000124a |
Previous | 6 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
? 4
l
M
k j- - m -
5TR 6
i T"
Jerzy Seweryn
(COPYRIGHT BY
Druga wyśpi się trzecia przycho-dzi
kimać Ale nic życie sobie chwalą
na potęgę Ciasno mówią faktycznie ale
7a to nie nudno Ot panie jak w War-szawie
przy tym IłOS-i- e sie urządzamy
Roześmieli' sie wszyscy — A rozlo-kujemy
się jak wtedy na moich imieni-nach
_ powiedziała Barbara — pamię-tacie
jak dziesięć osób tu na nocleg
zostało Więc kobiety na łozku jako
ze najszersze panowie Leon i Marek
na podłodze a ty Józio na moim łóżku
Wszystko w porządku No Irusiu Jzo
'zdejmijcie plaszce Kolacja ickie
Przy kolacji humory poprawiły się
Nawet Irusia iozchmurzla się i odżyła
Wynikła rozmowa o jakimś zarobkowym
7ajęciu dla niej Mokrzyckiemu przy-pomniało
sie ze właśnie dziś Wojtczak
zapytywał po czy nie ma jakiejś znajo-mej
maszynistki do pracy biurowej
ho właśnie takich poszukiwał Okazało
się ze Irusia umie pisać na maszynie
więc len projekt posady — gdyż Mo-krzycki
obiecał juz jutro zaprotegować
ją u Wojtczaka — jeszcze bardlej do-dał
jej otuchy
Kowalczyk przekomarzał się z dzieć-mi
opowiadała rózne niestworzone hi-htor- ie'
a wreszcie urządził im "kino Po-lonia":
— ze złoconych palców pokazy-wał
cienie na ścianie Kunsztowne fan-tastyczne
cienie splatały się na ścianie
w dziwaczne arabeski pełne niesamowi-tego
ruchu i wyrazu — ku uciesze dzie-ci
i zainteresowaniu dorosłych
— A teraz — mówił Kowalczyk —
mistrz Kratcllni się ukaże i piękne Zoo
wam pokaże — I no ścianie galopowa-ły
cudaczne stwory z dziwnego snu sło-nie
żyrafy psy jaszczurki Dzieci kla-skały
w "ręce z uciechy — A teraz
pokażę paniom i panom bal motyli —
oznajmiał Kowalczyk i "kino Polonia"
migotało1 przedziwnym rojem rozchwia-nych
skrzydeł kwiatami falami owadów
i ptaków
I nagle Mokrzycki doznał dziwnego
nrzeimuiaceco wrażenia Harbara no- -
k"f- - eflV
chylila się Irusi przez stół i cień jej
głowy przysłonił chwilę zabawna grę
poplątanych cieni Na ścianie rozlał iię
K
y- -
4
1 £ II'
do
na
Ks
Józsf Mackiewicz
"vy
"ZWIĄZKOWIEC")
Droga Donikąd
i&2352$"S2"2
prawa zastrzeione
W takich to okolicznościach zaszedł
diugi wypadek pozornie jeszcze blahszy
od pierwszego: pewnego przedwieczorni
gdy syna nie było w chacie Feliks wy-szedł
na ujadanie psa i zobaczył przed
brama nieznajomego To znaczy niezna-jomego
z imienia ale z wyglądu poznać
go było od razu: kurtka miejskiego kro-ju
wytarta i połatana a na tyle ciasna
iż widać że na niego szyta czapka cy-wilna
z daszkiem pod nią twarz spalo-na
słońcem i wiatrem poorana zmar-szczkami
niedoli zarost na brodzie nic
golony spodnie sowieckie watowane
koloru ochronnego choć strasznie wy-płowiałe
i podarte buty pod warstwą
kurzu ale również rozpoznasz: krótka
miękka cholewa wojennego kroju ro-syjskiego
w ręku patyk jak u włóczęgi
Jednym słowem niewprawne nawet oko
oceni: zbieg albo 1 nawet tor-ba
— chlebak wojskowy Prosi wody po-pić
albo i kawałek chleba zjeść Stary
Bożek wpuścił niechętnie do chaty ale
później odjął blachę z otworu pieca wy-ją!
stamtąd mikę wystygłego barszczu i
lównież wystygłe kartofle położył obok
łyżkę i odchyliwszy leżący na stole za-winięty
w ręcznik bochenek razowca
powiedział:
— Jedz kiedy głodny
Przybysz jadł milcząc łapczywie
— To kto będziesz? — zapylał po
dłuższej chwili gospodarz
— Ja to? Ja tak sobie Pielgrzy-muję
— Ty by choć spodnie inne włożył
a to na wiorstę
— A skąd ich wziąć to in-nych?
Pomilczeli znowu i gospodarz
że gość krępuje się samemu częstować
chlebem wziął nóż odkroi! kawał ra-zowca
i podsunął mu
— Dziękuję — powiedział tamten
— Z daleka sam?
— Z wołogodzkiej gubernia będę
— Z miasta czy ze wsi?
— Z kołchozu Na woj"ennej służbie
był
— Nu jak tam — zapytał westchną-wszy
czemuś gospodarz — tam życie u
was?
— Jakie tam może być życie
Stary Bożek nie pytał dalej Wiedział
przecie — co tu pytać? Jakie może być
Q"Cie Jsiuszme oiaui na iame pu iuu--
ZO fl
fmw" "i&fzasnB&y
kształt który widział juz którejś nocy
gdy pochylona nad wózkiem chorego An-drzejka
"nuciła mu żałosne kołysanki
złowrogi cień o konturach zaskrzepłej
kałuży tam w bramie 1 znów na mo-ment
to samo uczucie dławiącej grozy
Chciał już wstać lecz Barbara pochyliła
sie jeszcze niżej i oza ciemnej plamy
wyłoniły sie na nowo motyle kwiaty
zwierzęta galopujące w rozhuśtanym
tańcu
— a dopóki tu mieszkam wiesz
wciąż mi sie wydaje ze będzie jakieś
nieszczęście — podchwycił strzęp zda-nia
Barbary
— Tez widzę masz rozklekotane ner-wy
Basiu — powiedział łagodnie — O
zupełnie — odwróciła się do niego —
striszhwio rozklekotane
Po ścianie dalej skakały zające tram
waje drewa — A to pies szczeKa —
objaśniał Kowalczyk — a to mamusia
skarpetki Izie pierze a to strach z ap-teki
wychodzi a to czołg
— O pamiętam — zawołał Marek
— jak czołg najechał I urwał nagle
zerknąwszy na matkę Westchnęła ci-cho
— O co ja mam z tym Markiem
Wciąż tylko jakieś powstaniowe kosz
mary
— A mówiłem i tłumaczyłem — du-dnił
Kowalczvk — żebv o kaiakach i
Wiśle myślał O patrz: oto Ameryka z
palmami a tu wyspa Unra
— Nie ma takiej wyspy — śmiał się
Marek — nic ma wyspy Unry Unrę lu-dzie
wymyślili
— Jest jest smyku wyspa Unra O
widis jak ładnie na niej? Gotowe por-tki
dla chłopców na drzewach rosną z
ziemi nie kartofle tylko czekoladę się
wvL'rzehuie A ludzie na tei wvsnle w
kręgle puszkami konserwowymi grają
O widzisz Piękna jest wyspa Unra
tylko 7a daleko synku
Śmieli się wszyscy Jedynie Andrze-jek
nic bral udziału w zabawie Szero-ko
olwaitymi oczami wpatrywał się w
tańczące cienie — daleki nieobecny ta-jemniczy
Mokrzycki obserwował go u-kradk- icni
i zauważył że chłopiec od
czasu do czasu przenosił spojrzenie z cie
Wszystkie autorskie
dezerter
poznać
spodni
widząc
m _i_
li
I1
i po dłuższej przerwie zmienił temat:
— Co mówisz że pielgrzymujesz?
