000235a |
Previous | 4 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
ST 4 ZA SIÓDMA Na Wy prawa "za siódmą górę i za siódmą rzekę" zj-C7c- ła się przej ściem granicy Ale ze wyprawa nie "" była właiciwiew)- - prawą lecz włó- - cztgą więc i przej ście to nie należało do gatunku zalecanych w turystycznych pro-spektach czy podróżniczych książ-kach % Jeszcze nie ma siódmej — a już jest noc Nieosłonięte żarówki w i szą w ciemnościach jak lampki na choince Świetliste kule otoczone czarną watą PoJ nimi dwaj urzę-dnicy graniczni grają w karty U pasa zwisają im wielkie rewolwe-ry w futerałach wykładanych sre-brem Przy barierce drzemie żoł-nierz oparty o karabin Ma prze-pocon- y khaki mundur spadochro-niarskie buty i amerykański hełm zsunięty na nos Tłuką się wielkie ćmy Tną komary'- - Chóralnie re-chocą żaby i cykają Awhtszci W ciemnościach zaczynających się tuż za węgłem cos bulgoce po-chrapuje trzeszczy gwiżdże i sie-ka Granica meksykańska! Jeszcze trzy dni temu mogłem — jak przystało na uczciwego tu-rystę — z lotniska w stolicy Me-ksyku ponad góry dżungle i bez-droża przeskoczyć na lotnisko w stolicy Gwatemali Jeszcze dwa dni temu mogłem — znalazłszy się nj rozstajnych drogach w "Mieście Złotych Kobiet" Tehuantepek — wsiąść w wygodny autobus i pió-bowa- ć dobioci "Pan America llighway" na jej najgorszym po- - poć odcinku pogranicznym meksy-kańsko gwatemalskim Mogłem je dnym słowem rozsądnie trzymać się turystycznych szlaków Ale nie chciałem Lubię chodić wła-snymi drogami Wsiadłem więc do brudnego i golącego wagonu me-ksykańskiej kolei i Jeszcze pół godziny temu gdy po siedemnasto Rodzinnym przebi-janiu się wzdłuż Pacyfiku po przez słońcem spalony "busz" lub wilgocią dyszącą dżunglę dobrną-łem do pogianicnego Iliddglio — było jeszcze widno Na stacyjce wskazano mi tor ginący w gęstwi-nie i powiedziano że jeżeli TUTAJ nie chcę nocować to posterunek graniczny jest TAM o kilometr przyczyni dostać się doń można tylko na piechotę Mogłem więc jeszcze zostać Pizenocować Za dnia normalnie lozpoczynać włó-częgę Ale nie chciałem Każda granica jest dla mnie ma-gnesem Pociąga Kusi by ją jak najszybciej pizekroczyć Jedną drugą dziesiątą Poszedłem więc Kolejarze wzruszyli ramionami i za moimi plecami stuknęli się w czoło: "zwariowany Gtingo" Słońce zdążyło jeszcze miugnąć do mnie zza pierzastych liei palm — i nagle nie zapowiedzianie jak-by znienacka zrobio się ciemno ' Allied Travel GÓRA I ZA SIÓDMA RZEKA szlaku nowej włóczęgi C Pożegnanie Meksyku orbis] Bowiem tutaj juz ni zmierzchu ni zmroku nie ma Jest tylko DZIEŃ i NOC Granica meksykańska Dwie dre-wniane budy i bezużyteczny tor kolejowy między nimi Czekam aż strażnicy odłożą zatłuszczone karty i zainteresują się moją osobą Z ciekawością spoglądam w kierun-ku Gwatemali Od powrotu z zeszłorocznej włó-częgi po Meksyku planowałem że lnattępnm etapem poznawania kurczącego się świata — będzie właśnie owa legendarna niemal kolebka Majów i hiszpańskich Ry-cerzy Santiago (świętego Jakuba) Patrzę wnęc — i nic nie widzę Czarny mur nocy stoi tuż przed nosem i nie widdomo co za sobą kryje Gdzieś tędy w roku pańskim 1523 cim szedł a raczej przedzie-rał się przez dżunglę bowiem dróg żadnycli me było Don Pedro de Alvarado rudowłosy towarzysz Cortea szalony awanturnik i wa-leczny "hnlaigo" 7 świętą figurą Madonny Socoro na czele dwu-dziestu jezdnych trzystu pie-szych czterech aimat i pomocni-czych oddziałów krwawych Azte-ków szedł zdobywać dla króla t hiszpańskiego nową prowincję Gdzieś tutaj zapewne w tej po-granicznej dżungli — podobnie jjk ja teraz — opędzając się od komarów I słuchając żabiego cho-rału musiał myśleć: "cóz znajdę w tym nieznanym kraju u któregu zielonych wiót stoję? Wśród gór niebotyczny cli wulkanów dymią-cych i gąszczy nieprzebytych???" — Pasaporte! — Strażnicy pi er-wa- li gię w kaity i moje dumania nail przeszłością — Dokąd? Gwatemala — a da-lej? Honduras Nikaragua Custa Kica Panama — A Nikaragua! Panama! Oglądają mnie od stóp do głów Od rybackiego kapelusika po die-lkhow- e spodnie Nie pizypominam amerykańskiego turystę Nie mam koszuli w kwiaty nie żuję gumy nie przyjechałem własnym samo-chodem lecz przyszedłem na wła-snych nogach z woikiem na ple-cach zamiast w otoczeniu traga-rzy i przewodników Ten z bródką uśmiecha się: — Peionista" — pyta Diabli wiedzą skąd ta nazwa Co były dyktator Argentyny ma wspólnego l moim wyglądem lub 7 zamieszkami w Nikaragua i Pa-namie? Ziozumialbym gdyby mnie nazwali "Castro'nista" jako że ten bohater Kuby macza ponoć swoją biodę w Środkowo Amery-kańskim placku — ale "Pero-irista"?'- " Wziuszam ramionami — Turysta! — odpowiadam obo jętnie Patizą na mój aparacik kinowy i na sterczący z toiby trójnóg Może myślą że to jakaś nuwa broń mająca przepędzić dyktato m Somozę z Nikaiagul i Amery-kanów r nad Kanału Panamskiego? Uśmiechają się do siebie znaczą co i za przybicie pieczątki na pasz Travel Tours Inc Travel Danubia Pour Seasons Travel Syrena Book & Travel porcie każą zapłacić dolara się takie uwagi: — że urzędowanie na granicy koń- - "Celem otrzymania karty tury-cz- y się o Ctej wieczorem a teraz stycznej Gwatemali należy: (a) już dochodzi ósma więc obowią-- 1 ważny paszport (b) za-zu- je wynagrodzenie za "specjał-- 1 płacić z góry S2 00 c) przedłożyć ną" usługę A zaraz potem urzęd-- j świadectw o szczepienia ospy Cd) nik celny za kiwanie głową (na-!li- st wet nie spojrzał na moje rzeczy żąda dodatkowe dwa dolary' Chcę krzyczeć "rozbój!" ale gry-zę się w język Nie pora ni miej-sce by się kłócić — zwłaszcza z "władzą" na granicy Płacę Formalności załatwione Urzęd-nicy wracają do kart żołnierz do drzemki nad karabinem celnik do miasteczka by przepić moje do-lary a komary na odsłonięte częici mojego ciała by przepijać moją nie meksykańską krew Patriotyczne juchy! Z ciemności wyłania się jakaś nowa postać w białych portkach i wielkim sombrerro Zarzucam na plecy mój worek — jeszcze na pustyni irackiej 18 lat temu w oficerskim sklepie kupiony — i zanurzam się w czarną nieprze-niknioną noc Przewodnikiem jest ledwie widoczny tor kolejowy Za mną pozostaje Meksyk Przede mną Gwatemala Piechotą do Gwatemali Sto lat temu J L Stephens krywca i badacz majowskich ruin zanotował pytanie zdumionego krajowca: "Któż jedzie do Gwate-mali???" Kraj był niedostępny Na dio-dz- e stała bądź nieprzebyta dżun-gla bądź dzikie pasma górskie się-gające 14000 stóp wysokości i głę-bokie przeszło 