000408b |
Previous | 7 of 12 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
Rjgp" &v yGqj8Wvp5r (Bjr- - j- - fc T1 i-- ys&Gim&ffimamBBmsm § ii ' p? # li J& M WSi3"P4 +?' i ? MirFfwmcłm 3 - JSfe KJV " v S rfC5!aSSi?4TS' LL_ łTŁ-w-Łrf—Sfei- — urBMw--nik- ~ bj 4włŁi)ŁtvłrfłirSii)ii#" JBłh4wttHWifVł- - r-i3W&Wifc#r-fi- flW ł--ł' -- w (J t-- wi— W—- - i Si £ Trfrr"WI(I - Ji_i ' -- 'W v i(ifl ?cŁ "ZWIĄZKOWIEC" GRUDTiEaCPielmb-r- i Wada 4"~T?63 ' "JM ' _n Henryk Schoen- - opiszą cały mechanizm w hl-im-ć Wknvm artykule z nieja- - precyzyjnym senniku fćiSran wujTparżoagł usię„:™wo iAt"yifcłthn A1 o tvch wszystkich kto-'rzebu- ją jakiegoś płasz-?'-- : iinńhv 7hnhonu Sduchem niezahartową-fjEodpornyc- h na mroźne laukoucy potrafią w spo-Ln- y obchodzie się z ludz-?erażonv- mi zjawiskami anał)--m rozumem Ale mny pokój isimejt ij- - i każdy z iws iiiaj- - Ujrzał pnez dziurkę od jnrzrsłuchiwal się docho-- j samtad tajemniczym A-- m wzburzonym głosom ibon" tłumaczy istnienie ko pokoju po swojemu (jak dotychczas w więk-m-padkó- w przechodzi o-5gradli- wjrm uśmiechem Śniętych ustach J to przypadek dość że I szczęście (czy może nie-je'- ) co raz to obcować z i 'o których już Szekspir iiał że nie śniły się filo-- W dzieciństwie najDar-odahiy- m na podszepty :o pokoju ale taKze w i j w wieKU aojrzaiym u-vnarl-ki na pewno nocy a jednocześnie załamWal sie literackiego malowni chyba warto ie opisać najpierw wróżebne sny Iznajomy zjawia się w no-ridzen- iu i dokładnie opo- - kiedy i jak roźsta-- z życiem W dwa dni apowiedź ta spełnia się uurocentach Pewna miła wyczekująca na koniec Nicei otrzymuje ust od udzącego się w oflagu nieprzyjemny sen: co z twoją siostrą?" List' fowany w tym samym idy owa siostra zginęła Iszniczej bomby zrzuco-le- z i zapmoimasyt łkę nsąsaiednnie'lioc-fiieemjiseckki-iee A także wła-- r nieomylnie zwiastują- - Iczęśliwe wydarzenia Łza o W wieku ra- - ewizu nie lest to już ta- - Łimajace Widocznie no- - sobie jakieś radary i stacje nadawcze i od-głośni- ki i ekrany atyl-- ławsze i nie każdy micsię na odoowiednia inewne z czasem uczeni ie"te "sprawy zbadają i arbara Gordon 4 !(=oc={ł==()z=()c==-()==()==()==()==()z=()==t)==()- = I GŁÓWNE fSTCPUJACB POWIEŚCI mgoń — prokurator lal około rodzinę i przyjacól zwana i- - Urocza blondynka o jasno-ieskic- h oczach umiejących pa-- : surowo i przenikliwie nświgoń — emerytowany Anny zajmuje się gos-rslwc- m domowym stawia pas- - i udziela córce dobrych rad Kir — dziennikarz pisujący rc-- e kryminalne wysoki szatyn TOło 33 przyjaciel Anny Lubicz-Barsk- a — kobieta ener-l- a i pełna zdecydowania z zawo- - (rpragwonspicozskiaa Kparmzyiljiacbióałrkdazo Ajenjnyod- - i Chmura — porucznik Milicji Jfatelskiej niemal stale współ-fJJąc- y z Anną lecz nie zawsze Tający się z nią do metod I ' p 7'oZh6u — prokurator przc- - W Anny Borkowu — kobieta w -- u o ciemnobrązowych oczach o- - tia po ojcu sklep futrzarski C" prowadził jej mąż Borek — pięcioletni chłopczyk cy bawić się w "Zimno ciepło "p goeposia państwa Borków o-- 1 despotyczna lecz o gorącym % nie darząca jednak sympatią domu ti larfcąt — ekspedient firmy "Eto-jcziowie- k elegancki w pełnym faniu tego słowa Lubi wodę ko-ją "Jucht" Chlipała ~ zaniedbuje swe ff™weei szacbuundkouwganoidune dzoamjękcóiew godzinnych — adwokat od dawna już lktykujący Cechuje go staro--J galanteria w stosunku do ko-- I zmowie zaś używa rNz~i"epo:ćow"ie—dzoenmkaeirryyt"totuewjgeaonAyjanknuębrzyedt-u-jak informuje ta-f- f Przytwierdzona do pnia sos-rłascic- iel r£ ulicy Kwwiitlnliącpyochd nWumrzeorseómw TOwej i J twierdzą w Brzozowej gar- - Dosc dawno juz gdy bvłem wprawdzie nie piękny ale dość pmoijoeddyynkmę aszzeMroewdianłaecmeli sodboie w Ca-latay- ud Głównie wzdłuż toru kolejowego bo na szosie łatwo było --wpaść na Guardia Civil _ sbproaktkuanipeapirearcózwej nwieizpożi ądinannyechz ełupstw wymyślonych przez zło- wślitwedey dneamsyopneym Dwriaęłkoswzeałostacsiieę kolejowe okrążając z daleka by swiefeco Krzysztofa oDiekuna podróżnych i nie kusić nadaremno Za Torralba odbiłem sic nieco od kierunku i wnakowałem się w krajobraz pustynny bezdrze-wn- y i bezwodny To już był wschodni skraj prowincji Soria spalonej słabo zaludnionej w nocy sprawiaiacei wrażenie lu- natyczne Niekiedy wydaje rżoektonawkłarśónlaie Kfuastwylivikonkatónrov wkya-- zał ziemie nieposłusyneco wasa- la posypać sola i saletra by nic na nich nic wyrosło Bvła pełnia księżyca Jeżeli muuv wyianc powiedzenie n płynnym srebrze zalewaiacym ziemię miało usorawiedliwieńip tak zaska-it- o tei Tvlko tam ze sta-lSdz- ie teren ostro na sny notra- - OSOBY irzez bę-ojci- cc co kwiecie i na co 7"6iracui łazików się więcej zalegały głęboka czernią nasy- cone cienie Powietrze nierucho-me żadnego szelestu żadnego głoi nocnego Dtaka Tylko po- stukiwanie okufei laski czasem notoczył się kamień tracony bu-tem Nagle ogarnął mnie lek Z przyrodą zżyty jestem od małe-go ileż razy nocowałem w czys- tym polu w ciemnym lesie we wczesnei młodości nieiedna noc aż1 do świtu przesiedziałem na lubelskim cmentarzu Skąd więc ten lek naturalny u zawodowe-go mieszczucha ale nie u mnie? SnoHcania z ludźmi w tej nu=tv-n- i również nie mogłem obawiać sie zresztą byłem uzbrojony w pierwszorzędnej formie fizycz-nej Wiec dlaczego? Lek wzmagał sic z każdym