystkim bywalcom
sjy popierającym Dom Związkowy wszystkim
u? Uli
W4 &mA
i
wI
"iTłirHKwRiWrf
ST
m
bratnim organizacjom Związku
i całej Polonii w Kanadzie
arząd Domu Związkowego
W&ł}®WM £Lfy W£S'AA'i X''SJ T SrSX
W1 ASmt!Zr£r~r
KEN BEAR
całej wyborach
Rady Miejskiej
J?:n-:nn:7J5!5v53s5v3v53- !3
DNIU BOŻEGO
NARODZENIA
i NOWEGO ROKU
ŻYCZENIA
SKŁADA
WSZYSTKIM
SŁUCHACZOM
i POLONII
ŚWIĄT
W
I
62
SERDECZNE ŻYCZENIA
WESOŁYCH ŚWIĄT
BOŻEGO NARODZENIA
i SZCZĘŚLIWEGO
NOWEGO ROKU
zasyła wszystkim
polskim Przyjaciołom
i Sympatykom
fiJ?isi£Krl~qi
(
dziękuje Polonii za poparcie
do
W
SZCZERE
CAŁEJ
V(X%""'f"Vf ff
W YV
ŻYCZY
(w3
v
POLSKI PROGRAM RADIOWY
- "SYBEHfi"
J5XS9MCvV
w
T
w i
trjr iltry 3
?- - Łi - k u i
--'
1
w
w 2
'A
c
Ru
Wardzie
SWOIM
wm
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 16, 1969 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1969-12-16 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000765 |
Description
| Title | 000415b |
| OCR text | i JS !J w&Wm " "it D 5 iV ' § I 3 "J h 4j 'v " W 'fisi-- 1 itfjW ( ts "' ? im i -- Sr ' y i ŁJt ' rBMSttv Sil' ilv 'i k"_fc i s-K-J' i s? ' !©fci fisr l 4 i $' : i PffŁ- -' rPt Aalu" ¥&2:J IŁ !tf i 8& 1 m rlai?i ff: jfcfci ff M'j 8W7 FAi - LK g&gg€msg&g§&§sg@4s§&®&G& yczenics z Toront© iloc serdecznych życzeń z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku składa Zarząd Główny Kongresu Polonii Kanadyjskiej Wielebnemu Duchowieństwu Organizacjom Członkowskim K PK i całej Polonii Kanadyjskiej Moc serdecznych życzeń świątecznych i Noworocznych składa dla całej Polonu Kanadyjskiej Sr Stanisław Haidasz M? f Poseł do Parlamentu Federalnego yjt I Toronto — Parkdale y Parlamentarny Sekretarz Ministra tfś i Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej S£ jf -- WNJNJNNssjsJssJ Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Rolcu- - żjczy w imieniu Organizacji Harcerekp Harcerzy Starszego Harcerstwa i Kół Przyjaciół Harcerstwa Zarząd Okręgu Związku Harcerstwa Polskiego w Serdeczne życzenia Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku zasyła f Federacja Kobiet Polskich w Kanadzie BLOGOSL'1U70NYCH RADOSNYCH SWIIT BOŻEGO NARODZENIA uuiz Szczęslncego obfitującego w Łaski Boże NOWEGO ROKU życzą Wici Konfratwm Wiel SS Felicjankom oiaz Oigamzacjom polskim w Kanadzie 00 oblać! parafii matki boskiej 1996 Davenport Rd - Toronto Ont Ks Stan Prokop OMI Prób Trinre±mlra °& BCH-frrlionA- r W ti£iWB BBW jEm BIIIlIWI f"V sy tu 'JB rf Najserdeczniejsze tyczenia Wesołych Swiot Boźcso Norodicnia oroz Szczęśliwego i Pomyślnego Nowego Roku dlo Wielebnego Duchowieństwo Piocowek Wcterańskich Organizacji Polonij-nych oraz diawivttliich Rodokow zaiv(o ZARZĄD PLACÓWKI 172 SWAP ATons Gnus komendant Tadeusz Piotrowski I zastępca Leon Ziółkowski II zastępca Franciszek Kurek sekr protokołowy Antoni Caputa sekr finansowy Władysław Olszewik kasowy Kazimierz Jóźwiakowski choraży m v ii m STR 3 KpQ wieku mija od nie-szczęsnej jesieni 1944 roku nieszczęsnej przez zbio-rową rozpacz i nędzę ludzką Długie kolumny ludności cy wilnej dozorowane przez nie-mieckich strażników opusz-czały ruiny Warszawy dźwi-gając w plecakach węzeł-kach lub obdrapanych wali-zeczkach zawieszonych