000298a |
Previous | 6 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
sir
fmfWlmtfyfkili
i ' 1 i i
f ' ' !
!r V
N
4 L Ałv
ST 6
-j- -
JerzyZawieyski
Prawdziwy koniec wielkiej wojny
Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone Copyright by J Zawieyski Warszawa
Płakali teraz oboje po obu stronach
drzwi
Minęło dużo czasu nim Róża posły-- '
szała ciężkie kroki Juliusza który od-chodził
do swego pokoju Nareszcie od-chodził
U
Nazajutrz nim Róża wyszła po prawie
bezsennej nocy do uniwersytetu gdzie
była kierowniczką działu czasopLsm w bi
bliotece — zajrzała do pokoju Juliusza
Leżał z otwartymi oczyma zapatrzo-ny
w jakiś punkt i długo czekała nim
przeniósł wzrok na nią i nim ją poznał
Poruszył cicho wargami nasunął na sie-bie
kołdrę i uśmiechnął się na równi
smutno i radośnie Róża podeszła do łóż-ka
poprawiła Juliuszowi jasiek pod gło-wą
odgarnęła włosy znad czoła i po-śpiesznie
pocałowała go w policzek
Szła prędko małą i krętą uliczką któ-ra
prowadziła do parku tam bowiem
codziennie z rana spotykała się 7e Stę-gienie- m
I on także szedł do uniwersy-tetu
gdzie od kilku lat wykładał mate-matykę
zajmując stanowisko docenta
Odbywali razem drogę przez park i dro-gę
do uniwersytetu mieli też tutaj w
parku swoje ulubione miejsca które
odwiedzali i wśród których czuli się bez-spieczn- ie
i swobodnie Wychodzili oboje
z domu o pół godziny wcześniej aby wy-korzystać
czas na spacer i rozmowę i
aby tutaj nabrać sil 1 zdrowia do cało-dziennej
pracy
Taki obyczaj ustalił się od pięciu lat
od chwili gdy w życiu Róży pojawił się
Bolesław na długo przed powrotem z
obozu Juliusza Bywały jednak przerwy
w ich spotkaniach bowiem Róża miewała
okresy swoich "ucieczek w samotność"
jak_ je nazywał Stęgień i wówczas nie
chciała go widywać
Lubiła ten park gdzie tyle doznawa-ła
radości z powodu Stęgienia lubiła
drzewa którym nigdy nie mogła się dość
nadziwić Odwiedzali zawsze miejsca
gdzie w gęstym skupieniu rosły stare
ogromne lipy Było to prawdziwe uro-czysko
leśne do którego podpływał nie-równymi
brzegami duży staw Mieli też
swoje akacje w panku aleję jesionową i
nwrosle szumiące kasztany Róża za-trzymywała
się zawsze obok trzech pla- -
i łanów które posadzono tu niedawno w
pobliżu wierzb zwisających cieniutkimi
'Witkami do ziemi Obserwowała młode
pcidy platanów i cieszyła się gdy mogła
Tadeusz DołęgaMostowicz
BRACIA DALCZ I S-- KA
Skutkiem tych odwiedzin i rozmów
patera w mieszkaniu na Ujazdowskiej
szybko zapełniała się biletami wizytowy-mi
na których widniały nazwiska osób
bardzo znanych bardzo wpływowych i
bardzo bogatych
Zdzisław otwierał na to szeroko usta
a Jach lutowiski zacierał ręce i przeplata-jąc
słowa swoim charakterystycznym
"chi-chi-ch- i" przypominał wszystkim że
on pierwszy poznał się na Pawle i że jesz-cze
wszystko będzie jak najlepiej
Zdawały się to potwierdzać i inne
już całkiem namacalne skutki Mianowi-cie
zamówienia W ciągu dwóch tygodni
Zakłady otrzymały cały szereg nowych
zamówień -- na poważne kwoty od obcej
dotychczas klienteli
Paweł pokazywał co umiał
Na sen tracił bardzo mało czasu Do
późnej nocy w dawnym salonie pani Jó-zefiny
zamienionym obecnie na jego ga- binet paliło się światło Drzwi były po-zamykane
na klucz a dziurki od klucza
zasłonięte Domownikom nie wolno by-ło
"znajdować się w sąsiednim pokoju
dkąd dobiegały dźwięki maszyny do pisa-- - nia lub głośniejsze słowa telefonicznej
rozmawy
O godzinie dziewiątej zanoszono do ga- binetu maszynkę czarnej kawy którą
przy drzwiach odbierał sam Paweł nie po
zwalając wejść lokajowi do środka Na
biurku i stoliku obok leżały porozrzucane
papiery i stały jakieś flaszeczki Z rana
jednak gdy pan wyjeżdżał do fabryki
wszystko było pochowane a zaspokoje- - nie ciekawości uniemożliwiały nowe św ie-ż-o
wprawione zamki do których stary
komplet kluczy nie pasował
Paweł Dalcz pracował
Władał wprawdzie nieźle językiem
angielskim lecz nie był zbytnio obezna-ny
z jego narzeczem handlowym Dlate-go
pisanie listów w imieniu banku
i "Lloyd and Bower" sprawiało mu sporo trudności Znacznie łatwiej było naśla- -
dawać podpisy co wkrótce doprowadził
do perfekcji Natomiast sporządzanie gu--
i mowych stempli należało do rzeczy naj-trudniejszych
Dla nabrania praktyki w
tym względnie Paweł odwiedził kilka pra-cowni
grawerskich i wysiadywał tam z
miną człowieka nie mającego nic lepsze--
' go do roboty godzinami czekając na wy- konanie obstalunku i przyglądając się
sposobom majstra Zaopatrzył się lei we
wszystkie niezbędne przybory
2
-- i
zauważyć zmiany jakie w ich wzroście
zaszły
Dzisiejszy ranek październikowy o-gar- nął
Różę swoim chłodem szklistością
rozsłonecznionego powietrza Niebo było
wysokie bez chmur blade światło drża-ło
na liściach drzew i na trawie
Znajoma droga i znajome drzewa
cały ten rzeźwy świat obmyty w rosie
w przymrozku który rozpływał się wil-gotnymi
smużkami wciągał Różę w
urok świeżości po nieprzespanej nocy
Z daleka dostrzegła Bolesława który
szedł do niej od strony akacjowej alei
dobrze ubrany silny i jeszcze młody Wy-machiwał
teczką i kapeluszem rozrado-wany
i uśmiechnięty ale — gdy całując
Rozę w rękę spojrzał jej potem w oczy
— posmutniał od razu Szli wolno wzdłuż
alei stąpając po liściach opadłych wy-dających
twardy szelest
Bolesław mówił na nowo o tym sa-mym
o daremnym trwaniu Róży przy
Juliuszu W ciszy tego chłodnego ranka
głos Bolesława drżał bardziej muzycznie
niż zwykle Róża słuchała jego głosu nie
słysząc słów Głos był niski ciemny de-likatnie
modulowany zwłaszcza gdy sło-wo
zamykało się pytaniem Mimo woli
Róża przymykała oczy aby nasycić się
muzyką głosu Bolesława i muzyką liści
po których ostrożnie stąpała
— Taki głos — myślała — miał kie-dyś
Juliusz Choć nie taki sam nie tak
niski i ciemny ale także miły ciepły
Wydarto głos Juliuszowi! — westchnęia