krokiem przechodził w przera- żenie Niewytłumaczalne bez-sensowne Mimo chłodu typo-wego na wyżynie kastylijOdei czoło zalane potem w dołku sie w kolanach wata jak no otrzymaniu silnego ciosu bok-serskiego Jakaś niewidzialna si-ła zda sie zatrzymywać i zawra-cać z drogi NOC NA ULICY truPdrezmemogCłeięmżkosięwzysnzaejdwłeymższ"ynma łsezmczyot coobś łesgtoopąwzPgóorczhayliłzeamczespiię-: woje kolczastego drutu Poma- całem laska po obu stronach przegniłe paliki tu i tam ten sam kolczasty drut Deszcze i wiatry dokonały swego ale je-szcze można było rozeznać za- rysy ludzkiej pracy nie ulegało wątpliwości: szczytem wzgórza dostosowując się do jego profilu biegł stary okop rowy strzelec-kie Zrozumiałem Przed kilku la-ty ludzie tu walczyli zabijali się umierali Czy to nie ich śmier-telne przerażenie pozowało na pobojowisku by udzielić-si- ę no- cnemu wędrowcowi? Podobno już istnieje na ten temat cała naukowa teoria Być może ja ograniczam sie do opi-su autentycznego przeżycia Wspomnienie z dzieciństwa świeżo przydzielony do pułku kapitan mieszka w koszarach w domu oficerskim Działo sic to dawno tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej Ro-syjskie domy oficerskie były przeważnie jedno czasem dwu-rodzinne Nasz kapitan sprowa-dza sie z rodziną: żona dzieci naturalnie służąca Dopiero pier-wszy dzień ordynansa jeszcze mu nie przydzielono Po pierwszej na nowych śmie-ciach kolacji domownicy rozcho-dzą się do swoich pokojów Koło dziesiątej godziny rozlega się przeraźliwy krzyk notem spaz-matyczny płacz Małżeństwo bu-dzi się zapala świecę Co się sta-ło? Młodziutka służąca dostała a- - taku histerii Opowiada że przy szła do iei pokoiku stara żydów-ka w rudej peruce i zaczęła du-sić Za nic nie wróci do tego pokoiu Żadne perswazje nic no wskń- - miejscu morderstwa domu pozwala fali Nazajutrz usiłują dziewczynie wytłumaczyć prostu przywidzenie Sen-mar- a Bóg-wiar- a! Ale gdzie tam! — ja proszę jaśnie nani odeidę a w tej izdebce spać nie będę "Jaśnie nani" nic w zjawv i duchy więc postanawia przekonać służącą własnym przykładem — Przenocuje w tym nokoju i żadnej żydówki nie zobaczę Tak też się stało ł scena z poprzedniej nocv powtórzyła się jota w jotę Zjawia się sta- - I żo to po buje nielegalnie skórki zwierząt fu-terkowych Staś Cichy — przywódca gangu brzo-zowskich włamywaczy Komendant — komendant po-sterunku MO w Brzozowej Nade wszystko ceni spokój (anck Mucha — zastępca komendanta Kalinki młodzieniec cnergicny i się do działania — i znakomita pieśniarka kobieta o frapującej znajo-ma Kira z lal dziecinnych KWITNĄCYCH WRZOSÓW lal bez przerwy od wielu go szawskicj miejscowości w głę l — bokie strumienie Plusk deszczu i giu-ch- y szum sosen kołyszących się niespo-kojnie wietrze tłumiły wszelkie in-ne odgłosy życia Od do czasu tylko się przez świst wichu-ry turkot kolejki łączącej Brzozową ze stolicą Zdawało się że czarne od chmur deszczu i wiatru dotyka wprost ziemi przytłaczając swym cięża-rem wszystko się na niej znajduje Ojcowie osiedla z uwagi na nikłe fun-dusze gromadzkie niezbyt troszczyli się o należyte oświetlenie uliczek grząskich środkiem i miejscami obramowa-nych płytami chodnika lecz to noszą-cych nazwy dźwięczne i romantyczne: Dojrzałych Wiosennego Wesołych Szpaków Kwitnących Wrzosów — oraz inne temu podobne ku czci różnorakiej flory i zarówno dziko rosnącej jak i La-tarnie stały tu w dużych od siebie od-ległościach a oświetlenie przechod-niom służyły przeważnie prostoką-ty okien domków i willi skrywających się drucianymi siatkami sztachetka-mi i żywopłotami małych ogródków m--n łv iednak o tej porze jedno za drugim nie miały juz zresztą komu świecić Mieszkańcy wrócili na ogół daw-no domowych i teraz pokładli się spać by wczesnym rankiem z nowvmi siłami stawiać czoło trudnoś-ciom " związanym z dostaniem _ się do miejsca pracy W miarę jak coraz bardziej nieprze-niknione ciemności zatapiały Bfzozową pogrążając ją głębiej i głębiej r-fif- nnf w rudej wbija p3lce w szyję zaczyna dusić pani z krzykiem wylatuje z iz-debki Pan domu zdenerwował sic- - — Co u diabła babskie ga- danie! Tej durnej przywidziało się we śnie a tyś się zasugero-wała Następnej nocy ja pójdę spać do lego pokoju Kapitan miał widać silne ner-wy bo nie krzyczał Ale po go- dzinie wyniósł się znawiedzane-g- o pokoiku i wrócił do sypial-ni Zjawa w rudej peruce nic omieszkała złożyć mu wizyty Pokój zamknięto na klucz pani kapitanowa na drzwiach zawie-siła święty obrazek służącej po- zwolono ścielić sobie w kuchni Dopiero w kilka dni później przy kieliszku wódki ze starszych oficerów zagabuje ka-pitana: — No jak tani w mieszkaniu nie straszy? I opowiedział mu całą histo-rie Przed rokiem zajmował mie-szkanie porucznik Kawaler — przy nim ordynans Do koszar przychodziła stara żydówka ob-sługująca żołnierzy za drobną zapłatą Koszulę uorala zacero-wała rozdarta "gimnastjorkę" pachnące mydełko przyniosła za kilka miedziaków Chętnym po-dobno stręczyła kto był w po- trzebie to u" rubla pożyczyła na niewielki procent Poszła gadka po koszarach ria-- J zańskiego pułku piechoty że Żydówka ma zaszyte w spódni-cy grube pieniądze W nieobec-ności porucznika ordynans zwa-bił starą na kwaterę pod pierw-szym lenszym pozorom i udusił Jasne? Kapitan pyta" choć py- tanie właściwie niepotrzebne: — Jak