Tak sobie tylko mówisz czy prawdę?
— A prawie ze i prawdę Tu u was
niedaleko mówią w puszczy gdzieś pro-rok
objawił się Ol i ja chciałem pokło-nić
się A dalej zobaczę
— Aaa — zdziwił się gospodarz
Ot ty gdzie idziesz!
Przyszłość mówią przepowiada?
— Nic wiem ja Słyszałem tylko ja-koby
cud ma zrobić Zapowiedział jakoś
na lato Z kamienia ma woda trysnąć i
później spod niego kobieta jakaś po-wstać
Prawdę ludziom obwieścić
— Kobieta co to królowa jakaś?
— Nie zdaje się tak prosto kobie-ta
Zresztą ja nie wierzę
— W Boga nie wierzysz?
Nie w Boga mówię a w kobie
tę tę
— Ja słyszałem że ona wojnę ma
zapowiedzieć
Może i wojnę kto ją tam wie
— Latem? To niedługo'
— A niedługo — odparł niechętnie
stary Bożek i obydwaj spojrzeli w tej
chwili w okno w którym mignął cień
przechodzącego człowieka — Syn mój
— objaśnił gospodarz
Przybysz zamilkł
Andrzej wszedł na widok nieznajo-mego
stanął w progu później odkiwnął
mu bez słowa głową obrzucił uważnym
spojrzeniem i siadł w rogu izby skręca-jąc
papierosa Wszyscy trzej milczeli Oj
ciec nie patrzył na syna Przybysz po-woli
kończył jeść Trwało w ten sposób
może pięć minut poczym Andrzej wstał
i znów bez słowa wyszedł z izbv Teraz
ojciec podniósł głowę i patrzył przez
szybkę chaty Syn szedł drogą w kierun-ku
osady Chata Bożków leżała na ubo-czu
w odległości jednego kilometra od
osady Andrzej chodził ta drogą czasem
po kilka razy dziennie Poszedł i teraz
Ale stary w tej chwili pomyślał: "To nie
jest tak że godność ludzka nie ma żad-nego
znaczenia To nieprawda Owszem
godność ona jest Sumienie a jakże"
Wstał
— No bracie — zwrócił się do goś-cia
— u mnie nocować to nie będzie
gdzie
Tamten czy to zrozumiał od razu
czy wiedział z doświadczenia czv sie
domyślał dość że uniósł się z ławy bez
"ZWIĄZKOWIEC" KWIECIEŃ (April) Sobota- - 9 — J 960_
ni na niego Zrobiło mu się czegoś żal
tego chłopca samotnego cichego za-patrzonego
w niezrozumiale fantastycz-ne
widziadła Odruchowo położył rękę
na jasnej głowinie chłopca Po raz pier-wz- y
pocz"uł pod palcami dotyk jego
włosów tak samo jedwabistych i puszy-stych
jak u Barbary
Zauważyła ten jego gest Uśmiechnę-ła
się doń poprzez stoi jasno i życzliwie
— Biedactwo — powiedział do Bar-bary
— gdy przypomnę jak go ta wa-riatka
z gajówki porwała
— Przyjazny jej uśmiech zgasł
— Unikam tych wspomnień — odpo-wiedziała
półgłosem — gdybym mogła
spaliłabym wszystkie wspomnienia Za-cząć
wszystko od nowa od
Błądziła spojrzeniem po grotesko-wych
cieniach skaczących po ścianie
Od okna wiało chybotał się płomień kar
bidówki i cienie układały się po swoje-mu:
Kowalczykowe motyle i kwiaty
zmieniały się w sylwety ruin w poszar-pane
strzępy groźnych' krajobrazów w
lozmazane i widmowe kontury straszy-deł
"Basia a przesuń no maszynkę od
okna bo nam kino nawala — zawołał
Kowalczyk
— Nie dosyć już tej zabawy proszę
państwa — wstała Baibara — Późno
juz Dzieci — spać! — Jutro dalszy ciąg
programu Panie Leonie koniec
Mokrzycki przytrzymał Barbarę za
rękę Musiał wiedzieć Zapytał:
— Od kiedyż to chcesz przekreślać
wspomnienia'
Podniosła nan zmęczone oczy — Od
kiedy'' A chociażby od czasów kiedy j
zaczęłam z tym handlem 7a okupacji
— Dlac7ego — od wtedy?
— Bo odtąd 7madrzalam i zrozumia-łam
jaki świat jest trudny i straszny
Ot dlaczego
Przesunęła karbidów kę na inne miej-sce
i czarodziejski ekran znikł Zaczęli
układać się do snu przestawiali me-ble
myli się tłocząc i zawadzając so-bie
w ciasnocie sprzętów — "Jak przed
wojną w żydowskim autobusie do Płoń-ska"
— żartował Kowalczyk Wreszcie
wszystko jakoś ułożyło się Zgasili świa-tło
Kowalczyk po cichu gaworzył 7 Mar-kiem
grymasiła Iza Wreszcie i to u-cic- hlo
rozlegały się tylko stłumione
szepty Irusi i Barbary
Mokrzycki patrzył w okno na kwa-drę
księżyca nad szczerbatym urwiskiem
rozdartego muru oficyny Poduszka i
pościel Barbary nasycone były zapachem
jej ciała znajomym niezmienionym od
lat jak wtedy
Dawna ich sypialnia znajdowała się
tuż za ścianą kuchni a dawny wspólny
tapczan stal właśnie tak jak łóżko na
klóiym leżał tera Tam za ściana była
obecnie próżnia Pred kilku dniami —
sam nie wiedząc właściwie po co —
wgra mol ii się na gruzowisko obok i dłu
---- -i m i am-urfttjn-y
'
—
—
—
czapkę torbę ze zasługi
się grzecznie podiękowat i dopiero na
ganku pytająco gospodarza
Stary wskazał palcem:
— W ten lasek i prosto prosto Aż
do rzeki Ale na drogę nie póź-niej
Wolej pomęczyć się
Po niedługim czasie wrócił
Sam wrócił Rzucił czapkę łóżko ro-zejiz- al
się po izbie nic nie powiedział
1 oto stary się nagle wewnę-trznie
i Niedużo
la miałby łzy w oczach Czegoś podobne
go z mm przeuiem nigciy nie uywaio: i
co? Ze syn sam? Z niespodzie-wanym
dla samego siebie rozrzewnie-niem
powiedział:
— Ty by synku jednak uważał Nic
zaprzcdawal się tak za wszystkiem z
swoim
— Co to papko zaczął teraz Nie
ma czego nosem kręcić Ja wiem co
robię
— Kolację jeść będziesz? zapytał
miękko ojciec
— Nie głodny — I niby sobie przy-pominając:
— A ten człowiek poszedł
dokąd?