z żalem Nie odpowiadała na pytania
Bolesława Ujęła go pod ramię by tym
lepiej nie tylko słyszeć lecz czuć drga-nie
jego głosu Chciała by Bolesław mó-wił
Przecież Juliusz nie mówi i nie mo-że
znaleźć wskutek tego swojej drogi do
świata Ani do niej do nikogo
Zrobiło jej się żal Juliusza i ogarnął
ją nieposkromiony żal samej siebie Gdy
podniosła powieki żal przeniósł się na
ogołocone drzewa na liście zamierające
wśród ścieżek parku na cały widziany
teraz ranek jesieni W oczach tkwił ból
po nocy niespanej więc przymknęła je
prędko zmęczona wszystkim zmęczona
życiem Ale dopiero teraz zrozumiała
shwa Bolesława:
—Nie można żyć ustTwJŁ&ie cudzym
cierpieniem Różo zwłaszcza jeśli jest
ono niemożliwe do usunięcia lub złago-dzenia
Choroby Juliusza nikt nie uleczy
22
Najwięcej kłopotu było z blankietami
banku Najprościej byłoby zamówić je w
jakiejś mniejszej drukarence Nie chciał
jednak ryzykować licząc się z tym że w
każdej zapewne jest konfident policji
polujący na druki komunistyczne Taki
jegomość mógłby jednak zainteiesować
się 1 tego rodzaju sprawą
Kupił wreszcie drukarnię biurową
Wprawdzie czcionki jej różniły się znacz-nie
od tych jakimi wykonany był napis
na blankietach ale nie należało "się oba-wiać
aż takiej przenikliwości stryja któ-ry
nie ma najlepszego wzroku
O tym przekonał się Paweł przy spo- sobności pokazywania mu uokwitowania
bankowego za pierwszą ratę Podskroba-ni- e
na nim daty i wstawienie na jej miej-sce
świeżej wykonane było tak dalece
niżej wszelkiej krytyki że dziecko domv-myśliłob- y się fałszerstwa Toteż Paweł
zanosił pokwitowanie z całą świadomo-ścią
ryzyka które mogło zaważyć decy-dująco
na całym przedsięwzięciu
Na szczęście pan Karol czul się tego
dnia gorzej i pobieżnie tylko spojrzał na
pokazywany mu arkusik Zresztą widocz-nie
ani przez myśl mu nie nie "przeszło
jakiekolwiek podejrzenie
Rodzeństwu jednak Paweł pokwito-wania
nie pokazał Wyjaśnił że musiał
je oddać stryjowi w ogóle lekceważ}!
Halinę która wcale nie wchodziła w- - ra- - chubę unikał Ludki nie chcąc wysta
wiać się na jej podejrzliwy wzrok a
Zdzisława i Jachimowskiego nie miał po- wodu obawiać się Przybrał wobec nich
ton życzliwie protekcjonalny nie pozba-wiony
nutki konspiracyjnego porozumie-nia
lecz obecność ich sprawiała mu rze-telną
przykrość Stanowili rodzaj bala-stu
z którym jeszcze należało się liczyć
nie ze względu na jego wartość lecz" z
racji ostrożności
Matkę postanowił wyprawić z domu
by mu przez swoją zbytnia gadatliwość
i brak poczucia ważności sytuacji nie mo-gła
zaszkodzić
W tym celu wytłumaczył jej że wy-gląda
źle że czuje się przemęczona i re
w ogóle jej zdrowie po ostatnich przej-ściach
wymaga odpoczynku Ponieważ
zaś brak pieniędzy nie pozwala na wy- słanie iei za sranice nailpnini ?mti
jadąc do swojej ciotecznej siostry na Pcv
uoie
Jeszcze przed wyjazdem pani Jóie--:
"ZWIĄZKOWIEC" WRZESIEŃ (Septembtr) Soboła 3 — 1960
Nie idzie "Uro samą 'opiekę bo Józia"
opiekuje się chorym doskonale
— O tak — westchnęła Róża
— Pozwól tez sobie powiedzieć że
spełniasz źle swoją rolę wobec niego
— Dlaczego?
— Przeżywasz zbyt silnie jego choro-bę
nie oswoiłaś się dotąd z niczym ani
z jego atakami ani nawet z jego obec-nością
Lękasz się go Lęk i litość jest
u podstaw twojego stosunku do Juliusza
Nie można zyć w lęku przez całe lata
Kto wie czy te lata nie będą jeszcze
długie? A przed tobą jest inne życie
Kozo
Spojrzał na nią i spotkał się z jej
oczyma Wyczytał w nich od razu że
tak bjło jak mówił że lęk ogarnął Różę
i dawał się poznać po niepokoju i nie-pewności
po uniesieniu brew po wyrazie
ust zawsze rozchylonych i drżących Po-myślał
z radością że Róża jeszcze jest
młoda i ładna że zachowała dotąd dużo
świeżości Lubił też jej smutek i jej bez-bronność
widział w tym dowód ze jest
jej potrzebny i niezbędny w uporczywej
walce z życiem Nie miała nikogo bo
Marcin nie wrócił do kraju i pozostał w
Anglii a Jacek przebywał w innym mieś-cie
zajęty swoim malarstwem mało
troszcząc się o matkę i chorego ojca Mia-ła
tedy jego tylko jego oddanie dojrzałą
jego miłość która cierpliwie czekała ia
jej decyzję by mogli się pobrać Ale
nie było to łatwe ani proste Roza trwa-ła
w swoim uporze i nie chciała pozosta-wić
Juliusza je?o nieszczęsnemu loso-wi
Nie osłabiły w niej tego dziwnego po-stanowienia
wszelkie możliwości dosko-nałej
opieki jaką miałby Juliusz czy to
umieszczony na wsi oddany Józi czy
umieszczony w jakimś dobrym zakładzie
Róża powtarzała uporczywie ze Ju-liusz
powierzył jej siebie całą swoją
niedolę i cały swój los tragiczny Nie
może go zdradzić ani nie może złamać
jego zaufania Te słowa Róży ziodzily
w Bolesławie pewność której nigdy nie
wyraził głośno ze i on ma powierzony
sobie los tej umęczonej słabej kobiet-t- y
i że nie może od niej odejść złamać
zaufania jakim go obdarza ani tym bar-dziej
nie może jej zdradzić
Mieli tedy oboje te same racje nad-rzędne
które ich wiązały mimo pozornie
łatwego wyjścia ze splatanych konflik-tów
życia O to wyjście proste i łatwe
jedyne jakie widział walczył Bolesław
wytrwale i cierpliwie Róża nieraz od-chodziła
od niego zrywała to co było
nie do rozerwania zabraniała iby ją wi-dywał
i "uciekała w samotność"
Trwały takie ucieczki dni nieraz ty-godnie
ale Róża zawsze wracała bar-dziej
bezradna i smutniejsza niż przed
tern Bolesław cierpliwie oczekiwał jej
powrotu I nie czynił Róży nigdy żadmych
wymówek ani nie sprzeciwiał się jej po-nownym
"ucieczkom" Uciekała przecie
finy wiele rzeczy w mieszkaniu ulegle
zmianie Po prostu wszystko zostało u-rządz- one
w ten sposób by Paweł najwy-godniej
mógł pracować by mógł bez
skrępowania przyjmować swoich gości i
swoich interesantów Halinie i Zdzisła-wowi
zostały tylko trzy pokoje
Jednocześnie Paweł rozpoczął poszu-kiwanie
Tolewskiego Wkrótce wszakże