wyglądała? — Ano stara pomarszczona w rudej peruce palce miała jak szpony Podobno już niedługo będzie można fotografować wypadki przeszłości Może fotografia nie szczęsnej staruchy pozostała na magaia nic nie na jakiejś ra pani jej prze-aicmnicz- c' Pięknie ale soac się na Kanapie w salonie uiaweuu wiara przvuiwuzn uu- - ze To wierzy Kalinka rwący OUja aktorka urodzie Marcina Deszcz wartkie Jabłoni Poran-ka kultywowanej swych siedzib wciąż kościs-te sić każdorazowego lokatora sko-ro w rzeczywistości właśnie ja udusił chciwy rosyjski sołdat? O uprzedniej sugestii nie mogło bvć mowy bo nikt z domowni-ków nie wiedział o dokonanym morderstwie A na zakończenie historyjka z nieco innej beczki Tym razem — cygańska Wiadomo Cygan-ki oszustki Kiedyś taka w war-szawki- ei knaince na Czerniako-wi- e kazała sobie wręczyć Pięcio złotówkę Tak tvlko na chwile ze to srebrna moneta --rei potrze bna do wróżby Popluła na nią dno nocy niby na dno tajemniczego je-ziora które znika nie wiedzieć gdzie z nastaniem dnia — mężczyzna patrzący przez okno jednej z will przyulicy Kw-itnących Wrzosów poddawał się łudze-niu że wraz z owym domkiem służącym mu za schronienie odpływa od jakiegoś zbawczego lądu niby na pokładzie kru-chej barki w nieznaną dal burzliwego morza Czuł dziwny nieprzyjemny niepokój Zdenerwowanie wywołane rozmową człowiekiem który dopiero co odszedł dawało jeszcze znać o sobie Chociaż człowiek ten wsiąkł już w noc i wichurę mężczyzna przy oknie wpatrywał się na-dal w ciemność jakgdyby spodziewał się że ona może mu tajemnicę myśli przeciwnika i rozszyfruje sens niektó-rych słów którć padły przed chwila W pewnym momencie mężczyzna odwrócił się niechętnie od okna Czegóż właści-wi- c miałby się bać? Wszystko ma lak do-liadn- ic ułożone że niczyje groAby nie są w stanic zahamować wydarzeń Zci kilkanaście godzin Już lylko kilka-naście godzin dzieli go od progu który przekroczy jako całkowicie wolny i nie-zależny człowiek Jeszcze kilkanaście go-dzin Ten okres wydal mu się nagle bu rdzo długi długi jak miesiąc lub tok dżin zamieniając uliczki małej podwar-- l Albo jak po:loowa żjcia Zląkł się A ino na czasu przedzierał gęste niebo co tylko za fauny za jasne za ze tn ra peruce jeden A z Widząc z wyda biegu Ogarnął wzrokiem pokój który sla nowił tak rażący kontrast z zaciętą wal-ką żywiołów toczącą sic na dworze By-ło tu przytulnie i ciepło urządzenie świadczyło o zamożności i dobrym sma-ku gospodarzy mieszkania Niepokój je-dnak jak by przenikał przez cienkie ściany i kruche szyby zmuszając męż-czyznę do nerwowego krążenia dookoła stołu na którym widniały jeszcze reszt-ki nic sprzątniętej kolacji Mrugnęło światło i żarówki zaczęły żarzyć się mdłym pomarańczowym blaskiem Wzruszył ramionami Zdarza się prze-cież zwłaszcza podczas niepogody Po prostu elektrownia zmniejszyła napięcie lub wichura uszkodziła któryś z prze-wodów Co to? Czy ktoś puka do okna? Odruchowo sięgnął do kieszeni aby wy-czuć dłonią gładką chłodną powierzch-nię rewolweru Jeszcze raz coś uderzyło w szybę Podbiegł Mignął białawy cień Odetchnął z ulgą Pewno zabłąkana so-wa wypłoszona ze swej dziupli przez ulewę leciała na oślep i uderzyła skrzy-dłami w okno Po dachu coś załomota ło: prawdopodobnie odłamana przez Ł _ I-- wiatr sucna gaiąz wysoki-!iej soMiy ul-nJa!j- ą--cej dom Mężczyzna drżał Podniósł rękę do czoła i poczuł że jest mokrcod potu To do niczego nie wolno tak Dziś jak nigdy musi trzymać nerwy na wo dzy CokoJwieK Dy Dowiem posianuwu to jeszcze nie nuinec &i jujAwt nic świt Z kilkunastu godzin prowadzących go do celu te obecne godziny nocne wa-żą najwięcej Oderwał się jeszcze raz od okna po zawiązała w róg chustki prze-- 1 yUieU£IdHl MWCll(Hli{ H£y5ZIUM: grubą forsę i' piękna żonę Ro-związała chustkę pięciu złotych już w niej nic było Szastncłn spódnicami znikła "iak sen ja-ki złoty" a ja no dziś dzień erc-ka- m na tę gruba forsę Zdarza się przecież całkiem i-na- czej Jest wiosna 1918 roku AV mieście "X na Kaufcmc prze-bywa polska Todzina Matka z dziećmi Od oica nic ma wiado-mości już od kilku miesięcy O-stat- ni list — z wczesnej jesieni ubiegłego roku jeszcze sprzed rewolucji bolszewickici Bvl on wtedy 'na froncie koło Dźwińskn No pięknie! Przychodzi Cyganicha po ro-syjsku ledwie mówi ślcnia jak dwa węgle naprasza się do wró-żenia talię kart pięknym wa-chlarzem rozwija Siła za rckę chwyciła spojrzała na dłoń spo-ważniała — Nic chcesz płacić — po-wiada — ja ci za darmo powró-żę I mówi: — Twój maż bli=kn a czy do-jedzie nie wiem Niebezpieczeń-stwo nań czyha strzec się pow-inien złego z dziobami na gębie jednookiego Poszła Minął tydzień zajeż-dża przed dom dorożka: maż i ojciec powrócił Jak to zwykle w takich wypadkach powitania łzy radości uściski bezładna rozmowa Przybysz dziwnie oso-wiały szary na twarzy jakby jeszcze nie otrząsnął się z cięż-kiego przeżycia Na węzłowej stacji zatrzymał go patrol ktoś go poznał że to pułkownik prze-mykający się w soldackim szy- nelu Już mu buty kazali zdjąć i pod murkiem postawili W o-statn- icj chwili napatoczył się przypadkiem podoficer który go znał z frontu — Towarzysze — wola — to porządny człowiek żołnierzy zawsze porządnie traktował No i wybronił od niechybnej śmierci Dopieroż żona słucha i przy-pomina wizytę Cyganichy — Pamiętasz jak wyglądał dowódca