— Poszedł — Stary mimo odmowy
syna zaczął odgrzewać barszcz Ciężko
bez kobiety w domu dlatego może wes-tchnął
— Poszedł Mówił że do miasta
idzie A zresztą Bóg święty jego wie
W kilka dni później idąc drosa spo
tkał Sowińską która śpieszyła dokądś
z pustym dzbanem Już miała go wymi-nąć
naciągnąwszy na czoło gdy
stary zatrzymał się i patrząc w inną
stronę pogrzebał patykiem w piasku
Przychodzić — powiedział w trze
ciej osobie — po mleko dla dzieci I mo-że
podejmie się roboty w domu? Przy
gospodarstwie?
Sowińska nic nie odpowiedziała prze-szła
mimo z zaciśniętymi ustami Naza-jutrz
jednak o świcie zjawiła sie u Boż-ków:
"Podoić krowy?" — zapytała
— No tak trzeba — odparł
XXVIII
Jeszcze dnia 25 kwietnia ludowy ko-misarz
bezpieczeństwa państwowego
starszy major Gładkow wydał za nrem
0023 ściśle tajny rozkaz w przedmiocie
przyśpieszenia ewidencji ele-mentu
w republice Dla usprawnienia
tego bojowego zadania celem o- -
siatecznym ma byc rozgromienie kontr-rewolucji
wyłoniona została przy 2 od-dzielę
NKGB grupa operacyjna w skła-dzie
następującym: 1) zastępca naczel-nika
2 oddziału lejlenant bezpieczeń-stwa
państwowego towarzysz Miedwie-die- w
2) pełnomocnik operacyjnego wy- działu KRO towarzysz Jerycho Del- - nomocnik operacyineso wydziału SPO
towarzysz Godliauskas miejscowy komu--
giejstronie stołu wsparł się na łofcciachzdziwieiiia bez urazy ruchem naturalJniita litewski wyniesiony do tej god
go przyglądał się pustce która kiedyś
była ich mieszkaniem się od-rysow- ać
w rozkład i umeblo-wanie
pokojów Jedynym ich śladem był
strzęp jasnego tynku z kolorowym szla-kiem
miejscu sypialni i mała wnęka
w murze lampkę nocną tam gdzie
stał tapczan Mosiężna podstawka lam-pki
trafem ocalała w pożarze
jak znak rozpoznawczy życia
symboliczny niejaki gdyż był to jeden
z ich prezentów ślubnych jedyny jaki
pozostał Powiedział później przy ja-kiejś
okazji Barbarze ze warto by tam
c'ostać się po te pamiątkę Wzruszyła
ramionami — Po co nam te rupiecie''
— Ubodło go to bardzo
Słuchał niezrozumiałych stłumionych
szeptów i Irusi Obrazy dnia od
porannego wyjścia "do biura" az do
tej chwili — układały sie w długą zawiłą
panoramę Zuzanna Mała zagadkowa
blizna na jej prawym głos jej
Wracał w kręgi jej opowiadania do Ka-koni- na
w dziwne i ciężkie dzieje Bar-bary
Słomiany cuchnący barłóg w ga-jówce
Owionął go zapach snujący się
teraz od poduszki — waniliowy
zapach włosów Barbary Nie to absurd:
Barbara świniaki
Musi zobaczyć tę bliznę jej 'nodze
od ukąszenia Znów glos Zuzanny Mia-ła
taki specjalny i sposób opo-wiadania:
jak gdyby czytała na głos I
wrogi twardy zupełnie nowy ton Bar-bai- y:
"Blagicrka i histeryczka
cię " Po to uprzedzenie to
zasłanianie sie — a konto? A konto
czego9 Czy nie sama dawała mu do ręki
nowy wątek ciemnej dusznej tajemni
cy? Dobrze
glosy kobiet brzmiały ta
jemniczo i niepokojąco Uniósł się o- -
strożnie oparł na łokciu patrzył w ich
kierunku Na białym tle poduszki dwie
2lowv — ciemna Irusi jasna Barbary
A tuż obok w wózku — jasna plama
włosów śpiącego chłopca Mokrzycki o- -
strożnie po zlodziejsku tłumiąc oddech
wycia cnał reke i położył dlon na stów
ce dziecka Poruszył się i jeknał cicho
przez sen pocnym się naci
nim szepnął bezdżw lecznic:
— Powiedz Ja wiem: ty wiesz Po
wiedz — czyj ty?
Od rozgrzanej poduszki w wózku pły-nął
zapach — znajomy zapach Barbary
waniliowy dawny Tak samo zawsze pa-chniały
poduszki tam za ścianą w wy-palonej
upiornej próżni I oto z tej wy-palonej
upiornej próżni nadpłynęła
przez ścianę gorąca gwałtowna fala
wspomnienia ostry smak piersi Barba-ry
je ręce jej usta jej oczy Baibaro
Baibaro — z tamtego maja tamtej o-statn- iej
nieprzytomnej wiosny Barbaro!
Każdej nocy tamie wiosny stawali się
nagle kochankami
ftj _— fcySW ٱ-- f i" łj
nym zabrał kij i pożegnał ności względu na dawne jak
spojrzil na
wychodź
jojslatni
Andrzej
na
ucieszył
wzruszył brakowało
o wrócił
sumieniem
—
chustkę
—
gospo- darz
wrogieso
którego
3)
starając
pamięci
na
na
dziwnym
dawnego
Barbary
policzku
znajomy
karmiąca u Banachów
na
akcent
Ostrze-gam
co
Stłumione
i
i
Mokrzycki
i
z
też obecne zaufanie które sobie zdobył
Praca zakończona byc miała w tem-pie
pizyśpieszonym Wydano szczegóło-we
instrukcje z dołączeniom spisu kate-gorii
osób podlegających w przyszłości
masowej deportacji lub arcslowaniii
Wymieniał on wszystkie narodowości i
wyznania zamieszkującej kraj ludności
precyzując w dziesięciu rozdziałach da-wne
partie stronnictwa ugrupowania
polityczne społeczne religijne organi-zacje
zawody stany zamożności itd Ko-dyfikator- ka sekretariatu NKGB Iowa-izyszk- a
Siemicchina jak zawsze położyła
swój równy podpis na poszczególnych
egzemplarzach okólnego rozkazu
W trosce o bezpieczeństwo komisarz
Gładkow uznał za konieczne podjęcie ak-cji
uspakajającej w terenie W tym celu
towarzysz Jerycho delegowany został do
miejskiego komitetu partii dla omówie-nia
organizacji wielkiego wiecu na któ-rym
w myśl sugestii towarzysza Gladko-w- a
przemawiać mieli głównie ludzie
miejscowi Wiec ten został wyznaczony
na piątek 23 maja i odbył się zgodnie
z programem Zagaił go w krótkich sło-wach
sekretarz komitetu miejskiego na-stępnie
zabrał glos członek prezydium
młody żydowski buchalter byłej piywat-ne- j
fiuty szklanej "Kac i Syn" wreszcie
wystąpił Karol
Karol mówił nie tylko o wspaniałych
historycznych dniach największego w
dziejach przełomu o dumie jaką każdy
odczuwać powinien uświadamiając so-bie
że jest naocznym ich świadkiem —
"Nie towarzysze!" — wolał z mocą —
"Nie obywatele! Nie jest tak jak to
się może niektórym z was zdawać że
się czyni różnice pomiędzy obywatelami
różnych kategorii! Wielka rodzina naro-dów
wolnych pod wodzą najgenialniej-szego
itd Józefa Stalina jest przy--bytkie- m
ludzkiego szczęścia! Związek
Radziecki jest zarazem najbardziej tole-rancyjnym
ze wszystkich ustrojów świa-ta!