dowiedział się że Tolewski wyjechał do
Krakowa a wróci dopiero po świętach
W fabryce wszystko szło względnie
gładko Wyjaśniwszy Jachimowskiemu
ze potrzebuje pieniędzy na wysłanie mat-ki
i na uregulowanie niektórych jej drob-nych
długów kazał sobie z kasy wypła-cić
z góry dwumiesięczne pobory W ra-zie
gdby wiadomość o tm dotarła do
Krzysztofa przygotowany b}ł na wyja-śnienie
że musiał tych pieniędzy użyć
na łapówkę i dlatego w pośpiechu sam
wydal to zarządzenie
Obawy bjly jednak --zbędne gdyż Krzy-sztof
tak bjl pochłonięty pracą swego
działu że sygnował wszystkie "papiery
dyiekcyjne jakby z roztargnieniem
Paweł sam to podpisywanie zorgani-zował
w ten sposób że teki z korespon-dencją
podpisywali jednocześnie w gabi-necie
Pawła dokąd Je przynosił Holder
Dzięki temu Paweł miał zawsze możność
obserwowania kuzyna i ewentualnego
przekonania go w razie sprzeciwu na
miejscu wskutek czego nikt nie mógł
się dowiedzieć że iwiadza naczelnego dy--
lektora ulega obecnie jakimkolwiek o-granicze-niom
Sam Krzystztof wydawał się Pawłowi
coraz dziwniejszy Sprawiał wiazenie cza-sami
takie jakie by nazwał niesamowi-tym
gdyby mówił o kimś starszym i ma-jącym
ciężkie osobiste przejścia czy ta-jemnice
Tu iednak nie niosło bvń mow o
czymkolwiek takim Wiedział przecie że
życie Krzysztofa od dzieciństwa układało
się spokojnie i przesuwało się łagodną
falą między dobrze ocembrowanymi brze-gami
wytworzonymi przez dostatek mi-łość
rodziców i opiekę
Zwłaszcza o tej opiece dziwaczne już
dawniej kursowały pogłoski Opowiada-no
że pani Teresa Dalczowa wvehowuie
syna pod kloszem Podczas jego studiów
miaia mu towarzyszyć przez cały czas
za granicą i pilnować by nie wdawał się
w nieodpowiednie towarzystwo Zapewne
przesadzano mówiąc że odprowadzała go
na wykłady i z wykładów do domu że
nie powalała utrzvmvwać koleżeńskich
stosunków i w ogóle nie puszczała na
krok bez siebie
Krzysztof wprawdzie snraw-in- ł wraże
nie "mamusinego synka" jk go w fa
bryce po cichu przezywano ni rvla
dal on jednak az na tak ślamazarnego
W jakai swoją' pustkę w" samotność' da"
remnej walki
Czy mógł od niej odejść zniechęcony
beznadziejnością swojej miłości? Czy
mógł ją zdradzić?
Przyznawał w skrytości i ze zdumie-niem
ze cierpienie Róży pdzykuwa go do
niej mocniej niz gdyby tch przezjć nie
miała Tak samo — myślał — jest i w
stosunku Róży do Juliusza Nie zawinio-ne
jego cierpienia są zobowiązaniem dla
Róży i wiążą ją z jego losem
Wiedział tedy że Róża nie może o-puś- cić
Juliusza nie może tak samo jak
i on nie może opuścić jej mimo wszystko
Ale to bjły argumenty ze świata pojęć
którym przeczyły uczucia którym prze-czyło
samo życie Buntował się żądając
od Róży by przystawała na ich ślub
Róża miała także swoje bunty bo
jej "ucieczki" nie były wszakże niczym
innym Bolesław kochając Różę chciał się
z nią ożenić założyć dom posiąść szczę-ście
proste ludzkie jakie ma każdy
Dlatego mówił teraz pośpiesznie pro-wadząc
Różę wzdłuż stawu który leżał
w bladych mgłach pośród więdnących
czeiwonych liści bukowych i pośród żół-knących
wierzb:
— Juiusz Różo nie jest zdolny ogar-nąć
powikłań ani swojego ani twojego
życia Wydaje się że nic nie rozumie
Jeśli ci o niego idzie nie spotka go żad-na
kr?jwda Będziemy go odwiedzali bę-dzie
czuł naszą opiekę Nie zrozumie na
pewno co zaszło Rozwód przeprowadzę
łatwo bo wystarczą dotychczasowe za-świadczenia
lekarskie Sama rozumiesz
— stanął zatrzymując Różę na chwilę
— ze tak dalej być nie może i że to
musi się skończyć!
— Tak to musi się skończyć — po-wiedziała
Róża cicho
— Różo! — Różo! — mówił Bolesław
ze zdumieniem i radością
Róża będzie zawsze żałowała tych
słów i zawsze będzie do nich wracała
Będzie też wracała do tego dnia srebrzy
stego od rosy i słońca do stawu błękit
niejącego wsrod mgieł
Ale teraz wyiwala się z objęć Bole
sława i pośpiesznym krokiem ruszyła
ku bramie wyjściowej Nie nioela od
powiedzieć na usilne jego pytania jak
sobie ten koniec wyobraża
W bibliotece nie bvlo jeszcze niko
go Aby obronić się przed sennością
zaparzyła sobie kawy którą miała w
biuiku Rozdrażniła ja rozmowa z Bole
sławem zwłaszcza naleganie by złoży
ła podpis na podaniu o rozwód Ale rów-nocześnie
niepokoiła się odmową którą
dala Stęgieniowi bo mimo wszystko nie
była pewna czy nie zniechęci go trwa-niem
w niezdecydowaniu Nie mogła so-bi- e wyobrazić życia bez tego człowieka
Ale czy mogła wyobrazić sobie ze opuś
ci dla niego Juliusza?
Najlepszym tego dowodem było to że
lak prędko po wyemancypowaniu się wy- nalazł sobie kochankę i to jedną z naj-ładniejszych
dziewcząt w fabryce
Paweł wyraźnie nie lubił Krzysztofa
zdawał sobie sprawę że ten działał mu
na nerwy Pomimo to jednak starał się
do niego możliwie zbliżyć przede wszy- stkim poznać go dobrze ze względu na
swoje plany a po wtóre dlatego że nie
umiał przezwyciężyć zaciekawienia ja-kie
w nim Krzysztof wzbudzał Chłód je-go
i coraz wyraźniejsze unikanie stycz-ności
z Pawłem jeszcze mocniej utwier-dzały
Pawła w postanowieniu W jego
naturze leżała rezygnacja tjilko wówczas
gdy znalazł się poza kołem graczy teraz
jednak z dniem każdm bai dziej czuł
się w jego środku
List banku "Llo3"d and Bower" za- wierający zgodę na rozłożenie długu na
raty a adresowany do Zakładów Braci
Dalcz i Spółki z powołaniem się na ro-blst- ą
rozmowę z naczelnym dyrektorem
p Pawłem Dalczem został wciągnięty
do ksiąg firmy i wręczony przez Pawła
Krzysztofowi:
— Bądź Krzysiu tak dobry i oddaj
to twemu ojcu Chciałem z tjm być u
niego sam lecz dzisiaj niestety nie będę
miał czasu a sprawa jest pilna
Krzysztof przecztal list i powiedział:
— Żądają od nas wolacenia w lutvm
iszescuziesieciu tysięcy dolarów a resztę
zgadzają się rozłożyć Nie rozumiem O
ile wiem zapewniałeś ojca że sam po- kryjesz dług Ty i twoje rodzeństwo
— Tak jest w istocie
— Więc coż znaczy ten list?