2 000 stóp rozpa-dliny między nimi Płynęło 37 wielkich rzek dymiło 33 wulka-nów Siodkiem komunikacji był muł i plecy indiańskiego traga-rza A dzisiaj? Hy się dostać wnętrza kraju albo trzeba wsiąść w samolot albo na pociąg załado-wać własny samochód albo — tak jak — na piechotę Postęp! W dole szumi rio Suchiate w któiej zębami kłapią aligatory i zgodnym chóiem pobe-kują żaby Komary gryzą na po-tęgę i nie sposób się od nich opę-dzić Powietrze jest gorące i wil-gotne Nic dziwnego Pacyfik o miedzę a dokoła dżungla Odwra-cam głowę O kilkaset met i ów poza mną jarzą się białe kulki ża-rówek meksykańskiego posterun-ku Jeszcze czas zawrócić z tej ni czyjej ziemi na którą we włóczę-gowski- m zapale w tą noc zabrną-le- m Idę dalej a raczej skaczę z jed-nego pokładu kolejowgeo na dru-gi między nimi bowiem dziury i prosta dioga do rzeki I w paszcze Latarkę elektryczną — jak to zwykle w potrzebie bywa — mam schowaną na dnie woika Skaczę więc w tą czainą noc nie oświetloną ani jednym blaskiem a za mną skacze mój tragarz Jak daleko jeszcze? Nie wiem Nie py-tam Mam ważniejsze kłopoty Gdy przed wyjazdem starałem się o gwatemalską wizę otrzyma-łem z konsulatu w Montiealu for-mularz na którym m In znajdo- - Rodacy! Przyjeżdżajcie do Polski! Atrakcyjne programy wycieczek wraz z odwiedzinami krewnych i majomych Zwiedzanie najciekawszych rejonów Polski: Stolicy Polski — Warszawy zabytkowego Krakowa Częstocho-wy — miejsca pielgrzymek religijnych oraz Innych miast Wycieczki o stałych terminach (kalendarzowe) oraz zgodnie z Waszym życzeniem Zakwaterowanie w wygodnych hotelach i pensjonatach fachowa obsługę i dobrą kuchnie zapewni Wam Polskie Biuro Podróży "Orbis" - Warszawa Bracka 16 Cena wycieczek od $82— 1385 USA Informacje prospekty i inne materiały reklamowe u zagranicznych korespondentów Orbisu w Kanadzie Holiday Treasure Universe Senice Service Company Travel Polish Agency Agency Senice Nibywały przedłożyć niewidoczna aligatorów 10705 — 99th Street EDMONTON Alta 1010 St Catherine Street West MONTREAL PO 77b St Catherine Street Eitt MONTREAL P-- Q 296 Queen Street West TORONTO Ont 109 Blocr Street Weit TORONTO 5 Ont 707 Oueen Street West TORONTO 3 Ont 2094A Dundas Street West TORONTO 3 Ont 174 Pitt Street Weit WINDSOR Ont Poza tym korespondenci Orbisu we wszystkich większych miastach USA Odwiedzajcie stoisko "Orbisu" na Międzynarodowych Targach w N Yorku UWAGA' Podajemy do Kizdornoici ie Polskie Biuro Podróży "Orbis" nie posiada nr Montrealu żadnego biura ani przedstaunaelsTica pod narwą "Orbis" M £5 'ZWIĄZKOWIEC" LIPIEC Huly) SaboM 11 — 1959 do od do ja ALEKSANDER GROEICKI od pracodawcy ze jedzie się ' rr Hu łtŁfn-il- ! li 4i IVn ti rcAtirM tli- - rystytynych (e) bilet w jedną i drugą stronę (f) list z banku że rozporządza się wystarczającą ilo-ścią gotówki (g) wypełnioną i pod-pisaną aplikację o kartę turystycz-ną (hj list od znanej osoby firmy lub banku stwierdzający ze jest się osobą honorową i nie wyzna-je żadnych anty-demokratyczny- ch idei " Moje postanowienie wyjazdu by-ło wówczas na tyle silne że nie zraziłem się tym biurokratyzmem (w praktyce okazało się ze wystar-czył tylko paszport i świadectwo szczepienia ospy) Ale gdy tak po nocy "na zielono" nieomal wędru-ję do celu czyli gwatemalskiej granicy opadają mnie inne wąt-pliwości Konsularny formularz zawierał również zastrzeżenia w rodzaju: "Władze Gwatemali nie zezwolą na wjazd osobom rasy żółtej lub mongolskiej Murzynom i Cyga-nom!" Murzynem ani żółtkiem wpraw-dzie nie jestem ale już cyganem (literackim) potroszę a co naj-gorsze "demokratyczny" ten zakaz nie bardzo mi odpowiada na tle żądania by turysta "nie wyznawał anty-demokratyczny- ch idei" Ale to jeszcze nie wszystko In-ny paragraf formularza głosił że "Biegacze i zawodowi piechurzy muszą posiadać specjalne zezwole-nie na przekroczenie granicy " A ja władnie na piechotę! Zawo-dowo niemal 1 bez żadnego spe cjalnego zezwolenia Co będzie gdy jakiś goiliwy demokrata któ-remu nie spodoba się mój nos lub wiza "antydemokratycznej" Nika ragui — przyczepi się i każe wra cać (na piechotę ocz wiacie)? A czy wpuszczą? Most się kończy Jakiś nasyp kolczaste druly kolczaste krzaki i światła w dalszym ciągu żadnego Istotny wojenny "blackout" Poczy-nam się czuć niewyraźnie Przyby-wają nowe zmartwienia Stosunki między Meksykiem a Gwatemalą są tak jakby zerwane Były jakieś strzelaniny wyjazd ambasadorów pogróżki Mają ten sam język (hiszpański) tą sa-mą religię (katolicką) to samo po-chodzen- ie (indiańsko-hiszpańskie- ) tę samą kultuię (łacńską) tę sa-mą żywią nienawiść do hiszpań-skich kolonizatorów i te same bio-rą dolary szczodrze sypane z wa-szyngtońskiej kabzy — a przecież do oczów sobie skaczą i w łyżce wody by się topili Dlaczego? Po co? Może to jeszcze reminiscencje z czasów gdy meksykańscy Aztecy pomagali Hiszpanom zabijać gwa temalskich Majów? A może za zdiośc że Miksyk wielki a Gwa temala mała" że Gwatemala bo gata a Meksyk biedny? Mniejsza o powody Dość że się kłócą a ja w tej chwili znajduję się między nimi na niczyjej ziemi I może się zdarzyć że gwatemal ski strażnik u ji zawszy podejrzani cienie na kolejowym torze naj pierw zacznie strzelać a poten dopieio pytać 'kto idzie'? 1 może się zdaizyć że mój Ira garz doszedlzy do logicznego wniosku że miast skromnego na piwku może poiąść cały mój do by tek — sięgnie po zawieszoną na plecach maczetę I żaby tylko świerszcze i ko-mary będą świadkami a aligatory w izece i rekiny w pobliskim Pa-cyfiku będą miały kościste śnia-danie: "Ciemno wiedzie głucho wsze- - jdzie co to będzie " powtarzam za p'n?zczem i klnę w duchu Diabli i mnie tutaj przynieśli Niczym "na zielono" w wojennych lub tuż po-wojennych czadach Tle że wów- - 'cza ścikało ię w garści rewol wer — a teraz" Aparat filmowy Wreszcie koło toru 'wyłaniają się zarysy budowli Mój tragarz co4 krzyczy gdzie stuka Zapala się świeczka Po przez siatka zasłonię-te drzwi widzę jakiegoś draba gramolącego się z polowego łozka — "Kto tam" — pyta — To j3' — chcę krzjezeć — Turyta' Włóczęga! Z dalekiej Kanady i jeszcze dalszej Polski Szlakiem Don Pedra odkrywający Gwatemalę Piechotka bez specjal-nego na to zezwolenia po nocy przekraczający którąś tam już w życiu granicę — ale nie powie-działem mu tego wszystkiego bo i tak by nie zrozumiał Ani treści ' am my śli Gwatemalski posterunek gra-niczny Niema pistoletów stenów hełmów karabinów Niema nawet niunćjrów Jest