Związek Radziecki nikogo nie od-trąca
na nikim się nie mści! Bratnią
rękę wyciąga do każdego it ! Tylko
podli agenci obcych wywiadów tylko
płatni lokaje plufokracji i kapitalizmu
rozpuszczać mogą nikczemne plotki sie-jąc
niepokój Nie słuchajcie szpiegów
i "prowokatorów! Nikomu nic nie grozi!
Nic się nie stanie na tej ziemi czego
byście sami nie pragnęli do czego by
serce wasze nie rwało się w radości
Każda najmniejsza troska naszego dro-giego
Stalina który czuwa nad naszym
dobrem któremu zaufać możemy bezgra-nicznie!
'
"Towarzysze! Wdzięczni jesteśmy z
całego serca i dziękujemy na tym miej-scu
nie po raz pierwszy już ale też nie
przestaniemy dziękować do końca dni
naszych wybawicielowi stwórcy nasze-go
szczęścia Józefowi Stalinom! Niech
żyje!"
DENTYŚCI
Dr Władysława
SADAUSKAS
LEKARZ DENTYSTA
(drugi dom od Hancesalle
Przyjmuje za uprzednim telefo-nicznym
porozumieniem
a Telefon LE M25C
129 Grtnadiar Rd
DR T L GRONOWSKI
DENTYSTA CHIRURG
Mówi po polsku
514 Dundas Sł W — Toronto
Tel EM 8-90-
38
1 P
DR W W SYDORUK
DENTYSTA
Przyjmuje po uprzednim telcfonlcz- - nm porozumieniu
80 Roncesvalles Ave Toronfo
Tel LE 5-36-
88
1 P
Dr V JINDRA
LEKARZ DENTYSTA
zawiadamia pacjentów dr Więckow-skiego
a prj lodu praktjkl na
310 Bloor Sł W Tel WA 10844
Wizyty za uprzednim porozumieniem
telefoniczni m 49P
LuBisky
WA 1-3-
924
ICB
UWAGA!
STREET
SDlS
--s-ai
OKULIŚCI
—Ja
O
Si brogowski od
Roneesvlej AVi
(blisko Howard Pul) '
Codtzeilnefyonpicrzzynjyęmć opdorolOz-- uSJomlenleenn!: „"
Tel LE 1-4-
251 - CL 940}
t
OKULISTKA
J T SZYDŁOWSKA
Bpaasdoawnyiewaoncizeu d"ocboinetraacnti0e DlseiznksFuTjSOi J„L
codziennie od 10- -7 soboty nbp? w lanch godzinach za uprS' porozumiem™
1063 Bloor Sr
(róg ]Uclock)
West LE 28793
LEKARZ DENTYSTA
Dr Stanisław Wodnieki
dawniej w Warszawie i Loda
4615 VAN-HORN- E MONTREAL
Tel RE 3-21-
61
21 P
oto" PÓL WIEKU
ŚLUZY ZPwK
470
Ocyy dostosowujemy do wszystkich defek- tów wzioku na na ból głowy po polsku
Lach Chiropracłic Clinic
Stanisław J Lach DC J Lach DC
DOKTORZY
prześwietlenia
124 Ave — "Toronto — LE 51211
W
Luck Chiropractsc Clinic
BRACIA
CHIROPRAKTYH
Specjaliści w leczeniu
polio IsinilaM s)''?'{l-- L muskułów
i stavmv zasilania i całego
1848 BLOOR Sł W ONT — TEL RO 9-22-
39
140 CHURCH ST ST CATHARINES
''"tŁ JiW
™r-ł- —
KULISTA
420
PRZESZŁO
POLONII
College Sf
badamy okulary
nerwowoić ywimy
Władysław
CMIROPRAKTYKI
Ronccsvallcs
ŁUKOWSCY
DOKTORZY
artrelyzmu reumatyinra
dtt&ifio-o- i
oraz normowania
TORONTO
TEL MU 4-31-
61 1P
RATUJCIE WASZE ZDROWIE LEKARSTWAMI
ROŚLINNYMI
Misjonarz w Abitibi uratouat tysiące ludzi z ciołklch
choiol) przy pomocy praudlujch lekarstw rndinnych
Piszcie z ial)in zaufaniem co Wam dolega 1 polccajcia
nas swoim najomjm Ceny umiarkowane
Adres: Les Remedes du Pere Missionaire
Box 1360 Amos P Que„ Canada
21 14
M C Skin Oinłment UWACAI
"Skórną mać" nanowsego patentu M C uijwa się do leczenia schorzeń
ostrych 1 chronlczncli oraz wszelkiego todalu egzem i liszajów jnk r
w nie potlolmcr schorzał skórnych Skórne choroby jak egzema liszaje
wjsjpkl skńni Które rlepoknjn 1 męczą lud1 czafcerc całymi latam! ust-ępują
ivbKo po ucln powjisrej maSel "M C Skin Olntment' —Ceni t przesjll'i pocztowi) $2 5'l
Mać tę wjrabia Mrs M Czullńskl wytwórnia skórnjch ma'ct
"Al C t-K- lN 01NTMCNT"
M C CORN OINTMENT
Mamy równie} M C maść przeciw odciskom I leczeniu brodawek Cena tU
M C mfłć skórna i Al C niać ri odciski sq najskuteczniejsze jakie raoł
na znalcJć na ljnku kanddjjsklm
yaclajcic w swoich aptekach w razie nleolrzjmanla proszę pisafi herpo-- Srednio ilo piouuienla:
M Czulmskl 2J? Rosholme Rd Toronto Ont Tel LE 6-S8-
62 po 5-l- e wleci
W razie niezadowolenia wiaoamy pieniądzu po tjgodniu 13 E4
APTEKA aARBIAITA
Właściciel Tadeusz Gardian
Najstarsza polska apteka w Toronto
Wykonujemy recepty ze wszystkich krajów
Zamówienia wysyłamy natychmiast
Piszcie telefonujcie lub zgłaszajcie się osobiście
Popierajcie polska aptekę
WYSYŁAMY WSZELKIE LEKARSTWA DO POLSKI
I INNYCH KRAJÓW EUROPY ORAZ DO USSR
297 Roncesvalles Ave Tel LE 6-30-
03
KUSHNIR'S JEWELLERS
J BARYCKI Kierownik
7egarki importowano — Diamenty — Pierścionki —
Kr} sztab z Polski — Aparaty fotograficzne — Medaliki
— Łańcuszki — Ceny przystępne — Dogodne spłaty
Naprawy zegarków i biżuterii
529 QUEEN W
TORONTO ONT
Zatwierdzone
— Każda naprawa gwarantowani
EM 6-13-
M
27 P
przez mm
% pf i & mm m
Patentowane
SKARPETKI o podwójnej siopie
W
i
i
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, April 06, 1960 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1960-04-06 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000399 |
Description
| Title | 000124a |
