000201 |
Previous | 1 of 32 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
I LITU' r &££ FNm "188 iOM 1U9 WATO y jHIffi A mwVB l Mg y q v v ta sta i &$£$&& -- tsssaBjsa WYDANIE ŚWIĄTECZNE NR 26 l'1i ff&M CENA NUMERU ŚWIĄTECZNEGO 30c EASTER EDITION Uft COPY 30c WSMSSBSmSSSMl Tmmmmmrmiwmmwmmm g®!! Konstancja Benisławska jsgasissaa &$% Wzywa wszelkie stworzenie łby chwaliło Boga 0 !y ctórzy crccicie gwiazdy z słońcem zlotem Czyści duchowie ciała nie skażeni biotem Boscy szambelanoioie niebiescy mieszczanie: Chwalcie Pana naszego chwalcie nieprzestannic 1 wy podniebne słoneczne kaiocy Księżycu siebmo-jasn- y po czarniawe) nocy 1 wy gwiazdy tysiącem po niebie rozsiane: Słodki rym Twórcy nućcie nućcie pieśń w przemianę Wody co się wieszacie nad okrągiem ziemi Chmury dzdże giady śrzony z wysypy śnieżnemi -- Roso mqły i itpaly i miozy i lody: śpiewajcie społem Bogu brzmijcie słodkie ody Lyskania chmuro-błędn- e wiatry łaso-łom- e Pioruny tiój-języcz- ne powietrze ruchome Szturmy i widny gwizdnę Akwilonic zimny: Chwalcie Pana nad Panmi radośnemi hymny Morza rzeki jeziora zdroju czysto-clilod- y Potoki ludzięczno-mrucz- e i luszystkie ziem wody 1 wy co lam mieszkacie xo wodzie kryształowej: Wznościejłosy pod nieba zagrajcie hymn noioy Pagóiki zbożo-iodn- e puszcze drzewo-wzniosł- e Góry łyse dołiny traioiskiem porosłe Żniwa płoue jagody owoce dojrzale: Dajcie swemu Monarsze najwyższemu chwałę Czworo-nogi- e zwierzęta ptaszaj chór wesoły Powietrzne i podziemne i ziemne żywioły I dobytku domoioy i mieszkance leśni: Nieście Panu swojemu dzlęko-czynn- e pieśni Kwilące niemowłątka weseli młodzianie Siwi starcowic panny wstydliwe i panie: Sam hurmem tu się sypcie: tu się tu zbiegajcie Pochwałami licznemi nieba przebijajcie 0 wszysiko-icładn- y Rządco na ziemi i niebie Niccli wschód zachód południem północ chwali Ciebie Niech zna Tioc Imię święte i uderzy czołem Dziki Amerykanin z dawnym światem społem Niech Cię dyszkant alt tenor i bas naprzemiamj Naprzemiany niech wielbią z głosami organy Skrzypce flet obój puzon Uąby z waltomiami Arjy lutnie krzywosze bębny z cymbałami bii runi u mu e ni mm m i bi: i- &Ąfygź Kazimierz Tetmajer narodziny Afrodyty Złocisty to był dzień Błękitne zadumania objęło cały świat Na modrym oceanie słoneczny zasnął blask Na ziemi i na niebie cisza zdawała się icsluchiwać sama xo siebie Omdlewał wokrąg świat od światła i gorąca różany płonaj kwiat srebrniala Ul ja drżąca nad cichą modrą ioń nieskończonego morza płynęła kwiatów woń jak lutni dźwięk w przestworza Wtem — jakby zioiewny rój motyli skrzydłem drżące m potrącił śpiący błask i śpiącą głąb pod słońcem: zadrgała senność sjer i kwiaty zaszeptały niepokój jakiś świat ogarnął nagłe cały ocickhuanie — cud jakiś się dziwny iści — z błękitno-złotyc- h wód z ziełono-złotyc- h liści dźwięczący wybiegł szmer lękliwy i radosny zadrgała senność sfer jak narodziny iviosny J ze srebrzystych pian co xo słońcu nieruchomie w tęczach świetlanych skier leżą na loód ogromie lośiód blasku ciepła mgieł