— Jest dowodem "że i tak zdołałem
uzyskać w banku warunki o jakich strvj
nie mógłby nawet marzyć gdybym ja s"ię hm nie zajal W lutym trzeba byłoby za-płacić
dwieście tysięcy a ponieważ" fir-ma
nie mogłaby znikąd wydobyć tak
wielkiej sumy doszłoby do skandalu
Nie rozumiem cie Krzchu riforoen mn
je maksimum dobrej woli naprawdę nie
wymuszonej uo nena woli traktujesz
w taki sposób? Powiedziałem ra? p
zapłacę i nie ma wątpliwości ze tego
dotrzymam
— Więc cóż to obchodzi mnie lub
też mego ojca? Wierzymy ci i czekamy
— W borny jesteś — zaśmiał c?f
szyderczo Paweł — zapominasz że po--
mimo wszystko nie zaliczam się do zwie-rząt
jucznych na które nakłada się cięża-ry
i wzrusza ramionami jeżeli "pod ni-mi
zdychają Owszem dodżwigam do
końca ale chyba mam prawo wymagać
ludzkiego do siebie stosunku Mniejsza
o motywy dla których wziąłem je na
slebJt Pozostaje faktem że" uwolniłem
od nich właśnie stryja i ciebie
— Nikt temu nie zaprzecza — obo-jętnie
zauważył Krzysztof
William Shoe Słore
Właić B Ciarnota
Poleca obuwie importowane
Wjsłamy równie obuwie do PoUld
i kanadyjskie
750 Queen St W
Udzielamy pożyczek
na 1 i 2 "Morigage"
od $1550 —$45000
na spłałę do 8 lał
Może zmuszeni jesteście
opłacić własny PIERWSZY
lub DRUGI "mortgage"?
Może posiadacie za mało
pieniędzy na wpłatę (down
payment) Może chcielibyście
umieścić własne pieniądze na
PIERWSZY lub DRUGI' "mort-gage"?
Może sprzedaliście
swój dom zachowując na nim
"mortgage"? — Możemy
udzielić Wam pożyczkij wła-śnie
na ten "mortgage"
Gotówka w przeciągu 10 dni
Packard Invesłmenł
Corp Ltd
3114 Dundas W (High Park)
Toronto — RO 7-54-
31
959 Woodbine (Danforth)
Toronto — OX 9-71-
17
POZBĄDŹ SIE
siwego włosu
a będziesz młodszy o lata !
RETONE
bardzo znany Środek me-dycyny
nada Twoemu wło-sowi
kolor pierwotny
i piękny
BEZ UŻYCIA FARB
I UTLENIANIA
Dzisiaj1 pi?yll) zamówie-nie
uraz z $250 na adres:
EM 3-48- 98 P
[m7h
ANCHOR DISTRIBUTORS
PO Box 1083 Statlon "C" Toronto Onł
Obecnie do nabcla w
"MIDTOWN DRUOS"
Sz Queen St W Toronto Ont
LANDIS PHARMACY
Ul Oueen St West — Toronto Ont
DYMOND DRUOS LTD
82 Dalhousle St — Branttord Ont
1-- E4
Lunsky
WA 1-3- 924
wril
Aj _M_
it
P p
Wysyłka lekarstw do JM
(koło Bathuist) ' EMi
6&
Jiaiunrajowa
Aoteka
MedwidtkU
Sanilas Pharmari
DENTYŚCI ił
Dr Władysława
S ADAUSKAS
LEKARZ DENTYSTA
(rlruel dom oA lu
Przyjmuje za uprzednim u uKiuym
Telefon LE M250
129 Rd
Dr V
LEKARZ tlfUTvr
zawiadamia D&clentAu A ut
sklego o przjęclu prrtt£
W310lztByloozra uSpłrzeWdnimTelepforoWiuAmwUl
telefoniczni m
DR T L GRAHOWStl
DENTYSTA CHIRURG
Mówi po polsku
514 Dundas St W — Tcrtft
Tel EM 8-90-
38
OKULIŚCI
OKULISTA
S BROGOWSKI 0D
420 Roncesvalles Avt
(blisko Howard Park)
uuuzuiy przyjęć uu łu—b3U0rm
leieiomcznjm porozumieniem
Tel LE 1-4-
251 - CL 94!
OKULISTKA
J T SZYDŁOWSKI
MS
I
OD F1CJ
Badanie oczu dobieranie szkieł lit
pasowywanle "contact lensei"
codziennie od 10—7 suboty włcirił
w Inioth godzinach za upritti
porozumieniem
1063 Bloor St West LE 2 B791
(róg Havelock) 1!)