patrolu? ' — A jakże wysc-- i chłop dzio-baty bez jednego" oka Póki ży jęknie zapomnę go! Porównali daty: Tu już ukry- - Uynii w człowieku radarem czy tez telewizia nic wytłumaczyć Świat jest zaparowany za po zwoleniem panów uczonych i sa-ma biochemia choć (o piękna nauka wszystkiego nie wyjaśni "Ciemny pokój" istnieje i co ra to daic znać o sobie Ale zaj-rzeć do niego możemy jedynie przez d7'"ftp od Hnc7a JÓZEF ŁODODO)VSKI szedł do stołu ujął drżącą ręką karafkę 2 nie dopitą nalewką napełnił spory kioliszek i wychylił jednym łykiem do dna Miłe ciepło alkoholu zgasiło we-wnętrzny dreszcz Zabrzęczał telefon dziwnie krótko nz za razem Mężczyzna podszedł i pod-nió- s słuchawkę Odpowiedziała mu głu-cha cisza Z sąsiedniego pokoju jasny metalicz-ny głos kobiecy zapylał: — Kto to dzwonił? — Nikt — odpowiedział mężczyzna starając się zapanować nad głosem — chyba wiatr zerwał druty Telefon nie działa — Ojej to niedobrze Poczekaj za-raz tam przyjdę włożę lylko pończochy Jak na złość oczko poleciało Mężczyzna mruknął coś pod nosem — równie dobrze mogło to oznaczać od-powiedź jak przekleństwo pod adresem wialru który pozbawił go łączności m światem — Alo dlavzego jego jeszcze nie ma? Powinien już być Robi się późno Wpół do dwunastej mamy otatnią kolejkę do Warszawy — dobiegł znów glos yi drzwi Wzruszył ramionami nic nie odpo-wiadając Romowa z oczekiwanym clo-wiekie- m wróżyła również raczej gwał-towny przebieg Już taki len dzień — a właściwie ta noc Poczuł się jak mibtrz sa chowy rozgrywający partię jednocze-śnie z kilkoma przeciwnikami Uśmiech-nął się zadowolony z siebie Nagle jego rysy przybrały wyraz na-pięcia Z czujną uwagą wsłuchiwał się w odgłosy płynące z ulicy Wskroś szumu ulewy świstu wiatru dobiegł go war-kot motoru Jakiś samochód przedzierał się przez strumienie wody rwącej jak rzeka środkiem gliniastej drogi Mocne reflektory wydobyły z ciemności frag-ment parkanu przeciwległej posesji prześlizgnęły się po ciemnych mokrych pniach drzew prześwietliły koronkową siatkę utkaną z gołych prętów krzewów i po chwili zgasły Samochód zatrzymał się przed furtką Cicho klasnęły drzwicz-ki wozu zatrzaśnięte pewną ręką Oczy mężczyzny patrzącego przez ok-no nabrały wyrazu zdumienia Podszedł do drzwi wejściowych w małym przed-pokoju i przekręcił kontakt Na ze-wnątrz przed wejściem do willi zapa-liła się lampa w kształcie staroświeckiej kulej latarni i oświetliła ścieżkę prowa-dzącą do bramki wyłożoną kamiennymi płytkami i obrzeżoną krzakami porze-czek Zgrzytnęły zawiasy furtki Mężczyzna przyłożywszy oko do wi-zjer- ki w drzwiach bacznie przyglądał się postaci zmierzającej ku willi i pochylo-nej nieco do przodu pod naporem wi- - il:uiy Gil UlUCOld lvtU4 1 fldJl ild liii} snop światła znad wejścia całą siłą woli stłumił okrzyk Postać znajdowała się-ju- ż przy schodkach małego tarasu zdo-biącego front domku LEPIEJ PÓŹNIEJ NIŻ WCALE Zamów naljehiniast śWlpECOJI P A e Z K 392 Bay Si - w biunre lub u "dealera1' ' "" A DO WYŚLIJ TAKIE ŻYCZENIA: ' - ' N w J & J Polski tklad towtriw telainych fjrb naczyń kuchennych orai przy- borów wodociągowych I ogrztwania J Stofanlek wlaśc 745 Queen Sf W EM 6-48- 63 Solidna obsluca — Niski o ceny Bezpłatne porady w sprawach kana-lizacji I ogrzewania S I BEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1134 Dundai St W Toronto Tal LE 4-84- 31 LE 44432 & Adwokaci Notarlutzo Obrońcy wiulkle aprawy cywilne I krne C M BIELSKI BA BCL V W BIELSKI D' COMM Sulłe 307 National Bulldinb W BAY ST — TORONTO TELi EM 2-H- 51 TEL: CH 47214 - 100- -W OKULIŚCI PEKAO centralnym najbliżsego WESOŁYCH ŚWIĄT PACZKA PEKAO DRODZE HARDWARE ADWOKACI NOTARIUSZE GEORGE BIELSKI BIELSKI OKULISTKA BR BUKOWSKA BEJNAR OD 274 Roncesvalles Ave (przy Gcoffrcy) Tel LE 2-54- 93 Godziny przyjęć: codziennie od 10 rano do 8 wlecz W soboty od 10 do 4 wlecz' 82--W m ryy4ffiiijjflW' Toronló' Oht POLSKI Załatwiamy DENTYŚCI DR A MEDWECKA LEKARZDEŃTYSTA 70 Spadina Rei- - WAInuł 2-0S- 18 (2 bloklnn północ od ul Illoor) 1'nryjmujcl codziennie OU 3-- ej do Dej lcc7„ wsoboty od lO-cJUloM- cJ po przednim porozumieniem telefonicz-nym 0tt'J8 DR W SADAUSKAS1" LEKARZ 'DENTYSTA ł Przyjmuje za uprzednim telefonie Dym 'porozumieniem " Telefon LE 1250 129 Grenadier Rd (drugi dom od Uonco?vaU) r 8 DrS Di Brlooli - ( - CHIRURG r-- t LEKARZ DENTysjĄi-STuMATOL- OO r Speclamta cnoroT) ismfułłnal Physlclan's'&Surgeoi' Bulldlng Kancelaria No 270 -- ' 86 Bloor' SM W" '—'P Toronto Telefon' WA 2-00- 56 Wachne DENTYSTA Godziuy:f1012'V'2ii8 Bałhurtl —EM JAN ALEKAŃDROWICZ LLrM I1X'A s-y- r Or E &' 'A ]' 386 Sf 4-63- 15 tła " v NOTARIUSZ DLA PROWINCJI ONTARIO „u Konlrakly Pełnomocnictwa Teitamenly oraz Akty ciynnotcl' Prawna okreilono w "Ontario'' Notariat Ąc" ' ju Pomoc Prawna we' wwlkltli sprawach llodilnnychSpadkowych I Mnjatkowych w Police I' Zagranica '" t Wlcrylclno Tłumaczenia Dokumentów — Vomoc w imlsracjldo USA I odszkodowaniach lilllcmunklcli — Incomo Tax Biuro: 61 8A Quccn Sf W Toronto Ont Co na da Tel CM I-S4- 41 — Wieczorem) Scarborouoh AM !? "'1 I00-- W On wie jak zrobić prawdziwą Wspaniałą z -- KRÓLIKIEM Lbby McNelll LRby of_ Canada Llmlted_Cru!ham Ontario i wir 2-0- 8 PU fell Mm M iro uh m ' m n 7
