000185b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
_ Troje Matka it '™™ - "ZWIĄZKOWIE-C- MAJ (May) Sobcta 17 - M - yg"' llfog f iiimllMlMll V :♦ W Maria Kuncewiczowa Dni Powszednie t_i -- i Viorhnłn i nfpnry nlo ?piac "":::"!: Jrc: Łii 7P SKOry 1U' maja uuuid ♦ohv to śd Tatuś który pracował ELnaie Krajowym zobaczył na jaką Ute zamieniłam przekupkę to by się lobie przewrócił: Najświętszej ranny was In-iec-e polecam kochająca i Babka Izabella" X -- k Pawełku U nich ciągle bida Nfle ta moja mama z migrenami łza- - Lendami -- na mi się naprawaę Łieka wyrobiła! I Musze przyznać ze w czasie wojny lej lawendy nie było p&kaj no' Jesi jeszcze pu&i scrtpiunr Łniałam i widzę że całkiem' nie to KJIo co chciałam Moje Dzieci Kocha na zważajcie iia iiiuje auyjvaine uu en ból w krzyżu nie jest nic wielkie- - KfaW nie mam jjniiiiojł u iiiuj iuo Kg jest Darazo aoury uo wiem ze Kochacie i jest dobry ?- - iJn Muiiunania nu %- - ~ wuMw~ TT lonil jesi smuiiiu uc mu tria was zi u- - fliie mogę' Ale czasem io nawet my- - ?n i to moje czeKanie na was tutaj Umoje modlenie się o Was na coś pozę potrzebne Przez to razem jes-$- y " Poczciwe matczysko! Pewnie że IpotrzeDna: muszę jej zaraz juiro W lekarstwo na arireiyzm [jj Wyślę Paweł! Ja mam receptę Z lodź no tuIrena! Popatrz mi w oczy hit czv to prawda co matka nisze? płoszona) Ale co? f wiesz fal zrsię kochamy? Głupi (całują fWieszraweł ja dopiero teraz widzę ijeir rodzina Ty i Jurek i ja jes- - ay ttttaj A twoja mama i mój ojciec ljabvm tak ciągle chciała cos dla Pić! Jeszcze więcej niż dla nas ajch Naprawdę Tylko że tu w An r11 Znowu cos w Anglii nie dobrze? j ty tu znowu za zbrodnie wytro- - I iesz? Betty i Bill tak żyją ze swymi ami jak pies z kotem! jW Anglii psy z kotami bardzo dobrze no: Raz schodzę raniutko na dół odkurzacz a oni jeszcze tę swoją ąankę jedzą I Betty mówi: "moja a zaprasza zęby latem spędzić ty- - ISg55--S- 5 Franciszek Kmietowicz na Nie wiem co będzie robić Kanada! Wdii guspouarz — wiem iyiiu lv ija ani ludzie którzy tu jedli nie sie wstydzić! Begancki podróżny biadał jeszcze z chwilę lecz widząc ze służąca ta stół i wynosi resztki niedojedzo- - potraw do kuchni poszedł za nią c nie chcąc musiał zaspokoić głód jdkami jakie zostawił pogardzany l nififn mnlłnpfi m skierowała twarz do okna Spoj- - przcz małe szybki na podwórze i las Wróciła wspomnieniami do w gospodzie pod "Srebrną Podko-Po- d Hamilton cd kilku miesiącami również spo- - a przez okno eosDodv Wtedy po łaś pokrył gruby szaf śniegu Było io i zimno Pomiędzy budynkami TOla skrada Janem sin' Savcra Dziś E patrzy Ńapewno go nie zoba-!V- e wiarlomn nv r"irr7P 7vin mC7as przez szybę ujrzała tez Da- - --'itKu i pozostawionego na sme-- kjDI7-- P—7 mTullurljMaiMiiluAw wXiTu~u:~M~ldn gnnu uAun grtr-_ urt A kiedy nnrzyfnmninł svnnnł in W&H Saerem Ach" jaka to bvła nic- - -- nna chwila! Jeszcze dziś przecho-[- a dreszcze na wspomnienie wyzywa- - wzroku Szkota pfotnie jednak przeżyłaby podobna nawet corsza rhwi1f pdvhv choć BlOniOnt mnnn K„l Mknnitń liimr! i ""'io wum111 mann !cn ludzi' Cóż? Dawid umarł na su- - a Sayer gdzieś tuła się po '- -n Zjednoczonych nlhn 7pinał nod- - [JakiCEoś vvnarln rofnrmjlnrńw na adę! v pmało się iftii Stała 0(J okna' by p°)ść do swe-g?°Ko- ju i położyć sip Na dziedziniec M3!a kolaska a z niej wyskoczył ele- - " "ifoazieniec i nodał rękę wystro-towarzysz- ce Przez moment wvda- - SI? Sarze że jest to William t u odrzuciła te możliwość Po pro-- rmrrL-- „ iJ'iywiajziato sie jej W„ yzna wyprawił kobietę do po-- P'Ctrze' a sam Pozostał by pmu gając ara! wszy- - może sie na spoczynek Sara prze- - Siowę w ieistrnnp 'Je Stanoli M : Williamf J mUŁ ' ' „„„ -rn- TT-MmHHMniH ADWOKACI INŻYNIEROWIE UPfejJt' --WT -- g JAH JAREMKO j Dr Ini 2 Przygodą iC Państwa ii o n :iiiitnii!tiiiiiiiiiiniiiililiiliiHltilllilillHli„n„„„i1i[j- -- 11111111 hitil1" dzień u niej Trzy dni za darmo a reszta czasu tylko zwrot za życie To się bardzo joepsłtacid! obBroe wdlaSzkVoi cvjii agórjsakiemopgoęwiłeotrwzieć lBmposiwaltlrtakąnsgiiieęini—pekyitpea"opAjsekAdijezaoiengsat-zdo-zi"elbpeoprwziweetecjdiKeyjżeodrbnźdwęodazlęsuwn'"aompj—eoij-w sierpniu zapolujesz na kuropatwy" A on: "Dzizus Krajst! a cóz to za wakacje z matkami! Ja chcę sobie odpocząć" PoPlshcie! Ctoo kwryaljewtnoośoćbyuczcazjuć WWakacAjengliwi ucieczka od uczuć Ale wiem ze Billowie stale posyłają pieniądze matce Betty A jak do Billa raz w nocy zadzwonili ze jego matka spadła ze schodów to 'się włamał do cudzego garażu po auto bo swoje miał w reperacji Taak? Ten Bill taki porywczy? Czy ty go lubisz Pawełku? Porządny chłop dobry kolega A tv? Bo ja wiem Ale ten list od mamy in jesteście razem się -- Ten list bardzo tiq f'7inw hk rnnwaro co? wy-:- ń unu Bald- - !J7 lim napić Dzień ani ciepły ani zimny — wczesny ranek na przedwiośniu Mężczyźni śpie-szą do biur sklepów fabryk warsztatów dzieci do szkół Odkurzacze huczą — ko-biety juz się zabrały do porządków Dźwigając swoją skrzynkę z narzędzia-mi przyszły stolarz były nauczyciel Ko-walski ociąga się w progu za nim powie dowidzenia Irenie Kowalskiej Czegoś mizerna dzisiaj jesteś Ptaszy-no