Okulista
SI
Oczy badamy okulary dostosowujemy do defe-któw
wzroku na nerwowość na ból głowy Mówimy po polsku
H WITKIN - okulista 4
dani oczu — Dopasowywani okularów
wypełniani rcpł
godziny przyjęć 930—fl
599 Bloor St W Toronto Teł LE 5-15-
21
(Blisko Palmerston obok Bloor Medical Center)
WUczoraml przyjmuj po uprzadnlm umówieniu ii
ST UW
Lach Chiropraciic Clinic
Stanttłiw J Lach DC Władysław i Lich DC
DOKTORZY CHIROPRAKTYKI
prześwietlenia
124 Roncesvalls Avt — Toronto — LE 5M1I
Luck Chiropracfic Clinic
BRACIA ŁUKOWSCY
DOKTORZY CHIROPRAK1TK
Specjaliści w leczeniu artretyzmu reumatyzm
polio lumbaeo cyjanki dolŁfeliwosci muskulo
1 stawów oraz zasilania i normowania całego
organizmu — X-Ra- y prześwietlenia
1B48 BLOOR St W TORONTO ONT ~ TEL RO 9-22-
JI
140 CHURCH ST ST CATHARINES TEL MU 4-3- UJ
LANDIS PHARMACY
4G2 Queen St W Toronto EM 8-21-
29
Nasza apteka to wasz punkt gdzie znajdziecie poradę w zaknP'1
_ ii t_ :_— i„ : r -- iuiiiviii wuamin i leKarsiw aia waszego zarowia ivwamKw-r--lnua-nf t aptekarz jest zawsze dla waszych usług w sprawie ysłek k
karstw do Europy Lekarstwa najwyższej jakości i świeżości po
cenach najniższych Gwarantujemy dokładną poradę w vbortf
Obsłużymy was w waszym ojczystym jęzjku f
APTEKA GARDIAN'A
Właleieiel TADEUSZ GARDIAN
Najstarsza polska apteka w Toronto
Wjkonujemy recepty ze wszystkich krajów
porozumieniem
Grenadier
JINDRA
470 College
wszystkich
kosmetyków
natychmn51
Piszcie telefonujcie Tub zgładzajcie
osobiście — Popierajcie polską ap
WYSYŁAMY WSZELKIE LEKARSTWA DO POLSKI
I INNYCH KRAJÓW EUROPY ORAZ DO USSR
297 RonrAsvnl1pc Av Tol TR 6-300- 3)
inwniWf
iWł
H
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, September 03, 1960 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1960-09-03 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000439 |
Description
| Title | 000298a |
| OCR text | sir fmfWlmtfyfkili i ' 1 i i f ' ' ! !r V N 4 L Ałv ST 6 -j- - JerzyZawieyski Prawdziwy koniec wielkiej wojny Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone Copyright by J Zawieyski Warszawa Płakali teraz oboje po obu stronach drzwi Minęło dużo czasu nim Róża posły-- ' szała ciężkie kroki Juliusza który od-chodził do swego pokoju Nareszcie od-chodził U Nazajutrz nim Róża wyszła po prawie bezsennej nocy do uniwersytetu gdzie była kierowniczką działu czasopLsm w bi bliotece — zajrzała do pokoju Juliusza Leżał z otwartymi oczyma zapatrzo-ny w jakiś punkt i długo czekała nim przeniósł wzrok na nią i nim ją poznał Poruszył cicho wargami nasunął na sie-bie kołdrę i uśmiechnął się na równi smutno i radośnie Róża podeszła do łóż-ka poprawiła Juliuszowi jasiek pod gło-wą odgarnęła włosy znad czoła i po-śpiesznie pocałowała go w policzek Szła prędko małą i krętą uliczką któ-ra prowadziła do parku tam bowiem codziennie z rana spotykała się 7e Stę-gienie- m I on także szedł do uniwersy-tetu gdzie od kilku lat wykładał mate-matykę zajmując stanowisko docenta Odbywali razem drogę przez park i dro-gę do uniwersytetu mieli też tutaj w parku swoje ulubione miejsca które odwiedzali i wśród których czuli się bez-spieczn- ie i swobodnie Wychodzili oboje z domu o pół godziny wcześniej aby wy-korzystać czas na spacer i rozmowę i aby tutaj nabrać sil 1 zdrowia do cało-dziennej pracy Taki obyczaj ustalił się od pięciu lat od chwili gdy w życiu Róży pojawił się Bolesław na długo przed powrotem z obozu Juliusza Bywały jednak przerwy w ich spotkaniach bowiem Róża miewała okresy swoich "ucieczek w samotność" jak_ je nazywał Stęgień i wówczas nie chciała go widywać Lubiła ten park gdzie tyle doznawa-ła radości z powodu Stęgienia lubiła drzewa którym nigdy nie mogła się dość nadziwić Odwiedzali zawsze miejsca gdzie w gęstym skupieniu rosły stare ogromne lipy Było to prawdziwe uro-czysko leśne do którego podpływał nie-równymi brzegami duży staw Mieli też swoje akacje w panku aleję jesionową i nwrosle szumiące kasztany Róża za-trzymywała się zawsze obok trzech pla- - i łanów które posadzono tu niedawno w pobliżu wierzb zwisających cieniutkimi 'Witkami do ziemi Obserwowała młode pcidy platanów i cieszyła się gdy mogła Tadeusz DołęgaMostowicz BRACIA DALCZ I S-- KA Skutkiem tych odwiedzin i rozmów patera w mieszkaniu na Ujazdowskiej szybko zapełniała się biletami wizytowy-mi na których widniały nazwiska osób bardzo znanych bardzo wpływowych i bardzo bogatych Zdzisław otwierał na to szeroko usta a Jach lutowiski zacierał ręce i przeplata-jąc słowa swoim charakterystycznym "chi-chi-ch- i" przypominał wszystkim że on pierwszy poznał się na Pawle i że jesz-cze wszystko będzie jak najlepiej Zdawały się to potwierdzać i inne już całkiem namacalne skutki Mianowi-cie zamówienia W ciągu dwóch tygodni Zakłady otrzymały cały szereg nowych zamówień -- na poważne kwoty od obcej dotychczas klienteli Paweł pokazywał co umiał Na sen tracił bardzo mało czasu Do późnej nocy w dawnym salonie pani Jó-zefiny zamienionym obecnie na jego ga- binet paliło się światło Drzwi były po-zamykane na klucz a dziurki od klucza zasłonięte Domownikom nie wolno by-ło "znajdować się w sąsiednim pokoju dkąd dobiegały dźwięki maszyny do pisa-- - nia lub głośniejsze słowa telefonicznej rozmawy O godzinie dziewiątej zanoszono do ga- binetu maszynkę czarnej kawy którą przy drzwiach odbierał sam Paweł nie po zwalając wejść lokajowi do środka Na biurku i stoliku obok leżały porozrzucane papiery i stały jakieś flaszeczki Z rana jednak gdy pan wyjeżdżał do fabryki wszystko było pochowane a zaspokoje- - nie ciekawości uniemożliwiały nowe św ie-ż-o wprawione zamki do których stary komplet kluczy nie pasował Paweł Dalcz pracował Władał wprawdzie nieźle językiem angielskim lecz nie był zbytnio obezna-ny z jego narzeczem handlowym Dlate-go pisanie listów w imieniu banku i "Lloyd and Bower" sprawiało mu sporo trudności Znacznie łatwiej było naśla- - dawać podpisy co wkrótce doprowadził do perfekcji Natomiast sporządzanie gu-- i mowych stempli