tylko dwóch roz--( cJasitasych cywilów graca ksiep której spisują moje personalia migotliwa świeczka i gęste siatki w drzwiach i oknach za którymi brzęczą komary tłuką się cmy i ży-je dżungla Za "spóźnioną porę" 'płacę tylko jednego dolara Za-- i strzeżeń co do mojego "cygań-istwa- " i wędrówki na piechotę — niema zaanycn "Anty aemoKra-tyczne- " wizy nie robią wrażenia A dlaczego te ciemności wokoło ten "blackout"? Ano — bo vła-śni- e tej nocy nawaliła elektrycz-ność! Na nowej ziemi W piętnaście minut później kro-czę ciemnymi uliczkami Ayutla pogranicznego miasteczka gwate-malskiego Zjawia się żołnierz w oliwkowym mundurze i grzecznie przyświeca latarką Po drodze pi owadzi jakieś roz-mowy odbywa konferencje z bu-jającym się na hamaku facetem Nie wiem i nie rozumiem o co chodzi Dowiaduję się jednak że o 5 tej rano jest autobus do sto-licy To najważniejsze Dochodzi-my wreszcie do wielkiej budy Żołnierz kogoś woła Po chwili otwiera się w górze małe okienko Znowu konferencja z głową która się w nim ukazała i wreszcie zgrzytają drewniane wrota Kaza łem prowadzić się do hotelu pe-wny więc że w nim jestem kładę rzeczy na drewnianej ladzie i py-tam o pokój — Pokój? No signior Pokój jest w pensjonacie Niedaleko — To po jakiego diabła tutaj stoimy? — klnę czując jak zmę-czenie poczyna brać góic nad emo-cją przezywania nowych wrażeń — Jeżeli niema wolnych pokojów to zabieramy graty i idziemy tam gdzie są Szkoda czasu O 5 tej mam autobus i chcę się trochę przespać — No no signior Rzeczy tutaj zostaną Do 8 mej rano Cholera z tym hiszpańskim Co-raz mniej go lozumiem Podnoszę kizyk Rzeczy nigdzie nie zostawię Będą tam gdzie ja będę 1 autobus jest o piątej a nie o ósmej więc Nic nie pomaga Chwytam za mój worek a żołnietz mi go od-biera i z pow totem kładzie na ladę Zmęczony i wściekły nie je-stem w stanie ani logicznie my-śleć ani zrozumiale gadać W koń-cu jednak sytuacja wyjaśnia się Jestem na cle a nie w żadnym hotelu Celnicy już śpią Rzeczy więc muszą tutaj pozostać do 8-- ej rano (kiedy to zaczyna się uizędo-wanie- ) a ja mogę iść spać do pensjonatu Cóż mam robić? Wydobywam z siebie ostatni krzyk protestu i zre-zygnowany opuszczam mój włóczę-gów ski dobytek Ale w polowie drogi szczęście znowu mnie dogania Nawoływania w ciemności błysk elektiycznych lataiek — i ciągną mnie z powro-tem na clo Okazuje się że moje 'rzykt protestu czy może chęć jjrzenia tak w tych stronach izad tiego okazu turysty odebrały idiotę do snu jednemu z urzędni ków Przyjął mnie uśmiechnięty ob iągając pidżamę na grubym bizu hu i popisując się kwiecistą basie English" W trzy minuty rewidował rzeczy nie wziął za tu mi centa (a pora była już Motnit spóźniona") i na pożegnanie jesz ze nisko się ukłonił Niema te ak podróżować z paszportem ka ladyjskim w kieszeni być obaiczo lyni dwoma apartami fotgoraficz-lym- i i zjawiać się w miej-ea- d porze nieprzewidzianych w roz-padach tuiy stycznej jazdy W pensjonacie Spokojnie już z całym dobyt-kiem zawędrowałem nareszcie do "pensjonatu" a w nim do drewnia nej klitki-pokoj- u z żelaznym łóż-kiem i świeczką na koślawym krześle Potem jeszcze była kola-cja — czyli tradycyjna kura czar-na fasola zmielona na papkę ("frijoles") i kukurudziane placki ("tortillas'): kąpiel czyli polewa-nie się miską z żelaznej beczki pełnej nieświeżej wody — i wresz-cie twarde łoże Komary" gryzą Po podłodze przebieca ruszając wielkimi wą- - siskami czarny karaluch Po przez drewniane ścianki s}jChać wszyst-ko co się dokoła w innych "nu-merach" dzieje "Pensjonat" moż-na powiedzieć nie jest pierwszo-rzędny Nie jest nawet trzecio-rzędny Po prostu pół burdel pół-zaja- zd Mam jednak za sobą: osiem go-dzin lotu z Toronto do Meksyku 16 godzin jazdy autobusem z Me-ksyku do Ktapeh 17 godzin jazdy koleją z htapeh do Hidaglio i te dwa czj trzy kilometry pieszej wedrówłi od granicy do gTanicy 1 to wszystko w ciągu 56 godzin'!! Od czterech nocy po raz pierw-szy leże w lozkn Ktoby się więc przejmował gdzie to łóżko stoi' j Najważniejsze że jestem już w Gwatemsli sa szlaku nowej wł CICgL Prywatne muzeum aptekarza Właściwie muzeum mieści się nad apteka ale ze apteka jest połączona i muzeum doić ścisłą i dawna unia personalna więc tvtuł artykułu ma tez swoje uza- - i ładnienie I Apteka mieście się na parte-- rze muzeum ra piętrze Jedro ji drueie w okazałym zabytko-jwy- m domu w Krośniewicach ko-!ło- " Kutna Dom ten znamienitych miewŁi pości zawsze I w tych czasach kiedy nie Dio w mm ani apteki ani muzeum A także i w uch w których mgr Jerzy Borkowski zażywa" szeroko sławy zarówno jako' pigularz i jako zbieracz starożytności polskich czyli dziś Dawnymi czasy i polską trady-cją tchnie tu zresztą wszystko i na' każdym kroku NAŁÓG OD MAŁEGO Zabjtkowy dom przy ul Wol-ności "w Krośniewicach bł kie-dyś zajazdem Dwukrotnie za-trzvm- vał się tu Napoleon Go-ścił tu kilkakrotnie Chopin Na ścianach muzeum które jest mieszkaniem prywatnjm magistia Borkowskiego wisi kil-ka portretów które w tej samej mierze należą do ogółu jako skarby kultury narodowej co i do magistra jako pamiątki ro-dzinne To poitrety Bacciaiel- - lich malowane przez słynnego malarza nadwornego króla Sta sia w pacia juz cnjoa wspom-nieć że matka magistra Jerzego Dunin-Borkowskieg- o jest de do-m- o Bacciarelli Nie od pamiątek rodzinnych zaczęła się jednak pasja zbierac-ka magistra Jerzego Borkowskie go Ba zaczęła się ona juz wte-dy kiedy dzisiejszy magister farmacji zapoznawał się dopiero z tajnikami elementaiza nauki początkowej Zbierać zaczął bowiem mając 7 (siedem) lat Pierwszą pasją zbieiacką były dlań monety I 6 dziwo nie te obiegowe za które jego rówieśnicy otrzymywali od-powiednie ilości słodyczy w oko-licznych sklepikach "Jurek wła-śnie za obiegowe monety otrzy-mywane od rodziców nabywał monety slaie okryte śniedzią często wUaite nie dające się od-cyfrow- ać Biakleaty grosze pol-skie denaiy talary tynfy i or-tel- e Dość wcześnie stał się przy tym znawcą w tej dziedzinie Nic zresztą dziwnego Edukację po bierał bowiem na świętokrzys kiej Ojciec posłał go do szkoły w Warszawie (gimnazjum Końop czyńskiego a następnie Mickie-wicza) Chłopiec wszystkie wol-ne od nauki chwile spędzał jed-nak w antykwariatach na świę-tokrzyskiej zawierając przyjaźń ze słynnym Szyją Zalcsztajnem a tak"ze jego pomniejszymi kon-kuienta-mi jak Klcinsingieicm i Fiszlerem Ustalił nawet w te dy ze Zalcsztajnowie tuidnili sfe handlem aitysUcznymi sta