na rzemykach na szyji okruchy skromnego dobytku urato-wanego z płomieni lub z pod bomb Dzień był cichy i sło-neczny niemal za ciepły jak na październik Błogosławio-ne skądinąd ciepło powie-trze i forsowny kilkunasto-kilometrowy spacer wyczer-pywały do reszty Po krót-kich postojach ludzie z naj-większym wysiłkiem stawali na nogi Jakże dziwnie i przeraża-jąco exodus ten musiał wy-glądać z lotu ptaka! Ludzie szli długim nieprzerwanym wężem środkiem tego co nie gdyś było jezdnia wysypy-wali się jak mrówki z mro-wiska z ziejących otworów strzępów konstrukcji które niegdyś były domami Głowa węża nikła wśród ogródków działkowych by wychynąć na wiejskiej drodze tnącej wpoprzek zielone jeszcze łą-ki podczas gdy ogon ciągle zamiatał Żoliborz a zwoje cielska wiły się przez Kra-kowskie Przedmieście Nowy Świat Aleje Jerozolimskie i Marszałkowską Na peryfe-riach wąż rozszerzał się nagle i tracił na intensywności ko-loru jakby zrzucał łuski — to poszczególne postacie zka-kał- y w bok w kierunku grzą-dek które nieodparcie kusi-ły czerwienią dojrzałych po-midorów lub ostrym sma-kiem cebuli Organizm wyja-łowiony dwumiesięczną die-tą polegającą wyłącznie na kluskach kaszy i fasoli wchłaniał wprost żarłocznie surowizny Nie wszyscy pq-traf- ili opanować zrozumiały apetyt to też jakby to po-wiedział Wiech — "rezultaty nie dały na siebie czekać wy-stąpiły natychmiast z ogrom-ną gwałtownością" Do Pruszkowa przekształ-conego na obóz przejściowy — jeden skok Nasz trans-port upchany w otwartych lo-rach dojechał o zmroku Ja-kaś postać pomogła mi nieść walizkę której nie miałam siły dźwigać jakieś ręce po dały mi chleb w kawałkach — świeży dobrze wypieczo-ny najsmaczniejszy chleb na świecie Potem noc spędzona w hangarze kolejowym na betonie wśród tysięcy ludz-kich mar chorych zmarznię-tych i zrozpaczonych Herba-ta z kotła biało odziane pa-nic z Czerwonego Krzyża kręcące się wśród rozlokowa-nych na betonie grup ludzi Wyszukiwanie kontaktów delikatne wywiady czy i ko-mu możnaby podsunąć łapów-kę Krzyki dzieci rzucają-cych się w niespokojnym śnie gdy spadły im głowiny z prowizorycznych poduszek na goły beton kłótnie o każ-dy wolny kawałek podłogi lozpaczliwe krzyki tych któ-rzy nagle stwierdzili ze o-sl- ali okradzeni z resztek war-tościowego dobytku Rano kolejki do kotła i wycieczki ss l si 1 i i 8 2 8 i do przerażających otwartych dołów latryn Wrzeszcze — "Raus"! — wszyscy wypędzeni w kierun-ku stojących na torach pocią-gów Przed wejściem na pe-ron — selekcja: młodsi i zdolni do pracy fizycznej wy rywani brutalnie z objęć ma-tek mężów lub żon i odsta-wiani do oddzielnego baraku Matka postanawia mi to-warzyszyć "Dokąd? Co nas czeka"? — szepczemy przy-cupnąwszy w kącie — "Do czegóż jesteśmy zdolne w tym stanie wyczerpania fizyczne-go"? Po niemal mroźnej nocy dzień znowu ciepły i słonecz-ny jeden ze złotej serii słyn-nej polskiej jesieni Pod futrem zabranym z myślą o zimie ciało wprost raztapia się jak kawałek lodu pod-grzewany na fajerce nie wielki bagaż ręczny wazy tonny a plecak ciąży jakby wypchany kamieniami Łzy wraz ze strugami potu płyną mi po twarzy — do żadnej innej leakcji nie jestem zdol-na Jakaś pielęgniarka Czer-wonego Krzyża