Czy bierzesz te twoje witaminy? Biorę Pawełku biorę Niedługo sie zrobię taka sama Horpyna jak nasza mama w Krakowie Zacznę kufry dźwi-gać Dźwigać kufrów narazie chwała Bogu nie ma potrzeby Dosyć się napodrózo-wała- ś Ale wiesz co kochanie? Obiecaj mi że nie będziesz się dzisiaj ukręcała po domu Co ty tu jeszcze masz do sprzą-tania? Przecież tu jest tak obrzydliwie czysto jak w szpitalu Nawet w pokoiku Jurka A bo on zawsze siedzi na dole u Vivi Ale dobrze Pawełku! Przyrzekam I to się nawet dobrze składa bo mam interes do Wandy to zaraz wyjdę z tobą tylko palto włożę Idą razem na drugą stronę ulicy do Wandy To ta nowa przyjaciółka Ireny Spotkały się na poczcie przy wysyłaniu paczek Zerknęły na adresy: Polska No i teraz chociaż ich przyjaźń" trwa dopiero dwa miesiące jest już stara jak świat Copyright rcscrvcd by Pollsh Alllanco Press Lta wiazcty Toronto wali się w siebie lecz w końcu Baldwin posmutniał Spuścił głowę — Sara! — rzekł przygaszonym gło-sem — Czy mogę porozmawiać z tobą na uboczu? — Chętnie Williamie! — zgodziła się dziewczyna Baldwin szybko wychylił szklankę Chciał postawić Sarze lecz ta odmówiła Jednym haustem wypił druga szklankę i butelkę zabrał z sobą do stolika Kiedy usiedli zaczął mówić urywany-mi zdaniami — Nie wiem jak mam powiedzieć czy mam powiedzieć co mam powie-dzieć — Mów prosto Williamie! — uśmie-chnęła się Sara — Cenię prawdę cho-ciażby była ona naiprzykrzejsza! — Ja ja ożeniłem się! Chwycił szklankę rumu i wychylił ją duszkiem Z twarzy Sary znikł uśmiech Przez moment nrzy stoliku panowała bezbarwnym głosem: — Gratuluję' William nalał nową sklankę Jcat mi niezmiernie przykro! — tłu-maczył się z zażenowaniem — Nie masz pojęcia lak siebie przez to nienawidzę' Postąpiłem wbrew dobremu wychowa-niu Powinienem się z tobą ożenić lecz nie mogłem Okoliczności nie pozwalały — Okoliczności? — zdziwiła się Sara — Jakie okoliczności Williamie? Baldwin wychylił szklankę — mogę mówić szczerze? — spy-tał — Mów jak najszczerzej! — W sferach w Toronto mówiono różnie o tobie! Jedna wersja głosiła ze uciekłaś z domu druga że wyjechałaś w pewnej dyskretnej misji Obie jednak wersje zgodnie podawały ze podobno przez jakiś czas występowałaś w pewnej tawernie jako śpiewaczka i dama do towarzystwa Podobno zbierałaś laury i to — Rozumiem Williamie! — przerwała mu z gorzkim uśmiechem Sara — Nie musisz wyjaśniać! Słyszałam o tym z wielu ust' "Spadina House" nie ma !!a koło pijącego który "nagle od- -' miejsca dla kobiet mojego pokroju ża dna oani z lepszego towarzystwa nie ze chciałaby ze mną towarzy-skich stosunków Ależ nie mow taK barai — przer owaisKicn 'lll'IIMHIIilltllllllltttlltttl lltlHmillillliHllllllMl Illll„llllllllll lLAnuunŁ Domowy: WA 1-7- 1J0 P tMF Jak się masz Wanda! Jakże tam? Do-stanę od twojego hurtownika te bluzki do szycia? Dzień dobry Irena Tymczasem roz-bierz się Dziś u nas wyjątkowo ciepło bo wczoraj Witold przyniósł taki magi-czny proszek Posypaliśmy na węgiel w kominku Trzask prask! Sadze się zapa-liły i zrobił się lepszy ciąg Czujesz1 Wcale nie dymi Ale za to jak te spalone sadze opadły to pół dnia sprzątałam Co za przedpotopowe porządki! Dla-czego Anglicy nie używają centralnego ogrzewania? Mówią ze kaloryfer wysusza płuca Nie lubią A dvm z kominka nie wysusza? To niech mają piece kaflowe jak u nas Piece kaflowe w nocy także grzeją Mieliby ciepło w sypialniach Nie lubią No to cóz oni lubią? Reumatyzm? Towarzystwo Mnie jedna sąsiadka wy-tłumaczyła Kiedy mam ogień na ko-minku — powiada — nigdy nie czuję się sama w domu Ogień rusza się syczy gada ma swoje wymagania trzeba go karmić lękać' się zęby nie wygasł To jest coś żywego Aha! Lękać się zęby nie wygasł Szko-da ze ta sąsiadka nie widziała jak ogień sam się karmił w Warszawie Domami' Trupami! Ładne "towarzystwo"! Oj daj spokój Irena nie rzucaj tru-pami Tu jest Anglia No właśnie Ci Anglicy są bez wyo-braźni a ciągle sobie coś wyobrażają Tylko nie to co potrzeba I wszystko obserwują nasłuchują ale jak coś zga-dną to kulą w płot Wiesz ten Bill to sobie wyobraził że ja dlatego krzyczę w nocy że no ze Paweł jest dla mnie nie dobry A mnie się po prostu śni pow-stanie w Warszawie Skądże on może wiedzieć? Jego żona nie była w powstaniu Zresztą on jak na Anglika wygląda sympatycznie Właśnie przez to mnie drażni Wygląda sympatycznie ale czy ja wiem jaki on jest? Nieraz idę z kubełkiem do śmietni-ka i bez odwracania głowy wiem że on na mnie patizy przez okno Ale dlaczego? Czy dlatego ze mu się podobam? A może on się boi że ja mu te śmiecie wywalę na środku trawnika bo on myśli że w Polsce nie znają śmietników Więc jak się zdarzy że jesteśmy razem to nawet na niego nie spojrzę bo i po co? Anglik d 38 I 9 0 nisko! Wierz mi! Tylko ludzie — Sara machnęła ręką Na twarzy jej wykwitł gorzki uśmiech mocno zapra-wiony żółcią — Nie tłumacz się Williamie! — rze-kła — Niech będzie tak jak ludzie mó-wią Dziś mało mi zależy na opinii ogółu! — Sara! — Nie lituj się nade mną! Nie znoszę miłosierdzia! Poza tym warto abyś wie-dział ze nigdy cię nie kochałam i nic marzyłam o wyjściu za' ciebie! Słowa te wstrząsnęły Baldwinem Przez moment patrzył badawczo