rozytnościaml od "178Ó toku' Znać się musiał zaś młody Bor-kowski już wtedy dobrze ńa rze czy skoio zdarzało się ze Zalc sztajn piosil go by "na chwil kę" zastąpił go w sklepie gd am szedł coś kupować na miej cu u klienta OGIEŃ NISZCZY ZBIORY Ostatnia transakcja z Zalcsztaj tein odbywała się już w czasii ikupacji popizcz mur getta Zhodzilo o medal w złocie wjbi y przez miasto Gdańsk na cześt :iola Włady sława IV Niedługo spłonęły zbioiy Zalc ztajna w getcie a zbiory Jeizc o Dunin-Borkowskieg- o w Pow taniu Warszawskim Nie mic reszta czasu na ich zabezpieczę ue i ratowanie Zajmował sie jowstańczej Warszawie produk ja leków A zbioiy bly wspaniałe i wiel :ie Rozmieszczone były w 5-c- ii nieszkaniach w róinjch częs iach Warszawy Oczywiście nio lety (kilka tysięcy sztuk) ale neble (sekretera podiózna pan Walewskiej') obrazy poicelana isiazki autografy i rękopisy Wiele ineditów! Jakby na ironie ocalało hlkc trochę z tego i właśnie to co" by-ło zda sie najmniej trwale — papiery Ale wśród nich rękopi sy i autografy polskie poćz na-jąć od króla "Władysława Jagieł-ły do Stanisława PoniatowsTcie-g- o Poszły iednak z djmem "bia-łe kruki" jak I wydanie Kocha nowskiego Spłonęło tez 14 obra-zów Bacdarellegb w tm 2 au-toportrety JAK FENIKS Z POPIOŁÓW Te 10 ocalałei kolekcji sta ło się fundamentem na którm niepoprawny a rasowv zbieracz rozpoczął budowę kolekcji m nowo Dziś można 'juz o niej mó wić jako o krośniewickim muze-um w aptece Biblioteka magistra Jerzesc Dunin-Borkowskie~s- o w Krośnie-wicach legitmuje~sie cyfra oko !o 6 tysięcy woluminów w "czvm ponad 1 tysiąc starych polskich druków nieco inkunabułów ? wiele pierwszych wydań Wśród lycn cymeuow czv nawet surer-cymelio- w jest Biblia Leopolit z 1561 roku oraz zielnik Svre-niusz- a pierwszy w jezvku boi skim Rękopisy to oddzielny roz- dział Wspomnieć trzeba oczy-wiście o ręcznie pisanym Dy"a-misz- u Sejmu Ord-rian-jne"- co Warszawskiego z XVII w" A na- stępnie już tylko można wyli-cih- k Regonu "orwia Kra NRI5 szewski (całe korespondenci jak np w sprawie jubileuszu p"! sarza) Prus Malczewski Asnvt Wezyk Żeromski Brodziński Sienkiew icz Przy byszew ski ' Vj! spiański Świętochowski Deoti ma Konopnicka Gomulieki K-asprowicz i Gałczyński Sa listy najznamienitszych" histon ków jak m in Kutrzeby Balcera A-skenaze-go i Kraushara Sa listy królów polskich (ile Sobieskie-go!) Sa korespondencje hetma-nów a wśród tych cenne listy Stefana Czarnieckiego Znajdu-je się w jego posiadaniu obszer-ne 'archiwum Kozietulskiego Autografy Kościuszki Napoleo-na i księcia Józefa Poniatowskie goł Listy Mickiewicza Słowa-ckiego i Krasińskiego Tego ost-atniego także oryginalna fotogra-fia na łożu śmierci Nie ma chba nazwiska zasłu-żonego w histoiii i kulturze kra-j- u które by jakimś autentykiem nie było reprezentowane w zbi-orach kiośniewickich PIERWSZE EGZEMPLARZE "VIRTUTI MILITARI" A najmilsze sercu polskiemu militaria? Oprócz wspomnianych juz listów ordonansów hetman skich i królewskich szabel pi-stoletó- w półpancerzy i dwuręcz-nych mieczy jaśnieją na najbar-dziej honoi owych miejscach or-dei- y z najcenniejszym Virtuti Militan na czele W latach rozbioiów i Targo-wicy kiedy jeszcze Rzeczpospo-lita pióbowała stawiać opór prze mocy i gwałtowi sąsiadów Sta-nisław August kazał vbić po dwadzieścia medali w złocie i siebrze Po jednej stronie wid-niały pod korona kiólewskie cy- fry "S A R" (Stanislaus Auga-stu- s Rex) po drugiej — "Virtu-ti Militari" Są to pieiws?e od-znaki tego zaszczytnego oideru Istnieją do dziś tylko trzy Z te-go jedna w Kióśniewicach Znajdują się tam także pierw-sze egzemplarze Krzyży Virtuti Militaii wiąz z autentycznymi wstęgami z tego czasu Nic tez dziwnego że gdy ktoś obcy dowiaduje sie w Kutnie o autobus do Krośniewic to zaga-dnięci sami go pytają: "Pan do apteki? Do pana Borkowskie-go?" Gości ciągnie bowiem do Kro-śniewic huk! Naukowcy i stu-denci z Uniwersytetu Łódzkiego Jagiellońskiego iprof Pigoń!) i Warszawskiego Pisarze i kryty-cy Dziennikarze i zbieracze Wszyscy witani ze staropolską gościnnością Dla wszystkich o-twa- rty dom i wszystkie jego z-akamarki Właśnie Zakamarki Niestety bowiem zbiory lokowane są z ko-nieczności i w piwnicach' i na stiychach Pakowane w skrzy-nie i kufry Wiązane w prow-izoryczne paczki i wiązki jak w aichiwach Tylko nie mają ta-kich warunków jak w archi-wach MUZEUM WYMAGA LOKALU Dom wprawdzie jest ogromny stanowi nawet osobistą włas-ność rodziny Borkowskich Nie est jednak' zamieszkany tylko orzez nich W części mieszkalnej la piętrze mieści się "salon damski" a fryzjer zajmuje naj-obszerniejsze pomieszczenie A przecież warto ba należy nawet zapewnić zbiorom kros-iiewickV- n nie tylko właściwą konserwację ale i ekspozycję Siech wycieczki z okolicznych zkół ktoie juz "programowo" iwiedzaja muzeum nad apteką idnosza większą korzyść z wizy-- y w Krośniewicach Należy tak-- e przeznaczyć jeden z pokoików la gabinet piacv naukowej do-ttepn- y dla naukowców i bada-czy z zewnątrz życzy sobie tego najbardziej ytrwały zbieracz i miłośnik tra lycji i kultu: y ojczystej — far-maceuta Jerzy Dunin-Borkows- ki z Krośniewic" Chce on udostęp-niać jak najszerzej swoje zbio-ry Cieszy się iz sa komuś pizy-Jatn- e i pomocne Lecz o wysokie władze' — poczynając od Gminnei Rady Narodowej w Krośniewicach po M jjiit--t luwiaiuwa naue iiiuuj-- wa w Kutnie Wojewódzka w Po-znaniu aż do samego Minister-stwa Kultury w Warszawie — trzeba nieco dopomóc apteka-rzowi w Krośniewicach Dzięki stokrotne Ministerstwu v Kultury za 200000 zł na restau racje zabtkowego zajazdu z po-f- e czatków XIX wieku PomvślciJ Ł iednak i o zbiorach maeistra Borkowskiego "Salon damski" można ulokować gdzie indziej Xa jego miejscu znaleźć sie win-no naprawdę MUZEUM NAD APTEKA którego podwaliny o lozył zasłużony wielce nie tylka dla kultury sw"ego resionu Jeny Dunin-Borkows- ki z Krośniewic Tadeusi Kur SMI00W LiKE PARK Chcesz sie ochłedjiC lub debrze bawił jedf do Shadow L)e 35 ntil cd Toronto — Miejscowość pitkn1 polezoni nad jeziorem KIPIELE Ł60KI TENIS RYiOŁóSTWO DANCINGI I BtIDl COTTACE r-i- otna ł"iw eek-end- y eraz ni dłuższy pebjl- - Sltmarzyaztraa i vuciuuc —ił uradzać piltnild 35 mil od Toronto Highway D1 xl wsehćd Highway S na piłnot J do Ballantree — na wschód - vprs n przeciwko Cedtr eech Musselmans Lak Wstęp zasato U _'r_
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, July 11, 1959 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1959-07-11 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000323 |