podbiega do mnie obciera mi delikatnie twarz chusteczką i wtyka w rękę soczystą gruszkę: "Nic daj się — szepcze — nie trać nadziei"! Pamięć rejestruje słowa ale nie ich treść Wreszcie drzwi do baraku się otwiera-ją uzbrojeni żołnierze nie-mieccy zaczynają wszystkich kierować w stronę torów konnej enem bydlęcych wagonów Nagle jakaś kobieta na ziemię w konwulsjach Sły-chać krzyk "Doktora dokto-ra"! Młody lekarz z naszej grupy zbliża się zaczyna ba-dać lecz jednocześnie widzę jak rozgląda się bystro wo-kół Trwa to czy se-kundy Przy straszliwym braku sił dziwnie wyostrzają mi się zmysły i oto słyszę wyraźnie mimo że stoję o dobre kilka kroków w tyle jak szeptem cichym jak oddech mówi do stojącej obok niego młodej osoby w wysokich butach: "Uciekaj na lewo"! Wysokie czarne oficerki dziewczyny nagle ożywają w szybkiej ak cji Jak owca podążająca za ogonem swojej poprzedniczki rzucam się w popłochu za nią byle nie stracić z oczu mi-gotliwych Róg ja-kiegoś baraku dalej ciasne przejście zagrodzone płotem Walizka plecak nagle tracą swój ciężar! Jedna myśl strzela jak grom — gdzie matka?! Oglą-dam się — jest! Walizki w rę-ku płot za nami przeskoczy-łyśmy go widać jak akrobat-k- i Jakiś barak pełen ludzi niewątpliwie chorzy i ranni bo wielu leży na noszach Młody doktór gromadzi swo-je stadko które powiększyło się do sześciu osób poczym otwiera swoją torbę lekarską i zaczyna nam szybko opatrunki W ciągu na-stępnych 10 minut przekształ ca wszysikicn w inwalidów wojennych Wreszcie chwila spokoju — ocena sytua-cji i szans dostania się do tiansportu "na wolność" Pod wieczór transport — Niemcy opróżniają barak w#:m&M:0&x:m'mwff& ZWIĄZKOWIEC" — BOŻE NARODZENIE (Xmas) 1969 R który wkrótce zapełni się no-wymi ludźmi Za butelkę wódki która okazała się cen-niejsza od pieniędzy otwarte zostaje dla naszej grupy boczne przejście na peron "Pociąg na wolność" stoi tak wysoko na torach że platfor-ma otwartej lory jest mi na poziomie rairiun Nie mamy fiły się wciągnąć — plecak zaczął znowu ważyć tonnę żołnierz niemiecki przekona-ny ze ma do czynienia z ran-nymi podnosi nas kolejno na lanuonach Gwizd iak odła mek granatu przebija ciem-niejący błękit niba i drga w krwaw o-złoci- stej poświacie zachodu Szum w uszach otę-pienie w głowie Szarpnie cie i zgrzyt — koła pociągu zaczynają się toezje Wśród ciasno ubitego sta-da ludzkiego cisza komplet-na jak gdybj każdy się bał zwrócić na siebie uwagę czy nieopacznym słowem zmienić sytuację na gorszą Ciche rozpaczne łkanie odzywa się przez chwilę gdy pociąg po-woli przesuwa się koło tran-sportu młodziutkich dziew-cząt dozorowanych przez Niemców Dalej — noc i koszmar niespokojnego snu Dzięki cudem ocaiałej wa Iizce mamy z matką "luksu-sowe" miejsca siedzące a na-sze futra znajdują obecnie pełne zastosowanie Mijamy dobrze nam znane okolice Podkowy Leśnej i Grodziska Pociąg idzie wolno a od cza su od czasu zwalnia do szyb- - Stoimy przed długim łańcu-- ' kośc! traJ' Widzi- - pada minuty oficerek nakła-dać my jak odrywają się tu i ów dzic ciemne plamy niby kro-ple wylewające się poza brzegi przepełnionego pły-nem naczynia Ludzie skaczą w las i nikną Czy dobrze ro-bią? — nie mam sił myśleć ani się o