| OCR text | ? 4 l M k j- - m - 5TR 6 i T" Jerzy Seweryn (COPYRIGHT BY Druga wyśpi się trzecia przycho-dzi kimać Ale nic życie sobie chwalą na potęgę Ciasno mówią faktycznie ale 7a to nie nudno Ot panie jak w War-szawie przy tym IłOS-i- e sie urządzamy Roześmieli' sie wszyscy — A rozlo-kujemy się jak wtedy na moich imieni-nach _ powiedziała Barbara — pamię-tacie jak dziesięć osób tu na nocleg zostało Więc kobiety na łozku jako ze najszersze panowie Leon i Marek na podłodze a ty Józio na moim łóżku Wszystko w porządku No Irusiu Jzo 'zdejmijcie plaszce Kolacja ickie Przy kolacji humory poprawiły się Nawet Irusia iozchmurzla się i odżyła Wynikła rozmowa o jakimś zarobkowym 7ajęciu dla niej Mokrzyckiemu przy-pomniało sie ze właśnie dziś Wojtczak zapytywał po czy nie ma jakiejś znajo-mej maszynistki do pracy biurowej ho właśnie takich poszukiwał Okazało się ze Irusia umie pisać na maszynie więc len projekt posady — gdyż Mo-krzycki obiecał juz jutro zaprotegować ją u Wojtczaka — jeszcze bardlej do-dał jej otuchy Kowalczyk przekomarzał się z dzieć-mi opowiadała rózne niestworzone hi-htor- ie' a wreszcie urządził im "kino Po-lonia": — ze złoconych palców pokazy-wał cienie na ścianie Kunsztowne fan-tastyczne cienie splatały się na ścianie w dziwaczne arabeski pełne niesamowi-tego ruchu i wyrazu — ku uciesze dzie-ci i zainteresowaniu dorosłych — A teraz — mówił Kowalczyk — mistrz Kratcllni się ukaże i piękne Zoo wam pokaże — I no ścianie galopowa-ły cudaczne stwory z dziwnego snu sło-nie żyrafy psy jaszczurki Dzieci kla-skały w "ręce z uciechy — A teraz pokażę paniom i panom bal motyli — oznajmiał Kowalczyk i "kino Polonia" migotało1 przedziwnym rojem rozchwia-nych skrzydeł kwiatami falami owadów i ptaków I nagle Mokrzycki doznał dziwnego nrzeimuiaceco wrażenia Harbara no- - k"f- - eflV chylila się Irusi przez stół i cień jej głowy przysłonił chwilę zabawna grę poplątanych cieni Na ścianie rozlał iię K y- - 4 1 £ II' do na Ks Józsf Mackiewicz "vy "ZWIĄZKOWIEC") Droga Donikąd i&2352$"S2"2 prawa zastrzeione W takich to okolicznościach zaszedł diugi wypadek pozornie jeszcze blahszy od pierwszego: pewnego przedwieczorni gdy syna nie było w chacie Feliks wy-szedł na ujadanie psa i zobaczył przed brama nieznajomego To znaczy niezna-jomego z imienia ale z wyglądu poznać go było od razu: kurtka miejskiego kro-ju wytarta i połatana a na tyle ciasna iż widać że na niego szyta czapka cy-wilna z daszkiem pod nią twarz spalo-na słońcem i wiatrem poorana zmar-szczkami niedoli zarost na brodzie nic golony spodnie sowieckie watowane koloru ochronnego choć strasznie wy-płowiałe i podarte buty pod warstwą kurzu ale również rozpoznasz: krótka miękka cholewa wojennego kroju ro-syjskiego w ręku patyk jak u włóczęgi Jednym słowem niewprawne nawet oko oceni: zbieg albo 1 nawet tor-ba — chlebak wojskowy Prosi wody po-pić albo i kawałek chleba zjeść Stary Bożek wpuścił niechętnie do chaty ale później odjął blachę z otworu pieca wy-ją! stamtąd mikę wystygłego barszczu i lównież wystygłe kartofle położył obok łyżkę i odchyliwszy leżący na stole za-winięty w ręcznik bochenek razowca powiedział: — Jedz kiedy głodny Przybysz jadł milcząc łapczywie — To kto będziesz? — zapylał po dłuższej chwili gospodarz — Ja to? Ja tak sobie Pielgrzy-muję — Ty by choć spodnie inne włożył a to na wiorstę — A skąd ich wziąć to in-nych? Pomilczeli znowu i gospodarz że gość krępuje się samemu częstować chlebem wziął nóż odkroi! kawał ra-zowca i podsunął mu — Dziękuję — powiedział tamten — Z daleka sam? — Z wołogodzkiej gubernia będę — Z miasta czy ze wsi? — Z kołchozu Na woj"ennej służbie był — Nu jak tam — zapytał westchną-wszy czemuś gospodarz — tam życie u was? — Jakie tam może być życie Stary Bożek nie pytał dalej Wiedział przecie — co tu pytać? Jakie może być Q"Cie Jsiuszme oiaui na iame pu iuu-- ZO fl fmw" "i&fzasnB&y kształt który widział juz którejś nocy gdy pochylona nad wózkiem chorego An-drzejka "nuciła mu żałosne kołysanki złowrogi cień o konturach zaskrzepłej kałuży tam w bramie 1 znów na mo-ment to samo uczucie dławiącej grozy Chciał już wstać lecz Barbara pochyliła sie jeszcze niżej i oza ciemnej plamy wyłoniły sie na nowo motyle kwiaty zwierzęta galopujące w rozhuśtanym tańcu — a dopóki tu mieszkam wiesz wciąż mi sie wydaje ze będzie jakieś nieszczęście — podchwycił strzęp zda-nia Barbary — Tez widzę masz rozklekotane ner-wy Basiu — powiedział łagodnie — O zupełnie — odwróciła się do niego — striszhwio rozklekotane Po ścianie dalej skakały zające tram waje drewa — A to pies szczeKa — objaśniał Kowalczyk — a to mamusia skarpetki Izie pierze a to strach z ap-teki wychodzi a to czołg — O pamiętam — zawołał Marek — jak czołg najechał I urwał nagle zerknąwszy na matkę Westchnęła ci-cho — O co ja mam z tym Markiem Wciąż tylko jakieś powstaniowe kosz mary — A mówiłem i tłumaczyłem — du-dnił Kowalczvk — żebv o kaiakach i Wiśle myślał O patrz: oto Ameryka z palmami a tu wyspa Unra — Nie ma takiej wyspy — śmiał się Marek — nic ma wyspy Unry Unrę lu-dzie wymyślili — Jest jest smyku wyspa Unra O widis jak ładnie na niej? Gotowe por-tki dla chłopców na drzewach rosną z ziemi nie kartofle tylko czekoladę się wvL'rzehuie A ludzie na tei wvsnle w kręgle puszkami konserwowymi grają O widzisz Piękna jest wyspa Unra tylko 7a daleko synku Śmieli się wszyscy Jedynie Andrze-jek nic bral udziału w zabawie Szero-ko olwaitymi oczami wpatrywał się w tańczące cienie — daleki nieobecny ta-jemniczy Mokrzycki obserwował go u-kradk- icni i zauważył że chłopiec od czasu do czasu przenosił spojrzenie z cie Wszystkie autorskie