Description
Title | 000235a |
OCR text | ST 4 ZA SIÓDMA Na Wy prawa "za siódmą górę i za siódmą rzekę" zj-C7c- ła się przej ściem granicy Ale ze wyprawa nie "" była właiciwiew)- - prawą lecz włó- - cztgą więc i przej ście to nie należało do gatunku zalecanych w turystycznych pro-spektach czy podróżniczych książ-kach % Jeszcze nie ma siódmej — a już jest noc Nieosłonięte żarówki w i szą w ciemnościach jak lampki na choince Świetliste kule otoczone czarną watą PoJ nimi dwaj urzę-dnicy graniczni grają w karty U pasa zwisają im wielkie rewolwe-ry w futerałach wykładanych sre-brem Przy barierce drzemie żoł-nierz oparty o karabin Ma prze-pocon- y khaki mundur spadochro-niarskie buty i amerykański hełm zsunięty na nos Tłuką się wielkie ćmy Tną komary'- - Chóralnie re-chocą żaby i cykają Awhtszci W ciemnościach zaczynających się tuż za węgłem cos bulgoce po-chrapuje trzeszczy gwiżdże i sie-ka Granica meksykańska! Jeszcze trzy dni temu mogłem — jak przystało na uczciwego tu-rystę — z lotniska w stolicy Me-ksyku ponad góry dżungle i bez-droża przeskoczyć na lotnisko w stolicy Gwatemali Jeszcze dwa dni temu mogłem — znalazłszy się nj rozstajnych drogach w "Mieście Złotych Kobiet" Tehuantepek — wsiąść w wygodny autobus i pió-bowa- ć dobioci "Pan America llighway" na jej najgorszym po- - poć odcinku pogranicznym meksy-kańsko gwatemalskim Mogłem je dnym słowem rozsądnie trzymać się turystycznych szlaków Ale nie chciałem Lubię chodić wła-snymi drogami Wsiadłem więc do brudnego i golącego wagonu me-ksykańskiej kolei i Jeszcze pół godziny temu gdy po siedemnasto Rodzinnym przebi-janiu się wzdłuż Pacyfiku po przez słońcem spalony "busz" lub wilgocią dyszącą dżunglę dobrną-łem do pogianicnego Iliddglio — było jeszcze widno Na stacyjce wskazano mi tor ginący w gęstwi-nie i powiedziano że jeżeli TUTAJ nie chcę nocować to posterunek graniczny jest TAM o kilometr przyczyni dostać się doń można tylko na piechotę Mogłem więc jeszcze zostać Pizenocować Za dnia normalnie lozpoczynać włó-częgę Ale nie chciałem Każda granica jest dla mnie ma-gnesem Pociąga Kusi by ją jak najszybciej pizekroczyć Jedną drugą dziesiątą Poszedłem więc Kolejarze wzruszyli ramionami i za moimi plecami stuknęli się w czoło: "zwariowany Gtingo" Słońce zdążyło jeszcze miugnąć do mnie zza pierzastych liei palm — i nagle nie zapowiedzianie jak-by znienacka zrobio się ciemno ' Allied Travel GÓRA I ZA SIÓDMA RZEKA szlaku nowej włóczęgi C Pożegnanie Meksyku orbis] Bowiem tutaj juz ni zmierzchu ni zmroku nie ma Jest tylko DZIEŃ i NOC Granica meksykańska Dwie dre-wniane budy i bezużyteczny tor kolejowy między nimi Czekam aż strażnicy odłożą zatłuszczone karty i zainteresują się moją osobą Z ciekawością spoglądam w kierun-ku Gwatemali Od powrotu z zeszłorocznej włó-częgi po Meksyku planowałem że lnattępnm etapem poznawania kurczącego się świata — będzie właśnie owa legendarna niemal kolebka Majów i hiszpańskich Ry-cerzy Santiago (świętego Jakuba) Patrzę wnęc — i nic nie widzę Czarny mur nocy stoi tuż przed nosem i nie widdomo co za sobą kryje Gdzieś tędy w roku pańskim 1523 cim szedł a raczej przedzie-rał się przez dżunglę bowiem dróg żadnycli me było Don Pedro de Alvarado rudowłosy towarzysz Cortea szalony awanturnik i wa-leczny "hnlaigo" 7 świętą figurą Madonny Socoro na czele dwu-dziestu jezdnych trzystu pie-szych czterech aimat i pomocni-czych oddziałów krwawych Azte-ków szedł zdobywać dla króla t hiszpańskiego nową prowincję Gdzieś tutaj zapewne w tej po-granicznej dżungli — podobnie jjk ja teraz — opędzając się od komarów I słuchając żabiego cho-rału musiał myśleć: "cóz znajdę w tym nieznanym kraju u któregu zielonych wiót stoję? Wśród gór niebotyczny cli wulkanów dymią-cych i gąszczy nieprzebytych???" — Pasaporte! — Strażnicy pi er-wa- li gię w kaity i moje dumania nail przeszłością — Dokąd? Gwatemala — a da-lej? Honduras Nikaragua Custa Kica Panama — A Nikaragua! Panama! Oglądają mnie od stóp do głów Od rybackiego kapelusika po die-lkhow- e spodnie Nie pizypominam amerykańskiego turystę Nie mam koszuli w kwiaty nie żuję gumy nie przyjechałem własnym samo-chodem lecz przyszedłem na wła-snych nogach z woikiem na ple-cach zamiast w otoczeniu traga-rzy i przewodników Ten z bródką uśmiecha się: — Peionista" — pyta Diabli wiedzą skąd ta nazwa Co były dyktator Argentyny ma wspólnego l moim wyglądem lub 7 zamieszkami w Nikaragua i Pa-namie? Ziozumialbym gdyby mnie nazwali "Castro'nista" jako że ten bohater Kuby macza ponoć swoją biodę w Środkowo Amery-kańskim placku — ale "Pero-irista"?'- " Wziuszam ramionami — Turysta! — odpowiadam obo jętnie Patizą na mój aparacik kinowy i na sterczący z toiby trójnóg Może myślą że to jakaś nuwa broń mająca przepędzić dyktato m Somozę z Nikaiagul i Amery-kanów r nad Kanału Panamskiego? Uśmiechają się do siebie znaczą co i za przybicie pieczątki na pasz Travel Tours Inc Travel Danubia Pour Seasons Travel Syrena Book & Travel porcie każą zapłacić dolara się takie uwagi: — że urzędowanie na granicy koń- - "Celem otrzymania karty tury-cz- y się o Ctej wieczorem a teraz stycznej Gwatemali należy: (a) już dochodzi ósma więc obowią-- 1 ważny paszport (b) za-zu- je wynagrodzenie za "specjał-- 1 płacić z góry S2 00 c) przedłożyć ną" usługę A zaraz potem urzęd-- j świadectw o szczepienia ospy Cd) nik celny za kiwanie głową (na-!li- st wet nie spojrzał na moje rzeczy żąda dodatkowe dwa dolary' Chcę krzyczeć "rozbój!" ale gry-zę się w język Nie pora ni miej-sce by się kłócić — zwłaszcza z "władzą" na granicy Płacę Formalności załatwione Urzęd-nicy wracają do kart żołnierz do drzemki nad karabinem celnik do miasteczka by przepić moje do-lary a komary na odsłonięte częici mojego ciała by przepijać moją nie meksykańską krew Patriotyczne juchy! Z ciemności wyłania się jakaś nowa postać w białych portkach i wielkim sombrerro Zarzucam na plecy mój worek — jeszcze na pustyni irackiej 18 lat temu w oficerskim sklepie kupiony — i zanurzam się w czarną nieprze-niknioną noc Przewodnikiem jest ledwie widoczny tor kolejowy Za mną pozostaje Meksyk Przede mną Gwatemala Piechotą do Gwatemali Sto lat temu J L Stephens krywca i badacz majowskich ruin zanotował pytanie zdumionego krajowca: "Któż jedzie do Gwate-mali???" Kraj był niedostępny Na dio-dz- e stała bądź nieprzebyta dżun-gla bądź dzikie pasma