w twarz Sary szukając w niej zaprzeczenia słów Nie znalazł Z niebieskich oczu płynął dziwny chłód obojętność bezbarwność — Nie kochałaś mnie? — spytał nie-dowierzająco — Nie' — odparła nie pozostawiając cienia złudzeń — Lubiłam cię jedynie za układność dobre manicrv ale serce moje darzyło cię takim uczuciem grobowa cisza W końcu Sara rzekła Jkic mąus ludzi zakochanych sobie Czy towarzyskich W utrzymywać & nie wie rozumiem: — ualuwin po trąsnął głowę zdradzając lekko rozc ca-łowanie głosem — Przecież sama cało-wałaś mnie! Sara parsknęła sztucznym śmiechem — Zaprawiałam się do swoich wystę-pów w buffaloskiej tawernie! — zadrwiła sobie Baldwin opuścił głowę Po schodach zbiegła w dół młoda ko-bieta Skierowała się do stolika Na wi-dok nieznajomej rozmawiającej z Bald-winf- m 7atr7vmała się Instynktownie wyczuła rywalkę Baldwin zauważył kobietę Wstał i przedstawił ją jako swoją żonę Po wymianie grzecznościowych słów S3ra wyczuła na sobie pytający wzrok Baldwinowej Zrozumiała że trzeba dać jakieś wyjaśnienie — Bardzo się cieszę że panią pozna-łam! — uśmiechnęła się — Z Williamem znamy sie od dziecka! Sądzę że będzie-my dobrymi przyjaciółkami! — O tak! — dodał Baldwin żywo — Alicja lubi towarzystwo! Obawia sie że nie znając Toronto będzie musiała jakiś czas nudzić się zanim nie wytworzy so-bie kręgu przyjaciół — Pani nie zna Toronto? — zdziwiła się Sara — Niestety! — odparła Baldwinowai Urodziłam się w Anglii a wychowa rilHUnHI 1HIH31I UMJI f Q c„ ba a la budowlanych Parcelacje i j#M' = ?s Tmpi Bidg Richmond si w 7 Sułtan Rd Ont tĄW' Toronlo Ont (r4c Ba) M A i-- o-n VXlt Tel blurowv: EM 31111 III W ii __ Nic nie wie To tak jak bym go spotkała w nocy i tylko słyszała ze ktoś dyszy gdzieś obok i bałabym się co ten ktoś teraz zrobi Wiesz Wiesz? mnie to właściwie pociąga No to znaczy ze lubisz się bać Są rożne gusta Słuchaj Wanda Muszę ci coś powie-dzieć Pawłowi nie mogę A niech ze ręka Boska broni żeby mę-żowi prawdę mówić! Ale po tym co ja w Oświęcimiu słyszałam to do mnie moja kochana jak w studnię Więc to było w powstaniu Zaraz na początku Lataliśmy barykady na Placu Dąbrowskiego Także w jednym wypa-lonym domu na Królewskiej napełniało się worki ziemią i stawiało w oknach Niemcy byli w Saskim Ogrodzie Ale ja byłam łączniczką Więc koło trzeciej po-rucznik Kaiol mnie wezwał i posłał na druga stronę Alei do Śródmieścia Połu-dnie uprzedzić ze będzie transport ran-nych ze starówki Miałam się przedostać przekopem w Alejach co nasi wybudo-wali Szłam piwnicami i podwórkami do miejsca gdzie się zaczynał ten przekop Ogień z dwóch stron — od Dworca i z B K Przekop nie głęboki Cisza każ-dy się skrada Co 20 minut Stukass'y pikują "krowy" ryczą Jak dobiegłam to juz się zmierzchało W wypalonej bramie kolejka A tu akurat kogoś wynoszą Nie schylił głowy rąbli go — ktoś mówi Jakiś powstaniec pilnował porządku zatrzymuje mnie Część przekopu zawalona — powiada — trzeba czekać aż nareperują Ja się upie-ram ze mam rozkaz kłócimy się a tu nowa fala Stukass'ów — huk błysk nie-daleko ściany się walą W końcu ten powstaniec — było mu na imię Andrzej — wepchnął mnie do piwnicy Więc właśnie Wanda ta noc Tam było dużo ludzi Nie dali zapałki zaświe-cić Ale ja cały czas czułam że ten An-drzej jest przy mnie Jakaś kobieta za-częła wrzeszczeć — w tamte czasy zawsze jakaś jedna wrzeszczała I ten jej męż-czyzna zaczął ją bić Wtenczas czuję ktoś mi podsuwa blaszankę do ust Po-ciągnęłam Prawdziwa dobra wódka — nie bimber "Proszę się nic przejmować — ten Andrzej miał głos taki ciepły ser-deczny — proszę się na mnie oprzeć pro-szę sobie wyobrazić że siedzimy w kinie duży sklep O stolicy Górnej Kanady wiem tylko tyle że jest to strasznie za-błocone miasto w buszu — Poniekąd prawda! — uśmiechnęła się Sara — Można jednak przylgnąć ser-cem do zabłoconego miasta! Ale państwo pozwolą że przeproszę ich i pójdę na spoczynek do swego pokoju Z rana cze-ka mnie dalsza męcząca podróż! Baldwin zrobił dwa kroki jak gdyby chciał Sarę odprowadzić Zatrzymał się jedhak Sara szeptem rzuciła mu — Masz piękną żonę Williamie! Po-winieneś być z niej dumny! Baldwin nie rzekł słowa Patrzył tylko lak długo aż Sara zniknęła w swoim po-koju Rozdział XXX — Po kilku miesiącach rozłąki znów mam przyjemność spotkać się z panną Stone! — zatarł ręce Blyth — Góra z górą nie zejdzie się ale człowiek mozc zawsze spotkać człowieka Sądzę że dziś panna Słone jest więcej doświadczona życiowo więc można będzie — Niech pan sobie nie robi apetytu panie Blyth! — Sara przerviła mu ostro — Ta sama dumna Sara! Przypusz-czam ze pewnego dnia znudzi się pani duma i opór zniknie! — Prędzej znudzi się panu czekanie na len dzień' Zostawmy nierozsądną roz-mowę na boku a przejdźmy do naszych spraw! zaproponowała — Jakie jest moje zadanie? — Co za energia! — roześmiał się Blyth — Zaledwie pani przybyła do Oswcgo i juz chce działać! Po co laki pośpiech? — Pvlam kim jestem i co mam robić! — rzekła tonem oficialnym — Powie-dziano mi w Toronto ze sprawa jest na-gląca wobec czego pośpiech konieczny! — Nic przesadzono! — zgodził się Blyth — Sprawa rzeczywiście nic wyglą-da różowo Skoro nani chce zaraz poznać