należało do rzeczy naj-trudniejszych Dla nabrania praktyki w tym względnie Paweł odwiedził kilka pra-cowni grawerskich i wysiadywał tam z miną człowieka nie mającego nic lepsze-- ' go do roboty godzinami czekając na wy- konanie obstalunku i przyglądając się sposobom majstra Zaopatrzył się lei we wszystkie niezbędne przybory 2 -- i zauważyć zmiany jakie w ich wzroście zaszły Dzisiejszy ranek październikowy o-gar- nął Różę swoim chłodem szklistością rozsłonecznionego powietrza Niebo było wysokie bez chmur blade światło drża-ło na liściach drzew i na trawie Znajoma droga i znajome drzewa cały ten rzeźwy świat obmyty w rosie w przymrozku który rozpływał się wil-gotnymi smużkami wciągał Różę w urok świeżości po nieprzespanej nocy Z daleka dostrzegła Bolesława który szedł do niej od strony akacjowej alei dobrze ubrany silny i jeszcze młody Wy-machiwał teczką i kapeluszem rozrado-wany i uśmiechnięty ale — gdy całując Rozę w rękę spojrzał jej potem w oczy — posmutniał od razu Szli wolno wzdłuż alei stąpając po liściach opadłych wy-dających twardy szelest Bolesław mówił na nowo o tym sa-mym o daremnym trwaniu Róży przy Juliuszu W ciszy tego chłodnego ranka głos Bolesława drżał bardziej muzycznie niż zwykle Róża słuchała jego głosu nie słysząc słów Głos był niski ciemny de-likatnie modulowany zwłaszcza gdy sło-wo zamykało się pytaniem Mimo woli Róża przymykała oczy aby nasycić się muzyką głosu Bolesława i muzyką liści po których ostrożnie stąpała — Taki głos — myślała — miał kie-dyś Juliusz Choć nie taki sam nie tak niski i ciemny ale także miły ciepły Wydarto głos Juliuszowi! — westchnęia z żalem Nie odpowiadała na pytania Bolesława Ujęła go pod ramię by tym lepiej nie tylko słyszeć lecz czuć drga-nie jego głosu Chciała by Bolesław mó-wił Przecież Juliusz nie mówi i nie mo-że znaleźć wskutek tego swojej drogi do świata Ani do niej do nikogo Zrobiło jej się żal Juliusza i ogarnął ją nieposkromiony żal samej siebie Gdy podniosła powieki żal przeniósł się na ogołocone drzewa na liście zamierające wśród ścieżek parku na cały widziany teraz ranek jesieni W oczach tkwił ból po nocy niespanej więc przymknęła je prędko zmęczona wszystkim zmęczona życiem Ale dopiero teraz zrozumiała shwa Bolesława: —Nie można żyć ustTwJŁ&ie cudzym cierpieniem Różo zwłaszcza jeśli jest ono niemożliwe do usunięcia lub złago-dzenia Choroby Juliusza nikt nie uleczy 22 Najwięcej kłopotu było z blankietami banku Najprościej byłoby zamówić je w jakiejś mniejszej drukarence Nie chciał jednak ryzykować licząc się z tym że w każdej zapewne jest konfident policji polujący na druki komunistyczne Taki jegomość mógłby jednak zainteiesować się 1 tego rodzaju sprawą Kupił wreszcie drukarnię biurową Wprawdzie czcionki jej różniły się znacz-nie od tych jakimi wykonany był napis na blankietach ale nie należało "się oba-wiać aż takiej przenikliwości stryja któ-ry nie ma najlepszego wzroku O tym przekonał się Paweł przy spo- sobności pokazywania mu uokwitowania bankowego za pierwszą ratę Podskroba-ni- e na nim daty i wstawienie na jej miej-sce świeżej wykonane było tak dalece niżej wszelkiej krytyki że dziecko domv-myśliłob- y się fałszerstwa Toteż Paweł zanosił pokwitowanie z całą świadomo-ścią ryzyka które mogło zaważyć decy-dująco na całym przedsięwzięciu Na szczęście pan Karol czul się tego dnia gorzej i pobieżnie tylko spojrzał na pokazywany mu arkusik Zresztą widocz-nie ani przez myśl mu nie nie "przeszło jakiekolwiek podejrzenie Rodzeństwu jednak Paweł pokwito-wania nie pokazał Wyjaśnił że musiał je oddać stryjowi w ogóle lekceważ}! Halinę która wcale nie wchodziła w- - ra- - chubę unikał Ludki nie chcąc wysta wiać się na jej podejrzliwy wzrok a Zdzisława i Jachimowskiego nie miał po- wodu obawiać się Przybrał wobec nich ton życzliwie protekcjonalny nie pozba-wiony nutki konspiracyjnego porozumie-nia lecz obecność ich sprawiała mu rze-telną przykrość Stanowili rodzaj bala-stu z którym jeszcze należało się liczyć nie ze względu na jego wartość lecz" z racji ostrożności Matkę postanowił wyprawić z domu by mu przez swoją zbytnia gadatliwość i brak poczucia ważności sytuacji nie mo-gła zaszkodzić W tym celu wytłumaczył jej że wy-gląda źle że czuje się przemęczona i re w ogóle jej zdrowie po ostatnich przej-ściach wymaga odpoczynku Ponieważ zaś brak pieniędzy nie pozwala na wy- słanie iei za sranice nailpnini ?mti jadąc do swojej ciotecznej siostry na Pcv uoie Jeszcze przed wyjazdem pani Jóie--: "ZWIĄZKOWIEC" WRZESIEŃ (Septembtr) Soboła 3 — 1960 Nie idzie "Uro samą 'opiekę bo Józia" opiekuje się chorym doskonale — O tak — westchnęła Róża — Pozwól tez sobie powiedzieć że spełniasz źle swoją rolę wobec niego — Dlaczego? — Przeżywasz zbyt silnie jego choro-bę nie oswoiłaś się dotąd z niczym ani z jego atakami ani nawet z jego obec-nością Lękasz się go Lęk i litość jest u podstaw twojego stosunku do Juliusza Nie można zyć w lęku przez całe lata Kto wie czy te lata nie będą jeszcze długie? A przed tobą jest inne życie Kozo Spojrzał na nią i spotkał się z jej oczyma Wyczytał w nich od razu że tak bjło jak mówił że lęk ogarnął Różę i dawał się poznać po niepokoju i nie-pewności po uniesieniu brew po wyrazie ust zawsze rozchylonych i drżących Po-myślał z radością że Róża jeszcze jest młoda i ładna że zachowała dotąd dużo świeżości Lubił też jej smutek i jej bez-bronność widział w tym dowód ze jest jej potrzebny i niezbędny w uporczywej walce z życiem Nie miała nikogo bo Marcin nie wrócił do kraju i pozostał w Anglii a Jacek przebywał w innym mieś-cie zajęty swoim malarstwem mało troszcząc się o matkę i chorego ojca Mia-ła tedy jego tylko jego oddanie dojrzałą jego miłość która cierpliwie czekała ia jej decyzję by mogli się pobrać Ale nie było to łatwe ani proste Roza trwa-ła w swoim uporze i nie chciała pozosta-wić Juliusza je?o nieszczęsnemu loso-wi Nie osłabiły w niej tego dziwnego po-stanowienia wszelkie możliwości dosko-nałej opieki jaką miałby