dezerter poznać spodni widząc m _i_ li I1 i po dłuższej przerwie zmienił temat: — Co mówisz że pielgrzymujesz? Tak sobie tylko mówisz czy prawdę? — A prawie ze i prawdę Tu u was niedaleko mówią w puszczy gdzieś pro-rok objawił się Ol i ja chciałem pokło-nić się A dalej zobaczę — Aaa — zdziwił się gospodarz Ot ty gdzie idziesz! Przyszłość mówią przepowiada? — Nic wiem ja Słyszałem tylko ja-koby cud ma zrobić Zapowiedział jakoś na lato Z kamienia ma woda trysnąć i później spod niego kobieta jakaś po-wstać Prawdę ludziom obwieścić — Kobieta co to królowa jakaś? — Nie zdaje się tak prosto kobie-ta Zresztą ja nie wierzę — W Boga nie wierzysz? Nie w Boga mówię a w kobie tę tę — Ja słyszałem że ona wojnę ma zapowiedzieć Może i wojnę kto ją tam wie — Latem? To niedługo' — A niedługo — odparł niechętnie stary Bożek i obydwaj spojrzeli w tej chwili w okno w którym mignął cień przechodzącego człowieka — Syn mój — objaśnił gospodarz Przybysz zamilkł Andrzej wszedł na widok nieznajo-mego stanął w progu później odkiwnął mu bez słowa głową obrzucił uważnym spojrzeniem i siadł w rogu izby skręca-jąc papierosa Wszyscy trzej milczeli Oj ciec nie patrzył na syna Przybysz po-woli kończył jeść Trwało w ten sposób może pięć minut poczym Andrzej wstał i znów bez słowa wyszedł z izbv Teraz ojciec podniósł głowę i patrzył przez szybkę chaty Syn szedł drogą w kierun-ku osady Chata Bożków leżała na ubo-czu w odległości jednego kilometra od osady Andrzej chodził ta drogą czasem po kilka razy dziennie Poszedł i teraz Ale stary w tej chwili pomyślał: "To nie jest tak że godność ludzka nie ma żad-nego znaczenia To nieprawda Owszem godność ona jest Sumienie a jakże" Wstał — No bracie — zwrócił się do goś-cia — u mnie nocować to nie będzie gdzie Tamten czy to zrozumiał od razu czy wiedział z doświadczenia czv sie domyślał dość że uniósł się z ławy bez "ZWIĄZKOWIEC" KWIECIEŃ (April) Sobota- - 9 — J 960_ ni na niego Zrobiło mu się czegoś żal tego chłopca samotnego cichego za-patrzonego w niezrozumiale fantastycz-ne widziadła Odruchowo położył rękę na jasnej głowinie chłopca Po raz pier-wz- y pocz"uł pod palcami dotyk jego włosów tak samo jedwabistych i puszy-stych jak u Barbary Zauważyła ten jego gest Uśmiechnę-ła się doń poprzez stoi jasno i życzliwie — Biedactwo — powiedział do Bar-bary — gdy przypomnę jak go ta wa-riatka z gajówki porwała — Przyjazny jej uśmiech zgasł — Unikam tych wspomnień — odpo-wiedziała półgłosem — gdybym mogła spaliłabym wszystkie wspomnienia Za-cząć wszystko od nowa od Błądziła spojrzeniem po grotesko-wych cieniach skaczących po ścianie Od okna wiało chybotał się płomień kar bidówki i cienie układały się po swoje-mu: Kowalczykowe motyle i kwiaty zmieniały się w sylwety ruin w poszar-pane strzępy groźnych' krajobrazów w lozmazane i widmowe kontury straszy-deł "Basia a przesuń no maszynkę od okna bo nam kino nawala — zawołał Kowalczyk — Nie dosyć już tej zabawy proszę państwa — wstała Baibara — Późno juz Dzieci — spać! — Jutro dalszy ciąg programu Panie Leonie koniec Mokrzycki przytrzymał Barbarę za rękę Musiał wiedzieć Zapytał: — Od kiedyż to chcesz przekreślać wspomnienia' Podniosła nan zmęczone oczy — Od kiedy'' A chociażby od czasów kiedy j zaczęłam z tym handlem 7a okupacji — Dlac7ego — od wtedy? — Bo odtąd 7madrzalam i zrozumia-łam jaki świat jest trudny i straszny Ot dlaczego Przesunęła karbidów kę na inne miej-sce i czarodziejski ekran znikł Zaczęli układać się do snu przestawiali me-ble myli się tłocząc i zawadzając so-bie w ciasnocie sprzętów — "Jak przed wojną w żydowskim autobusie do Płoń-ska" — żartował Kowalczyk Wreszcie wszystko jakoś ułożyło się Zgasili świa-tło Kowalczyk po cichu gaworzył 7 Mar-kiem grymasiła Iza Wreszcie i to u-cic- hlo rozlegały się tylko stłumione szepty Irusi i Barbary Mokrzycki patrzył w okno na kwa-drę księżyca nad szczerbatym urwiskiem rozdartego muru oficyny Poduszka i pościel Barbary nasycone były zapachem jej ciała znajomym niezmienionym od lat jak wtedy Dawna ich sypialnia znajdowała się tuż za ścianą kuchni a dawny wspólny tapczan stal właśnie tak jak łóżko na klóiym leżał tera Tam za ściana była obecnie próżnia Pred kilku dniami — sam nie wiedząc właściwie po co — wgra mol ii się na gruzowisko obok i dłu ---- -i m i am-urfttjn-y ' — — — czapkę torbę ze zasługi się grzecznie podiękowat i dopiero na ganku pytająco gospodarza Stary wskazał palcem: — W ten lasek i prosto prosto Aż do rzeki Ale na drogę nie póź-niej Wolej pomęczyć się Po niedługim czasie wrócił Sam wrócił Rzucił czapkę łóżko ro-zejiz- al się po izbie nic nie powiedział 1 oto stary się nagle wewnę-trznie i Niedużo la miałby łzy w oczach Czegoś podobne go z mm przeuiem nigciy nie uywaio: i co? Ze syn sam? Z niespodzie-wanym dla samego siebie rozrzewnie-niem powiedział: — Ty by synku jednak uważał Nic zaprzcdawal się tak za wszystkiem z swoim — Co to papko zaczął teraz Nie ma czego nosem kręcić Ja wiem co robię — Kolację jeść będziesz? zapytał miękko ojciec — Nie głodny — I niby sobie przy-pominając: — A ten człowiek poszedł dokąd? — Poszedł — Stary mimo odmowy syna zaczął odgrzewać