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 04, 1963 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1963-12-04 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000566 |
Description
Title | 000408b |
OCR text | Rjgp" &v yGqj8Wvp5r (Bjr- - j- - fc T1 i-- ys&Gim&ffimamBBmsm § ii ' p? # li J& M WSi3"P4 +?' i ? MirFfwmcłm 3 - JSfe KJV " v S rfC5!aSSi?4TS' LL_ łTŁ-w-Łrf—Sfei- — urBMw--nik- ~ bj 4włŁi)ŁtvłrfłirSii)ii#" JBłh4wttHWifVł- - r-i3W&Wifc#r-fi- flW ł--ł' -- w (J t-- wi— W—- - i Si £ Trfrr"WI(I - Ji_i ' -- 'W v i(ifl ?cŁ "ZWIĄZKOWIEC" GRUDTiEaCPielmb-r- i Wada 4"~T?63 ' "JM ' _n Henryk Schoen- - opiszą cały mechanizm w hl-im-ć Wknvm artykule z nieja- - precyzyjnym senniku fćiSran wujTparżoagł usię„:™wo iAt"yifcłthn A1 o tvch wszystkich kto-'rzebu- ją jakiegoś płasz-?'-- : iinńhv 7hnhonu Sduchem niezahartową-fjEodpornyc- h na mroźne laukoucy potrafią w spo-Ln- y obchodzie się z ludz-?erażonv- mi zjawiskami anał)--m rozumem Ale mny pokój isimejt ij- - i każdy z iws iiiaj- - Ujrzał pnez dziurkę od jnrzrsłuchiwal się docho-- j samtad tajemniczym A-- m wzburzonym głosom ibon" tłumaczy istnienie ko pokoju po swojemu (jak dotychczas w więk-m-padkó- w przechodzi o-5gradli- wjrm uśmiechem Śniętych ustach J to przypadek dość że I szczęście (czy może nie-je'- ) co raz to obcować z i 'o których już Szekspir iiał że nie śniły się filo-- W dzieciństwie najDar-odahiy- m na podszepty :o pokoju ale taKze w i j w wieKU aojrzaiym u-vnarl-ki na pewno nocy a jednocześnie załamWal sie literackiego malowni chyba warto ie opisać najpierw wróżebne sny Iznajomy zjawia się w no-ridzen- iu i dokładnie opo- - kiedy i jak roźsta-- z życiem W dwa dni apowiedź ta spełnia się uurocentach Pewna miła wyczekująca na koniec Nicei otrzymuje ust od udzącego się w oflagu nieprzyjemny sen: co z twoją siostrą?" List' fowany w tym samym idy owa siostra zginęła Iszniczej bomby zrzuco-le- z i zapmoimasyt łkę nsąsaiednnie'lioc-fiieemjiseckki-iee A także wła-- r nieomylnie zwiastują- - Iczęśliwe wydarzenia Łza o W wieku ra- - ewizu nie lest to już ta- - Łimajace Widocznie no- - sobie jakieś radary i stacje nadawcze i od-głośni- ki i ekrany atyl-- ławsze i nie każdy micsię na odoowiednia inewne z czasem uczeni ie"te "sprawy zbadają i arbara Gordon 4 !(=oc={ł==()z=()c==-()==()==()==()==()z=()==t)==()- = I GŁÓWNE fSTCPUJACB POWIEŚCI mgoń — prokurator lal około rodzinę i przyjacól zwana i- - Urocza blondynka o jasno-ieskic- h oczach umiejących pa-- : surowo i przenikliwie nświgoń — emerytowany Anny zajmuje się gos-rslwc- m domowym stawia pas- - i udziela córce dobrych rad Kir — dziennikarz pisujący rc-- e kryminalne wysoki szatyn TOło 33 przyjaciel Anny Lubicz-Barsk- a — kobieta ener-l- a i pełna zdecydowania z zawo- - (rpragwonspicozskiaa Kparmzyiljiacbióałrkdazo Ajenjnyod- - i Chmura — porucznik Milicji Jfatelskiej niemal stale współ-fJJąc- y z Anną lecz nie zawsze Tający się z nią do metod I ' p 7'oZh6u — prokurator przc- - W Anny Borkowu — kobieta w -- u o ciemnobrązowych oczach o- - tia po ojcu sklep futrzarski C" prowadził jej mąż Borek — pięcioletni chłopczyk cy bawić się w "Zimno ciepło "p goeposia państwa Borków o-- 1 despotyczna lecz o gorącym % nie darząca jednak sympatią domu ti larfcąt — ekspedient firmy "Eto-jcziowie- k elegancki w pełnym faniu tego słowa Lubi wodę ko-ją "Jucht" Chlipała ~ zaniedbuje swe ff™weei szacbuundkouwganoidune dzoamjękcóiew godzinnych — adwokat od dawna już lktykujący Cechuje go staro--J galanteria w stosunku do ko-- I zmowie zaś używa rNz~i"epo:ćow"ie—dzoenmkaeirryyt"totuewjgeaonAyjanknuębrzyedt-u-jak informuje ta-f- f Przytwierdzona do pnia sos-rłascic- iel r£ ulicy Kwwiitlnliącpyochd nWumrzeorseómw TOwej i J twierdzą w Brzozowej gar- - Dosc dawno juz gdy bvłem wprawdzie nie piękny ale dość pmoijoeddyynkmę aszzeMroewdianłaecmeli sodboie w Ca-latay- ud Głównie wzdłuż toru kolejowego bo na szosie łatwo było --wpaść na Guardia Civil _ sbproaktkuanipeapirearcózwej nwieizpożi ądinannyechz ełupstw wymyślonych przez zło- wślitwedey dneamsyopneym Dwriaęłkoswzeałostacsiieę kolejowe okrążając z daleka by swiefeco Krzysztofa oDiekuna podróżnych i nie kusić nadaremno Za Torralba odbiłem sic nieco od kierunku i wnakowałem się w krajobraz pustynny bezdrze-wn- y i bezwodny To już był wschodni skraj prowincji Soria spalonej słabo zaludnionej w nocy sprawiaiacei wrażenie lu- natyczne Niekiedy wydaje rżoektonawkłarśónlaie Kfuastwylivikonkatónrov wkya-- zał ziemie nieposłusyneco wasa- la posypać sola i saletra by nic na nich nic wyrosło Bvła pełnia księżyca Jeżeli muuv wyianc powiedzenie n płynnym srebrze zalewaiacym ziemię miało usorawiedliwieńip tak zaska-it- o tei Tvlko tam ze sta-lSdz- ie teren ostro na sny notra- - OSOBY irzez bę-ojci- cc co kwiecie i na co 7"6iracui łazików się więcej zalegały głęboka czernią nasy- cone cienie Powietrze nierucho-me żadnego szelestu żadnego głoi nocnego Dtaka Tylko po- stukiwanie okufei laski czasem notoczył się kamień tracony bu-tem Nagle ogarnął mnie lek Z przyrodą zżyty jestem od małe-go ileż razy nocowałem w czys- tym polu w ciemnym lesie we wczesnei młodości nieiedna noc aż1 do świtu przesiedziałem na lubelskim cmentarzu Skąd więc ten lek naturalny u zawodowe-go mieszczucha ale nie u mnie? SnoHcania z ludźmi w tej nu=tv-n- i również nie mogłem obawiać sie zresztą byłem uzbrojony w pierwszorzędnej formie