Juliusz czy to umieszczony na wsi oddany Józi czy umieszczony w jakimś dobrym zakładzie Róża powtarzała uporczywie ze Ju-liusz powierzył jej siebie całą swoją niedolę i cały swój los tragiczny Nie może go zdradzić ani nie może złamać jego zaufania Te słowa Róży ziodzily w Bolesławie pewność której nigdy nie wyraził głośno ze i on ma powierzony sobie los tej umęczonej słabej kobiet-t- y i że nie może od niej odejść złamać zaufania jakim go obdarza ani tym bar-dziej nie może jej zdradzić Mieli tedy oboje te same racje nad-rzędne które ich wiązały mimo pozornie łatwego wyjścia ze splatanych konflik-tów życia O to wyjście proste i łatwe jedyne jakie widział walczył Bolesław wytrwale i cierpliwie Róża nieraz od-chodziła od niego zrywała to co było nie do rozerwania zabraniała iby ją wi-dywał i "uciekała w samotność" Trwały takie ucieczki dni nieraz ty-godnie ale Róża zawsze wracała bar-dziej bezradna i smutniejsza niż przed tern Bolesław cierpliwie oczekiwał jej powrotu I nie czynił Róży nigdy żadmych wymówek ani nie sprzeciwiał się jej po-nownym "ucieczkom" Uciekała przecie finy wiele rzeczy w mieszkaniu ulegle zmianie Po prostu wszystko zostało u-rządz- one w ten sposób by Paweł najwy-godniej mógł pracować by mógł bez skrępowania przyjmować swoich gości i swoich interesantów Halinie i Zdzisła-wowi zostały tylko trzy pokoje Jednocześnie Paweł rozpoczął poszu-kiwanie Tolewskiego Wkrótce wszakże dowiedział się że Tolewski wyjechał do Krakowa a wróci dopiero po świętach W fabryce wszystko szło względnie gładko Wyjaśniwszy Jachimowskiemu ze potrzebuje pieniędzy na wysłanie mat-ki i na uregulowanie niektórych jej drob-nych długów kazał sobie z kasy wypła-cić z góry dwumiesięczne pobory W ra-zie gdby wiadomość o tm dotarła do Krzysztofa przygotowany b}ł na wyja-śnienie że musiał tych pieniędzy użyć na łapówkę i dlatego w pośpiechu sam wydal to zarządzenie Obawy bjly jednak --zbędne gdyż Krzy-sztof tak bjl pochłonięty pracą swego działu że sygnował wszystkie "papiery dyiekcyjne jakby z roztargnieniem Paweł sam to podpisywanie zorgani-zował w ten sposób że teki z korespon-dencją podpisywali jednocześnie w gabi-necie Pawła dokąd Je przynosił Holder Dzięki temu Paweł miał zawsze możność obserwowania kuzyna i ewentualnego przekonania go w razie sprzeciwu na miejscu wskutek czego nikt nie mógł się dowiedzieć że iwiadza naczelnego dy-- lektora ulega obecnie jakimkolwiek o-granicze-niom Sam Krzystztof wydawał się Pawłowi coraz dziwniejszy Sprawiał wiazenie cza-sami takie jakie by nazwał niesamowi-tym gdyby mówił o kimś starszym i ma-jącym ciężkie osobiste przejścia czy ta-jemnice Tu iednak nie niosło bvń mow o czymkolwiek takim Wiedział przecie że życie Krzysztofa od dzieciństwa układało się spokojnie i przesuwało się łagodną falą między dobrze ocembrowanymi brze-gami wytworzonymi przez dostatek mi-łość rodziców i opiekę Zwłaszcza o tej opiece dziwaczne już dawniej kursowały pogłoski Opowiada-no że pani Teresa Dalczowa wvehowuie syna pod kloszem Podczas jego studiów miaia mu towarzyszyć przez cały czas za granicą i pilnować by nie wdawał się w nieodpowiednie towarzystwo Zapewne przesadzano mówiąc że odprowadzała go na wykłady i z wykładów do domu że nie powalała utrzvmvwać koleżeńskich stosunków i w ogóle nie puszczała na krok bez siebie Krzysztof wprawdzie snraw-in- ł wraże nie "mamusinego synka" jk go w fa bryce po cichu przezywano ni rvla dal on jednak az na tak ślamazarnego W jakai swoją' pustkę w" samotność' da" remnej walki Czy mógł od niej odejść zniechęcony beznadziejnością swojej miłości? Czy mógł ją zdradzić? Przyznawał w skrytości i ze zdumie-niem ze cierpienie Róży pdzykuwa go do niej mocniej niz gdyby tch przezjć nie miała Tak samo — myślał — jest i w stosunku Róży do Juliusza Nie zawinio-ne jego cierpienia są zobowiązaniem dla Róży i wiążą ją z jego losem Wiedział tedy że Róża nie może o-puś- cić Juliusza nie może tak samo jak i on nie może opuścić jej mimo wszystko Ale to bjły argumenty ze świata pojęć którym przeczyły uczucia którym prze-czyło samo życie Buntował się żądając od Róży by przystawała na ich ślub Róża miała także swoje bunty bo jej "ucieczki" nie były wszakże niczym innym Bolesław kochając Różę chciał się z nią ożenić założyć dom posiąść szczę-ście proste ludzkie jakie ma każdy Dlatego mówił teraz pośpiesznie pro-wadząc Różę wzdłuż stawu który leżał w bladych mgłach pośród więdnących czeiwonych liści bukowych i pośród żół-knących wierzb: — Juiusz Różo nie jest zdolny ogar-nąć powikłań ani swojego ani twojego życia Wydaje się że nic nie rozumie Jeśli ci o niego idzie nie spotka go żad-na kr?jwda Będziemy go odwiedzali bę-dzie czuł naszą opiekę Nie zrozumie na pewno co zaszło Rozwód przeprowadzę łatwo bo wystarczą dotychczasowe za-świadczenia lekarskie Sama rozumiesz — stanął zatrzymując Różę na chwilę — ze tak dalej być nie może i że to musi się skończyć! — Tak to musi się skończyć — po-wiedziała Róża cicho — Różo! — Różo! — mówił Bolesław ze zdumieniem i radością Róża będzie zawsze żałowała tych słów i zawsze będzie do nich wracała Będzie też wracała do tego dnia srebrzy stego od rosy i słońca do stawu błękit niejącego wsrod mgieł Ale teraz wyiwala się z objęć Bole sława i pośpiesznym krokiem ruszyła ku bramie wyjściowej Nie nioela od powiedzieć na usilne jego pytania jak sobie ten koniec wyobraża W bibliotece nie bvlo jeszcze niko go Aby obronić się przed sennością zaparzyła sobie kawy którą miała w biuiku Rozdrażniła ja rozmowa z Bole sławem zwłaszcza naleganie by złoży ła podpis na podaniu o rozwód Ale rów-nocześnie niepokoiła się odmową którą dala Stęgieniowi bo mimo wszystko nie była pewna czy nie zniechęci go trwa-niem w niezdecydowaniu Nie mogła so-bi- e wyobrazić życia bez tego człowieka Ale czy mogła wyobrazić sobie ze opuś ci dla niego Juliusza? Najlepszym tego dowodem było to że lak prędko po wyemancypowaniu się wy- nalazł sobie kochankę i to jedną z naj-ładniejszych