nich martwić wiem że sama nie byłabym zdolna do żadnego wysiłku fizyczne-go — siedzę jak przykuta do walizki Wczesnym rankiem pociąg zatrzymuje się dłużej po raz pierwszy — Kielce Na stacji tłumt ludzi czekających na transporty z Warszawy przy-jazne twarze i ręce podające mleko świeże pieczywo i o-wo- ce Ach smak pierwszego jabłka! Wspomnienie nie tyl-ko rozkoszy podniebienia ale i skurczu serca na widok rąk je podających W tym samym momencie włącza się taśma pamięci — jakieś słowa po-krzepiające jakiś o"1"'" trzy many w rękach któiego sma-ku — w tamtym momencie natężenia rozpaczy i strachu — nie pamiętam "Trzymaj się nie trać nadziei" — odzywa się głos z taśmy Olśniewa mnie na-gle że nawet w momencie gdy wszystko wokół wydaje się czarne a mury więzienia są monolitem z granitu Bog jest zdolny znaleźć i uchylić jakieś drzwiczki w źrebic skalnym zakonspirowane Wystarczy mieć wiarę — wiarę w Niego i Jego dobroć bez granic Tylko wówczas stwierdzam z całą pokorą nie moja to wiara wyczarowała owe drzwiczki na woinosc a chyba i dziecięca wiara mło-dej pielęgniarki i Pruszkowa W południc tego dnia po-ciąg nasz zatrzymał się w Tdrnowic gdzie wszystkich św w zabłysła gwiazda Jego ituuaKum Kraju na życzenia OMI sz Tńala stacyjka miasta za-łoi- ła się ludzkim Część zabrały furmanki wiejskie aby ich rozlokować po wsiach część bezwolnie została co robić dalej Nasz miły lekarz nie opuścił swojego stadka po- trzebie i po wywiadzie mia-steczku zabrał na znale-zioną kwaterę Spało po-kotem śledzie ale na łezkach bo gospodarze odstą-pili nam jeden ze swoich Jwóch pokoi Trudno najprostsze jedzenie jaką lozkoszą spacer jakś — i zieleni Tlko ten kto bł przez dłuż-szy czas to odczuć ofensywa ze Wschodu jeszcze nie rozpoczęła i Niemcy dalszym trzymali wszystko garści tej okolicy — dziwo — bardzo względni dla war-siawiakó- w od nie żadnych świadczeń Cho-dziło syreniego grodu swobodnie jadło spa-ło wdychało swicze powie trze i "odkuwało się" Niektó-rzy po miesiącach odkuli się tak gruntownie (jak niżej ze się zmieścić nie mogli swoje szatki! Po złapaniu pierwszego od-dechu Tarnowie grupka nasza się rozpadła: niektórzy odnaleźli poza Warszawą ro dziny lub przyjaciół — jak doktór i je-go siostra — urządzili się Tarnowie My z matką zosta-łyśmy zaproszone do majątku dalekich krewnych pod Tar-nowem Żeby nie co najbliższa przyszłość przy-niesie i jak swoim losem po-kierować — byłoby nam jak raju Przyjęto nas do dwo-ru i całkowicie gościnę i wyżywie-nie Wigilia odbyła się — z choinką świeczka-mi i smacznym choć skrom-nym posiłkiem Jedynie o prezentach nikt nic myślał bo nie wiadomo było na jak długo musiały starczyć skromne zasoby pieniężne Rzeczy -- osobiste nas dwojga ciągle się pleca ku i niedużej walizce "Na-wet sukienki na zmianę nic na Święta" — powie-działa kiedyś zawsze wrażli-wa na wygląd matka 'Było kiedyś takie Boże Naro dzenie ze najbardziej oczek-van- y gość nic miał ko-szulki i leżał nagi na sianie" — odparłam Powiedziawszy to raczej żartobliwie poczu-łam nagle ścisły mię-dzy zagro-żonym a nami odzianymi i niepew-nymi jutra patrząc na migot-liwe dekoracje świąteczne i od których aż się oczach na skrzy-nie trunków wnoszone do