fizycz-nej Wiec dlaczego? Lek wzmagał sic z każdym krokiem przechodził w przera- żenie Niewytłumaczalne bez-sensowne Mimo chłodu typo-wego na wyżynie kastylijOdei czoło zalane potem w dołku sie w kolanach wata jak no otrzymaniu silnego ciosu bok-serskiego Jakaś niewidzialna si-ła zda sie zatrzymywać i zawra-cać z drogi NOC NA ULICY truPdrezmemogCłeięmżkosięwzysnzaejdwłeymższ"ynma łsezmczyot coobś łesgtoopąwzPgóorczhayliłzeamczespiię-: woje kolczastego drutu Poma- całem laska po obu stronach przegniłe paliki tu i tam ten sam kolczasty drut Deszcze i wiatry dokonały swego ale je-szcze można było rozeznać za- rysy ludzkiej pracy nie ulegało wątpliwości: szczytem wzgórza dostosowując się do jego profilu biegł stary okop rowy strzelec-kie Zrozumiałem Przed kilku la-ty ludzie tu walczyli zabijali się umierali Czy to nie ich śmier-telne przerażenie pozowało na pobojowisku by udzielić-si- ę no- cnemu wędrowcowi? Podobno już istnieje na ten temat cała naukowa teoria Być może ja ograniczam sie do opi-su autentycznego przeżycia Wspomnienie z dzieciństwa świeżo przydzielony do pułku kapitan mieszka w koszarach w domu oficerskim Działo sic to dawno tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej Ro-syjskie domy oficerskie były przeważnie jedno czasem dwu-rodzinne Nasz kapitan sprowa-dza sie z rodziną: żona dzieci naturalnie służąca Dopiero pier-wszy dzień ordynansa jeszcze mu nie przydzielono Po pierwszej na nowych śmie-ciach kolacji domownicy rozcho-dzą się do swoich pokojów Koło dziesiątej godziny rozlega się przeraźliwy krzyk notem spaz-matyczny płacz Małżeństwo bu-dzi się zapala świecę Co się sta-ło? Młodziutka służąca dostała a- - taku histerii Opowiada że przy szła do iei pokoiku stara żydów-ka w rudej peruce i zaczęła du-sić Za nic nie wróci do tego pokoiu Żadne perswazje nic no wskń- - miejscu morderstwa domu pozwala fali Nazajutrz usiłują dziewczynie wytłumaczyć prostu przywidzenie Sen-mar- a Bóg-wiar- a! Ale gdzie tam! — ja proszę jaśnie nani odeidę a w tej izdebce spać nie będę "Jaśnie nani" nic w zjawv i duchy więc postanawia przekonać służącą własnym przykładem — Przenocuje w tym nokoju i żadnej żydówki nie zobaczę Tak też się stało ł scena z poprzedniej nocv powtórzyła się jota w jotę Zjawia się sta- - I żo to po buje nielegalnie skórki zwierząt fu-terkowych Staś Cichy — przywódca gangu brzo-zowskich włamywaczy Komendant — komendant po-sterunku MO w Brzozowej Nade wszystko ceni spokój (anck Mucha — zastępca komendanta Kalinki młodzieniec cnergicny i się do działania — i znakomita pieśniarka kobieta o frapującej znajo-ma Kira z lal dziecinnych KWITNĄCYCH WRZOSÓW lal bez przerwy od wielu go szawskicj miejscowości w głę l — bokie strumienie Plusk deszczu i giu-ch- y szum sosen kołyszących się niespo-kojnie wietrze tłumiły wszelkie in-ne odgłosy życia Od do czasu tylko się przez świst wichu-ry turkot kolejki łączącej Brzozową ze stolicą Zdawało się że czarne od chmur deszczu i wiatru dotyka wprost ziemi przytłaczając swym cięża-rem wszystko się na niej znajduje Ojcowie osiedla z uwagi na nikłe fun-dusze gromadzkie niezbyt troszczyli się o należyte oświetlenie uliczek grząskich środkiem i miejscami obramowa-nych płytami chodnika lecz to noszą-cych nazwy dźwięczne i romantyczne: Dojrzałych Wiosennego Wesołych Szpaków Kwitnących Wrzosów — oraz inne temu podobne ku czci różnorakiej flory i zarówno dziko rosnącej jak i La-tarnie stały tu w dużych od siebie od-ległościach a oświetlenie przechod-niom służyły przeważnie prostoką-ty okien domków i willi skrywających się drucianymi siatkami sztachetka-mi i żywopłotami małych ogródków m--n łv iednak o tej porze jedno za drugim nie miały juz zresztą komu świecić Mieszkańcy wrócili na ogół daw-no domowych i teraz pokładli się spać by wczesnym rankiem z nowvmi siłami stawiać czoło trudnoś-ciom " związanym z dostaniem _ się do miejsca pracy W miarę jak coraz bardziej nieprze-niknione ciemności zatapiały Bfzozową pogrążając ją głębiej i głębiej r-fif- nnf w rudej wbija p3lce w szyję zaczyna dusić pani z krzykiem wylatuje z iz-debki Pan domu zdenerwował sic- - — Co u diabła babskie ga- danie! Tej durnej przywidziało się we śnie a tyś się zasugero-wała Następnej nocy ja pójdę spać do lego pokoju Kapitan miał widać silne ner-wy bo nie krzyczał Ale po go- dzinie wyniósł się znawiedzane-g- o pokoiku i wrócił do sypial-ni Zjawa w rudej peruce nic omieszkała złożyć mu wizyty Pokój zamknięto na klucz pani kapitanowa na drzwiach zawie-siła święty obrazek służącej po- zwolono ścielić sobie w kuchni Dopiero w kilka dni później przy kieliszku wódki ze starszych oficerów zagabuje ka-pitana: — No jak tani w mieszkaniu nie straszy? I opowiedział mu całą histo-rie Przed rokiem zajmował mie-szkanie porucznik Kawaler — przy nim ordynans Do koszar przychodziła stara żydówka ob-sługująca żołnierzy za drobną zapłatą Koszulę uorala zacero-wała rozdarta "gimnastjorkę" pachnące mydełko przyniosła za kilka miedziaków Chętnym po-dobno stręczyła kto był w po- trzebie to u" rubla pożyczyła na niewielki procent Poszła gadka po koszarach ria-- J zańskiego pułku piechoty że Żydówka ma zaszyte w spódni-cy grube pieniądze W nieobec-ności porucznika ordynans zwa-bił starą na kwaterę pod pierw-szym lenszym pozorom i udusił Jasne? Kapitan