instrukcje to możemy przystąpić do sprawy Wolałbym wpierw towarzyską rozmowę! Nic widzieliśmy się przeszło pół roku — Kim mam być! — zniecierpliwiła się Sara — Blyth wzruszył bezradnie ramio-nami — Skoro pani lak pilno — rzekł zde-gustowanym tonem — to proszę uważać Nazywa się pani Nancy Love — Dobrze! Jestem Nancy Love! Co dalej? — Przybyła pani z Pittsburga na wa-kacje do swej ciotki Joan Ross w Oswc-go! Jako córka bogatego kupca będzie pani pokazywała różne grymasy -i-- Kim jest Joan Ross? — To samotna kobieta licząca około 50 lat Urodziła się w Oswego i stale tu mieszka Za dobrą opłatą pracuje dla nas zupełnie dobrze Będzie opiekunką i do-radczynią w każdej sytuacji Można jej m°ment uśmiechnięci wpatry-- wał jej Baldwin - Nie szacuj? cię tak lam Montrealu gdzie ojciec mój maj w pełni ufać - nnułnyflT 1'iiTiir TnOiMIIWnjInIInHłi bnnpinin4i " " '~t J k n Toronto ---- W ' ' ' " --BKYf! G — w LOUIS J ZUKER Adwokat — Notariusz SI 4 Dundas W Toronto Onł (róg Spadina) Biur EM 8-174- 6-7 Rez RE 3296 P A G Finkelstein BA ADWOKAT — NOTARIUSZ 296 Spadina Ave (róg Dundas Tel EM 6-11- 08 MÓWIMY PO POLSKU 89-- P Stephen Zaltumeny BA ADWOKAT I NOTARIUSZ 1009 Lumsdcn Building 6 Adolaide St E Toronto Ont Tcl biurowy: EM 4-62- 17 domowy: PL 7-06- 12 p GE0RGE DEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1147 Dundas St W Toronto Tel LE 4-84- 31 i LE 4-84- 32 J S WILLIAMS Q G (J Grocholski) Royal Bank Building 8 KING STREET EAST Pokój 508 Telefon EM 4-85- 94 P JAN L Z GÓRA ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ 1437 Cjuecn St W — Toronto Tcl Biura: LE 3-1- 21 1 Micszk: Oakv!llr VI 5-12- 15 56-- s William McCulla BA ADWOKAT BARRISTER SO-iCIT-OR W' polskiej dzielnicy mówiący po polsku 352 Bathurtt St Toronto Ont Tel EM 6-96- 51 B9P Andrew E McKague Adwokat — Obrońca Załatwia sprawy wieczorami i na zamówienie Room 201 Northern Ontario Building Office: EM 4-13- 94 "i BOLESŁAW I B STANISZEWSKI BA ADWOKAT NOTARIUSZ OBROŃCA W&pólnik firmy prawniczej BaRwell Stcvcns i Staniszewski 372 Bay St Pokoi 506 Toronto Telefon: EM 3-042-- 8-9 wieczorami od 7—9 w gablnoclo 220 Roncosvalles Avo LE 2-08- 46 1' vj a mim BA LLB polski adwokat CONCOURSE BLDG 100 Adelaido St W Room 107 Tel EM 64182 Lesky WA 11 Avo 140 ST LEKARZE ' --M s u--d Dr Stefan KUCZMEtiDA CHOROBY OGÓLNE DZIECIĘCE I SKÓRNE 312 Bathurst St — Toronto Tdl EM 8-32- 04 1-- P POWRÓCiL DR M KOSOWSKI Choroby kobieco I polotnlctwo (Leczenia nleptodnolcl) Przyjmuje za uprzednim telcf porozumieniem LE 5-74- 34 lub LE 6-14- 70 611 Bloor Street W (rog 1'almcrston) BS DENTYŚCI DR T L GRAfiOWSKI DENTYSTA Mówi po polsku 514 Dundas St W — Toronto Tel EM 8-90- 38 87P DR B KEBAL0 LEKARZ CHIRURG DENTYSTA B'6wl po poliku Europejska praktyka 577 Quoen St W - EM 8-41- 40 róg I ucjsclo od Porllnnd SU nad Bonkiem of Montreal 63-- P DR W W SYD0MJK DENTYSTA Priymut po uprzednim porozumieniu 80 Roncttvallos Ave Toronto TeH LE 5-36- 88 )-- P-Dr H N0V0SIGKIS LEKARZ DENTYSTA Dyplom w Niemczech I Knnadzlo Przyjmuje w dzień l wieczorami tyl-ko zn telefonicznym porozumieniem 45 Bloor St W Slarkninn Chcmlits & Mcdical liulldlnE Tel WA 3-20- 03 Mówi po Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA 129 Grenadier Rd ((Iniłjl dom od llonccsvnllei) Przyjmuje za uprzednim telefo-nicznym porozumieniem Telofon LE 1-4- 250 s OKULIŚCI OKULISTA S BR0G0WSKI 0 D„ Badanie oczu doroilych I dzieci Sporządzanie recept Dopiunwywanle okularów 420 Ronceivallei Ave (blisko Howard Pnrk) Tel gabinet LE 1-4- 251 Mleszk CL 9-80- 29 V OKULISTKI- - Br Bukowska-Bejna- r R O Wiktoria Bukowska O D prowadzq nowoczesny Kablnot przy 274 Roncesvallt Avenu obok Ocoffrcy St Tel LE 2-54- 93 cniiinv iirzvJtć: ciidrlonnls od 10 ratio do wlccor W aoboly od 10 rano tło o wieczór' 3if St ctj nndpfny okulnrv ririloRnwti)pmv do vvnlkirh rtrfp 'Aw w7rfVii nu ni'rwnvn4r ns hi' cł"vy Mrtwlm nn nnllrn - Badanie oczu — okularów wypełnianie recept godziny przyjęć 0 599 Bloor SI W Toronlo Tcl Lii 5-15- 21 (lilisko Palmerslon obok Bloor Mcdicąl Wioczoraml przyjmuje po uprzednim umówieniu sie ST 8-o2- 48 B--4 - -- ii - -- -i — i i i i i i ii hi- - ii iiri- - i r DR TEODOR TKACZ Oficjalny Lekarz Związku w Kanadzie Grupa 1 Gorcvnlo CHIRURG telefonicz-nym polbkut(S) okulistyczny Ł Center) Polaków BRACIA ŁUKOWSCY DOKTORZY CHIROPRAKTYKI Specjaliści w leczeniu artrrtyzmu reumatyzmu polio lumbago syjatyki dolcgliwoki muskułów I slawów oraz zasilania i normowania całego 470 OSO— Tol EM 8-37- 54 organizmu — X-Ka- v prześwietlenia 1843 BLOOR ST W TORONTO ONT — TEL RO 9-22- 39 CHURCH ST CATHARINES Okulista College mmmmmmmmmmimmtmmmHmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmammmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm WITKU okulista Ęp Dopasowywanie (Tickett) Luck GhiropractiG Glinie U TEL MU 43161 T 71P --i Hr-- t ''iiOl ł ' mm mi mi t&ktł!f3S sttai-- f WMAr-4ń - OT MMfmiraamw Ji irtr w-a-- i Wft '$ HJTO ii Mt I ffsirrr-- -liii ' łtnrti_rs_ Us Mmm iRŁffi? & - P3f?-- y --Ti esMm&i mvm_jA®#u#M& i
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, May 17, 1958 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1958-05-17 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000205 |