barszcz Ciężko bez kobiety w domu dlatego może wes-tchnął — Poszedł Mówił że do miasta idzie A zresztą Bóg święty jego wie W kilka dni później idąc drosa spo tkał Sowińską która śpieszyła dokądś z pustym dzbanem Już miała go wymi-nąć naciągnąwszy na czoło gdy stary zatrzymał się i patrząc w inną stronę pogrzebał patykiem w piasku Przychodzić — powiedział w trze ciej osobie — po mleko dla dzieci I mo-że podejmie się roboty w domu? Przy gospodarstwie? Sowińska nic nie odpowiedziała prze-szła mimo z zaciśniętymi ustami Naza-jutrz jednak o świcie zjawiła sie u Boż-ków: "Podoić krowy?" — zapytała — No tak trzeba — odparł XXVIII Jeszcze dnia 25 kwietnia ludowy ko-misarz bezpieczeństwa państwowego starszy major Gładkow wydał za nrem 0023 ściśle tajny rozkaz w przedmiocie przyśpieszenia ewidencji ele-mentu w republice Dla usprawnienia tego bojowego zadania celem o- - siatecznym ma byc rozgromienie kontr-rewolucji wyłoniona została przy 2 od-dzielę NKGB grupa operacyjna w skła-dzie następującym: 1) zastępca naczel-nika 2 oddziału lejlenant bezpieczeń-stwa państwowego towarzysz Miedwie-die- w 2) pełnomocnik operacyjnego wy- działu KRO towarzysz Jerycho Del- - nomocnik operacyineso wydziału SPO towarzysz Godliauskas miejscowy komu-- giejstronie stołu wsparł się na łofcciachzdziwieiiia bez urazy ruchem naturalJniita litewski wyniesiony do tej god go przyglądał się pustce która kiedyś była ich mieszkaniem się od-rysow- ać w rozkład i umeblo-wanie pokojów Jedynym ich śladem był strzęp jasnego tynku z kolorowym szla-kiem miejscu sypialni i mała wnęka w murze lampkę nocną tam gdzie stał tapczan Mosiężna podstawka lam-pki trafem ocalała w pożarze jak znak rozpoznawczy życia symboliczny niejaki gdyż był to jeden z ich prezentów ślubnych jedyny jaki pozostał Powiedział później przy ja-kiejś okazji Barbarze ze warto by tam c'ostać się po te pamiątkę Wzruszyła ramionami — Po co nam te rupiecie'' — Ubodło go to bardzo Słuchał niezrozumiałych stłumionych szeptów i Irusi Obrazy dnia od porannego wyjścia "do biura" az do tej chwili — układały sie w długą zawiłą panoramę Zuzanna Mała zagadkowa blizna na jej prawym głos jej Wracał w kręgi jej opowiadania do Ka-koni- na w dziwne i ciężkie dzieje Bar-bary Słomiany cuchnący barłóg w ga-jówce Owionął go zapach snujący się teraz od poduszki — waniliowy zapach włosów Barbary Nie to absurd: Barbara świniaki Musi zobaczyć tę bliznę jej 'nodze od ukąszenia Znów glos Zuzanny Mia-ła taki specjalny i sposób opo-wiadania: jak gdyby czytała na głos I wrogi twardy zupełnie nowy ton Bar-bai- y: "Blagicrka i histeryczka cię " Po to uprzedzenie to zasłanianie sie — a konto? A konto czego9 Czy nie sama dawała mu do ręki nowy wątek ciemnej dusznej tajemni cy? Dobrze glosy kobiet brzmiały ta jemniczo i niepokojąco Uniósł się o- - strożnie oparł na łokciu patrzył w ich kierunku Na białym tle poduszki dwie 2lowv — ciemna Irusi jasna Barbary A tuż obok w wózku — jasna plama włosów śpiącego chłopca Mokrzycki o- - strożnie po zlodziejsku tłumiąc oddech wycia cnał reke i położył dlon na stów ce dziecka Poruszył się i jeknał cicho przez sen pocnym się naci nim szepnął bezdżw lecznic: — Powiedz Ja wiem: ty wiesz Po wiedz — czyj ty? Od rozgrzanej poduszki w wózku pły-nął zapach — znajomy zapach Barbary waniliowy dawny Tak samo zawsze pa-chniały poduszki tam za ścianą w wy-palonej upiornej próżni I oto z tej wy-palonej upiornej próżni nadpłynęła przez ścianę gorąca gwałtowna fala wspomnienia ostry smak piersi Barba-ry je ręce jej usta jej oczy Baibaro Baibaro — z tamtego maja tamtej o-statn- iej nieprzytomnej wiosny Barbaro! Każdej nocy tamie wiosny stawali się nagle kochankami ftj _— fcySW ٱ-- f i" łj nym zabrał kij i pożegnał ności względu na dawne jak spojrzil na wychodź jojslatni Andrzej na ucieszył wzruszył brakowało o wrócił sumieniem — chustkę — gospo- darz wrogieso którego 3) starając pamięci na na dziwnym dawnego Barbary policzku znajomy karmiąca u Banachów na akcent Ostrze-gam co Stłumione i i Mokrzycki i z też obecne zaufanie które sobie zdobył Praca zakończona byc miała w tem-pie pizyśpieszonym Wydano szczegóło-we instrukcje z dołączeniom spisu kate-gorii osób podlegających w przyszłości masowej deportacji lub arcslowaniii Wymieniał on wszystkie narodowości i wyznania zamieszkującej kraj ludności precyzując w dziesięciu rozdziałach da-wne partie stronnictwa ugrupowania polityczne społeczne religijne organi-zacje zawody stany zamożności itd Ko-dyfikator- ka sekretariatu NKGB Iowa-izyszk- a Siemicchina jak zawsze położyła swój równy podpis na poszczególnych egzemplarzach okólnego rozkazu W trosce o bezpieczeństwo komisarz Gładkow uznał za konieczne podjęcie ak-cji uspakajającej w terenie W tym celu towarzysz Jerycho delegowany został do miejskiego komitetu partii dla omówie-nia organizacji wielkiego wiecu na któ-rym w myśl sugestii towarzysza Gladko-w- a przemawiać mieli głównie ludzie miejscowi Wiec ten został wyznaczony na piątek 23 maja i odbył się zgodnie z programem Zagaił go w krótkich sło-wach sekretarz komitetu miejskiego na-stępnie zabrał glos członek prezydium młody