górskie się-gające 14000 stóp wysokości i głę-bokie przeszło 2 000 stóp rozpa-dliny między nimi Płynęło 37 wielkich rzek dymiło 33 wulka-nów Siodkiem komunikacji był muł i plecy indiańskiego traga-rza A dzisiaj? Hy się dostać wnętrza kraju albo trzeba wsiąść w samolot albo na pociąg załado-wać własny samochód albo — tak jak — na piechotę Postęp! W dole szumi rio Suchiate w któiej zębami kłapią aligatory i zgodnym chóiem pobe-kują żaby Komary gryzą na po-tęgę i nie sposób się od nich opę-dzić Powietrze jest gorące i wil-gotne Nic dziwnego Pacyfik o miedzę a dokoła dżungla Odwra-cam głowę O kilkaset met i ów poza mną jarzą się białe kulki ża-rówek meksykańskiego posterun-ku Jeszcze czas zawrócić z tej ni czyjej ziemi na którą we włóczę-gowski- m zapale w tą noc zabrną-le- m Idę dalej a raczej skaczę z jed-nego pokładu kolejowgeo na dru-gi między nimi bowiem dziury i prosta dioga do rzeki I w paszcze Latarkę elektryczną — jak to zwykle w potrzebie bywa — mam schowaną na dnie woika Skaczę więc w tą czainą noc nie oświetloną ani jednym blaskiem a za mną skacze mój tragarz Jak daleko jeszcze? Nie wiem Nie py-tam Mam ważniejsze kłopoty Gdy przed wyjazdem starałem się o gwatemalską wizę otrzyma-łem z konsulatu w Montiealu for-mularz na którym m In znajdo- - Rodacy! Przyjeżdżajcie do Polski! Atrakcyjne programy wycieczek wraz z odwiedzinami krewnych i majomych Zwiedzanie najciekawszych rejonów Polski: Stolicy Polski — Warszawy zabytkowego Krakowa Częstocho-wy — miejsca pielgrzymek religijnych oraz Innych miast Wycieczki o stałych terminach (kalendarzowe) oraz zgodnie z Waszym życzeniem Zakwaterowanie w wygodnych hotelach i pensjonatach fachowa obsługę i dobrą kuchnie zapewni Wam Polskie Biuro Podróży "Orbis" - Warszawa Bracka 16 Cena wycieczek od $82— 1385 USA Informacje prospekty i inne materiały reklamowe u zagranicznych korespondentów Orbisu w Kanadzie Holiday Treasure Universe Senice Service Company Travel Polish Agency Agency Senice Nibywały przedłożyć niewidoczna aligatorów 10705 — 99th Street EDMONTON Alta 1010 St Catherine Street West MONTREAL PO 77b St Catherine Street Eitt MONTREAL P-- Q 296 Queen Street West TORONTO Ont 109 Blocr Street Weit TORONTO 5 Ont 707 Oueen Street West TORONTO 3 Ont 2094A Dundas Street West TORONTO 3 Ont 174 Pitt Street Weit WINDSOR Ont Poza tym korespondenci Orbisu we wszystkich większych miastach USA Odwiedzajcie stoisko "Orbisu" na Międzynarodowych Targach w N Yorku UWAGA' Podajemy do Kizdornoici ie Polskie Biuro Podróży "Orbis" nie posiada nr Montrealu żadnego biura ani przedstaunaelsTica pod narwą "Orbis" M £5 'ZWIĄZKOWIEC" LIPIEC Huly) SaboM 11 — 1959 do od do ja ALEKSANDER GROEICKI od pracodawcy ze jedzie się ' rr Hu łtŁfn-il- ! li 4i IVn ti rcAtirM tli- - rystytynych (e) bilet w jedną i drugą stronę (f) list z banku że rozporządza się wystarczającą ilo-ścią gotówki (g) wypełnioną i pod-pisaną aplikację o kartę turystycz-ną (hj list od znanej osoby firmy lub banku stwierdzający ze jest się osobą honorową i nie wyzna-je żadnych anty-demokratyczny- ch idei " Moje postanowienie wyjazdu by-ło wówczas na tyle silne że nie zraziłem się tym biurokratyzmem (w praktyce okazało się ze wystar-czył tylko paszport i świadectwo szczepienia ospy) Ale gdy tak po nocy "na zielono" nieomal wędru-ję do celu czyli gwatemalskiej granicy opadają mnie inne wąt-pliwości Konsularny formularz zawierał również zastrzeżenia w rodzaju: "Władze Gwatemali nie zezwolą na wjazd osobom rasy żółtej lub mongolskiej Murzynom i Cyga-nom!" Murzynem ani żółtkiem wpraw-dzie nie jestem ale już cyganem (literackim) potroszę a co naj-gorsze "demokratyczny" ten zakaz nie bardzo mi odpowiada na tle żądania by turysta "nie wyznawał anty-demokratyczny- ch idei" Ale to jeszcze nie wszystko In-ny paragraf formularza głosił że "Biegacze i zawodowi piechurzy muszą posiadać specjalne zezwole-nie na przekroczenie granicy " A ja władnie na piechotę! Zawo-dowo niemal 1 bez żadnego spe cjalnego zezwolenia Co będzie gdy jakiś goiliwy demokrata któ-remu nie spodoba się mój nos lub wiza "antydemokratycznej" Nika ragui — przyczepi się i każe wra cać (na piechotę ocz wiacie)? A czy wpuszczą? Most się kończy Jakiś nasyp kolczaste druly kolczaste krzaki i światła w dalszym ciągu żadnego Istotny wojenny "blackout" Poczy-nam się czuć niewyraźnie Przyby-wają nowe zmartwienia Stosunki między Meksykiem a Gwatemalą są tak jakby zerwane Były jakieś strzelaniny wyjazd ambasadorów pogróżki Mają ten sam język (hiszpański) tą sa-mą religię (katolicką) to samo po-chodzen- ie (indiańsko-hiszpańskie- ) tę samą kultuię (łacńską) tę sa-mą żywią nienawiść do hiszpań-skich kolonizatorów i te same bio-rą dolary szczodrze sypane z wa-szyngtońskiej kabzy — a przecież do oczów sobie skaczą i w łyżce wody by się topili Dlaczego? Po co? Może to jeszcze reminiscencje z czasów gdy meksykańscy Aztecy pomagali Hiszpanom zabijać gwa temalskich Majów? A może za zdiośc że Miksyk wielki a Gwa temala mała" że Gwatemala bo gata a Meksyk biedny? Mniejsza o powody Dość że się kłócą a ja w tej chwili znajduję się między nimi na niczyjej ziemi I może się zdarzyć że gwatemal ski strażnik u ji zawszy podejrzani cienie na kolejowym torze naj pierw zacznie strzelać a poten dopieio pytać 'kto idzie'? 1 może się zdaizyć że mój Ira garz doszedlzy do logicznego wniosku że miast skromnego na piwku może poiąść cały mój do by tek — sięgnie po zawieszoną na plecach maczetę I żaby tylko świerszcze i ko-mary będą świadkami a aligatory w izece i rekiny w pobliskim Pa-cyfiku będą miały kościste śnia-danie: "Ciemno wiedzie głucho wsze- - jdzie co to będzie " powtarzam za p'n?zczem i klnę w duchu Diabli i mnie tutaj przynieśli Niczym "na zielono" w wojennych lub tuż po-wojennych czadach Tle że wów- - 'cza ścikało ię w garści rewol wer — a teraz" Aparat filmowy Wreszcie koło toru 'wyłaniają się zarysy budowli Mój tragarz co4 krzyczy gdzie stuka Zapala się świeczka Po przez siatka zasłonię-te drzwi widzę jakiegoś draba gramolącego się z polowego łozka — "Kto tam" — pyta — To j3' — chcę krzjezeć — Turyta' Włóczęga! Z dalekiej Kanady i jeszcze dalszej Polski Szlakiem Don Pedra odkrywający Gwatemalę Piechotka bez specjal-nego na to zezwolenia po nocy przekraczający którąś tam już w życiu granicę — ale nie powie-działem mu tego wszystkiego bo i tak by nie zrozumiał Ani treści ' am my śli Gwatemalski posterunek gra-niczny Niema