Description
Title | 000185b |
OCR text | _ Troje Matka it '™™ - "ZWIĄZKOWIE-C- MAJ (May) Sobcta 17 - M - yg"' llfog f iiimllMlMll V :♦ W Maria Kuncewiczowa Dni Powszednie t_i -- i Viorhnłn i nfpnry nlo ?piac "":::"!: Jrc: Łii 7P SKOry 1U' maja uuuid ♦ohv to śd Tatuś który pracował ELnaie Krajowym zobaczył na jaką Ute zamieniłam przekupkę to by się lobie przewrócił: Najświętszej ranny was In-iec-e polecam kochająca i Babka Izabella" X -- k Pawełku U nich ciągle bida Nfle ta moja mama z migrenami łza- - Lendami -- na mi się naprawaę Łieka wyrobiła! I Musze przyznać ze w czasie wojny lej lawendy nie było p&kaj no' Jesi jeszcze pu&i scrtpiunr Łniałam i widzę że całkiem' nie to KJIo co chciałam Moje Dzieci Kocha na zważajcie iia iiiuje auyjvaine uu en ból w krzyżu nie jest nic wielkie- - KfaW nie mam jjniiiiojł u iiiuj iuo Kg jest Darazo aoury uo wiem ze Kochacie i jest dobry ?- - iJn Muiiunania nu %- - ~ wuMw~ TT lonil jesi smuiiiu uc mu tria was zi u- - fliie mogę' Ale czasem io nawet my- - ?n i to moje czeKanie na was tutaj Umoje modlenie się o Was na coś pozę potrzebne Przez to razem jes-$- y " Poczciwe matczysko! Pewnie że IpotrzeDna: muszę jej zaraz juiro W lekarstwo na arireiyzm [jj Wyślę Paweł! Ja mam receptę Z lodź no tuIrena! Popatrz mi w oczy hit czv to prawda co matka nisze? płoszona) Ale co? f wiesz fal zrsię kochamy? Głupi (całują fWieszraweł ja dopiero teraz widzę ijeir rodzina Ty i Jurek i ja jes- - ay ttttaj A twoja mama i mój ojciec ljabvm tak ciągle chciała cos dla Pić! Jeszcze więcej niż dla nas ajch Naprawdę Tylko że tu w An r11 Znowu cos w Anglii nie dobrze? j ty tu znowu za zbrodnie wytro- - I iesz? Betty i Bill tak żyją ze swymi ami jak pies z kotem! jW Anglii psy z kotami bardzo dobrze no: Raz schodzę raniutko na dół odkurzacz a oni jeszcze tę swoją ąankę jedzą I Betty mówi: "moja a zaprasza zęby latem spędzić ty- - ISg55--S- 5 Franciszek Kmietowicz na Nie wiem co będzie robić Kanada! Wdii guspouarz — wiem iyiiu lv ija ani ludzie którzy tu jedli nie sie wstydzić! Begancki podróżny biadał jeszcze z chwilę lecz widząc ze służąca ta stół i wynosi resztki niedojedzo- - potraw do kuchni poszedł za nią c nie chcąc musiał zaspokoić głód jdkami jakie zostawił pogardzany l nififn mnlłnpfi m skierowała twarz do okna Spoj- - przcz małe szybki na podwórze i las Wróciła wspomnieniami do w gospodzie pod "Srebrną Podko-Po- d Hamilton cd kilku miesiącami również spo- - a przez okno eosDodv Wtedy po łaś pokrył gruby szaf śniegu Było io i zimno Pomiędzy budynkami TOla skrada Janem sin' Savcra Dziś E patrzy Ńapewno go nie zoba-!V- e wiarlomn nv r"irr7P 7vin mC7as przez szybę ujrzała tez Da- - --'itKu i pozostawionego na sme-- kjDI7-- P—7 mTullurljMaiMiiluAw wXiTu~u:~M~ldn gnnu uAun grtr-_ urt A kiedy nnrzyfnmninł svnnnł in W&H Saerem Ach" jaka to bvła nic- - -- nna chwila! Jeszcze dziś przecho-[- a dreszcze na wspomnienie wyzywa- - wzroku Szkota pfotnie jednak przeżyłaby podobna nawet corsza rhwi1f pdvhv choć BlOniOnt mnnn K„l Mknnitń liimr! i ""'io wum111 mann !cn ludzi' Cóż? Dawid umarł na su- - a Sayer gdzieś tuła się po '- -n Zjednoczonych nlhn 7pinał nod- - [JakiCEoś vvnarln rofnrmjlnrńw na adę! v pmało się iftii Stała 0(J okna' by p°)ść do swe-g?°Ko- ju i położyć sip Na dziedziniec M3!a kolaska a z niej wyskoczył ele- - " "ifoazieniec i nodał rękę wystro-towarzysz- ce Przez moment wvda- - SI? Sarze że jest to William t u odrzuciła te możliwość Po pro-- rmrrL-- „ iJ'iywiajziato sie jej W„ yzna wyprawił kobietę do po-- P'Ctrze' a sam Pozostał by pmu gając ara! wszy- - może sie na spoczynek Sara prze- - Siowę w ieistrnnp 'Je Stanoli M : Williamf J mUŁ ' ' „„„ -rn- TT-MmHHMniH ADWOKACI INŻYNIEROWIE UPfejJt' --WT -- g JAH JAREMKO j Dr Ini 2 Przygodą iC Państwa ii o n :iiiitnii!tiiiiiiiiiiniiiililiiliiHltilllilillHli„n„„„i1i[j- -- 11111111 hitil1" dzień u niej Trzy dni za darmo a reszta czasu tylko zwrot za życie To się bardzo joepsłtacid! obBroe wdlaSzkVoi cvjii agórjsakiemopgoęwiłeotrwzieć lBmposiwaltlrtakąnsgiiieęini—pekyitpea"opAjsekAdijezaoiengsat-zdo-zi"elbpeoprwziweetecjdiKeyjżeodrbnźdwęodazlęsuwn'"aompj—eoij-w sierpniu zapolujesz na kuropatwy" A on: "Dzizus Krajst! a cóz to za wakacje z matkami! Ja chcę sobie odpocząć" PoPlshcie! Ctoo kwryaljewtnoośoćbyuczcazjuć WWakacAjengliwi ucieczka od uczuć Ale wiem ze Billowie stale posyłają pieniądze matce Betty A jak do Billa raz w nocy zadzwonili ze jego matka spadła ze schodów to 'się włamał do cudzego garażu po auto bo swoje miał w reperacji Taak? Ten Bill taki porywczy? Czy ty go lubisz Pawełku? Porządny chłop dobry kolega A tv? Bo ja wiem Ale ten list od mamy in jesteście razem się -- Ten list bardzo tiq f'7inw hk rnnwaro co? wy-:- ń unu Bald- - !J7 lim napić Dzień ani ciepły ani zimny — wczesny ranek na przedwiośniu Mężczyźni śpie-szą do biur sklepów fabryk warsztatów dzieci do szkół Odkurzacze huczą — ko-biety juz się zabrały do porządków Dźwigając swoją skrzynkę z narzędzia-mi przyszły stolarz były nauczyciel Ko-walski ociąga się w progu za nim powie