złocistych z wód kryształu nagi niewieści kształt wynurza się pomału — zdumienie zdjęło świat: pizejrzyste milkną sfery drżeć przestał loży kioial liljowe ścieliły szmery jakby zaklęta tooń stanęła skrysztalona i W zadziwieniu w ioń spojrzała nieb opona A ze siebrzysiych pian Afrodis wyszła biała i naprzód słońcu swój promienny uśmiech słała potem przez modtą głąb powoli szła ku ziemi znaczące swej diogi ślad la oplami świellistemi i boski uśmiech śle niebiosom lądom wodzie a świat dziwował się przecudnej jej urodzie błask ją osuszać biegł woń obcierała z rosy u nóg jej śnieżnych legł ocean modrowłosy A ona w słońcu swe suszyła ciało białe Zefny pieszczą ją z rozkoszy oszalałe ślizgają sic od stóp po nogach jej do łona całują jńcisi jej i szyję i nimiona spijają peily pian z jej zagięć i lubieżne w łotny oknizą lan jej uda smukłe śnieżne zwolna sio mną wzdłuż jej pełnych biódr a polem ku uslomziconią lóż wzlatują nagłym wzlotem Muskają włosy jej złociste miękkie śliczne złocisty szafir ócz owieją balsamiczne i omdlewając juz do stóp jej kornie padną A ona rękę svxi podniosła świalowładną i naga siała lam a dziium jej potęga aż do Hadesu biam nieprzeki oizonych sięga i zadrżał wszechświat wkrug bo z morskich głębokości spuiwczyni wyszła mąk najsroższyeh dla ludzkości Kim niższym Prenumeratora wszelkiej pm 3 yjaciołom Czytelnikom m i Sympatykom ślności i okazji życzy Redakcja "Zwiqzkowca"
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, March 31, 1980 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1980-03-31 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2001184 |
Description
Title | 000201 |
OCR text | I LITU' r &££ FNm "188 iOM 1U9 WATO y jHIffi A mwVB l Mg y q v v ta sta i &$£$&& -- tsssaBjsa WYDANIE ŚWIĄTECZNE NR 26 l'1i ff&M CENA NUMERU ŚWIĄTECZNEGO 30c EASTER EDITION Uft COPY 30c WSMSSBSmSSSMl Tmmmmmrmiwmmwmmm g®!! Konstancja Benisławska jsgasissaa &$% Wzywa wszelkie stworzenie łby chwaliło Boga 0 !y ctórzy crccicie gwiazdy z słońcem zlotem Czyści duchowie ciała nie skażeni biotem Boscy szambelanoioie niebiescy mieszczanie: Chwalcie Pana naszego chwalcie nieprzestannic 1 wy podniebne słoneczne kaiocy Księżycu siebmo-jasn- y po czarniawe) nocy 1 wy gwiazdy tysiącem po niebie rozsiane: Słodki rym Twórcy nućcie nućcie pieśń w przemianę Wody co się wieszacie nad okrągiem ziemi Chmury dzdże giady śrzony z wysypy śnieżnemi -- Roso mqły i itpaly i miozy i lody: śpiewajcie społem Bogu brzmijcie słodkie ody Lyskania chmuro-błędn- e wiatry łaso-łom- e Pioruny tiój-języcz- ne powietrze ruchome Szturmy i widny gwizdnę Akwilonic zimny: Chwalcie Pana nad Panmi radośnemi hymny Morza rzeki jeziora zdroju czysto-clilod- y Potoki ludzięczno-mrucz- e i luszystkie ziem wody 1 wy co lam mieszkacie xo wodzie kryształowej: Wznościejłosy pod nieba zagrajcie hymn noioy Pagóiki zbożo-iodn- e puszcze drzewo-wzniosł- e Góry łyse dołiny traioiskiem porosłe Żniwa płoue jagody owoce dojrzale: Dajcie swemu Monarsze najwyższemu chwałę Czworo-nogi- e zwierzęta ptaszaj