dziewcząt w fabryce Paweł wyraźnie nie lubił Krzysztofa zdawał sobie sprawę że ten działał mu na nerwy Pomimo to jednak starał się do niego możliwie zbliżyć przede wszy- stkim poznać go dobrze ze względu na swoje plany a po wtóre dlatego że nie umiał przezwyciężyć zaciekawienia ja-kie w nim Krzysztof wzbudzał Chłód je-go i coraz wyraźniejsze unikanie stycz-ności z Pawłem jeszcze mocniej utwier-dzały Pawła w postanowieniu W jego naturze leżała rezygnacja tjilko wówczas gdy znalazł się poza kołem graczy teraz jednak z dniem każdm bai dziej czuł się w jego środku List banku "Llo3"d and Bower" za- wierający zgodę na rozłożenie długu na raty a adresowany do Zakładów Braci Dalcz i Spółki z powołaniem się na ro-blst- ą rozmowę z naczelnym dyrektorem p Pawłem Dalczem został wciągnięty do ksiąg firmy i wręczony przez Pawła Krzysztofowi: — Bądź Krzysiu tak dobry i oddaj to twemu ojcu Chciałem z tjm być u niego sam lecz dzisiaj niestety nie będę miał czasu a sprawa jest pilna Krzysztof przecztal list i powiedział: — Żądają od nas wolacenia w lutvm iszescuziesieciu tysięcy dolarów a resztę zgadzają się rozłożyć Nie rozumiem O ile wiem zapewniałeś ojca że sam po- kryjesz dług Ty i twoje rodzeństwo — Tak jest w istocie — Więc coż znaczy ten list? — Jest dowodem "że i tak zdołałem uzyskać w banku warunki o jakich strvj nie mógłby nawet marzyć gdybym ja s"ię hm nie zajal W lutym trzeba byłoby za-płacić dwieście tysięcy a ponieważ" fir-ma nie mogłaby znikąd wydobyć tak wielkiej sumy doszłoby do skandalu Nie rozumiem cie Krzchu riforoen mn je maksimum dobrej woli naprawdę nie wymuszonej uo nena woli traktujesz w taki sposób? Powiedziałem ra? p zapłacę i nie ma wątpliwości ze tego dotrzymam — Więc cóż to obchodzi mnie lub też mego ojca? Wierzymy ci i czekamy — W borny jesteś — zaśmiał c?f szyderczo Paweł — zapominasz że po-- mimo wszystko nie zaliczam się do zwie-rząt jucznych na które nakłada się cięża-ry i wzrusza ramionami jeżeli "pod ni-mi zdychają Owszem dodżwigam do końca ale chyba mam prawo wymagać ludzkiego do siebie stosunku Mniejsza o motywy dla których wziąłem je na slebJt Pozostaje faktem że" uwolniłem od nich właśnie stryja i ciebie — Nikt temu nie zaprzecza — obo-jętnie zauważył Krzysztof William Shoe Słore Właić B Ciarnota Poleca obuwie importowane Wjsłamy równie obuwie do PoUld i kanadyjskie 750 Queen St W Udzielamy pożyczek na 1 i 2 "Morigage" od $1550 —$45000 na spłałę do 8 lał Może zmuszeni jesteście opłacić własny PIERWSZY lub DRUGI "mortgage"? Może posiadacie za mało pieniędzy na wpłatę (down payment) Może chcielibyście umieścić własne pieniądze na PIERWSZY lub DRUGI' "mort-gage"? Może sprzedaliście swój dom zachowując na nim "mortgage"? — Możemy udzielić Wam pożyczkij wła-śnie na ten "mortgage" Gotówka w przeciągu 10 dni Packard Invesłmenł Corp Ltd 3114 Dundas W (High Park) Toronto — RO 7-54- 31 959 Woodbine (Danforth) Toronto — OX 9-71- 17 POZBĄDŹ SIE siwego włosu a będziesz młodszy o lata ! RETONE bardzo znany Środek me-dycyny nada Twoemu wło-sowi kolor pierwotny i piękny BEZ UŻYCIA FARB I UTLENIANIA Dzisiaj1 pi?yll) zamówie-nie uraz z $250 na adres: EM 3-48- 98 P [m7h ANCHOR DISTRIBUTORS PO Box 1083 Statlon "C" Toronto Onł Obecnie do nabcla w "MIDTOWN DRUOS" Sz Queen St W Toronto Ont LANDIS PHARMACY Ul Oueen St West — Toronto Ont DYMOND DRUOS LTD 82 Dalhousle St — Branttord Ont 1-- E4 Lunsky WA 1-3- 924 wril Aj _M_ it P p Wysyłka lekarstw do JM (koło Bathuist) ' EMi 6& Jiaiunrajowa Aoteka MedwidtkU Sanilas Pharmari DENTYŚCI ił Dr Władysława S ADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA (rlruel dom oA lu Przyjmuje za uprzednim u uKiuym Telefon LE M250 129 Rd Dr V LEKARZ tlfUTvr zawiadamia D&clentAu A ut sklego o przjęclu prrtt£ W310lztByloozra uSpłrzeWdnimTelepforoWiuAmwUl telefoniczni m DR T L GRAHOWStl DENTYSTA CHIRURG Mówi po polsku 514 Dundas St W — Tcrtft Tel EM 8-90- 38 OKULIŚCI OKULISTA S BROGOWSKI 0D 420 Roncesvalles Avt (blisko Howard Park) uuuzuiy przyjęć uu łu—b3U0rm leieiomcznjm porozumieniem Tel LE 1-4- 251 - CL 94! OKULISTKA J T SZYDŁOWSKI MS I OD F1CJ Badanie oczu dobieranie szkieł lit pasowywanle "contact lensei" codziennie od 10—7 suboty włcirił w Inioth godzinach za upritti porozumieniem 1063 Bloor St West LE 2 B791 (róg Havelock) 1!) Okulista SI Oczy badamy okulary dostosowujemy do defe-któw wzroku na nerwowość na ból głowy Mówimy po polsku H WITKIN - okulista 4 dani oczu — Dopasowywani okularów wypełniani rcpł godziny przyjęć 930—fl 599 Bloor St W Toronto Teł LE 5-15- 21 (Blisko Palmerston obok Bloor Medical Center) WUczoraml przyjmuj po uprzadnlm umówieniu ii ST UW Lach Chiropraciic Clinic Stanttłiw J Lach DC Władysław i Lich DC DOKTORZY CHIROPRAKTYKI prześwietlenia 124 Roncesvalls Avt — Toronto — LE 5M1I Luck Chiropracfic Clinic BRACIA ŁUKOWSCY DOKTORZY CHIROPRAK1TK Specjaliści w leczeniu artretyzmu reumatyzm polio lumbaeo cyjanki dolŁfeliwosci muskulo 1 stawów oraz zasilania i normowania całego organizmu — X-Ra- y prześwietlenia 1B48 BLOOR St W TORONTO ONT ~ TEL RO 9-22- JI 140 CHURCH ST ST CATHARINES TEL MU 4-3- UJ LANDIS PHARMACY 4G2 Queen St W Toronto EM 8-21- 29 Nasza apteka to wasz punkt gdzie znajdziecie poradę w zaknP'1 _ ii t_ :_— i„ : r -- iuiiiviii wuamin i leKarsiw aia waszego zarowia ivwamKw-r--lnua-nf t aptekarz jest zawsze dla waszych usług w sprawie ysłek k karstw do Europy Lekarstwa najwyższej jakości i świeżości po cenach najniższych Gwarantujemy dokładną poradę w vbortf Obsłużymy was w waszym ojczystym jęzjku f APTEKA GARDIAN'A Właleieiel TADEUSZ GARDIAN Najstarsza polska apteka w Toronto Wjkonujemy recepty ze wszystkich krajów porozumieniem Grenadier JINDRA 470 College wszystkich kosmetyków natychmn51 Piszcie telefonujcie Tub zgładzajcie osobiście — Popierajcie polską ap WYSYŁAMY WSZELKIE LEKARSTWA DO POLSKI I INNYCH KRAJÓW EUROPY ORAZ DO USSR 297 RonrAsvnl1pc Av Tol TR 6-300- 3) inwniWf iWł H |
Tags
Comments
Post a Comment for 000298a