dowidzenia Irenie Kowalskiej Czegoś mizerna dzisiaj jesteś Ptaszy-no Czy bierzesz te twoje witaminy? Biorę Pawełku biorę Niedługo sie zrobię taka sama Horpyna jak nasza mama w Krakowie Zacznę kufry dźwi-gać Dźwigać kufrów narazie chwała Bogu nie ma potrzeby Dosyć się napodrózo-wała- ś Ale wiesz co kochanie? Obiecaj mi że nie będziesz się dzisiaj ukręcała po domu Co ty tu jeszcze masz do sprzą-tania? Przecież tu jest tak obrzydliwie czysto jak w szpitalu Nawet w pokoiku Jurka A bo on zawsze siedzi na dole u Vivi Ale dobrze Pawełku! Przyrzekam I to się nawet dobrze składa bo mam interes do Wandy to zaraz wyjdę z tobą tylko palto włożę Idą razem na drugą stronę ulicy do Wandy To ta nowa przyjaciółka Ireny Spotkały się na poczcie przy wysyłaniu paczek Zerknęły na adresy: Polska No i teraz chociaż ich przyjaźń" trwa dopiero dwa miesiące jest już stara jak świat Copyright rcscrvcd by Pollsh Alllanco Press Lta wiazcty Toronto wali się w siebie lecz w końcu Baldwin posmutniał Spuścił głowę — Sara! — rzekł przygaszonym gło-sem — Czy mogę porozmawiać z tobą na uboczu? — Chętnie Williamie! — zgodziła się dziewczyna Baldwin szybko wychylił szklankę Chciał postawić Sarze lecz ta odmówiła Jednym haustem wypił druga szklankę i butelkę zabrał z sobą do stolika Kiedy usiedli zaczął mówić urywany-mi zdaniami — Nie wiem jak mam powiedzieć czy mam powiedzieć co mam powie-dzieć — Mów prosto Williamie! — uśmie-chnęła się Sara — Cenię prawdę cho-ciażby była ona naiprzykrzejsza! — Ja ja ożeniłem się! Chwycił szklankę rumu i wychylił ją duszkiem Z twarzy Sary znikł uśmiech Przez moment nrzy stoliku panowała bezbarwnym głosem: — Gratuluję' William nalał nową sklankę Jcat mi niezmiernie przykro! — tłu-maczył się z zażenowaniem — Nie masz pojęcia lak siebie przez to nienawidzę' Postąpiłem wbrew dobremu wychowa-niu Powinienem się z tobą ożenić lecz nie mogłem Okoliczności nie pozwalały — Okoliczności? — zdziwiła się Sara — Jakie okoliczności Williamie? Baldwin wychylił szklankę — mogę mówić szczerze? — spy-tał — Mów jak najszczerzej! — W sferach w Toronto mówiono różnie o tobie! Jedna wersja głosiła ze uciekłaś z domu druga że wyjechałaś w pewnej dyskretnej misji Obie jednak wersje zgodnie podawały ze podobno przez jakiś czas występowałaś w pewnej tawernie jako śpiewaczka i dama do towarzystwa Podobno zbierałaś laury i to — Rozumiem Williamie! — przerwała mu z gorzkim uśmiechem Sara — Nie musisz wyjaśniać! Słyszałam o tym z wielu ust' "Spadina House" nie ma !!a koło pijącego który "nagle od- -' miejsca dla kobiet mojego pokroju ża dna oani z lepszego towarzystwa nie ze chciałaby ze mną towarzy-skich stosunków Ależ nie mow taK barai — przer owaisKicn 'lll'IIMHIIilltllllllltttlltttl lltlHmillillliHllllllMl Illll„llllllllll lLAnuunŁ Domowy: WA 1-7- 1J0 P tMF Jak się masz Wanda! Jakże tam? Do-stanę od twojego hurtownika te bluzki do szycia? Dzień dobry Irena Tymczasem roz-bierz się Dziś u nas wyjątkowo ciepło bo wczoraj Witold przyniósł taki magi-czny proszek Posypaliśmy na węgiel w kominku Trzask prask! Sadze się zapa-liły i zrobił się lepszy ciąg Czujesz1 Wcale nie dymi Ale za to jak te spalone sadze opadły to pół dnia sprzątałam Co za przedpotopowe porządki! Dla-czego Anglicy nie używają centralnego ogrzewania? Mówią ze kaloryfer wysusza płuca Nie lubią A dvm z kominka nie wysusza? To niech mają piece kaflowe jak u nas Piece kaflowe w nocy także grzeją Mieliby ciepło w sypialniach Nie lubią No to cóz oni lubią? Reumatyzm? Towarzystwo Mnie jedna sąsiadka wy-tłumaczyła Kiedy mam ogień na ko-minku — powiada — nigdy nie czuję się sama w domu Ogień rusza się syczy gada ma swoje wymagania trzeba go karmić lękać' się zęby nie wygasł To jest coś żywego Aha! Lękać się zęby nie wygasł Szko-da ze ta sąsiadka nie widziała jak ogień sam się karmił w Warszawie Domami' Trupami! Ładne "towarzystwo"! Oj daj spokój Irena nie rzucaj tru-pami Tu jest Anglia No właśnie Ci Anglicy są bez wyo-braźni a ciągle sobie coś wyobrażają Tylko nie to co potrzeba I wszystko obserwują nasłuchują ale jak coś zga-dną to kulą w płot Wiesz ten Bill to sobie wyobraził że ja dlatego krzyczę w nocy że no ze Paweł jest dla mnie nie dobry A mnie się po prostu śni pow-stanie w Warszawie Skądże on może wiedzieć? Jego żona nie była w powstaniu Zresztą on jak na Anglika wygląda sympatycznie Właśnie przez to mnie drażni Wygląda sympatycznie ale czy ja wiem jaki on jest? Nieraz idę z kubełkiem do śmietni-ka i bez odwracania głowy wiem że on na mnie patizy przez okno Ale dlaczego? Czy dlatego ze mu się podobam? A może on się boi że ja mu te śmiecie wywalę na środku trawnika bo on myśli że w Polsce nie znają śmietników Więc jak się zdarzy że jesteśmy razem to nawet na niego nie spojrzę bo i po co? Anglik d 38 I 9 0 nisko! Wierz mi! Tylko ludzie — Sara machnęła ręką Na twarzy jej wykwitł gorzki uśmiech mocno zapra-wiony żółcią — Nie tłumacz się Williamie! — rze-kła — Niech będzie tak jak ludzie mó-wią Dziś mało mi zależy na opinii ogółu! — Sara! — Nie lituj się nade mną! Nie znoszę miłosierdzia! Poza tym warto abyś wie-dział ze nigdy cię nie kochałam i nic marzyłam o wyjściu