domów na święta na stosy pudełek z prezentami na wy-szukane stroje na serie alko- - IIUIOVłty w O 4 boko że jedynymi Świętami Bożego Narodzenia które miały swój właściwy sens — było owo Boże Narodzenie roku Elżbieta Mordasewicz KlRS®MiKiB8SHlS&Slfeg Parafia Stanisława Kostki Toronto Nad doliną betlejemską zwiastująca narodzenie Boga Zbawiciela Syn Boży zstąpił na aby ludzkość podnieść ku niebu Niech łaska opromieniuje serca i dusze a zapanuje w nich miłość pokój i szczęście J E ks bp W Rubinowi opiekunowi emigracji Duchowieństwu Braciom Siostrom zakonnym Parafianom Stanisława Organizacjom Stowarzyszeniom polonijnym wszystkim w i i emigracji najserutczmejsze _ obfitych łask i błogosławieństw z okazji Świąt BOŻEGO NARODZENIA i NOWEGO ROKU składają: Ks MIECZYSŁAW WĘCKI — proboszcz i KSIĘŻA ASYSTENCI y fesz&c&tiwszm wyładowano prowincjonalnego mrowiem ludzi rozmyślając w w nas się jak wprost wyrazić jak smakowało był ucztą duchową widok drzew tch rze-czy pozbawiony mozc Choć się w ciągu w w byli o których żą-dali więc bractwo paru podpisana) w w niektó-rzy młody w niepewność w dano bezinte-resowną trady-cyjnie będą mieściły w masz mój nawet związek tym bosym nagim Dzieciątkiem skromnie Dzisiaj ulic sklepów mzy w vil r- - 1044 uśpioną ziemię i św K 'fi V? s m i oraz & n_i_i _! Z2 n 8 ¥1 ww w i ssrri Źyczenio Toronta w Sf Z OKAZJI BOŻEGO NARODZENIA V I NOWEGO ROKU d? ŻYCZENIA NAJWIĘKSZEGO SUKCESU W W PRACY DOBRA POLONII KANADY &' I NARODU POLSKIEGO m ORAZ OSOBISTEGO POWODZENIA "3 składamy 1 WIELEBNEMU DUCHOWIEŃSTWU W ORGANIZACJOM I WSZYSTKIM RODAKOM w Za & Kongres Polonii Kanadviskiei © W " W W 5W W Hi m Mf A v?T łoł ( łp jiJśffŁjfl 1i mW # Ś W z DLA Okręg Toronto wmgmm 5 Prezes: Antoni Malatyński Sekretarz: Stefan Mackiewicz WESOŁYCH BOŻEGO NARODZENIA BEN GRY! l DUŻO SZCZĘŚCIA NOWYM ROKU Członek Rady Miejskiej Toronto 23 Ravensbournc Crcsc Tcl 239-662- 8 ss&s&saaaaaassssa&s Serdeczne życzenia świąteczne i noworoczne składa Duchowieństwu Kongresowi Polonii Ka-nadyjskiej Instytucjom i Organizacjom polonij-nym bratnim Skrzydłom członkom Skrzydła i ich rodzinom oraz'ivszystkim kolcgom-lotniko- m Canadion Force Association ę &y~~ZZZZJ S? f -- fy v-''---'-~n33J3- ?vJnJ? Mi) DYREKCJA DOMU ZWIĄZKOWEGO CLAREMONT składa najlepsze życzenia WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU wszystkim akcjonariuszom Domu Związkowego członkom Grupy- - 1 ZPwK wszystkim bywalcom sjy popierającym Dom Związkowy wszystkim u? Uli W4 &mA i wI "iTłirHKwRiWrf ST m bratnim organizacjom Związku i całej Polonii w Kanadzie arząd Domu Związkowego W&ł}®WM £Lfy W£S'AA'i X''SJ T SrSX W1 ASmt!Zr£r~r KEN BEAR całej wyborach Rady Miejskiej J?:n-:nn:7J5!5v53s5v3v53- !3 DNIU BOŻEGO NARODZENIA i NOWEGO ROKU ŻYCZENIA SKŁADA WSZYSTKIM SŁUCHACZOM i POLONII ŚWIĄT W I 62 SERDECZNE ŻYCZENIA WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU zasyła wszystkim polskim Przyjaciołom i Sympatykom fiJ?isi£Krl~qi ( dziękuje Polonii za poparcie do W SZCZERE CAŁEJ V(X%""'f"Vf ff W YV ŻYCZY (w3 v POLSKI PROGRAM RADIOWY - "SYBEHfi" J5XS9MCvV w T w i trjr iltry 3 ?- - Łi - k u i --' 1 w w 2 'A c Ru Wardzie SWOIM wm |
Tags
Comments
Post a Comment for 000415b