pistoletów stenów hełmów karabinów Niema nawet niunćjrów Jest tylko dwóch roz--( cJasitasych cywilów graca ksiep której spisują moje personalia migotliwa świeczka i gęste siatki w drzwiach i oknach za którymi brzęczą komary tłuką się cmy i ży-je dżungla Za "spóźnioną porę" 'płacę tylko jednego dolara Za-- i strzeżeń co do mojego "cygań-istwa- " i wędrówki na piechotę — niema zaanycn "Anty aemoKra-tyczne- " wizy nie robią wrażenia A dlaczego te ciemności wokoło ten "blackout"? Ano — bo vła-śni- e tej nocy nawaliła elektrycz-ność! Na nowej ziemi W piętnaście minut później kro-czę ciemnymi uliczkami Ayutla pogranicznego miasteczka gwate-malskiego Zjawia się żołnierz w oliwkowym mundurze i grzecznie przyświeca latarką Po drodze pi owadzi jakieś roz-mowy odbywa konferencje z bu-jającym się na hamaku facetem Nie wiem i nie rozumiem o co chodzi Dowiaduję się jednak że o 5 tej rano jest autobus do sto-licy To najważniejsze Dochodzi-my wreszcie do wielkiej budy Żołnierz kogoś woła Po chwili otwiera się w górze małe okienko Znowu konferencja z głową która się w nim ukazała i wreszcie zgrzytają drewniane wrota Kaza łem prowadzić się do hotelu pe-wny więc że w nim jestem kładę rzeczy na drewnianej ladzie i py-tam o pokój — Pokój? No signior Pokój jest w pensjonacie Niedaleko — To po jakiego diabła tutaj stoimy? — klnę czując jak zmę-czenie poczyna brać góic nad emo-cją przezywania nowych wrażeń — Jeżeli niema wolnych pokojów to zabieramy graty i idziemy tam gdzie są Szkoda czasu O 5 tej mam autobus i chcę się trochę przespać — No no signior Rzeczy tutaj zostaną Do 8 mej rano Cholera z tym hiszpańskim Co-raz mniej go lozumiem Podnoszę kizyk Rzeczy nigdzie nie zostawię Będą tam gdzie ja będę 1 autobus jest o piątej a nie o ósmej więc Nic nie pomaga Chwytam za mój worek a żołnietz mi go od-biera i z pow totem kładzie na ladę Zmęczony i wściekły nie je-stem w stanie ani logicznie my-śleć ani zrozumiale gadać W koń-cu jednak sytuacja wyjaśnia się Jestem na cle a nie w żadnym hotelu Celnicy już śpią Rzeczy więc muszą tutaj pozostać do 8-- ej rano (kiedy to zaczyna się uizędo-wanie- ) a ja mogę iść spać do pensjonatu Cóż mam robić? Wydobywam z siebie ostatni krzyk protestu i zre-zygnowany opuszczam mój włóczę-gów ski dobytek Ale w polowie drogi szczęście znowu mnie dogania Nawoływania w ciemności błysk elektiycznych lataiek — i ciągną mnie z powro-tem na clo Okazuje się że moje 'rzykt protestu czy może chęć jjrzenia tak w tych stronach izad tiego okazu turysty odebrały idiotę do snu jednemu z urzędni ków Przyjął mnie uśmiechnięty ob iągając pidżamę na grubym bizu hu i popisując się kwiecistą basie English" W trzy minuty rewidował rzeczy nie wziął za tu mi centa (a pora była już Motnit spóźniona") i na pożegnanie jesz ze nisko się ukłonił Niema te ak podróżować z paszportem ka ladyjskim w kieszeni być obaiczo lyni dwoma apartami fotgoraficz-lym- i i zjawiać się w miej-ea- d porze nieprzewidzianych w roz-padach tuiy stycznej jazdy W pensjonacie Spokojnie już z całym dobyt-kiem zawędrowałem nareszcie do "pensjonatu" a w nim do drewnia nej klitki-pokoj- u z żelaznym łóż-kiem i świeczką na koślawym krześle Potem jeszcze była kola-cja — czyli tradycyjna kura czar-na fasola zmielona na papkę ("frijoles") i kukurudziane placki ("tortillas'): kąpiel czyli polewa-nie się miską z żelaznej beczki pełnej nieświeżej wody — i wresz-cie twarde łoże Komary" gryzą Po podłodze przebieca ruszając wielkimi wą- - siskami czarny karaluch Po przez drewniane ścianki s}jChać wszyst-ko co się dokoła w innych "nu-merach" dzieje "Pensjonat" moż-na powiedzieć nie jest pierwszo-rzędny Nie jest nawet trzecio-rzędny Po prostu pół burdel pół-zaja- zd Mam jednak za sobą: osiem go-dzin lotu z Toronto do Meksyku 16 godzin jazdy autobusem z Me-ksyku do Ktapeh 17 godzin jazdy koleją z htapeh do Hidaglio i te dwa czj trzy kilometry pieszej wedrówłi od granicy do gTanicy 1 to wszystko w ciągu 56 godzin'!! Od czterech nocy po raz pierw-szy leże w lozkn Ktoby się więc przejmował gdzie to łóżko stoi' j Najważniejsze że jestem już w Gwatemsli sa szlaku nowej wł CICgL Prywatne muzeum aptekarza Właściwie muzeum mieści się nad apteka ale ze apteka jest połączona i muzeum doić ścisłą i dawna unia personalna więc tvtuł artykułu ma tez swoje uza- - i ładnienie I Apteka mieście się na parte-- rze muzeum ra piętrze Jedro ji drueie w okazałym zabytko-jwy- m domu w Krośniewicach ko-!ło- " Kutna Dom ten znamienitych miewŁi pości zawsze I w tych czasach kiedy nie Dio w mm ani apteki ani muzeum A także i w uch w których mgr Jerzy Borkowski zażywa" szeroko sławy zarówno jako' pigularz i jako zbieracz starożytności polskich czyli dziś Dawnymi czasy i polską trady-cją tchnie tu zresztą wszystko i na' każdym kroku NAŁÓG OD MAŁEGO Zabjtkowy dom przy ul Wol-ności "w Krośniewicach bł kie-dyś zajazdem Dwukrotnie za-trzvm- vał się tu Napoleon Go-ścił tu kilkakrotnie Chopin Na ścianach muzeum które jest mieszkaniem prywatnjm magistia Borkowskiego wisi kil-ka portretów które w tej samej mierze należą do ogółu jako skarby kultury narodowej co i do magistra jako pamiątki ro-dzinne To poitrety Bacciaiel- - lich malowane przez słynnego malarza nadwornego króla Sta sia w pacia juz cnjoa wspom-nieć że matka magistra Jerzego Dunin-Borkowskieg- o jest de do-m- o Bacciarelli Nie od pamiątek rodzinnych zaczęła się jednak pasja zbierac-ka magistra Jerzego Borkowskie go Ba zaczęła się ona juz wte-dy kiedy dzisiejszy magister farmacji zapoznawał się dopiero z tajnikami elementaiza nauki początkowej Zbierać zaczął bowiem mając 7 (siedem) lat Pierwszą pasją zbieiacką były dlań monety I 6 dziwo nie te obiegowe za które jego rówieśnicy otrzymywali od-powiednie ilości słodyczy w oko-licznych sklepikach "Jurek wła-śnie za obiegowe monety otrzy-mywane od rodziców nabywał monety slaie okryte śniedzią często wUaite nie dające się od-cyfrow- ać Biakleaty grosze pol-skie denaiy talary tynfy i or-tel- e Dość wcześnie stał się przy tym znawcą w tej dziedzinie Nic zresztą dziwnego Edukację po bierał bowiem na świętokrzys kiej Ojciec posłał go do szkoły w Warszawie (gimnazjum Końop czyńskiego a następnie Mickie-wicza) Chłopiec wszystkie wol-ne od nauki chwile spędzał jed-nak w antykwariatach na świę-tokrzyskiej zawierając przyjaźń ze słynnym Szyją Zalcsztajnem a tak"ze jego pomniejszymi kon-kuienta-mi jak Klcinsingieicm i Fiszlerem Ustalił nawet w te dy