za' ciebie! Słowa te wstrząsnęły Baldwinem Przez moment patrzył badawczo w twarz Sary szukając w niej zaprzeczenia słów Nie znalazł Z niebieskich oczu płynął dziwny chłód obojętność bezbarwność — Nie kochałaś mnie? — spytał nie-dowierzająco — Nie' — odparła nie pozostawiając cienia złudzeń — Lubiłam cię jedynie za układność dobre manicrv ale serce moje darzyło cię takim uczuciem grobowa cisza W końcu Sara rzekła Jkic mąus ludzi zakochanych sobie Czy towarzyskich W utrzymywać & nie wie rozumiem: — ualuwin po trąsnął głowę zdradzając lekko rozc ca-łowanie głosem — Przecież sama cało-wałaś mnie! Sara parsknęła sztucznym śmiechem — Zaprawiałam się do swoich wystę-pów w buffaloskiej tawernie! — zadrwiła sobie Baldwin opuścił głowę Po schodach zbiegła w dół młoda ko-bieta Skierowała się do stolika Na wi-dok nieznajomej rozmawiającej z Bald-winf- m 7atr7vmała się Instynktownie wyczuła rywalkę Baldwin zauważył kobietę Wstał i przedstawił ją jako swoją żonę Po wymianie grzecznościowych słów S3ra wyczuła na sobie pytający wzrok Baldwinowej Zrozumiała że trzeba dać jakieś wyjaśnienie — Bardzo się cieszę że panią pozna-łam! — uśmiechnęła się — Z Williamem znamy sie od dziecka! Sądzę że będzie-my dobrymi przyjaciółkami! — O tak! — dodał Baldwin żywo — Alicja lubi towarzystwo! Obawia sie że nie znając Toronto będzie musiała jakiś czas nudzić się zanim nie wytworzy so-bie kręgu przyjaciół — Pani nie zna Toronto? — zdziwiła się Sara — Niestety! — odparła Baldwinowai Urodziłam się w Anglii a wychowa rilHUnHI 1HIH31I UMJI f Q c„ ba a la budowlanych Parcelacje i j#M' = ?s Tmpi Bidg Richmond si w 7 Sułtan Rd Ont tĄW' Toronlo Ont (r4c Ba) M A i-- o-n VXlt Tel blurowv: EM 31111 III W ii __ Nic nie wie To tak jak bym go spotkała w nocy i tylko słyszała ze ktoś dyszy gdzieś obok i bałabym się co ten ktoś teraz zrobi Wiesz Wiesz? mnie to właściwie pociąga No to znaczy ze lubisz się bać Są rożne gusta Słuchaj Wanda Muszę ci coś powie-dzieć Pawłowi nie mogę A niech ze ręka Boska broni żeby mę-żowi prawdę mówić! Ale po tym co ja w Oświęcimiu słyszałam to do mnie moja kochana jak w studnię Więc to było w powstaniu Zaraz na początku Lataliśmy barykady na Placu Dąbrowskiego Także w jednym wypa-lonym domu na Królewskiej napełniało się worki ziemią i stawiało w oknach Niemcy byli w Saskim Ogrodzie Ale ja byłam łączniczką Więc koło trzeciej po-rucznik Kaiol mnie wezwał i posłał na druga stronę Alei do Śródmieścia Połu-dnie uprzedzić ze będzie transport ran-nych ze starówki Miałam się przedostać przekopem w Alejach co nasi wybudo-wali Szłam piwnicami i podwórkami do miejsca gdzie się zaczynał ten przekop Ogień z dwóch stron — od Dworca i z B K Przekop nie głęboki Cisza każ-dy się skrada Co 20 minut Stukass'y pikują "krowy" ryczą Jak dobiegłam to juz się zmierzchało W wypalonej bramie kolejka A tu akurat kogoś wynoszą Nie schylił głowy rąbli go — ktoś mówi Jakiś powstaniec pilnował porządku zatrzymuje mnie Część przekopu zawalona — powiada — trzeba czekać aż nareperują Ja się upie-ram ze mam rozkaz kłócimy się a tu nowa fala Stukass'ów — huk błysk nie-daleko ściany się walą W końcu ten powstaniec — było mu na imię Andrzej — wepchnął mnie do piwnicy Więc właśnie Wanda ta noc Tam było dużo ludzi Nie dali zapałki zaświe-cić Ale ja cały czas czułam że ten An-drzej jest przy mnie Jakaś kobieta za-częła wrzeszczeć — w tamte czasy zawsze jakaś jedna wrzeszczała I ten jej męż-czyzna zaczął ją bić Wtenczas czuję ktoś mi podsuwa blaszankę do ust Po-ciągnęłam Prawdziwa dobra wódka — nie bimber "Proszę się nic przejmować — ten Andrzej miał głos taki ciepły ser-deczny — proszę się na mnie oprzeć pro-szę sobie wyobrazić że siedzimy w kinie duży sklep O stolicy Górnej Kanady wiem tylko tyle że jest to strasznie za-błocone miasto w buszu — Poniekąd prawda! — uśmiechnęła się Sara — Można jednak przylgnąć ser-cem do zabłoconego miasta! Ale państwo pozwolą że przeproszę ich i pójdę na spoczynek do swego pokoju Z rana cze-ka mnie dalsza męcząca podróż! Baldwin zrobił dwa kroki jak gdyby chciał Sarę odprowadzić Zatrzymał się jedhak Sara szeptem rzuciła mu — Masz piękną żonę Williamie! Po-winieneś być z niej dumny! Baldwin nie rzekł słowa Patrzył tylko lak długo aż Sara zniknęła w swoim po-koju Rozdział XXX — Po kilku miesiącach rozłąki znów mam przyjemność spotkać się z panną Stone! — zatarł ręce Blyth — Góra z górą nie zejdzie się ale człowiek mozc zawsze spotkać człowieka Sądzę że dziś panna Słone jest więcej doświadczona życiowo więc można będzie — Niech pan sobie nie robi apetytu panie Blyth! — Sara przerviła mu ostro — Ta sama dumna Sara! Przypusz-czam ze pewnego dnia znudzi się pani duma i opór zniknie! — Prędzej znudzi się panu czekanie na len dzień' Zostawmy nierozsądną roz-mowę na boku a przejdźmy do naszych spraw! zaproponowała — Jakie jest moje zadanie? — Co za energia! — roześmiał się Blyth — Zaledwie pani przybyła do Oswcgo i juz chce działać! Po co laki pośpiech? — Pvlam kim jestem i co mam robić! — rzekła tonem oficialnym — Powie-dziano mi w Toronto ze sprawa jest na-gląca wobec czego pośpiech konieczny! — Nic przesadzono! — zgodził się Blyth — Sprawa rzeczywiście nic wyglą-da różowo Skoro nani chce zaraz poznać instrukcje to możemy przystąpić do sprawy Wolałbym wpierw towarzyską rozmowę! Nic widzieliśmy się przeszło pół roku — Kim mam być! — zniecierpliwiła się Sara — Blyth wzruszył bezradnie ramio-nami — Skoro pani lak pilno — rzekł zde-gustowanym tonem — to proszę uważać Nazywa się pani Nancy Love — Dobrze! Jestem Nancy Love! Co dalej? — Przybyła pani z Pittsburga na wa-kacje do swej ciotki Joan Ross w Oswc-go! Jako córka bogatego kupca będzie pani pokazywała różne grymasy -i-- Kim jest Joan Ross? — To samotna kobieta licząca około 50 lat Urodziła się w Oswego i stale tu mieszka Za dobrą opłatą pracuje dla nas zupełnie dobrze Będzie opiekunką i do-radczynią w każdej sytuacji Można jej m°ment uśmiechnięci wpatry-- wał jej Baldwin - Nie szacuj? cię tak lam Montrealu gdzie ojciec mój maj w pełni ufać - nnułnyflT 1'iiTiir TnOiMIIWnjInIInHłi bnnpinin4i " " '~t J k n Toronto ---- W ' ' ' " --BKYf! G — w LOUIS J ZUKER Adwokat — Notariusz SI 4 Dundas W Toronto Onł (róg Spadina) Biur EM 8-174- 6-7 Rez RE 3296 P A G Finkelstein BA ADWOKAT — NOTARIUSZ 296 Spadina Ave (róg Dundas Tel EM 6-11- 08 MÓWIMY PO POLSKU 89-- P Stephen Zaltumeny BA ADWOKAT I NOTARIUSZ 1009 Lumsdcn Building 6 Adolaide St E Toronto Ont Tcl biurowy: EM 4-62- 17 domowy: PL 7-06- 12 p GE0RGE DEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1147 Dundas St W Toronto Tel LE 4-84- 31 i LE 4-84- 32 J S WILLIAMS Q G (J Grocholski) Royal Bank Building 8 KING STREET EAST Pokój 508 Telefon EM 4-85- 94 P JAN L Z GÓRA ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ 1437 Cjuecn St W — Toronto Tcl Biura: LE 3-1- 21 1 Micszk: Oakv!llr VI 5-12- 15 56-- s William McCulla BA ADWOKAT BARRISTER SO-iCIT-OR W' polskiej dzielnicy mówiący po polsku 352 Bathurtt St Toronto Ont Tel EM 6-96- 51 B9P Andrew E McKague Adwokat — Obrońca Załatwia sprawy wieczorami i na zamówienie Room 201 Northern Ontario Building Office: EM 4-13- 94 "i BOLESŁAW I B STANISZEWSKI BA ADWOKAT NOTARIUSZ OBROŃCA W&pólnik firmy prawniczej BaRwell Stcvcns i Staniszewski 372 Bay St Pokoi 506 Toronto Telefon: EM 3-042-- 8-9 wieczorami od 7—9 w gablnoclo 220 Roncosvalles Avo LE 2-08- 46 1' vj a mim BA LLB polski adwokat CONCOURSE BLDG 100 Adelaido St W Room 107 Tel EM 64182 Lesky WA 11 Avo 140 ST LEKARZE ' --M s u--d Dr Stefan KUCZMEtiDA CHOROBY OGÓLNE DZIECIĘCE I SKÓRNE 312 Bathurst St — Toronto Tdl EM 8-32- 04 1-- P POWRÓCiL DR M KOSOWSKI Choroby kobieco I polotnlctwo (Leczenia nleptodnolcl) Przyjmuje za uprzednim telcf porozumieniem LE 5-74- 34 lub LE 6-14- 70 611 Bloor Street W (rog 1'almcrston) BS DENTYŚCI DR T L GRAfiOWSKI DENTYSTA Mówi po polsku 514 Dundas St W — Toronto Tel EM 8-90- 38 87P DR B KEBAL0 LEKARZ CHIRURG DENTYSTA B'6wl po poliku Europejska praktyka 577 Quoen St W - EM 8-41- 40 róg I ucjsclo od Porllnnd SU nad Bonkiem of Montreal 63-- P DR W W SYD0MJK DENTYSTA Priymut po uprzednim porozumieniu 80 Roncttvallos Ave Toronto TeH LE 5-36- 88 )-- P-Dr H N0V0SIGKIS LEKARZ DENTYSTA Dyplom w Niemczech I Knnadzlo Przyjmuje w dzień l wieczorami tyl-ko zn telefonicznym porozumieniem 45 Bloor St W Slarkninn Chcmlits & Mcdical liulldlnE Tel WA 3-20- 03 Mówi po Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA 129 Grenadier Rd ((Iniłjl dom od llonccsvnllei) Przyjmuje za uprzednim telefo-nicznym porozumieniem Telofon LE 1-4- 250 s OKULIŚCI OKULISTA S BR0G0WSKI 0 D„ Badanie oczu doroilych I dzieci Sporządzanie recept Dopiunwywanle okularów 420 Ronceivallei Ave (blisko Howard Pnrk) Tel gabinet LE 1-4- 251 Mleszk CL 9-80- 29 V OKULISTKI- - Br Bukowska-Bejna- r R O Wiktoria Bukowska O D prowadzq nowoczesny Kablnot przy 274 Roncesvallt Avenu obok Ocoffrcy St Tel LE 2-54- 93 cniiinv iirzvJtć: ciidrlonnls od 10 ratio do wlccor W aoboly od 10 rano tło o wieczór' 3if St ctj nndpfny okulnrv ririloRnwti)pmv do vvnlkirh rtrfp 'Aw w7rfVii nu ni'rwnvn4r ns hi' cł"vy Mrtwlm nn nnllrn - Badanie oczu — okularów wypełnianie recept godziny przyjęć 0 599 Bloor SI W Toronlo Tcl Lii 5-15- 21 (lilisko Palmerslon obok Bloor Mcdicąl Wioczoraml przyjmuje po uprzednim umówieniu sie ST 8-o2- 48 B--4 - -- ii - -- -i — i i i i i i ii hi- - ii iiri- - i r DR TEODOR TKACZ Oficjalny Lekarz Związku w Kanadzie Grupa 1 Gorcvnlo CHIRURG telefonicz-nym polbkut(S) okulistyczny Ł Center) Polaków BRACIA ŁUKOWSCY DOKTORZY CHIROPRAKTYKI Specjaliści w leczeniu artrrtyzmu reumatyzmu polio lumbago syjatyki dolcgliwoki muskułów I slawów oraz zasilania i normowania całego 470 OSO— Tol EM 8-37- 54 organizmu — X-Ka- v prześwietlenia 1843 BLOOR ST W TORONTO ONT — TEL RO 9-22- 39 CHURCH ST CATHARINES Okulista College mmmmmmmmmmimmtmmmHmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmammmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm WITKU okulista Ęp Dopasowywanie (Tickett) Luck GhiropractiG Glinie U TEL MU 43161 T 71P --i Hr-- t ''iiOl ł ' mm mi mi t&ktł!f3S sttai-- f WMAr-4ń - OT MMfmiraamw Ji irtr w-a-- i Wft '$ HJTO ii Mt I ffsirrr-- -liii ' łtnrti_rs_ Us Mmm iRŁffi? & - P3f?-- y --Ti esMm&i mvm_jA®#u#M& i |
Tags
Comments
Post a Comment for 000185b