pyta" choć py- tanie właściwie niepotrzebne: — Jak wyglądała? — Ano stara pomarszczona w rudej peruce palce miała jak szpony Podobno już niedługo będzie można fotografować wypadki przeszłości Może fotografia nie szczęsnej staruchy pozostała na magaia nic nie na jakiejś ra pani jej prze-aicmnicz- c' Pięknie ale soac się na Kanapie w salonie uiaweuu wiara przvuiwuzn uu- - ze To wierzy Kalinka rwący OUja aktorka urodzie Marcina Deszcz wartkie Jabłoni Poran-ka kultywowanej swych siedzib wciąż kościs-te sić każdorazowego lokatora sko-ro w rzeczywistości właśnie ja udusił chciwy rosyjski sołdat? O uprzedniej sugestii nie mogło bvć mowy bo nikt z domowni-ków nie wiedział o dokonanym morderstwie A na zakończenie historyjka z nieco innej beczki Tym razem — cygańska Wiadomo Cygan-ki oszustki Kiedyś taka w war-szawki- ei knaince na Czerniako-wi- e kazała sobie wręczyć Pięcio złotówkę Tak tvlko na chwile ze to srebrna moneta --rei potrze bna do wróżby Popluła na nią dno nocy niby na dno tajemniczego je-ziora które znika nie wiedzieć gdzie z nastaniem dnia — mężczyzna patrzący przez okno jednej z will przyulicy Kw-itnących Wrzosów poddawał się łudze-niu że wraz z owym domkiem służącym mu za schronienie odpływa od jakiegoś zbawczego lądu niby na pokładzie kru-chej barki w nieznaną dal burzliwego morza Czuł dziwny nieprzyjemny niepokój Zdenerwowanie wywołane rozmową człowiekiem który dopiero co odszedł dawało jeszcze znać o sobie Chociaż człowiek ten wsiąkł już w noc i wichurę mężczyzna przy oknie wpatrywał się na-dal w ciemność jakgdyby spodziewał się że ona może mu tajemnicę myśli przeciwnika i rozszyfruje sens niektó-rych słów którć padły przed chwila W pewnym momencie mężczyzna odwrócił się niechętnie od okna Czegóż właści-wi- c miałby się bać? Wszystko ma lak do-liadn- ic ułożone że niczyje groAby nie są w stanic zahamować wydarzeń Zci kilkanaście godzin Już lylko kilka-naście godzin dzieli go od progu który przekroczy jako całkowicie wolny i nie-zależny człowiek Jeszcze kilkanaście go-dzin Ten okres wydal mu się nagle bu rdzo długi długi jak miesiąc lub tok dżin zamieniając uliczki małej podwar-- l Albo jak po:loowa żjcia Zląkł się A ino na czasu przedzierał gęste niebo co tylko za fauny za jasne za ze tn ra peruce jeden A z Widząc z wyda biegu Ogarnął wzrokiem pokój który sla nowił tak rażący kontrast z zaciętą wal-ką żywiołów toczącą sic na dworze By-ło tu przytulnie i ciepło urządzenie świadczyło o zamożności i dobrym sma-ku gospodarzy mieszkania Niepokój je-dnak jak by przenikał przez cienkie ściany i kruche szyby zmuszając męż-czyznę do nerwowego krążenia dookoła stołu na którym widniały jeszcze reszt-ki nic sprzątniętej kolacji Mrugnęło światło i żarówki zaczęły żarzyć się mdłym pomarańczowym blaskiem Wzruszył ramionami Zdarza się prze-cież zwłaszcza podczas niepogody Po prostu elektrownia zmniejszyła napięcie lub wichura uszkodziła któryś z prze-wodów Co to? Czy ktoś puka do okna? Odruchowo sięgnął do kieszeni aby wy-czuć dłonią gładką chłodną powierzch-nię rewolweru Jeszcze raz coś uderzyło w szybę Podbiegł Mignął białawy cień Odetchnął z ulgą Pewno zabłąkana so-wa wypłoszona ze swej dziupli przez ulewę leciała na oślep i uderzyła skrzy-dłami w okno Po dachu coś załomota ło: prawdopodobnie odłamana przez Ł _ I-- wiatr sucna gaiąz wysoki-!iej soMiy ul-nJa!j- ą--cej dom Mężczyzna drżał Podniósł rękę do czoła i poczuł że jest mokrcod potu To do niczego nie wolno tak Dziś jak nigdy musi trzymać nerwy na wo dzy CokoJwieK Dy Dowiem posianuwu to jeszcze nie nuinec &i jujAwt nic świt Z kilkunastu godzin prowadzących go do celu te obecne godziny nocne wa-żą najwięcej Oderwał się jeszcze raz od okna po zawiązała w róg chustki prze-- 1 yUieU£IdHl MWCll(Hli{ H£y5ZIUM: grubą forsę i' piękna żonę Ro-związała chustkę pięciu złotych już w niej nic było Szastncłn spódnicami znikła "iak sen ja-ki złoty" a ja no dziś dzień erc-ka- m na tę gruba forsę Zdarza się przecież całkiem i-na- czej Jest wiosna 1918 roku AV mieście "X na Kaufcmc prze-bywa polska Todzina Matka z dziećmi Od oica nic ma wiado-mości już od kilku miesięcy O-stat- ni list — z wczesnej jesieni ubiegłego roku jeszcze sprzed rewolucji bolszewickici Bvl on wtedy 'na froncie koło Dźwińskn No pięknie! Przychodzi Cyganicha po ro-syjsku ledwie mówi ślcnia jak dwa węgle naprasza się do wró-żenia talię kart pięknym wa-chlarzem rozwija Siła za rckę chwyciła spojrzała na dłoń spo-ważniała — Nic chcesz płacić — po-wiada — ja ci za darmo powró-żę I mówi: — Twój maż bli=kn a czy do-jedzie nie wiem Niebezpieczeń-stwo nań czyha strzec się pow-inien złego z dziobami na gębie jednookiego Poszła Minął tydzień zajeż-dża przed dom dorożka: maż i ojciec powrócił Jak to zwykle w takich wypadkach powitania łzy radości uściski bezładna rozmowa Przybysz dziwnie oso-wiały szary na twarzy jakby jeszcze nie otrząsnął się z cięż-kiego przeżycia Na węzłowej stacji zatrzymał go patrol ktoś go poznał że to pułkownik prze-mykający się w soldackim szy- nelu Już mu buty kazali zdjąć i pod murkiem postawili W o-statn- icj chwili napatoczył się przypadkiem podoficer który go znał z frontu — Towarzysze — wola — to porządny człowiek żołnierzy zawsze porządnie traktował No i wybronił od niechybnej śmierci Dopieroż żona słucha i przy-pomina