chór wesoły Powietrzne i podziemne i ziemne żywioły I dobytku domoioy i mieszkance leśni: Nieście Panu swojemu dzlęko-czynn- e pieśni Kwilące niemowłątka weseli młodzianie Siwi starcowic panny wstydliwe i panie: Sam hurmem tu się sypcie: tu się tu zbiegajcie Pochwałami licznemi nieba przebijajcie 0 wszysiko-icładn- y Rządco na ziemi i niebie Niccli wschód zachód południem północ chwali Ciebie Niech zna Tioc Imię święte i uderzy czołem Dziki Amerykanin z dawnym światem społem Niech Cię dyszkant alt tenor i bas naprzemiamj Naprzemiany niech wielbią z głosami organy Skrzypce flet obój puzon Uąby z waltomiami Arjy lutnie krzywosze bębny z cymbałami bii runi u mu e ni mm m i bi: i- &Ąfygź Kazimierz Tetmajer narodziny Afrodyty Złocisty to był dzień Błękitne zadumania objęło cały świat Na modrym oceanie słoneczny zasnął blask Na ziemi i na niebie cisza zdawała się icsluchiwać sama xo siebie Omdlewał wokrąg świat od światła i gorąca różany płonaj kwiat srebrniala Ul ja drżąca nad cichą modrą ioń nieskończonego morza płynęła kwiatów woń jak lutni dźwięk w przestworza Wtem — jakby zioiewny rój motyli skrzydłem drżące m potrącił śpiący błask i śpiącą głąb pod słońcem: zadrgała senność sjer i kwiaty zaszeptały niepokój jakiś świat ogarnął nagłe cały ocickhuanie — cud jakiś się dziwny iści — z błękitno-złotyc- h wód z ziełono-złotyc- h liści dźwięczący wybiegł szmer lękliwy i radosny zadrgała senność sfer jak narodziny iviosny J ze srebrzystych pian co xo słońcu nieruchomie w tęczach świetlanych skier leżą na loód ogromie lośiód blasku ciepła mgieł złocistych z wód kryształu nagi niewieści kształt wynurza się pomału — zdumienie zdjęło świat: pizejrzyste milkną sfery drżeć przestał loży kioial liljowe ścieliły szmery jakby zaklęta tooń stanęła skrysztalona i W zadziwieniu w ioń spojrzała nieb opona A ze siebrzysiych pian Afrodis wyszła biała i naprzód słońcu swój promienny uśmiech słała potem przez modtą głąb powoli szła ku ziemi znaczące swej diogi ślad la oplami świellistemi i boski uśmiech śle niebiosom lądom wodzie a świat dziwował się przecudnej jej urodzie błask ją osuszać biegł woń obcierała z rosy u nóg jej śnieżnych legł ocean modrowłosy A ona w słońcu swe suszyła ciało białe Zefny pieszczą ją z rozkoszy oszalałe ślizgają sic od stóp po nogach jej do łona całują jńcisi jej i szyję i nimiona spijają peily pian z jej zagięć i lubieżne w łotny oknizą lan jej uda smukłe śnieżne zwolna sio mną wzdłuż jej pełnych biódr a polem ku uslomziconią lóż wzlatują nagłym wzlotem Muskają włosy jej złociste miękkie śliczne złocisty szafir ócz owieją balsamiczne i omdlewając juz do stóp jej kornie padną A ona rękę svxi podniosła świalowładną i naga siała lam a dziium jej potęga aż do Hadesu biam nieprzeki oizonych sięga i zadrżał wszechświat wkrug bo z morskich głębokości spuiwczyni wyszła mąk najsroższyeh dla ludzkości Kim niższym Prenumeratora wszelkiej pm 3 yjaciołom Czytelnikom m i Sympatykom ślności i okazji życzy Redakcja "Zwiqzkowca" |
Tags
Comments
Post a Comment for 000201