żydowski buchalter byłej piywat-ne- j fiuty szklanej "Kac i Syn" wreszcie wystąpił Karol Karol mówił nie tylko o wspaniałych historycznych dniach największego w dziejach przełomu o dumie jaką każdy odczuwać powinien uświadamiając so-bie że jest naocznym ich świadkiem — "Nie towarzysze!" — wolał z mocą — "Nie obywatele! Nie jest tak jak to się może niektórym z was zdawać że się czyni różnice pomiędzy obywatelami różnych kategorii! Wielka rodzina naro-dów wolnych pod wodzą najgenialniej-szego itd Józefa Stalina jest przy--bytkie- m ludzkiego szczęścia! Związek Radziecki jest zarazem najbardziej tole-rancyjnym ze wszystkich ustrojów świa-ta! Związek Radziecki nikogo nie od-trąca na nikim się nie mści! Bratnią rękę wyciąga do każdego it ! Tylko podli agenci obcych wywiadów tylko płatni lokaje plufokracji i kapitalizmu rozpuszczać mogą nikczemne plotki sie-jąc niepokój Nie słuchajcie szpiegów i "prowokatorów! Nikomu nic nie grozi! Nic się nie stanie na tej ziemi czego byście sami nie pragnęli do czego by serce wasze nie rwało się w radości Każda najmniejsza troska naszego dro-giego Stalina który czuwa nad naszym dobrem któremu zaufać możemy bezgra-nicznie! ' "Towarzysze! Wdzięczni jesteśmy z całego serca i dziękujemy na tym miej-scu nie po raz pierwszy już ale też nie przestaniemy dziękować do końca dni naszych wybawicielowi stwórcy nasze-go szczęścia Józefowi Stalinom! Niech żyje!" DENTYŚCI Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA (drugi dom od Hancesalle Przyjmuje za uprzednim telefo-nicznym porozumieniem a Telefon LE M25C 129 Grtnadiar Rd DR T L GRONOWSKI DENTYSTA CHIRURG Mówi po polsku 514 Dundas Sł W — Toronto Tel EM 8-90- 38 1 P DR W W SYDORUK DENTYSTA Przyjmuje po uprzednim telcfonlcz- - nm porozumieniu 80 Roncesvalles Ave Toronfo Tel LE 5-36- 88 1 P Dr V JINDRA LEKARZ DENTYSTA zawiadamia pacjentów dr Więckow-skiego a prj lodu praktjkl na 310 Bloor Sł W Tel WA 10844 Wizyty za uprzednim porozumieniem telefoniczni m 49P LuBisky WA 1-3- 924 ICB UWAGA! STREET SDlS --s-ai OKULIŚCI —Ja O Si brogowski od Roneesvlej AVi (blisko Howard Pul) ' Codtzeilnefyonpicrzzynjyęmć opdorolOz-- uSJomlenleenn!: „" Tel LE 1-4- 251 - CL 940} t OKULISTKA J T SZYDŁOWSKA Bpaasdoawnyiewaoncizeu d"ocboinetraacnti0e DlseiznksFuTjSOi J„L codziennie od 10- -7 soboty nbp? w lanch godzinach za uprS' porozumiem™ 1063 Bloor Sr (róg ]Uclock) West LE 28793 LEKARZ DENTYSTA Dr Stanisław Wodnieki dawniej w Warszawie i Loda 4615 VAN-HORN- E MONTREAL Tel RE 3-21- 61 21 P oto" PÓL WIEKU ŚLUZY ZPwK 470 Ocyy dostosowujemy do wszystkich defek- tów wzioku na na ból głowy po polsku Lach Chiropracłic Clinic Stanisław J Lach DC J Lach DC DOKTORZY prześwietlenia 124 Ave — "Toronto — LE 51211 W Luck Chiropractsc Clinic BRACIA CHIROPRAKTYH Specjaliści w leczeniu polio IsinilaM s)''?'{l-- L muskułów i stavmv zasilania i całego 1848 BLOOR Sł W ONT — TEL RO 9-22- 39 140 CHURCH ST ST CATHARINES ''"tŁ JiW ™r-ł- — KULISTA 420 PRZESZŁO POLONII College Sf badamy okulary nerwowoić ywimy Władysław CMIROPRAKTYKI Ronccsvallcs ŁUKOWSCY DOKTORZY artrelyzmu reumatyinra dtt&ifio-o- i oraz normowania TORONTO TEL MU 4-31- 61 1P RATUJCIE WASZE ZDROWIE LEKARSTWAMI ROŚLINNYMI Misjonarz w Abitibi uratouat tysiące ludzi z ciołklch choiol) przy pomocy praudlujch lekarstw rndinnych Piszcie z ial)in zaufaniem co Wam dolega 1 polccajcia nas swoim najomjm Ceny umiarkowane Adres: Les Remedes du Pere Missionaire Box 1360 Amos P Que„ Canada 21 14 M C Skin Oinłment UWACAI "Skórną mać" nanowsego patentu M C uijwa się do leczenia schorzeń ostrych 1 chronlczncli oraz wszelkiego todalu egzem i liszajów jnk r w nie potlolmcr schorzał skórnych Skórne choroby jak egzema liszaje wjsjpkl skńni Które rlepoknjn 1 męczą lud1 czafcerc całymi latam! ust-ępują ivbKo po ucln powjisrej maSel "M C Skin Olntment' —Ceni t przesjll'i pocztowi) $2 5'l Mać tę wjrabia Mrs M Czullńskl wytwórnia skórnjch ma'ct "Al C t-K- lN 01NTMCNT" M C CORN OINTMENT Mamy równie} M C maść przeciw odciskom I leczeniu brodawek Cena tU M C mfłć skórna i Al C niać ri odciski sq najskuteczniejsze jakie raoł na znalcJć na ljnku kanddjjsklm yaclajcic w swoich aptekach w razie nleolrzjmanla proszę pisafi herpo-- Srednio ilo piouuienla: M Czulmskl 2J? Rosholme Rd Toronto Ont Tel LE 6-S8- 62 po 5-l- e wleci W razie niezadowolenia wiaoamy pieniądzu po tjgodniu 13 E4 APTEKA aARBIAITA Właściciel Tadeusz Gardian Najstarsza polska apteka w Toronto Wykonujemy recepty ze wszystkich krajów Zamówienia wysyłamy natychmiast Piszcie telefonujcie lub zgłaszajcie się osobiście Popierajcie polska aptekę WYSYŁAMY WSZELKIE LEKARSTWA DO POLSKI I INNYCH KRAJÓW EUROPY ORAZ DO USSR 297 Roncesvalles Ave Tel LE 6-30- 03 KUSHNIR'S JEWELLERS J BARYCKI Kierownik 7egarki importowano — Diamenty — Pierścionki — Kr} sztab z Polski — Aparaty fotograficzne — Medaliki — Łańcuszki — Ceny przystępne — Dogodne spłaty Naprawy zegarków i biżuterii 529 QUEEN W TORONTO ONT Zatwierdzone — Każda naprawa gwarantowani EM 6-13- M 27 P przez mm % pf i & mm m Patentowane SKARPETKI o podwójnej siopie W i i |
Tags
Comments
Post a Comment for 000124a