wizytę Cyganichy — Pamiętasz jak wyglądał dowódca patrolu? ' — A jakże wysc-- i chłop dzio-baty bez jednego" oka Póki ży jęknie zapomnę go! Porównali daty: Tu już ukry- - Uynii w człowieku radarem czy tez telewizia nic wytłumaczyć Świat jest zaparowany za po zwoleniem panów uczonych i sa-ma biochemia choć (o piękna nauka wszystkiego nie wyjaśni "Ciemny pokój" istnieje i co ra to daic znać o sobie Ale zaj-rzeć do niego możemy jedynie przez d7'"ftp od Hnc7a JÓZEF ŁODODO)VSKI szedł do stołu ujął drżącą ręką karafkę 2 nie dopitą nalewką napełnił spory kioliszek i wychylił jednym łykiem do dna Miłe ciepło alkoholu zgasiło we-wnętrzny dreszcz Zabrzęczał telefon dziwnie krótko nz za razem Mężczyzna podszedł i pod-nió- s słuchawkę Odpowiedziała mu głu-cha cisza Z sąsiedniego pokoju jasny metalicz-ny głos kobiecy zapylał: — Kto to dzwonił? — Nikt — odpowiedział mężczyzna starając się zapanować nad głosem — chyba wiatr zerwał druty Telefon nie działa — Ojej to niedobrze Poczekaj za-raz tam przyjdę włożę lylko pończochy Jak na złość oczko poleciało Mężczyzna mruknął coś pod nosem — równie dobrze mogło to oznaczać od-powiedź jak przekleństwo pod adresem wialru który pozbawił go łączności m światem — Alo dlavzego jego jeszcze nie ma? Powinien już być Robi się późno Wpół do dwunastej mamy otatnią kolejkę do Warszawy — dobiegł znów glos yi drzwi Wzruszył ramionami nic nie odpo-wiadając Romowa z oczekiwanym clo-wiekie- m wróżyła również raczej gwał-towny przebieg Już taki len dzień — a właściwie ta noc Poczuł się jak mibtrz sa chowy rozgrywający partię jednocze-śnie z kilkoma przeciwnikami Uśmiech-nął się zadowolony z siebie Nagle jego rysy przybrały wyraz na-pięcia Z czujną uwagą wsłuchiwał się w odgłosy płynące z ulicy Wskroś szumu ulewy świstu wiatru dobiegł go war-kot motoru Jakiś samochód przedzierał się przez strumienie wody rwącej jak rzeka środkiem gliniastej drogi Mocne reflektory wydobyły z ciemności frag-ment parkanu przeciwległej posesji prześlizgnęły się po ciemnych mokrych pniach drzew prześwietliły koronkową siatkę utkaną z gołych prętów krzewów i po chwili zgasły Samochód zatrzymał się przed furtką Cicho klasnęły drzwicz-ki wozu zatrzaśnięte pewną ręką Oczy mężczyzny patrzącego przez ok-no nabrały wyrazu zdumienia Podszedł do drzwi wejściowych w małym przed-pokoju i przekręcił kontakt Na ze-wnątrz przed wejściem do willi zapa-liła się lampa w kształcie staroświeckiej kulej latarni i oświetliła ścieżkę prowa-dzącą do bramki wyłożoną kamiennymi płytkami i obrzeżoną krzakami porze-czek Zgrzytnęły zawiasy furtki Mężczyzna przyłożywszy oko do wi-zjer- ki w drzwiach bacznie przyglądał się postaci zmierzającej ku willi i pochylo-nej nieco do przodu pod naporem wi- - il:uiy Gil UlUCOld lvtU4 1 fldJl ild liii} snop światła znad wejścia całą siłą woli stłumił okrzyk Postać znajdowała się-ju- ż przy schodkach małego tarasu zdo-biącego front domku LEPIEJ PÓŹNIEJ NIŻ WCALE Zamów naljehiniast śWlpECOJI P A e Z K 392 Bay Si - w biunre lub u "dealera1' ' "" A DO WYŚLIJ TAKIE ŻYCZENIA: ' - ' N w J & J Polski tklad towtriw telainych fjrb naczyń kuchennych orai przy- borów wodociągowych I ogrztwania J Stofanlek wlaśc 745 Queen Sf W EM 6-48- 63 Solidna obsluca — Niski o ceny Bezpłatne porady w sprawach kana-lizacji I ogrzewania S I BEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1134 Dundai St W Toronto Tal LE 4-84- 31 LE 44432 & Adwokaci Notarlutzo Obrońcy wiulkle aprawy cywilne I krne C M BIELSKI BA BCL V W BIELSKI D' COMM Sulłe 307 National Bulldinb W BAY ST — TORONTO TELi EM 2-H- 51 TEL: CH 47214 - 100- -W OKULIŚCI PEKAO centralnym najbliżsego WESOŁYCH ŚWIĄT PACZKA PEKAO DRODZE HARDWARE ADWOKACI NOTARIUSZE GEORGE BIELSKI BIELSKI OKULISTKA BR BUKOWSKA BEJNAR OD 274 Roncesvalles Ave (przy Gcoffrcy) Tel LE 2-54- 93 Godziny przyjęć: codziennie od 10 rano do 8 wlecz W soboty od 10 do 4 wlecz' 82--W m ryy4ffiiijjflW' Toronló' Oht POLSKI Załatwiamy DENTYŚCI DR A MEDWECKA LEKARZDEŃTYSTA 70 Spadina Rei- - WAInuł 2-0S- 18 (2 bloklnn północ od ul Illoor) 1'nryjmujcl codziennie OU 3-- ej do Dej lcc7„ wsoboty od lO-cJUloM- cJ po przednim porozumieniem telefonicz-nym 0tt'J8 DR W SADAUSKAS1" LEKARZ 'DENTYSTA ł Przyjmuje za uprzednim telefonie Dym 'porozumieniem " Telefon LE 1250 129 Grenadier Rd (drugi dom od Uonco?vaU) r 8 DrS Di Brlooli - ( - CHIRURG r-- t LEKARZ DENTysjĄi-STuMATOL- OO r Speclamta cnoroT) ismfułłnal Physlclan's'&Surgeoi' Bulldlng Kancelaria No 270 -- ' 86 Bloor' SM W" '—'P Toronto Telefon' WA 2-00- 56 Wachne DENTYSTA Godziuy:f1012'V'2ii8 Bałhurtl —EM JAN ALEKAŃDROWICZ LLrM I1X'A s-y- r Or E &' 'A ]' 386 Sf 4-63- 15 tła " v NOTARIUSZ DLA PROWINCJI ONTARIO „u Konlrakly Pełnomocnictwa Teitamenly oraz Akty ciynnotcl' Prawna okreilono w "Ontario'' Notariat Ąc" ' ju Pomoc Prawna we' wwlkltli sprawach llodilnnychSpadkowych I Mnjatkowych w Police I' Zagranica '" t Wlcrylclno Tłumaczenia Dokumentów — Vomoc w imlsracjldo USA I odszkodowaniach lilllcmunklcli — Incomo Tax Biuro: 61 8A Quccn Sf W Toronto Ont Co na da Tel CM I-S4- 41 — Wieczorem) Scarborouoh AM !? "'1 I00-- W On wie jak zrobić prawdziwą Wspaniałą z -- KRÓLIKIEM Lbby McNelll LRby of_ Canada Llmlted_Cru!ham Ontario i wir 2-0- 8 PU fell Mm M iro uh m ' m n 7 |
Tags
Comments
Post a Comment for 000408b