ze Zalcsztajnowie tuidnili sfe handlem aitysUcznymi sta rozytnościaml od "178Ó toku' Znać się musiał zaś młody Bor-kowski już wtedy dobrze ńa rze czy skoio zdarzało się ze Zalc sztajn piosil go by "na chwil kę" zastąpił go w sklepie gd am szedł coś kupować na miej cu u klienta OGIEŃ NISZCZY ZBIORY Ostatnia transakcja z Zalcsztaj tein odbywała się już w czasii ikupacji popizcz mur getta Zhodzilo o medal w złocie wjbi y przez miasto Gdańsk na cześt :iola Włady sława IV Niedługo spłonęły zbioiy Zalc ztajna w getcie a zbiory Jeizc o Dunin-Borkowskieg- o w Pow taniu Warszawskim Nie mic reszta czasu na ich zabezpieczę ue i ratowanie Zajmował sie jowstańczej Warszawie produk ja leków A zbioiy bly wspaniałe i wiel :ie Rozmieszczone były w 5-c- ii nieszkaniach w róinjch częs iach Warszawy Oczywiście nio lety (kilka tysięcy sztuk) ale neble (sekretera podiózna pan Walewskiej') obrazy poicelana isiazki autografy i rękopisy Wiele ineditów! Jakby na ironie ocalało hlkc trochę z tego i właśnie to co" by-ło zda sie najmniej trwale — papiery Ale wśród nich rękopi sy i autografy polskie poćz na-jąć od króla "Władysława Jagieł-ły do Stanisława PoniatowsTcie-g- o Poszły iednak z djmem "bia-łe kruki" jak I wydanie Kocha nowskiego Spłonęło tez 14 obra-zów Bacdarellegb w tm 2 au-toportrety JAK FENIKS Z POPIOŁÓW Te 10 ocalałei kolekcji sta ło się fundamentem na którm niepoprawny a rasowv zbieracz rozpoczął budowę kolekcji m nowo Dziś można 'juz o niej mó wić jako o krośniewickim muze-um w aptece Biblioteka magistra Jerzesc Dunin-Borkowskie~s- o w Krośnie-wicach legitmuje~sie cyfra oko !o 6 tysięcy woluminów w "czvm ponad 1 tysiąc starych polskich druków nieco inkunabułów ? wiele pierwszych wydań Wśród lycn cymeuow czv nawet surer-cymelio- w jest Biblia Leopolit z 1561 roku oraz zielnik Svre-niusz- a pierwszy w jezvku boi skim Rękopisy to oddzielny roz- dział Wspomnieć trzeba oczy-wiście o ręcznie pisanym Dy"a-misz- u Sejmu Ord-rian-jne"- co Warszawskiego z XVII w" A na- stępnie już tylko można wyli-cih- k Regonu "orwia Kra NRI5 szewski (całe korespondenci jak np w sprawie jubileuszu p"! sarza) Prus Malczewski Asnvt Wezyk Żeromski Brodziński Sienkiew icz Przy byszew ski ' Vj! spiański Świętochowski Deoti ma Konopnicka Gomulieki K-asprowicz i Gałczyński Sa listy najznamienitszych" histon ków jak m in Kutrzeby Balcera A-skenaze-go i Kraushara Sa listy królów polskich (ile Sobieskie-go!) Sa korespondencje hetma-nów a wśród tych cenne listy Stefana Czarnieckiego Znajdu-je się w jego posiadaniu obszer-ne 'archiwum Kozietulskiego Autografy Kościuszki Napoleo-na i księcia Józefa Poniatowskie goł Listy Mickiewicza Słowa-ckiego i Krasińskiego Tego ost-atniego także oryginalna fotogra-fia na łożu śmierci Nie ma chba nazwiska zasłu-żonego w histoiii i kulturze kra-j- u które by jakimś autentykiem nie było reprezentowane w zbi-orach kiośniewickich PIERWSZE EGZEMPLARZE "VIRTUTI MILITARI" A najmilsze sercu polskiemu militaria? Oprócz wspomnianych juz listów ordonansów hetman skich i królewskich szabel pi-stoletó- w półpancerzy i dwuręcz-nych mieczy jaśnieją na najbar-dziej honoi owych miejscach or-dei- y z najcenniejszym Virtuti Militan na czele W latach rozbioiów i Targo-wicy kiedy jeszcze Rzeczpospo-lita pióbowała stawiać opór prze mocy i gwałtowi sąsiadów Sta-nisław August kazał vbić po dwadzieścia medali w złocie i siebrze Po jednej stronie wid-niały pod korona kiólewskie cy- fry "S A R" (Stanislaus Auga-stu- s Rex) po drugiej — "Virtu-ti Militari" Są to pieiws?e od-znaki tego zaszczytnego oideru Istnieją do dziś tylko trzy Z te-go jedna w Kióśniewicach Znajdują się tam także pierw-sze egzemplarze Krzyży Virtuti Militaii wiąz z autentycznymi wstęgami z tego czasu Nic tez dziwnego że gdy ktoś obcy dowiaduje sie w Kutnie o autobus do Krośniewic to zaga-dnięci sami go pytają: "Pan do apteki? Do pana Borkowskie-go?" Gości ciągnie bowiem do Kro-śniewic huk! Naukowcy i stu-denci z Uniwersytetu Łódzkiego Jagiellońskiego iprof Pigoń!) i Warszawskiego Pisarze i kryty-cy Dziennikarze i zbieracze Wszyscy witani ze staropolską gościnnością Dla wszystkich o-twa- rty dom i wszystkie jego z-akamarki Właśnie Zakamarki Niestety bowiem zbiory lokowane są z ko-nieczności i w piwnicach' i na stiychach Pakowane w skrzy-nie i kufry Wiązane w prow-izoryczne paczki i wiązki jak w aichiwach Tylko nie mają ta-kich warunków jak w archi-wach MUZEUM WYMAGA LOKALU Dom wprawdzie jest ogromny stanowi nawet osobistą włas-ność rodziny Borkowskich Nie est jednak' zamieszkany tylko orzez nich W części mieszkalnej la piętrze mieści się "salon damski" a fryzjer zajmuje naj-obszerniejsze pomieszczenie A przecież warto ba należy nawet zapewnić zbiorom kros-iiewickV- n nie tylko właściwą konserwację ale i ekspozycję Siech wycieczki z okolicznych zkół ktoie juz "programowo" iwiedzaja muzeum nad apteką idnosza większą korzyść z wizy-- y w Krośniewicach Należy tak-- e przeznaczyć jeden z pokoików la gabinet piacv naukowej do-ttepn- y dla naukowców i bada-czy z zewnątrz życzy sobie tego najbardziej ytrwały zbieracz i miłośnik tra lycji i kultu: y ojczystej — far-maceuta Jerzy Dunin-Borkows- ki z Krośniewic" Chce on udostęp-niać jak najszerzej swoje zbio-ry Cieszy się iz sa komuś pizy-Jatn- e i pomocne Lecz o wysokie władze' — poczynając od Gminnei Rady Narodowej w Krośniewicach po M jjiit--t luwiaiuwa naue iiiuuj-- wa w Kutnie Wojewódzka w Po-znaniu aż do samego Minister-stwa Kultury w Warszawie — trzeba nieco dopomóc apteka-rzowi w Krośniewicach Dzięki stokrotne Ministerstwu v Kultury za 200000 zł na restau racje zabtkowego zajazdu z po-f- e czatków XIX wieku PomvślciJ Ł iednak i o zbiorach maeistra Borkowskiego "Salon damski" można ulokować gdzie indziej Xa jego miejscu znaleźć sie win-no naprawdę MUZEUM NAD APTEKA którego podwaliny o lozył zasłużony wielce nie tylka dla kultury sw"ego resionu Jeny Dunin-Borkows- ki z Krośniewic Tadeusi Kur SMI00W LiKE PARK Chcesz sie ochłedjiC lub debrze bawił jedf do Shadow L)e 35 ntil cd Toronto — Miejscowość pitkn1 polezoni nad jeziorem KIPIELE Ł60KI TENIS RYiOŁóSTWO DANCINGI I BtIDl COTTACE r-i- otna ł"iw eek-end- y eraz ni dłuższy pebjl- - Sltmarzyaztraa i vuciuuc —ił uradzać piltnild 35 mil od Toronto Highway D1 xl wsehćd Highway S na piłnot J do Ballantree — na wschód - vprs n przeciwko Cedtr eech Musselmans Lak Wstęp zasato U _'r_ |
Tags
Comments
Post a Comment for 000235a